Nowy konspekt periodyzacji literatury polskiej w świetle sinusoidy Krzyżanowskiego

tenetetraditiones.blogspot.com 1 tydzień temu
Julian Krzyżanowski
Polski historyk literatury, Julian Krzyżanowski, zaproponował w 1938 roku podział epok literackich na bazie naprzemiennie występujących prądów racjonalnych i irracjonalnych, przyjmujących graficznie formę sinusoidy, według którego można wskazać w literaturze polskiej podział na: irracjonalne średniowiecze, racjonalny renesans, irracjonalny barok, racjonalne oświecenie, irracjonalny romantyzm, racjonalny pozytywizm, irracjonalną Młodą Polskę i racjonalne dwudziestolecie międzywojenne. Współcześni poloniści, jak choćby śp. M. Głowiński, powszechnie przyjęli, iż po trwającym do 1939 roku dwudziestoleciu nastąpiła, wyjątkowo długa i zróżnicowana względem poprzednich prądów, epoka współczesności, trwająca od początku II wojny światowej do dziś. W niniejszym texcie pragnę podjąć polemikę z tym literaturoznawczym axjomatem i zaproponować nowy konspekt periodyzacji literatury polskiej po 1939 roku.

Dlaczego nie jedna epoka?

Współcześni badacze wskazują właśnie na różnorodność nurtów i prądów po 1945, uniemożliwiającą, ich zdaniem, rozróżnienie na konkretne okresy literackie w tych latach. Założeniami, teoretycznie irracjonalnej, współczesności ma być więc brak założeń. Uważam jednak powyższy argument za nietrafny, gdyż równie dobrze moglibyśmy inkorporować w jedną, niedookreśloną epokę romantyzm, pozytywizm i modernizm, mówiąc o zbyt szerokiej różnorodności prądów w powyższym okresie – mielibyśmy wtedy analogiczną sytuację. Przechodząc jednak dalej, jednym z podstawowych założeń epok irracjonalnych jest wiara – niekoniecznie choćby stricte chrześcijańska, w Młodej Polsce była to na przykład inspiracja spirytyzmem. W szeroko rozumianej współczesności rzeczywiście dostrzegamy elementy wiary – w okresie wojny ludzie zwrócili się z powrotem ku Bogu, w okresie po transformacji ustrojowej natomiast – na wzór zachodniego New Age obserwujemy pewne zachłyśnięcie się astrologią czy czarownictwem, a sporadycznie choćby satanizmem. Literatura komunistyczna czy też socrealistyczna doby PRL-u promuje jednak ateizm, odrzucając irracjonalny pierwiastek. Możemy tu więc dojrzeć pewną analogię do romantyzmu z katolickimi inspiracjami (vide: Krasiński, Norwid, w dużej mierze też Mickiewicz) i modernizmu pełnego spirytystycznych nawiązań (vide: Reymont) z pozytywistycznym, racjonalnym „klinem” wbitym pomiędzy owe epoki. Dlaczego więc w XIX wieku udało się rozróżnić trzy krótsze epoki, a po rozpoczęciu II wojny światowej nie potrafimy rozdzielić wpływów emocji towarzyszących wojnie, socjalistycznej ideologii i skłonności New Age?

