Serial „Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” wzbudził ogromne zainteresowanie widzów Netfliksa. Znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak popularne są kolejne produkcje, w których trup ściele się gęsto to wyzwanie na odrębny artykuł. Podobnie jak to, dlaczego seryjni mordercy (ci z real life, nie z ekranu) gwałtownie zyskują fanów. Mnie po obejrzeniu serialu o „kanibalu z Milwaukee” poruszyły inne zagadnienia. Między innymi to, na ile skonfliktowani rodzice niepotrafiący zaspokoić potrzeb Jeffreya wpłynęli na to, kim stał się w przyszłości.
Dahmer – Potwór
Mam świadomość, iż tak postawione pytanie upraszcza skomplikowany problem sprowadzając rodziców do winnych wychowania potwora. Ale jednak, nie ma co się łudzić, iż relacje rodzinne nie odbiły piętna na przyszłym mordercy. Nie twierdzę, iż wyłącznie problemy w domu spowodowały, iż chwycił za noże i tasaki, ale… Na ile sprawiły, iż zwykły, cichy, skromny chłopiec zamienił się w kanibala?
Kiedy oglądam fotografie „prawdziwego” Dahmera (nie serialowego aktora), moją uwagę przyciąga uśmiechnięty blondynek w okularkach. Ot, zwykły chłopak z sąsiedztwa. Na późniejszych fotografiach nastolatek jest nieco poważniejszy, zamyślony. Ale już wtedy zaczynały budzić się w nim demony.
Rodzice kanibala z Milwaukee
Dahmer nie mówił zbyt wiele o swoim dzieciństwie. W kilku odcinkach „Rozmów z mordercą: Taśmy Jeffreya Dahmera” (dokument true crime też do obejrzenia na Netfliksie) wspomina zdawkowo, iż rozstanie rodziców było dla niego bolesne. I iż w jakimś stopniu mogło mieć wpływ na to, jak potoczyło się jego życie.
Państwo Dahmerowie żyli w ciągłym konflikcie. Ojca wiecznie nie było w domu, robił karierę naukową. Matka nie radziła sobie. Z dwójką dzieci na głowie, domem, samotnością. W serialu pokazana jest jako histeryczna kobieta zapijająca smutki alkoholem. I tłumiąca ból rozmaitymi tabletkami. [Na marginesie warto wspomnieć, iż kiedy Dahmer trafił za kratki i szukano przyczyn, dla których mordował, ojciec zastanawiał się, czy mogło to być m.in. przez zażywanie przez matkę ogromnej ilości leków w ciąży].
Jeffrey samotnik i odludek
Rodzice rozstają się. Joyce pakuje manatki i młodszego syna i zostawia Jeffreya z ojcem. Sęk w tym, iż Lionela przez większość czasu nie ma. Nastolatek zostaje sam. Pustkę i samotność wypełnia coraz większymi ilościami alkoholu. I chyba to jest „ten” moment, jeżeli doszukiwać się punktu zwrotnego w życiu Dahmera.
W szkole jest coraz większym odludkiem, samotnikiem, nie ma przyjaciół. Dziwak fascynuje się martwymi zwierzętami. Zbiera je przy drogach, robi „domowe” sekcje zwłok i konserwuje. Zresztą, niecodzienną pasją (jeśli tak to można nazwać) zaraził go ojciec chemik. Lionel nie widział więc nic dziwnego w zainteresowaniach syna…
Miłość z manekinem
Mniej więcej w tym samym czasie Jeffrey odkrywa, iż jest homoseksualistą. To chyba kolejny powód, dla którego czuje się nieakceptowany. Orientację ukrywa przed rodziną. Czy wpływ na to ma nieobecność ojca? A może też to, iż wciąż próbuje zasłużyć na jego zainteresowanie i docenienie? „Zasłużyć” na ojcowską miłość? Lionel surowo reaguje na problemy Jeffreya z alkoholem. Wysyła go do wojska, ale ten gwałtownie z niego wylatuje. Po kolejnych „wyskokach” każe mu poszukać sobie mieszkania (pomieszkuje u matki Lionela).
Jeśli można mówić o poruszającej scenie w filmie o mordowaniu i zjadaniu swoich ofiar, to mnie za gardło ścisnęła jedna. W pewnym momencie Dahmer kradnie ze sklepowej wystawy… manekina (mężczyzny). Przynosi go do domu, kładzie w swoim łóżku. Z czułością gładzi plastikowe ciało, tuli się do niego. Jak wielką pustkę musi mieć w swoim sercu, by – nie umiejąc jej wypełnić „normalnie” – szukać ukojenia w manekinie?
Dahmer – morderca i kanibal
„Dahmer – Potwór” to „tylko” serial, choć oparty na faktach, to jednak filmowa fikcja. Autentyczne taśmy z przesłuchań Jeffreya też nie dają odpowiedzi na rodzące się we mnie po seansie pytania. Zastanawiam się, na ile jednym z motywów morderstw było to, iż Jeffrey chciał po prostu… zatrzymać przy sobie ofiary? W serialu poznaje kolejnych mężczyzn, fascynuje się nimi (chyba nie tylko w kontekście seksualnym) i nie umiejąc ich przy sobie zatrzymać w końcu ich zabija.
Być może to wytłumaczenie sprawdziłoby się przy pierwszych morderstwach, bo przesłuchiwany Dahmer przyznaje, iż „to” było silniejsze od niego. Że z czasem nie umiał już przestać, sprawiało mu to przyjemność. Jednak patrząc na serialowe początki zbrodni miałam wrażenie, iż oglądam przerażająco samotnego człowieka, który nie potrafiąc stworzyć normalnej relacji z drugą osobą, posuwa się do skrajności, by zatrzymać ją przy sobie. I choć konserwowanie zwłok i trzymanie głowy jednej z nich jest raczej objawem jakiejś psychozy, to jednak… czy nie jest też formą zatrzymania tych ludzi przy sobie?
