Nowe bóstwo – Dialogos

4 godzin temu

O. dr Roman Laba OSPPE: Nowe bóstwo – Dialogos nowe-bostwo-dialogos

Jednym z ubóstwianych w ostatnim czasie pojęć jest DIALOG. W Kościele to sformułowanie zawładnęło prawie każdą dziedziną życia: dialog ekumeniczny, dialog międzyreligijny, dialog ze środowiskami LGBT, dialog między państwami, dialog między Kościołem a państwem, dialog między Kościołem a… masonerią, dialog, dialog, dialog… Spójrzmy na te zagadnienia z punktu widzenia Bożego Objawienia.

Historia zbawienia: dialog Boga z człowiekiem i skutek w postaci przymierza

Całe Pismo Święte jest jedną wielką księgą dialogu Boga ze swoim ludem; dialogu prowadzonego poprzez historię zbawienia, dialogu poprzez wydarzenia i słowa. A zatem jest to wzorzec dialogu dla Kościoła. Bóg pierwszy rozpoczyna rozmowę i zaprasza do niej człowieka. W dalszej kolejności uczestnikami są: naród wybrany oraz poszczególni ludzie. W Nowym Testamencie – uczniowie, Dwunastu Apostołów, Kościół.

Owocem dialogu, jaki Bóg prowadzi w historii zbawienia, jest przymierze, którego uproszczony schemat zawiera następujące elementy: 1) inicjatywa Ojca, który zaprasza do przyjaźni z Sobą i określa warunki przymierza; 2) odpowiedź Ludu Bożego.

Po ogłoszeniu woli Bożej przez pośrednika następowała zgoda ludu, czyli zwieńczenie przymierza, co wyrażają podobne w treści formuły: „Uczynimy wszystko, co Pan nakazał” (Wj 19, 8; 24, 3 – 7; por. Jr 42, 20); „Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć i głosu Jego chcemy słuchać” (Joz 24, 21 – 24); „Według orzeczenia twego powinniśmy postąpić” (Ezd 10, 12; Ne 5, 12; 1 Mch 13, 9)[1].

Pierwszym takim aktem na kartach Biblii było przymierze synajskie. Wówczas Naród stojący pod górą powiedział znamienne słowa brzmiące po hebrajsku: naase we niszma – „wypełnimy i usłyszymy”, co można również przetłumaczyć jako „wypełnimy i zrozumiemy”.

„Wrócił Mojżesz i obwieścił ludowi wszystkie słowa Pana i wszystkie Jego polecenia. Wtedy cały lud odpowiedział jednogłośnie: Wszystkie słowa, jakie powiedział Pan, wypełnimy. Spisał więc Mojżesz wszystkie słowa Pana. Nazajutrz wcześnie rano zbudował ołtarz u stóp góry i postawił dwanaście stel, stosownie do liczby dwunastu pokoleń Izraela. Potem polecił młodzieńcom izraelskim złożyć Panu ofiarę całopalną i ofiarę biesiadną z cielców. Mojżesz zaś wziął połowę krwi i wylał ją do czar, a drugą połową krwi skropił ołtarz. Wtedy wziął Księgę Przymierza i czytał ją głośno ludowi. I oświadczyli: Wszystko, co powiedział Pan, uczynimy i będziemy posłuszni” (Wj 24, 3 – 7).