Wojna i okupacja jako oddzielna epoka

Współczesnym literaturoznawcom udało się wyodrębnić okres wojny i okupacji jako à la subepokę współczesności. Ale dlaczego nie całkiem oddzielną od współczesności epokę? Uwidacznia się tutaj pewien schemat PRL-owskiego myślenia, jakoby to PRL miała być rzeczywistym państwem polskim – podział ten (a adekwatnie jego brak) uwidacznia twierdzenie, jakoby to okupacja Polski zakończyła się wraz z końcem II wojny światowej, a nowe komunistyczne państwo było państwem wolnym. Literatura odwołująca się do okresu wojny i okupacji, jak m. in. opowiadania Borowskiego, powstawała bowiem również w latach po wojnie. Stąd nowa epoka musiałaby obejmować okres od rozpoczęcia wojny w 1939 roku do np. odwilży w 1956, co wskazywałoby pośrednio na fakt, iż istnienie komunistycznej władzy jest kontynuacją okupacji. Współcześnie możemy się śmiało zgodzić, iż PRL wolnym państwem polskim nie była, a obecność komunistów, którzy wszak napadli nas w 1939 razem z Niemcami, była kontynuacją okupacji. Na tej podstawie uważam, iż śmiało można zaproponować istnienie oddzielnej, irracjonalnie emocjonalnej epoki literackiej „okresu wojny i okupacji” w latach 1939-1956, z Krzysztofem Kamilem Baczyńskim czy Tadeuszem Gajcym jako najbardziej rozpoznawalnymi autorami nurtu.

Po roku 1956 – epoka laicyzacji

Różnorodność nurtów w samym PRL-u po 1956 roku jest dość obfita, co jednak nie pozbawia głównej literatury tych lat, aż do współczesności, pewnego wspólnego mianownika, jakim jest – bardziej lub mniej bezpośrednia – laicyzacja, będąca wszak raczej racjonalną tendencją niźli irracjonalną. Stąd, zachowując wzór sinusoidy Krzyżanowskiego, proponuję utworzenie jednej, zaczynającej się odwilżą w 1956 roku a trwającej do dziś epoki, mającej na celu zniszczenie wartości literatury, z początku poprzez zubożenie jej wartości lexykalnej (vide: język lapidarny Szymborskiej), a później poprzez jej demokratyzację w czasach postokrągłostołowych, podzielonej na dwie subepoki: zwracając uwagę na walkę z Kościołem Katolickim i katolicyzmem w ogólności (po obu stronach barykady, zarówno partyjnej w postaci wojującego ateizmu, jak i opozycyjnej w postaci pełzającego modernizmu Wojtyły i Wyszyńskiego) subepokę sekularyzacji oraz, zwracając uwagę na konsekwencje onej walki, subepokę postsekularyzacji po tzw. transformacji ustrojowej. Choć rzeczywiście występują pewne różnice między obiema epokami, to jednak główny, racjonalno-laicki pierwiastek, będący wyznacznikiem rozdziału epok w myśli Krzyżanowskiego, pozostaje ten sam.

Możemy wskazać dwa główne nurty subepoki sekularyzacji: lojalistów partii, reprezentowanych m. in. przez niesłusznie osławioną Wisławę Szymborską, której poezja świętująca dziś tryumfy sprowadzona została do poziomu wysoce uproszczonego – pozbawiona w większości regularnych rymów i środków stylistycznych, charakteryzowana przez lapidarny język socjalistycznej prostoty; oraz opozycjonistów, pośród których możnaby wskazać m. in. prace Karola Wojtyły utrzymane w duchu religijnego modernizmu, a również wynoszone współcześnie na piedestał, nie mniej szkodliwe od prądu lojalistycznego. Owe spustoszenie literatury ducha personalistyczno-modernistycznego było o tyle groźne, iż wprowadzane powoli nie ujawniało natychmiast wszystkich niesionych przez siebie zagrożeń, a w świetle fałszywej dychotomii relacji komunizm-opozycja jawiło się jako dobra strona medalu. Tradycjonalista dostrzega jednak, iż choć strony są odmienne – jest to ten sam medal. Tzw. transformacja ustrojowa nie przyniosła oczekiwanej wolności, spychając Polskę w łapy innej gałęzi tego samego, materialistyczno-egalitarystycznego pnia – demokracji. Te same korzenie obu systemów mają swoje odzwierciedlenie w postsekularnej literaturze. Po prężnej sekularyzacji ludzie zaczynają cierpieć pewien transcendentalny głód, stąd chrześcijański mistycyzm zostaje zastąpiony różnymi quasireligijnymi elementami, jak astrologią czy wróżbiarstwem, lub zupełnie areligijnymi, a mającymi religię zastąpić, jak pieniądz, emancypacja czy sexualizacja sensu życia, dzisiaj wręcz pożądane w powszechnej, masowej literaturze. Desakralizacja miłości i uczynienie z sexualności, choćby brutalnej i amoralnej, osi będącej bazą dla emocjonalności i charakteru bohatera jest wyjątkowo powszechną tendencją pośród twórców postsekularnych, szczególnie młodszego pokolenia, np. Julii Brylewskiej, której silnie nacechowane sexualnością xiążki czytane są przede wszystkim przez nastoletnie kobiety. U starszych autorów okresu widoczne są natomiast wyraźne wątki feministyczne i emancypacyjne, jak chociażby u niesławnej Olgi Tokarczuk. Walka o wyzwolenie, szczególnie sexualne, stała się zamiennikiem dla zniszczonego w pierwszej połowie epoki sacrum i głównym narzędziem zniszczenia moralności wśród nowych pokoleń.