Nawrócenie i chrzest
Bardzo ciekawym wątkiem w historii Dahmera jest motyw nawrócenia. Jak to często bywa w przypadku wielu tragicznych postaci (jak choćby Rudolf Höss), w więzieniu Jeffrey nawraca się i przyjmuje chrzest. Jak to również bywa w przypadku neofitów, oddaje się żarliwej lekturze Biblii. I chyba kurczowo trzyma się (tak przynajmniej wynika z serialu) zapewnienia spowiednika, iż winy zostaną mu przebaczone, jeżeli tylko będzie żałował. I iż wszystkie grzechy popełnione we „wcześniejszym” życiu chrzest zmywa.
Można zastanawiać się, na ile to nawrócenie było rzeczywiste, a na ile przemyślaną strategią, by wzbudzić – no właśnie – współczucie? Na podstawie wypowiedzi pastora, który wyspowiadał Dahmera można jednak sądzić, iż zwróceniu się ku Bogu (Absolutowi?) było szczere. Sam Jeffrey mówił, iż nie jest to próba uwolnienia się:
Nikogo nie nienawidziłem. Wiedziałem, iż jestem chory, zły lub jedno i drugie. Teraz myślę, iż byłem chory. Biorę całą winę za to, co zrobiłem. Zraniłem wielu ludzi. Zraniłem moją matkę, ojca i macochę. Tak bardzo je kocham. Mam nadzieję, iż odnajdą ten sam spokój, którego szukam.
Cytat za: LubonTVKara za grzechy
I tu pojawiają się etyczne, moralne wątpliwości. Skoro Dahmer zaczyna nowe życie z czystą kartą, to… czy to wszystko nie jest za łatwe? Co z rodzinami ofiar, które z pustką i tragedią będą zmagać się zawsze? Co z karą za grzechy? Owszem, Dahmer został skazany (na 937 lat więzienia, sic!), ale – taka kara nie przywróci życia ofiarom. Czy jest w ogóle adekwatna do tego rozmiaru zbrodni? Czy przebywanie w przytulnym więzieniu, w którym o nic nie musi się martwić, można uznać za stosowną pokutę?
Skoro Bóg nie wymierza sprawiedliwości…
Z podobnymi pytaniami mierzą się serialowi bohaterowie. Sąsiadka Glenda, która wielokrotnie wzywała policję, przeczuwając, iż za jej ścianą dzieje się coś złego, też przychodzi do Kościoła ze swoimi wątpliwościami. Wyznaje pastorowi, iż nie potrafi przebaczyć. Nie potrafi normalnie żyć mając świadomość, iż wielokrotny morderca nie jest wystarczająco ukarany.
Podobnie jeden ze współwięźniów, który dosłownie interpretuje biblijne przykazania. Schizofrenik, nie mogąc znieść tego, iż Dahmer nie poniósł, jego zadaniem, stosownej kary, bierze sprawy w swoje ręce. I wymierza mu sprawiedliwość zadając kilkanaście śmiertelnych ciosów.
Ojciec Dahmera ostrzega rodziców
Tragiczną postacią w całej tej historii pozostało ojciec Jeffreya, Lionel. Kolejne pojawiające się problemy syna (alkohol, wyrzucenie z wojska, dziwactwa, w ogóle nieumiejętność ułożenia sobie życia) są dla niego bolesne. Pierwsze wyroki, problemy z prawem budzą, owszem, złość, ale też chęć pomocy. Podejmuje pewne próby ratowania syna, pisze np. list do sędziego orzekającego ws. napaści seksualnej.
Kiedy na jaw wychodzą makabryczne zbrodnie syna, Lionel przechodzi załamanie. Ale jest przy Jeffreyu (chyba pierwszy raz w życiu!). Pociesza go, odwiedza regularnie w więzieniu. W tym czasie pisze też książkę „A Father’s Story”, w której nie tylko pokazuje tragiczną historię syna ze swojej perspektywy, ale także… ostrzega rodziców. Podpowiada, na jakie dziwne zachowania dzieci zwracać uwagę:
Nie lekceważ nieśmiałości. W młodym umyśle mogą dojrzewać różne rzeczy. Dokop się, wyciągnij, co możesz. Nie przestawaj. Przeprowadzaj głębokie i intensywne rozmowy. Czegoś się w końcu dowiesz.
Cytat za: Natemat.plRodzicielski rachunek sumienia
Czy była to pewna próba odpokutowania swojej winy jako rodzica? Lionel udzielał wielu wywiadów. Chciał, by jego przekaz dotarł do rodziców, i prawdopodobnie – by nigdy nie powtórzyła się podobna historia. I to właśnie kolejna interesująca lekcja, o ile można tak to ująć, po obejrzeniu serialu o seryjnym mordercy. Postawa Lionela to pewna zachęta do zrobienia rodzicielskiego rachunku sumienia. Jakim jestem rodzicem dla mojego dziecka?
Jak wielkie krzywdy mogą spowodować kłótnie rodziców, brak relacji w rodzinie, brak zainteresowania dzieckiem? Czy akceptuję moje dziecko, takim jakim ono jest? Ze wszystkimi jego wadami, tym, co mnie, jako rodzica, gryzie, uwiera?
Przesłanie i apele Lionela Dahmera to jedno. A drugie, to rozpaczliwe próby, jakie Jeffrey wciąż podejmuje, by zyskać akceptację ojca. Także w więzieniu. Bo choćby podczas troskliwych odwiedzin ojca, Dahmer znów staje się małym chłopczykiem łapczywie pragnącym uwagi, zainteresowania taty.