Wyraz niszma pochodzi od słowa szama – „słuchać”, „być posłusznym”, ale również „usłyszeć” w znaczeniu „zrozumieć”. Podobnie jak matka czasem zwraca się do swojego dziecka z zapytaniem: „Czy ty mnie dobrze słyszysz?” Matka może w tym momencie stać przed dzieckiem, więc nie ulega wątpliwości, iż słyszy ono jej słowa fizycznie, a jej słowa oznaczają raczej: „Czy ty mnie dobrze rozumiesz?”. Podobnie słowa Izraelitów pod świętą górą można przetłumaczyć: „Wszystko, co Pan powiedział uczynimy i usłyszymy, to znaczy zrozumiemy”. Dla nas, ludzi wychowanych pod wpływem mentalności greckiej, ten wyraz może budzić zdziwienie. Przecież najpierw musimy coś zrozumieć, żeby następnie to wykonać. Jak bowiem możemy wypełniać coś, czego nie rozumiemy? Stąd jedno z pierwszych pytań, jakie zadajemy, brzmi: „Dlaczego mam to robić?” Podobnie reagujemy na płaszczyźnie wiary. Wiele ludzi zapytuje, dlaczego mają słuchać przykazań – „dlaczego nie wolno mi kraść, cudzołożyć, pożądać? Co w tym złego?”. Bóg w swoim Słowie mówi: naase we niszma – czyli zrozumiesz to, jeżeli będziesz wypełniał. Dlaczego jest ważne życie w przedmałżeńskiej czystości, można zrozumieć przez przyjęcie i doświadczenie takiego życia. Zrozumienie i dostrzeżenie owoców wypełniania innych przykazań zobaczymy wtedy, kiedy z łaski Bożej zaczniemy ich dochowywać. Najpierw jest wypełnianie, a potem zrozumienie. I taka jest droga wiary.

W Nowym Testamencie ten porządek jest wyrażony przez Matkę naszego Pana. Cała scena Zwiastowania jest skonstruowana według wzorcu budowania przymierza. Anioł Gabriel zwiastuje wolę Boga wobec Maryi. Natomiast Ona wyraża swoją odpowiedź wiary: „Niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Z różnych innych fragmentów wynika, iż Maryja nie rozumiała owych słów. Ewangelista Łukasz podkreśla to kilkukrotnie:

„Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34).

Inne wydarzenia z Ewangelii dzieciństwa również mówią o tym, iż Maryja zachowuje i wypełnia Słowo, choćby jeżeli go nie rozumie (por. Łk 2, 33 – 35; 49 – 50).

Wyrażenie zgody na to, czego nie rozumiesz, jest wypełnieniem słów naase we niszma – najpierw wypełnimy, a potem usłyszymy – czyli zrozumiemy. Nawiązał do tego św. Atanazy Wielki, komentując tajemnicę Zwiastowania:

Najświętsza Dziewica, mówiąc: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Słowa Twego, tymi słowami wyraziła następującą postawę: jestem niczym kamienna tablica, na której Pisarz pisze to, co Jemu się podoba. Niech Pan wszelkiego stworzenia pisze i tworzy to, co zechce; i Anioł przyjął od Najświętszej Panny to wyznanie wiary, i odszedł od niej”.

Czyniąc w ten sposób Maryja jest pierwszym przedstawicielem Ludu Nowego Przymierza – Kościoła Świętego. Ona wchodzi w to przymierze jako pierwsza. Zanim ostatecznie dokona się ono mocą Jezusowej Paschy, święty Łukasz w zwiastowaniu Maryi Pannie ukazuje już jego zapoczątkowanie.

Zauważmy, iż w tej koncepcji dialogu między Bogiem a człowiekiem w historii zbawienia człowiek jest zaproszony do posłuszeństwa prawdzie objawionej choćby jeżeli jej nie rozumie. Wiele dzisiejszych tendencji w Kościele prezentuje raczej odwrotną kolejność: to Bóg i Kościół mają bardziej zrozumieć współczesnego człowieka i do jego potrzeb dopasować Objawienie

Można wysunąć twierdzenie, iż cała Biblia od początku do końca jest dialogiem na różnych poziomach i w różnych aspektach[2]. Dialogalny charakter Pisma Świętego ukazuje również Sobór Watykański II, który w Konstytucji dogmatycznej o Objawieniu Bożym Dei Verbum stwierdza: „Bóg, który niegdyś przemówił, rozmawia bez przerwy z Oblubienicą swego Syna ukochanego, a Duch Święty, przez którego żywy głos Ewangelii rozbrzmiewa w Kościele, a przez Kościół w świecie wprowadza wiernych we wszelką prawdę oraz sprawia, iż słowo Chrystusowe obficie w nich mieszka (por. Kol 3, 16)” (Dei Verbum, 8).

