Zaangażowanie jest dla mnie takim formowaniem tekstu, by stawał się soczewką albo lunetą, by przybliżał to, co niedostrzeżone, nienazwane, niezgłębione.
Pytanie o zaangażowanie ludzi kultury w rzeczywistość pozostaje aktualne w każdej epoce, również współcześnie. Czy twórczynie i twórcy cokolwiek „muszą”? A może tworząc, są już blisko spraw tego świata?
Do ankiety zaprosiliśmy kilka osób działających na polu literatury, teatru i fotografii. Zadaliśmy im trzy pytania:
- Czy artyści powinni się angażować w rzeczywistość? A może lepiej zachowywać wobec niej dystans?
- Sztuka jest ucieczką czy raczej powrotem do świata?
- Jak to wygląda w Pani/Pana przypadku?
Pisanie zawsze wydawało mi się pracą osobistą, przemierzaniem swoich wewnętrznych korytarzy w poszukiwaniu miejsc, które bolą. Okazuje się, iż jeżeli te korytarze, które swoim pismem drążę, są wystarczająco głębokie, trafiam na złoża znacznie cenniejsze – na podziemne źródła, które są już nie tylko moje, ale zasilają wiele innych żyć. Dochodzenie do tych złóż uznaję za istotę literatury. Tak chciałabym pisać i to chciałabym znajdować w lekturze.
Górnolotnie powiedziałabym, iż te złoża to jakiś amalgamat prawdy o świecie. Zlepek wielu obrazów, doświadczeń, żyć, które tworzą wspólny fundament istnienia. Pisanie byłoby więc odłupywaniem odłamków, opracowywaniem ich w opowieści, które zachwycają i przerażają, a nade wszystko zmuszają do wnikliwego myślenia o świecie. Zanurzanie się w lekturze nie byłoby więc odrywaniem się od rzeczywistości, ale raczej zaangażowanym, wnikliwym oglądaniem jakiegoś jej wycinka.