Nie żyje Marcel Łoziński, filmowiec pokorny i bezkompromisowy

3 godzin temu
Zdjęcie: Marcel Łoziński


Najzupełniej obcy był mu zarówno zamysł opisu świata zamkniętego w jednej prostej formule, jak i służenie ideologicznym dogmatom.

Nie żyje Marcel Łoziński, mistrz polskiego dokumentu. Publikujemy fragment książki „Marcel Łoziński” Marka Hendrykowskiego, która ukazała się w Wydawnictwie Więź w 2006 roku

Marcel Łoziński stał się z biegiem lat tym polskim filmowcem dokumentalistą, który najbardziej konsekwentnie i uparcie zabiega o uczynienie z dokumentu pełnoprawnej formy wypowiedzi filmowej. Jego utwory w coraz większym stopniu „chcą” być traktowane na równi z filmem fabularnym.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Jeżeli zauważamy, iż w ciągu ostatnich 30–40 lat dokumentalista w Polsce z reportera anonima stał się kimś rozpoznawalnym i zyskał równorzędny z fabularzystami status autora filmowego, ogromna w tym zasługa właśnie Marcela Łozińskiego. To on – w ślad za Munkiem, Karabaszem, Ślesickim, Łomnickim, Kosińskim, Kieślowskim – dostrzegł niegdyś i krok po kroku przez cały czas odkrywa ogromne możliwości dokumentu.

Ale dostrzega również destrukcyjny wpływ tego typu przekazów na świadomość społeczną. Wpływ złowrogi – niszczący więzi, jakie łączą ludzi w demokratycznym społeczeństwie. Łoziński ma pełną świadomość nadużyć, jakich dopuszczają się użyte w złej wierze media, i właśnie dlatego od tylu już lat ujawnia w swoich filmach zagrożenia związane z manipulacją obrazami.

Warto podkreślić rosnący sceptycyzm poznawczy autora „Wizyty”, „Ćwiczeń warsztatowych”, „Żeby nie bolało” i „Jak to się robi” wobec filozoficznych i etycznych podstaw dokumentu. Łoziński nie od dzisiaj z uporem kwestionuje utarte prawdy i podważa to, co wielu innym wydaje się oczywiste. Nie akceptuje też poczucia wszechwiedzy, jakie żywią niektórzy dokumentaliści, naiwnie i bezkrytycznie zapatrzeni w rzekomy obiektywizm dokumentalnej rejestracji. Jego filmy przenikliwie zgłębiają swój czas i rzeczywistość, w jakiej żyjemy, ale – traktowane jako przekazy autorskie – nie roszczą sobie niczego więcej ponad ograniczoną osobistą diagnozę. „Ludzie wolą, żeby nazywać rzeczy po imieniu” – powie ich autor w 1981 roku.

Promocja!
  • Marek Hendrykowski

Marcel Łoziński
OUTLET

10,00 29,00 Do koszyka

Warto zwrócić uwagę nie tylko na przekorę, ale również pokorę, charakterystyczną dla postawy twórczej Łozińskiego. Najzupełniej obcy jest mu zarówno zamysł totalnego opisu świata zamkniętego w jednej prostej formule, jak i służenie ideologicznym dogmatom. Jako filmowiec Łoziński nastawia się na to, by cierpliwie opisywać i odkrywać rzeczywistość. Woli przyglądać się z kamerą otwartemu strumieniowi życia i rejestrować na taśmie zmienną naturę zjawisk i rzeczy. […]

Kinematografia, która ma w swoich szeregach kogoś takiego jak Marcel Łoziński, nie może być uznana za przeciętną. Polskie kino dokumentalne ostatnich kilku dekad, mające na swym koncie serię niezwykle cennych dokonań sprzed lat, dopiero teraz odkrywa własną pamięć utrwaloną w utworach: Bossaka, Różewicza, Hasa, Makarczyńskiego, Munka, Brzozowskiej, Brzozowskiego, Karabasza, Łomnickiego i wielu innych. Uczeń Stanisława Niedbalskiego, Jerzego Bossaka i Kazimierza Karabasza, bliski przyjaciel Krzysztofa Kieślowskiego – Marcel Łoziński jest w prostej linii kontynuatorem najlepszych tradycji polskiego dokumentu i otwiera zarazem nowy rozdział rodzimego rozwoju tej niezwykle ważnej dziedziny twórczości .

