Z notatnika grzesznika
Dla każdego chrześcijanina jest jasne, iż powinien głosić Chrystusa tam, gdzie jest, środkami, którymi dysponuje, korzystając ze swoich talentów. Oczywiście cały szkopuł w tym, w jaki sposób to robimy. Można to czynić w sposób dobry, który przybliża innych do Boga, ale można to robić także w taki sposób, iż lepiej byłoby, gdybyśmy nie robili tego wcale.
W poprzednim tekście pisałem o toksycznym sposobie przekazywania wiary przez rodziców swoim dzieciom, niebiorącym pod uwagę ich uczuć, myśli, sposobu patrzenia na świat, tego, jakie one mają pragnienia. Myślę, iż podobnie można potraktować nietrafione – delikatnie mówiąc – ewangelizowanie osób, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Takie, które nie tylko nie przybliża nikogo do Boga, ale wręcz od Niego odpycha i do Niego zraża.
Kościół nie musi być autorytetem
Nasze społeczeństwo się zmienia, coraz bardziej się laicyzuje. To sprawia, iż zmieniają się warunki, w których przychodzi działać i ewangelizować chrześcijanom. O ile jeszcze niedawno było czymś oczywistym, iż katolicyzm wyznaczał społeczeństwu moralne ramy, o tyle dziś nie jest już jedynym źródłem moralności. Mało tego, często jest on postrzegany jako zatrute źródło moralności. Warto o tym pamiętać, gdy będziemy ruszać z planem przyciągania ludzi do Boga.
Kiedyś można było powołać się na autorytet Kościoła i był to argument przemawiający do prawie każdego. Dziś często jest to argument, który nie dość, iż nie przekonuje, to jeszcze zniechęca. Z jakiej racji stanowiskiem Kościoła miałby się przejmować ktoś, kto nie tylko jest niewierzący, ale także wrogo do Kościoła nastawiony? Można argumentować, iż Kościół to poważna, wielowiekowa instytucja, która wiele razy uratowała naszą cywilizację, tak iż choćby niewierzący powinni mieć przed nim jakiś respekt. Co jednak w sytuacji, gdy ktoś uważa – słusznie lub nie – iż wcale tak nie było?
Pamiętam pewną historię, którą opowiadał niegdyś interesujący ewangelizator i dziennikarz, a w tej chwili polityk. W jednym z bloków na którymś z naszych blokowisk któryś z lokatorów chciał urządzić imprezę w Wielki Piątek. Oburzeni tym faktem sąsiedzi-katolicy próbowali sąsiadowi imprezowiczowi wybić z głowy ten pomysł. Byli święcie oburzeni – bo jak to?! Wielki Piątek, Chrystus umiera, a ktoś robi sobie imprezę?! To się nie godzi w katolickim kraju!
Ewangelizator zapytał więc tych oburzonych, co robili 3 września. Odpowiedzieli, iż nie pamiętają, ale pewnie nic niezwykłego – dom, praca, codzienne obowiązki. Dzień jak co dzień. Ewangelizator powiedział więc, iż wtedy były jego urodziny, i zapytał, dlaczego oni tego nie świętowali. „A dlaczego mielibyśmy świętować pana urodziny?” – odpowiedzieli. Nie znali go, nie mieli z nim żadnej relacji, nie kolegowali się, nie mówiąc o przyjaźni, więc z jakiej racji mieliby świętować istotny dla niego dzień? Bardzo słuszna uwaga.
No właśnie. Dlaczego ktoś, kto jest niewierzący, posiada inny system wartości, inne poglądy, inne przekonania, ktoś, kto uważa, iż być może Chrystus choćby nie istniał, miałby adekwatnie słuchać, co ma do powiedzenia Kościół czy jakie kazania głosił Jezus Chrystus? Dlaczego miałoby go zainteresować jakieś wielkie dzieło papieża Jana Pawła II, zadawane jako lektura w szkole, gdy on z wiarą nie chce mieć nic wspólnego? Wydaje się to czymś oczywistym, ale moim zdaniem jest to dla wszystkich wierzącego punkt wyjścia. Założenie, które należy przyjąć, o ile chce się cokolwiek zrobić na polu ewangelizacji.
Polska przestała być krajem, w którym katolicyzm jest domyślnym światopoglądem.
Życie jak Ewangelia
Duży niepokój wywołuje we mnie zawsze zdanie motywacyjne, znane w Internecie z memów, które brzmi: „Uważaj, jak żyjesz. Być może jesteś jedyną Ewangelią, jaką ktoś czyta”. Z tego powodu często mam głupią nadzieję, iż osoby „czytające” moje życie jako jedyną Ewangelię, będą – mówiąc pół żartem, pół serio – analfabetami albo niedowidzącymi.