Szczytem owej rozmowy Boga z człowiekiem jest Jezus Chrystus. W nim Bóg wypowiedział całą swoją miłość. Wyraz tego dialogu zbawienia odnajdujemy na kartach Listu do Hebrajczyków:

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1 – 2).

Trafnie te słowa skomentował Św. Jan od Krzyża:

„Daje tu Apostoł do zrozumienia, iż Bóg jakby już zamilknął i nie ma już nic więcej do powiedzenia. To bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez proroków, wypowiedział już całkowicie w Nim, dając nam Go całego, to jest swojego Syna. jeżeli więc dzisiaj ktoś chciałby jeszcze pytać Boga albo pragnąć od Niego jakichś widzeń czy objawień, nie tylko postępowałby nieroztropnie, ale również obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych w Chrystusa całkowicie, bez pragnienia jakichś innych nowości” (Droga na górę Karmel 2, 22).

Jan od Krzyża daje wyraźnie do zrozumienia, iż w Objawieniu nie może znaleźć się coś nowego, coś, czego wcześniej nie było.

Jaki jest cel tego zbawczego dialogu, który Bóg prowadzi z człowiekiem? Dobrze to ujmuje wspomniana Konstytucja Dei Verbum: „Spodobało się Bogu w swej dobroci i mądrości objawić siebie samego i ujawnić nam tajemnicę woli swojej, dzięki której przez Chrystusa, Słowo Wcielone, ludzie mają dostęp do Ojca w Duchu Świętym i stają się uczestnikami boskiej natury. Przez to zatem objawienie Bóg niewidzialny w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej (Dei Verbum 2)[3]. A więc dialog, który Bóg nawiązuje z człowiekiem, ma na celu zaprosić człowieka do życia Bożego, do uczestnictwa w boskiej naturze, do wspólnoty z sobą! jeżeli jest to cel Boga wobec człowieka, to jaki cel dialogu miałby mieć Kościół wobec świata?

Apologia – forma dialogu Pierwotnego Kościoła wobec świata żydowskiego i pogan

Pierwotny Kościół miał swoistą formę dialogu ze światem żydowskim oraz ze światem pogańskim. Czasem była to forma ustna, częściej pisemna. Te formy mają konkretną nazwę – apologię. Jedną z inspiracji takiego sposobu dialogowania jest fragment Listu świętego Piotra: „Pana zaś Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest” (1P 3, 15).

Jedna z pierwszych chrześcijańskich apologii nosi tytuł jakże dialogiczny – „Dialog z Żydem Tryfonem”. W tym dialogu słowo „zbawienie” pada aż 17 razy. Oczywiście święty Justyn nie przewiduje zbawienia poza Chrystusem. Ta „Apologia” jest wzorcem dialogu chrześcijańskiego: wygłosić zbawienie w Chrystusie, zachęcić do przyjęcia tego daru, rozwiać wątpliwości zasiane w sercu.

Szereg apologii wczesnochrześcijańskich w tytule ma straszne słowo contra: Contra Celsum Orygenesa, Contra Arianos świętego Atanazego czy Contra Faustum św. Augustyna. Ojcowie Kościoła nie bali się słowa contra. W dzisiejszych czasach autor takiego tytułu byłby posądzony o mowę nienawiści. Nie ma dziś listów noszących tytuł Contra Episcopos Germaniae… jeżeli choćby powstają jakieś napomnienia, to w takim tonie, żeby się nikt nie obraził, nie poczuł się dotknięty, i najlepiej by nic z tego napomnienia nie zrozumiał. Są oczywiście wyjątki, ale jest ich bardzo mało.

Wspomniane apologie są wezwaniem do porzucenia błędnych nauk oraz nawrócenia na ewangeliczną prawdę. Nikt w tym okresie nie sugerował aby organizować jakieś spotkanie z heretykami celem wspólnego poszukiwania prawdy.

