„Kościół nie chce takich jak ja” – twierdzi Ania. Rzeczywiście, jest niewygodna. Byłoby prościej widzieć w niej „dziewuchę bez moralności”. Byłoby wygodniej, gdyby się do Kościoła nie przyznawała… Bo w jaki schemat włożyć jej historię?
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2024 jako felieton z cyklu „Opowieści z przedsionka”. W wolnym dostępie można przeczytać jedynie jego fragment. W całości jest otwarty tylko dla prenumeratorów naszego pisma i osób z wykupionym pakietem cyfrowym. Subskrypcję można kupić TUTAJ.
Byłoby znacznie bezpieczniej, gdyby ludzkie historie były proste. Gdyby dało się je zamknąć w kilku zręcznych zdaniach, bez trudu emocjonalnie pomieszczalnych. Spokojny byłby świat historii kompaktowych, tak niewielkich, iż można by schować je do kieszeni. Każda mogłaby być oznaczona odpowiednim kolorem, przyporządkowującym ją do jakiegoś zbioru.
Ja tymczasem nie mam pojęcia, jaki kolor ma historia Ani. Jest w niej i nadziejna zieleń, i kawałki czarnej otchłani; sporo niebieskiego smutku, pomarańczowej rodzinności, różowego zaskoczenia. Nie zmieszczę tej historii w kieszeń. I dobrze.
Ania jest, jak sama o sobie mówi, „żoną eksa”. Znajduję ją, oczywiście, w przedsionku. Jedno z pierwszych zdań, które od niej słyszę, brzmi: „Nikt mnie stąd nie wyrzuci”.
Niech no tylko ktoś spróbuje.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” zima 2024.