Może i wy tacy jesteście: niedopasowani, ulepieni ze strzępków, z elementów, które do siebie nie pasują.
Już mi się nic w tym roku nie chce – stwierdziłem sam przed sobą w poniedziałkowy poranek, wpatrując się w szadź za oknem. Tak jakbym osiągnął swój limit, jakbym zawczasu ukończył pewien etap biegu, a teraz musiał w spokoju bądź niepokoju czekać na kolejny. Parę dni później rozmawiałem o tym ze znajomą – okazało się, iż ma tak samo. Uważamy podobnie: być może największym plusem roku 2025 jest fakt, iż zostało go raptem kilka tygodni.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Myślę o nim ostatnio, gdy spaceruję przed snem. To był chyba, przynajmniej na zewnątrz i zawodowo, dobry rok. Zostałem wicenaczelnym portalu Więź.pl, ukazały się dwie książki (w tym debiutancka powieść), odbyłem całkiem sporo spotkań, po których na chwilę stawało się jaśniej, napisałem jeden z moich najważniejszych tekstów, wymyśliłem i przeprowadziłem na naszych łamach dwa świetne cykle (ten drugi, w duecie z Agnieszką Budnik, wciąż trwa). Więcej zyskałem, niż straciłem.
A jednocześnie, kiedy tak chodzę nocami po mojej dzielnicy, patrzę na minione dwanaście miesięcy nieco szerzej niż na listę Spotify Wrapped (Fisz zdetronizował u mnie Dylana!) i dopuszczam do siebie więcej uczuć, myśli, obrazów. Mój umysł zapamiętywał, wręcz chłonął: obejrzane po raz dwudziesty czwarty w ogóle i piąty na dużym ekranie „Wielkie piękno”; albo wiadomość od czytelniczki, którą „otulił” jeden z moich szkiców. Kończący się rok to też jednak kryzys zdrowotny bliskiej mi osoby. Moja bezradność wobec tego kryzysu. I rosnące poczucie, może irracjonalne, iż mam coraz mniej czasu.
- Wojciech Marczewski
- Damian Jankowski
Świat przyspiesza, ja zwalniam
Korzystam zatem, dalej czerpiąc przyjemność ze swobodnych spacerów. Chodząc bielańskimi uliczkami, złapałem się na tym, iż z każdym kolejnym rokiem niosę w sobie coraz więcej. Więcej wątpliwości dotyczących przyszłości, metafizyki, samego siebie. Więcej przegranych bitew ze światem. Więcej spełnienia i niespełnienia. Więcej (nie)zgody na to, iż czegoś się nie da. Grzechem byłoby jednak narzekać. Tylko jak to wszystko w sobie pomieścić, jak poskładać w spójną całość?
Może to właśnie niemożliwe i jestem jak ten mijający rok. Może i wy tacy jesteście: odstający od wzorców, niedopasowani, ulepieni ze strzępków, z elementów, które nie powinny do siebie pasować. Może i u was były dni, kiedy czuliście za mistrzem Świetlickim, iż „nigdy nie będzie takiego lata. […] Nigdy Bóg nie będzie tak blisko. Tak czuły i dobry jak teraz”. A potem zmęczeni gaśliście – gaśliśmy – wieczorem jak zużyte świeczki, zastanawialiśmy się w rytm piosenki Fisza „który to już dzień, która to już noc”, kiedy zmierzamy do nicości. I odliczaliśmy, by nie zasnąć: „cztery – trzy – dwa – jeden. Poniedziałek, wtorek – kwiecień”…
Nie zrozumcie mnie źle – lubię końcówkę roku, bo ona paradoksalnie przypomina mi o prawidłach życia. Nieprawda, iż każda chwila to zastrzyk dopaminy. Są w tych dwunastu miesiącach również momenty bezsilności, dni całe, a choćby tygodnie. Bezsilności, goryczy, żalu. Okresy, kiedy chciałoby się schować przed światem, przeczekać na linach, jak bokser.
Może tak zresztą lubię końcówkę roku, bo uświadamia mi ona, iż nie wszystko w ostatnich miesiącach poszło, jak tego chciałem, nie zawsze wygrywałem, nie za każdym razem było się czym chwalić. Nie odhaczyłem większości z postanowień noworocznych (pewnie nie odhaczyłem żadnego).
Drepczemy ze sobą bark w bark, ja i mój zachwyt, i moje przemijanie. Jakoś doczłapiemy się chyba do końca roku. A potem znowu wyłuskamy z siebie zapał, przeprosimy się z niepewnością, przed zaśnięciem będziemy polecać czemuś większemu od nas osoby, na których nam zależy. Ostatecznie postawimy na to, by raz jeszcze zaufać życiu.
Ktoś niedawno zapytał mnie, co bym w sobie zmienił. Uśmiechnąłem się pod nosem. Chciałbym mieć większą pewność siebie, nigdy nie czuć strachu ani niezadomowienia, mieć zawsze w głowie odpowiedź. Tylko iż wtedy straciłbym siebie.

1 godzina temu