Myślę jednak, iż jest to najlepszy sposób na to, żeby kogoś zachęcić – żyć zgodnie z wartościami, które się głosi. Wiele osób twierdzi, iż chodzi o racjonalność, argumenty. Nie podzielam tego stanowiska. My, ludzie, z reguły podejmujemy decyzje mniej lub bardziej irracjonalnie, emocjonalnie. Kierujemy się uczuciami, a dopiero potem, jak już gdzieś w środku poczujemy, którędy chcemy pójść, dorabiamy do tego ideologię, sugerując, iż przekonały nas takie a takie argumenty, iż przemyśleliśmy to i owo. Mam ogromny dystans do twierdzeń, iż ktoś nie jest wierzący, bo przekonały go jakieś argumenty. Co za tym idzie – nie sądzę, żeby kogoś takiego argumenty przekonały do nawrócenia.
Dość powiedzieć, iż dwa tysiące lat temu Pan Jezus czynił cuda na oczach ludzi, a choćby ukazał się im po śmierci, a część z nich jakoś się nie nawróciła. Nie ma argumentu, który przekona wszystkich i zawsze.
I tu dochodzimy do wniosku, trudnego do zaakceptowania i zastosowania: najważniejszy jest przykład naszego życia. Nie to, co piszemy, ani nie to, co mówimy. o ile nasze życie nie będzie kompatybilne i zgodne z tym, co głosimy w mowie i piśmie, możemy być i najpewniej będziemy postrzegani jako hipokryci. Ile jest w tym prawdziwej hipokryzji, to oddzielny temat, ale nie zmienia to faktu, iż tak się to zwykle postrzega.
Im gorzej z katolicyzmem, tym bardziej musimy uważać, jak żyjemy.
Kolejny problem
Niewątpliwie nas, katolików, będzie coraz mniej. Będziemy stanowić coraz mniejszą mniejszość. Będziemy też pewnie atakowani, spychani na margines dyskusji o wielu sprawach, co nie powinno nas ani dziwić, ani niepokoić. W końcu mniej więcej to obiecał nam Pan Jezus.
Dla niektórych to dobrze, bo Kościół stanie się Kościołem nielicznych, ale świadomych i prawdziwie wierzących – gorących. Ci letni odpadną, ale oni – według tych, którym taka wizja się podoba – robią Kościołowi złą reklamę i tylko zawadzają w naszej oblężonej twierdzy. Są jednak minusy. Bycie członkiem atakowanej mniejszości stwarza niebezpieczeństwo zradykalizowania w złym tego słowa znaczeniu. W końcu skoro jesteśmy atakowani, to może powinniśmy się jakoś bronić? Bardzo łatwo tu przesadzić i dać kolejne argumenty swoim przeciwnikom.
Taka sytuacja może zahartowywać, przez nią można gruboskórnieć, co w konsekwencji może doprowadzić do tego, iż dla osób, które może byłyby i zainteresowane wiarą, będziemy nieprzyjemni, zbyt oderwani od rzeczywistości i zajęci kultywowaniem własnej wyjątkowości. Warto o tym pamiętać.
Bardzo łatwo wtedy, być może na zasadzie kontry, uciec w fideizm. Skoro bowiem świat próbuje być najracjonalniejszy, jak tylko się da, to my będziemy twierdzić, iż nauka i rozum są czymś podrzędnym względem doświadczenia duchowego i wiary. To już się dzieje, na przykład za każdym razem, gdy ktoś z wierzących próbuje sugerować, iż depresja jest skutkiem słabej wiary, niezbyt częstego chodzenia do kościoła czy niezbyt gorliwego odmawiania różańca, albo wtedy, gdy twierdzi się, iż woda święcona zabija wirusy a konsekrowana hostia nie może się przyczynić do czyjegoś zakażenia, bo to sam Pan Jezus. To niemądre. A mówiąc wprost – głupie.
Toksyczna religijność jest niewątpliwie przejawem toksycznej wiary, którą żyjemy. Uzdrawiając swoją wiarę, uzdrowimy też zewnętrzną religijność i staniemy się środowiskiem, które będzie budzić ciekawość i przyciągać. I to jest adekwatny kierunek. Często zastanawiamy się, czy Bóg jest po naszej stronie. W pierwszej kolejności należy jednak zapytać, czy my jesteśmy po stronie Boga. Czy działania, które podejmujemy, są rzeczywiście nastawione na realizację tego, co Bóg chce, czy może bardziej tego, co my byśmy chcieli, aby Bóg chciał? Wbrew pozorom to nie jest to samo.
Tomasz Powyszyński
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2022)
-
Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) + 5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA (Zestaw)120,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Post Świętego Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi (Zestaw)45,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Anielskie Tajemnice (Zestaw)45,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Modlitwy Wielkiej Mocy (Zestaw)45,00 zł z VATDodaj do koszyka
-
Olej św. Michała Archanioła + Niebiański modlitewnik (Zestaw)45,00 zł z VATDodaj do koszyka