O aniele, co kazał nie odebrać dziecka z przedszkola

kjb24.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: Sylwetka dziewczynki z lizakiem jak na znaku drogowym


Było lato, czas kiedy dzieci mają wakacje. Jednak w moim przypadku tylko dwójka dzieci była u babci na wakacjach, najmłodsza córeczka uczęszczała do przedszkola, a my oboje z mężem chodziliśmy do pracy. To mnie przypadał rytuał wysyłania i odbierania córki z przedszkola.

W okresie letnim Klarcia uczęszczała do przedszkola, które mieściło się najbliżej naszego miejsca zamieszkania. Mieliśmy wyjątkowo komfortową sytuację – było do niego bardzo blisko, ok. 10 min. drogi. Każdego dnia, pokonując trasę do przedszkola, umilałyśmy sobie czas, odmawiając poranny pacierz. Bardzo spontanicznie czyniłyśmy to codziennie. Nie krępowali nas przechodnie.

Tego jednak dnia córeczka wybiegła mi do przodu. Jeszcze jakoś tak zwróciłam jej uwagę, iż zapomniała o modlitwie do Anioła Stróża, dodałam: „oby nic złego się nie stało”. Z pracy wyszłam później niż zwykle, a więc od razu powinnam była biec do przedszkola. Jednak nie uczyniłam tego. Moje myśli krążyły wokół obiadu, co by tu pysznego w piątek upichcić? Zamiast w lewo, coś mnie pchnęło do sklepu, a potem gwałtownie do domu, by przygotować obiad. choćby nie miałam wewnętrznego poczucia winy, iż nie odebrałam jeszcze córki.

Pamiętam, kroiłam ziemniaki, zupa już się gotowała, a tu nagle poczułam w głębi duszy myśl, która do mnie wracała: „A teraz już idź! A teraz już idź!”. Pierwszy raz to ponaglanie zbagatelizowałam, a potem przeraziłam się, co to znaczy? Wyłączyłam zupę i wybiegłam. Będąc w drodze, pokonując tę samą trasę co rano, przyszła mi na myśl poranna ucieczka córeczki przed modlitwą.

Nagle z oddali – tuż przy ulicy – przy przedszkolu ujrzałam radiowóz policyjny. Wtedy nogi mi się ugięły, byłam przerażona, prawie sparaliżowana. Pomyślałam „na pewno, coś się stało”… Gdy dobiegłam do pasów, ujrzałam samochód osobowy wbity w ścianę przedszkola. Barierka niedaleko drzwi wejściowych, tuż przy krawędzi chodnika, była cała zniszczona. Zapytałam gapiów, czy komuś coś się stało? Na szczęście, dzięki Opatrzności Boskiej i interwencji anielskiej, nikomu nic! Mój Anioł Stróż pokazał mi, co mogłoby się stać, gdybym pół godziny temu tędy przechodziła. A na pewno tamtędy powinnam przechodzić. Niestety sama nie byłabym w stanie uchronić mojej córeczki od nieszczęścia. Jednak Przyjaciel Niebieski był w swojej opiece wierny i czuły, mimo zaniedbania modlitwy! Nie spodziewałabym się, iż trzeźwy kierowca może wjechać na chodnik, staranować barierki…

To było bardzo emocjonujące i intymne zdarzenie, które do końca życia zostawi w mojej duszy i psychice silną więź i ufność w nieustanną opiekę mojego intymnego Przyjaciela – Anioła Stróża. Często odmawiałam koronkę do Aniołów Stróżów, jednak dotąd niespecjalnie odczuwałam silne więzi z tymi przyjaznymi duchami. Mimo to uważam, iż nic w życiu nie zdarza się z przypadku. Fakt uniknięcia nieszczęścia wzmocnił we mnie wiarę w moc modlitwy do Anioła Stróża i Jego bezinteresowną pomoc. Teraz w moim sercu On zawsze zajmuje szczególne miejsce, bardzo Go kocham. A zatem „bądź uwielbiony Boże w Aniołach Stróżach wszystkich ludzi świata!”.

Irena

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2016)

Idź do oryginalnego materiału