Apologia chrześcijańska jest ważnym świadectwem dialogu. Pokazuje bowiem, iż Kościół był pewien nauki, którą posiada. Chrześcijanie żyli ze świadomością, iż w Kościele katolickim mają pełnię prawdy, a więc nie muszą jej szukać gdzieś na zewnątrz. Mogą jedynie zaoferować poganom to, co już w Kościele sami poznali i czego doświadczyli.

Dialog Kościoła w średniowieczu

Trudno wymienić wszystkie zagadnienia i wydarzenia, jakie pojawiały się w ciągu tak długiego okresu. Skupmy się na kilku aspektach. Na poziomie Kościół – państwo dialog przebiegał w ten sposób, iż Kościół zawsze dbał o swoją autonomię. Koncepcja „dwóch mieczy” sprzyjała temu, iż żadna z tych instytucji nie brała na siebie kompetencji tej drugiej. Oczywiście, w tych dziedzinach dochodziło do nadużyć, ale były to odejścia od ustanowionych reguł.

W średniowieczu Kościół również prowadził dialog, ale nigdy nie czynił tego kosztem prawdy. Wystarczy wspomnieć o kilku porozumieniach ze wspólnotami wschodnimi: unii lyońskiej (1274), florenckiej (1439), wreszcie brzeskiej (1596). Na przykład na Soborze Lyońskim II w 1274 roku, Michał VIII jako reprezentant Cerkwi prawosławnej uznał naukę o siedmiu sakramentach, zaaprobował formułę filioque, zaakceptował naukę o czyśćcu i przyjął doktrynę o supremacji papieża.

Czasem można się spotkać z opiniami, iż Kościół w średniowieczu był bardzo zamknięty, zwłaszcza na wszelką rozmowę. Takie twierdzenie jest dalekie od prawdy. Po wystąpieniu Marcina Lutra, w 1518 roku przyjechał do Augsburga kardynał Kajetan, aby go przesłuchać. Jasne, iż nalegał na to elektor saski z obawy o bezpieczeństwo herezjarchy, jednak Stolica Apostolska przystała na te warunki. W następnym roku odbyła się dysputa teologiczna Marcina Lutra z kolejnym legatem papieskim – Johannem Eckem. W wydarzeniu wziął udział Filip Melanchton… Dopiero po tych spotkaniach Johann Eck wrócił do Rzymu by przywieźć stamtąd bullę Exurge Domine.

Taki stan rzeczy możemy zaobserwować do pontyfikatu papieża Piusa XII, który był przekonany, iż dialog nie może dokonywać się na drodze kompromisu:

„Jeżeli Kościół jest nieugięty wobec wszystkiego, co posiadałoby choćby pozór kompromisu, czy też wobec wszelkiego dopasowywania wiary katolickiej do innych wyznań, bądź w stosunku do mieszania jej z nimi, to dzieje się tak dlatego, ponieważ wie On, iż zawsze była i zawsze będzie jedna, jedyna nieomylna i pewna opoka całej prawdy oraz pełni łaski przychodzącej do Niego od Chrystusa i iż tą skałą, zgodnie z wyraźną wolą Boskiego Założyciela, jest po prostu On sam” („L’Osservatore Romano”, 9 listopada 1948).

Dialog a prawda według ideologii neomarksistowskiej

W połowie lat 70. idee marksistowskie zaczęły infekować środowiska kościelne Europy zachodniej. Siostra zakonna czytająca „Kapitał” Karola Marksa w jednej ze scen komedii „Żandarm i policjantki” trafnie wyraża sytuację, w jakiej Kościół znalazł się na Zachodzie. Wiele definicji marksistowskich powoli zaczęło przenikać do Kościoła. Między innymi definicja prawdy, z którą jest związany dialog.

