NIE MA KRZYŻA, NIE MA ZBRODNI?

polskawolna.pl 9 miesięcy temu

Zaczynam od koniecznego wyjaśnienia. Widoczny na zdjęciu Jezus Chrystus w pozycji jakby cyrkowego akrobaty unoszącego się nad batutą to bynajmniej nie prowokacyjna „instalacja” jakiegoś talmudycznego parcha udającego artystę. Co gorsze, miejscem ekspozycji tego „dzieła” nie jest lokal pozostający pod kontrolą żydomasonów, komunistów, satanistów itp. hołoty ale – uwaga! – główna siedziba Archidiecezji Gdańskiej w Oliwie, a konkretnie – ściana korytarza prowadzącego m.in. do gabinetu metropolity gdańskiego abp. Tadeusza Wojdy oraz innych gdańskich dostojników kościelnych, ledwie kilka metrów od głównego wejścia do budynku.

Nawet szeregowemu katolikowi trudno było nie zareagować na ten widok. Grzecznie poprosiłem siostrę zakonną dyżurującą w pobliskim sekretariacie archidiecezji o wyjście na korytarz, po czym nawiązałem dialog o treści jak niżej:

  • Przepraszam siostrę, a gdzie jest krzyż?
  • Przecież wisi tutaj!
  • Ja nie pytam o figurę Chrystusa, tylko o krzyż…
  • A co to za różnica? Latami nikomu to nie przeszkadzało, tylko pan ma jakieś obiekcje.
  • Latami, czyli jak długo?
  • Ja tu pracuję od czasów biskupa Tadeusza i wtedy krzyż już był.

Dodajmy, iż pod pojęciem „krzyż” siostra konsekwentnie rozumiała samą figurę, natomiast Tadeusz to imię abp. Gocłowskiego, kierującego archidiecezją gdańską od 1984 do 2008 roku. Gdyby choćby przyjąć, iż ukrzyżowany Chrystus bez krzyża nie był jego pomysłem, to przez cały czas otwartą pozostaje kwestia, jak mógł przez blisko ćwierć wieku swojej biskupiej posługi przechodzić obojętnie wobec jawnej profanacji najbardziej oczywistego symbolu chrześcijaństwa. I nie jest tu żadnym wytłumaczeniem, iż podobną obojętnością wykazywali bądź wykazują się przez cały czas następcy Gocłowskiego, tj. abp Sławoj Leszek Głódź zwany zasadnie „Flaszką” (metropolita gdański w latach 2008 – 2020) czy kierujący archidiecezją od czterech lat abp. T. Wojda przywieziony na Wybrzeże z Białegostoku, gdzie dał się poznać jako nadgorliwy orędownik „dialogu” z talmudycznymi chałaciarzami, ciągle kultywującymi zoologiczną wprost nienawiść do Chrystusa i Matki Bożej.

Ukryżowany zgorszeniem dla żydów”. To stwierdzenie przewija się w wielu rabinicznych przesłaniach. Nic dziwnego – status Bogobójców chwały na pewno nie przynosi, zwłaszcza w oczach chrześcijan świadomych tego, kto skazał Chrystusa na tortury i śmierć przynależną najgorszym zbrodniarzom. Ta świadomość sprawia także, iż w katolikach Ukrzyżowany wzbudza reakcje zgoła odwrotne – jako dowód Bożego poświęcenia dla rodzaju ludzkiego i jednocześnie symbol naszej nadziei na żywot wieczny. Zbawienie przyszło przez Krzyż, gdyż właśnie na nim Jezus pokazał, co znaczy zaufać Bogu bezgranicznie, choćby wbrew ludzkiej logice.

Dla Polaków Krzyż jest dodatkowo symbolem naszej tożsamości narodowej. Z czasów swojego, jeszcze przedsoborowego, dzieciństwa pamiętam, iż „Tylko pod tym Krzyżem, tylko pod tym znakiem / Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Ten dwuwiersz Karola Balińskiego z 1856 roku dzisiaj znany jest nielicznym. A przecież nic nie stracił ze swojej aktualności. Wprost przeciwnie. W okresie galopującego przekształcania Kościoła rzymskokatolickiego w żydokatolicki z takimi „pasterzami” jak np. świeżo mianowany kardynał Grzegorz Ryś, z takimi kościołami jak żydomasońska „Świątynia Opatrzności Bożej” na warszawskim Wilanowie oraz z takimi świętami jak styczniowy „Dzień żyda” (w oryginale „Judaizmu”), konsekwentne trwanie przy Krzyżu stanowi najlepszy dowód naszej katolickiej wiary i naszej polskości. Fakt, iż wzbudza to zgorszenie wśród samych chałaciarzy, wspieranych mocno przez talmudycznych przechrztów oraz usługujących im szabes-gojów przebranych w biskupie szaty, stanowi tylko powód do satysfakcji i jeszcze większej konsekwencji w demaskowaniu złodziei kradnących narzędzie zbrodni, na którym Ukrzyżowany oddał za nas życie.

H. Jez.
(07.12.2023)

Idź do oryginalnego materiału