
Nienawiść
Nienawiść i miłość to dwie strony tego samego medalu. Mówi się, iż kto kocha, ten też nienawidzi. Wystarczy, iż osoba miłowana, mówiąc kolokwialnie „zawali” jakąś istotną sprawę, a uczucia jakie mieliśmy do niej ulegają diametralnej zamianie na przeciwne. Nienawiść jest więc uczuciem, zatem podlega nie tyle rozumowi, co sercu. A serce ma swoje prawa, których rozum nie zna. Wobec tego, jak oddzielić nagle serce od rozumu? Często bywa też tak, iż nienawiść płynąca z serca zaślepia umysł. Lubimy mówić wtedy, iż „krew mnie zalała”. I coś w tym jest z prawdy. Czyli nie tylko serce ale i krew odgrywają znaczącą rolę w uczuciu nienawiści. Nienawiść jest zaraźliwa. Ludzie lubią mawiać: „napsuł nam tyle krwi” (dana osoba lub problemy wyjawione przez tą osobę).
Bywa, iż nienawiść jest sprzęgnięta z fałszem, kłamstwem; gdy ktoś nas okłamie, oszuka w jakiejś istotnej sprawie.
Nienawiść może być jawna lub skryta. W tym rozróżnieniu istotne jest też tło; na jakim tle czujemy do kogoś nienawiść. Czy powody nienawiści są błahe, czy poważne. Można kogoś nienawidzić jawnie z błahego powodu, na przykład z powodu takiej, a nie innej fizjonomii, koloru skóry, rasy, orientacji płciowej (heteroseksualizmu, homoseksualizmu), sposobu
wysławiania się, braku konkretnej umiejętności w jakiejś sprawie, etc. Można nienawidzić kogoś z bardziej ważkich powodów: światopoglądowych, wyznaniowych, politycznych, posiadanego majątku (bogactwa), uzdolnień (talentów), itp. itd. Można kogoś nienawidzić skrycie i pielęgnować, kultywować tą nienawiść w sercu, pozwalać jej wzrastać do niebezpiecznych rozmiarów.
Czy może być coś pozytywnego w uczuciu nienawiści? Czy można rozróżnić nienawiść na pozytywną i negatywną? Moim zdaniem tak. O nienawiści negatywnej już coś niecoś powiedziałem wyżej. Ale co może być pozytywnego w nienawiści? jeżeli nienawidzimy własnych błędów moralnych (grzechów) i cudzych błędów moralnych (grzechów). Gdybyśmy miłowali własne błędy moralne, grzechy, nie następowałby postęp moralny naszej osoby. Piętnowanie, rugowanie, obrzydzanie sobie grzechów czyli krótko mówiąc nienawidzenie błędów moralnych jest rzeczą jak najbardziej pożądaną. Problem nienawiści pozytywnej byłby banalnie prosty, gdyby nie dotyczył tzw. „grzechów cudzych”. Trudniej jest nienawidzić własnych grzechów niż grzechów cudzych. Bicie się w „cudze piersi” zawsze przychodzi łatwiej. A cóż dopiero nienawidzenie grzechu, nie zaś grzesznika! Przerzucanie się z „grzechu cudzego” na grzesznika, à propos nienawiści, dzieje się u nas niejako automatycznie. Łatwiej jest nam pouczać bliźniego niż siebie samego. Łatwiej jest nienawidzić bliźniego niż własnego postępowania. A dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.
Pozostaje mi jeszcze wspomnieć o tzw. „bezinteresownej nienawiści” (nie należy jej mylić z „bezinteresowną zawiścią”). Mroczna dusza człowiecza ma takie nieuporządkowane uczucia, które pozwalają jej cieszyć się z cudzego nieszczęścia. Bezinteresowna nienawiść potrafi szydzić z cudzego kalectwa, choroby, inwalidztwa. Nieuporządkowane sumienie tłumi pozytywne odruchy, wykształcone w oparciu o kulturę i cywilizację; w ich miejsce folguje niskim instynktom.