W połowie lat siedemdziesiątych Łoziński sam staje się istotną i znaną postacią naszego życia filmowego. Mówiło się o jego bezkompromisowej postawie i kolejnych filmach, z których większość lądowała na półkach. Każdy następny kręcił jednak z podobną pasją „na przekór” i „mimo wszystko”.

Jeżeli coś uznawał za słuszne – filmował, nie poddając się presji cenzury ani tej instytucjonalnej, ani tym bardziej wewnętrznej. Recepta Łozińskiego na kino dokumentalne z prawdziwego zdarzenia była, przedstawiając rzecz w największym skrócie, następująca: należy dotykać spraw ważnych i doniosłych, przedstawiać je otwarcie i – co szczególnie istotne – ukazywać z własnej perspektywy, mówiąc o nich w sposób czytelny i zrozumiały dla zwykłego adresata.

Kinematografia, która miała w swoich szeregach kogoś takiego jak Marcel Łoziński, nie może być uznana za przeciętną

Marek Hendrykowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Takie też są jego filmy: proste i skromne. Unikające popisów warsztatowych i efektownych chwytów formalnych. Praktykuje się w nich kultywowaną od dziesiątków lat w polskim dokumencie tradycję poszukiwania i odkrywania prawdy o człowieku.

Ich autor nie uzurpuje sobie pozycji wszechwiedzącego mędrca, nie udaje kogoś doskonale poinformowanego. Przeciwnie – szuka, odkrywa i lubi być zaskakiwany przez rzeczywistość, o której opowiada. Ten odkrywczy moment niespodzianki ma dla dokumentu z prawdziwego zdarzenia pierwszorzędne znaczenie. Idzie bowiem o to, aby w filmowych obrazach rzeczywistości oglądający odnalazł samego siebie, odczytał refleks własnego doświadczenia.

Wiarygodność przekazu – właśnie to liczy się dla tego twórcy najbardziej. Bohaterowie jego filmów pełnią funkcję medium. Stają się rodzajem pośrednika w kontakcie między autorem i widzem. Spojrzenie kamery łączy w sobie perspektywę autora z perspektywą odbiorcy, eksponując strefę wspólną ich własnej pamięci, doświadczenia i wiedzy o świecie.

Nie muszą się z sobą we wszystkim zgadzać. Tak daleko idąca zgodność poglądów byłaby rzeczą podejrzaną i nienaturalną. Między autorem, bohaterem i widzem musi wszakże istnieć elementarne poczucie wspólnoty. Bez tego iunctim nie może dojść do spotkania, od którego zależy wartość przekazu i sens samego dzieła.

Dokument filmowy, w zależności od celu, dla którego został nakręcony i zmontowany, może zarówno przesłaniać, jak i odsłaniać rzeczywistość. Prawda i fałsz w przekazie dokumentalnym nie są czymś zewnętrznym wobec niego, jedno i drugie istnieje w granicach danego komunikatu, jest problemem jego poetyki, zależnym od wyborów i decyzji twórcy.

Wszystkie filmy nakręcone przez Łozińskiego świadczą o tym, jak trudno uczynić dokument wiarygodnym, a jednocześnie, iż warto się starać i niestrudzenie próbować tę wiarygodność osiągnąć. Rzetelne podejście do czasu, w którym żyjemy, i związana z nim wiarygodność nie są z góry dane. To coś, do czego dochodzi się mozolnie i z uporem.

Idź do oryginalnego materiału