Obserwujemy bowiem zjawisko demokratyzacji sztuki – zaniżania jej wartości do poziomu najniższej jednostki w społeczeństwie, żeby osiągnięta została równość. Jest to zjawisko, przed którym ostrzegał nas już Witkacy. W dramacie „Oni” tajemniczy rząd NICH zajmuje się przede wszystkim niszczeniem sztuki, zarówno obrazów, jak i teatru, w celu osiągnięcia idealnego, zuniformizowanego społeczeństwa, co uwidacznia trzecia rewolucja w dramacie „Szewcy” poprzez wyjście towarzyszy X i Abramowicza na scenę. Masowość literatury bezsprzecznie musi zaniżyć jej poziom, wraz z którym degradacji ulegnie wartość jednostki ową literaturę czytającej. W konsekwencji, wszyscy ludzie mają zostać mentalnie sprowadzeni do poziomu tej najgorszej jednostki w społeczeństwie – wymarzona przez demokratów równość zostanie osiągnięta poprzez unicestwienie kultury wysokiej. Stąd winna ona być naszym bastionem.

Czy jest nadzieja? Widmo nowej epoki

Obserwując dzisiejsze tendencje wśród młodych twórców w internecie, odnoszę osobiste wrażenie, iż stoimy u progu nowej, irracjonalnej epoki. Epoki, od której może zależeć przyszłość naszego narodu. Nasza cywilizacja stała się bowiem areną, na której ścierają się różne kierunki duchowe – islam, a choćby hinduizm i buddyzm, starają się wyprzeć chrześcijaństwo. Literatura jest wysoce potężną bronią w kształtowaniu ludzkich poglądów, warto więc po nią sięgnąć. Z tego też powodu pozwolę sobie zakończyć swój text apelem do młodych tradycjonalistów: twórzcie! Pokażmy światu, iż kultura wysoka nie upadła, a wręcz przeciwnie – pozostaje niewzruszonym bastionem moralności i prawdy. Niech internet i rynek zapełniają się poezją, liryką i dramatem faktycznie godnymi miana sztuki, nawet niekoniecznie wprost poruszającej tematykę kontrrewolucji. Do starszych przedstawicieli naszego ideowego środowiska również pragnę się zwrócić: doceniajcie twórczość młodszych pokoleń. Rozumiem, iż wychowani w poprzedniej epoce wynieśliście z niej pewne poczucie estetyczne, szczególnie w kwestii stylistyki. Pozwolę sobie jednak sparafrazować fragment wiersza „Do młodych” Adama Asnyka i pozostawić go do dalszej interpretacji:

Choć otrząśniecie kwiaty barwnych idei,

Choć rozproszycie rozumu mrok,

Choć mgłę urojeń zedrzecie z błękitów —

Ludziom ziemskich nie zbraknie zachwytów,

Lecz dalej sięgnie ich wzrok.

Każda epoka ma swe własne cele

I zapomina o wczorajszych snach:

Wpatrujcie się więc w serca pochodnię na czele

I nowy udział wspierajcie w wieków dziele —

Przyszłości podnoście gmach!

Bartosz Edward Koniewicz

Idź do oryginalnego materiału