Według lewicowej ideologii, nie ma obiektywnej perspektywy oglądu rzeczywistości i obiektywnego środka jej opisu, a więc takie pojęcie jak obiektywna prawda jest pozbawione sensu. Jedyna dostępna prawda może być wynikiem uzgodnienia subiektywnych perspektyw, a to uzgodnienie może nastąpić w drodze dyskursu (dialogu). Jednym słowem – prawdy obiektywnej nie ma (czyli nie ma jakichkolwiek niewzruszonych zasad), a prawdą jest to, co uznamy za prawdę w drodze negocjacji (bo to jest istota dyskursu)[4].

Taka definicja w pełnej postaci została przedstawiona przez Herberta Marcuse w eseju „Tolerancja represywna” (1965). Tekst zawiera uzasadnienie moralnego prawa postępowej (czyli lewicowej) mniejszości do eksterminacji reakcyjnej (czyli konserwatywnej) większości. Prawda według Marcusego nie jest obiektywnym opisem rzeczywistości, ale „stanowiskiem” wypracowanym w trybie nieustannej „dyskusji ludu” rozumianego jako jednostki oraz członkowie różnych organizacji społecznych i politycznych. Jednak w trakcie tej dyskusji nie może zaistnieć kompromis dowolnych stanowisk, ponieważ zasada tolerancji represywnej wyklucza tolerancję dla stanowisk reakcyjnych (czyli konserwatywnych), a toleruje jedynie różne odmiany stanowiska postępowego. Jednym słowem „prawda” uzgadniana jest w ramach wewnętrznej dyskusji postępowej lewicy na korzyść idei postępowych[5].

Quo vadis Ecclesia? Od Soboru do Synodu

Po II soborze watykańskim wielu zaczęło mówić o wielkim przełomie. Pod wpływem tego, co Benedykt XVI nazwał „soborem mediów”, niektórzy teologowie zaczęli głosić dialog prowadzący do przekonania, iż wszystkie religię są równorzędnymi drogami zbawienia. Warto tu zaznaczyć, iż w tym czasie, kiedy obradował sobór, na ulicach Europy lewica głosiła dialog jako cel sam w sobie. Ważnym była nie sama rzeczywistość, ale wrażenia i uczucia, które płynęły od tej rzeczywistości.

Reakcją na takiego rodzaju relatywizm była deklaracja Dominus Iesus „o jedyności i powszechności zbawczej Jezusa Chrystusa”[6]. Dokument podpisany przez Josepha Ratzingera, ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, przypominał, iż dialog międzyreligijny jest „częścią ewangelizacyjnej misji Kościoła”:

„Kościół przepowiada dziś Jezusa Chrystusa, Drogę, Prawdę i Życie (J 14, 6), także poprzez praktykę dialogu międzyreligijnego, choć oczywiście nie zastępuje on, ale towarzyszy misji ad gentes, służąc owej tajemnicy jedności, z której wynika, iż wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy są zbawieni, uczestniczą, choć w różny sposób, w tej samej tajemnicy zbawienia w Jezusie Chrystusie za pośrednictwem jego Ducha 5. Ten dialog, będący częścią ewangelizacyjnej misji Kościoła 6, zakłada postawę zrozumienia, dążenie do wzajemnego poznania się i obopólnego wzbogacania w duchu posłuszeństwa prawdzie i poszanowania wolności[7]”.

Co to oznacza, iż międzyreligijny dialog jest „częścią ewangelizacyjnej misji Kościoła”? To znaczy, iż celem tego dialogu jest głoszenie Dobrej Nowiny – zbawienia w Jezusie Chrystusie! Deklaracja Dominus Iesus była jednym z najbardziej udanych kroków Wojtyły i Ratzingera, którzy próbowali nadać katolicką interpretację niektórym dokumentom soborowym.

