"Obiad szykowany przez mamy. Alkohol obowiązkowo na stołach". Tak wyglądały komunie w PRL-u

1 tydzień temu
Pierwsza komunia święta to wielkie wydarzenie w wielu rodzinach. Kilkulatkowie przygotowują się do tego dnia całymi miesiącami, by w końcu założyć białe alby, garnitury, wianki i przystąpić do tego sakramentu. O tym, jak komunie wyglądają dziś, doskonale wiemy. A jak to było w czasach PRL-u?
Na pierwszą komunię świętą co roku czekają tysiące kilkulatków oraz ich rodzin. Choć najważniejszą kwestią jest tu przyjęcie sakramentu, w czym nie ma raczej nic skandalicznego, wokół tego wydarzenia narosło sporo kontrowersji. A to za sprawą całej oprawy. Już zanim dotrzemy do kościoła, możemy narazić się na komentarze. Wizyty u fryzjerów i kosmetyczek wśród pierwszokomunistów to żadna nowość, wyszukane stroje szyte u krawców, opłacony fotograf. Dojazd do kościoła wynajętą limuzyną...
REKLAMA


Sama ceremonia raczej zawsze odbywała się "z pompą". Białe stroje, kwiaty, podziękowania dla księży i katechetów za przygotowanie do przyjęcia sakramentu. Potem pierwszokomuniści wraz z rodzinami wychodzą z kościoła i udają się na celebrowanie w mniejszym gronie. I tu skandali ciąg dalszy. Wystawne obiady w restauracjach, ścianki z balonami do robienia zdjęć, okazałe torty, prześciganie się w animacjach dla dzieci. No i prezenty, które wielu gościom spędzają sen z powiek już na długo przed tym ważnym dniem. Ile dać w kopercie? Czy telefon albo laptop wystarczy? Czy to nie wstyd dać tylko medalik i kopertę? A jak to wyglądało w czasach PRL-u? Czy było skromniej? A może - jak na tamte czasy - także z pompą?


Zobacz wideo


Jak wyglądały komunie w PRL-u? "Szli praktycznie wszyscy"
Coraz częściej słyszy się, iż niektóre dzieci nie przystępują do pierwszej komunii świętej, choćby jeżeli pochodzą z rodziny katolickiej. Zdarza się, iż rodzice decydują się na komunię humanistyczną, by dać pociesze namiastkę wydarzenia, w którym uczestniczą jej koleżanki i koledzy. Kiedyś dyskusji raczej nie było, przynajmniej nie na taką skalę.


Zajęcia z religii, mimo iż odbywały się w kościołach, a nie szkołach, obejmowały spokojnie 99 proc. dzieci. Dlatego do komunii szli praktycznie wszyscy. To było wielkie wydarzenie


- powiedziała moja rozmówczyni Irena, która swoją komunię przeżywała w latach 70.
Jak wyglądały komunie w PRL-u? 'Szli praktycznie wszyscy' fot. materiały redakcyjne


Stroje komunijne to sukienki i garnitury, raczej skromne. Często były krótkie, szyte przez mamy i krawcowe według jednego wzoru. Niektórzy mieli alby. Popularne były też wianki ze sztucznych lub świeżych kwiatów na głowach dziewczynek, podobnie jak dziś


- porównała Irena.
Nie brakowało jednak bardziej śmiałych kreacji. Niektóre mamy lub krawcowe tworzyły prawdziwe dzieła sztuki z materiałów, które udało im się zdobyć. Nieraz przypominały miniaturowe suknie ślubne. Zdarzało się także, iż przed pierwszą komunią dzieci dostawały paczki od rodziny z zagranicy, w których znajdowały się kreacje i dodatki. Jednak raczej nie było mowy o wizytach u kosmetyczek czy fryzjerów - no chyba, iż ktoś z rodziny się tym parał.
Jak wyglądały komunie w PRL-u? 'Szli praktycznie wszyscy' fot. materiały redakcyjne
Komunie w czasach PRL-u: "Obiad szykowany przez mamy. Alkohol obowiązkowo na stołach"
Sama ceremonia nie różniła się specjalnie od tego, co widujemy dziś. Poza "kosmetycznymi" różnicami albo elementami związanymi z lokalną tradycją mało kto byłby zaskoczony tym, co odbywało się w kościele w PRL-u. Za to to, co działo się potem, raczej odbiega od dzisiejszych standardów.


Przyjęcia były raczej skromne, tylko dla najbliższej rodziny. W końcu były organizowane w domach, a tam liczba miejsc była ograniczona. Obiad był szykowany przez mamy. Alkohol obowiązkowo na stołach. Wtedy piło się przy każdym święcie - nie tak jak teraz


- zdradziła moja rozmówczyni.


A jak wyglądała kwestia prezentów? Wybór odpowiedniego to dla wielu osób prawdziwa zmora. Szczególnie jeżeli mówimy o rodzicach chrzestnych, którzy tradycyjnie do kieszeni sięgają nieco głębiej. Dziś są najnowsze telefony, laptopy, quady, elektryczne hulajnogi, wyjazdy zagraniczne. Kiedyś?


Najpopularniejszym prezentem był rower składak marki Flaming lub Wigry. Potem zegarek, złote lub srebrne medaliki. No i kasa, ale dzieci jej nie widziały, bo zwykle zabierali rodzice. Pewnie jako zwrot kosztów przyjęcia


- zaśmiała się Irena.


Pamiętam, iż dostałam zegarek, kilka bombonier i dużo gum Donald. No i oczywiście rower "składak", nazywał się Karat


- mówiła z kolei Gosia, cytowana w naszym poprzednim artykule związanym właśnie z prezentami na komunię. jeżeli chcecie powspominać trochę bardziej, jakie to "kiedyś były czasy", kliknijcie ten link. Znajdziecie tam całą masę pomysłów na prezent komunijny - choć raczej już przedawnionych.
Idź do oryginalnego materiału