Od początku pontyfikatu papieża Franciszka niektóre idee dialogu rozumianego na sposób marksistowski przeżywają swój prawdziwy renesans. Można wskazać tu kilka przyczyn. Jedną z nich wymienił prymas Holandii Willem Jacobus Eijk, który odważnie wyznał, iż należy do pokolenia 1968 roku. Młodość tego kardynała – podobnie jak wielu innych wysoko postawionych hierarchów – przypadła na lata 70., kiedy to młodzież szła ulicami wielkich miast zachodniej Europy z hasłami: Sex, drugs and rock-n-roll. Być może innym powodem jest wpływ teologii wyzwolenia na dzisiejszego biskupa Rzymu, a jeszcze innym– jakieś oddziaływania z zewnątrz. Tak czy inaczej należy ze smutkiem wyznać, iż marksistowska definicja prawdy oraz praktyka dialogu w imię dialogu i dobrego samopoczucia głęboko przeniknęła struktury Kościoła. Najbardziej dobitnym dowodem na to jest Synod o synodalności. Idea wspólnego podróżowania, wzajemnego słuchania i dialogu stała się przewodnim kierunkiem Kościoła. Wszyscy są zaproszeni do wspólnego poszukiwania „prawdy”. Wykluczanie kogokolwiek z tego procesu… niejednokrotnie traktuje się niemal jak… grzech śmiertelny a ostatnio zaczęto mówić o „grzechu przeciw synodalności”. A więc, katolicy, którzy pragną strzec prawdziwego Objawienia, razem z innymi „katolikami”, chcącymi zmienić Objawienie – zwłaszcza w zakresie moralności seksualnej – w towarzystwie powołujących się na chrześcijaństwo reprezentantów innych wyznań, przy udziale przedstawicieli całkowicie innych religii, agnostyków i osób niewierzących, są zaproszeni do wspólnego poszukiwania prawdy. Ale… to znaczyłoby, iż Kościół Katolicki jeszcze nie znalazł prawdy, nie strzeże jej, skoro wraz z innymi ma jej szukać?!

W takim towarzystwie Kościół jedynie może głosić Prawdę – Chrystusa i zapraszać innych, aby Go przyjęli w całej pełni, czyli przyłączyli się do Kościoła jedynego, świętego, katolickiego i apostolskiego. W przeciwnym przypadku szukanie prawdy będzie zastąpione wytworzeniem jakiejś nowej „prawdy” na drodze dialogu, dysput, dyskusji, czyli „prawdy” według Karola Marksa.

Kiedy ukończyłem powyższy tekst, pojawiła się nowa wypowiedź papieża Franciszka z jego podróży do Oceanii. Na międzyreligijnym spotkaniu z młodzieżą miał on stwierdzić: – Jedną z rzeczy, która najbardziej zaimponowała mi w was, młodych ludziach, jest zdolność do dialogu międzyreligijnego. I to jest bardzo ważne, ponieważ jeżeli zaczynasz się kłócić: „Moja religia jest ważniejsza od twojej…”; „moja jest prawdziwa, twoja nie jest prawdziwa”… to dokąd to prowadzi? Dokąd? Niech ktoś odpowie, dokąd? [Ktoś odpowiada: do zniszczenia]. Tak to jest. Wszystkie religie są drogami dojścia do Boga. Są – dokonuję porównania – jak różne języki, różne wyrażenia, aby tam dotrzeć.

Pomijając fakt, iż takie stwierdzenie jest wyrazem indyferentyzmu religijnego, wielokrotnie potępionego przez Kościół, zwróćmy uwagę na inny aspekt: wypowiedź Pontifexa wyraźnie pokazuje, iż w jego rozumowaniu nie tyle ważne jest to co PRAWDZIWE, czyli PRAWDA („Moja religia jest ważniejsza od twojej…”, „Moja jest prawdziwa, twoja nie jest prawdziwa…”), ile sam DIALOG, albo inaczej – dialog sam w sobie.

Wygląda na to, iż dialog krok za krokiem wyrasta do rangi bóstwa, na ołtarzu którego jako pierwszą ofiarę składa się prawdę…

O. dr Roman Laba OSPPE

[1] A. Serra, Bibbia, w: Nuovo Dizionario di Mariologia, red. S. de Fiores, S. Meo, Torino 1985, 244.

[2] J. Kręcidło, Dialog biblijny, „Ateneum Kapłańskie” 1/153 (2009), s. 9

Idź do oryginalnego materiału