Walczyć o własną nadzieję – po to, żeby być ambasadorem nadziei dla innych. To moje hasło na rok jubileuszowy.
Często powtarzamy na łamach „Więzi”, iż nadziei nie należy mylić z łatwym optymizmem, iż wręcz głosimy nadzieję bez optymizmu. Zaledwie trzy dni temu Karol Grabias pisał tu: „Nadzieja, którą żyjemy u kresu Wielkiego Postu, to nie bajka dla bojących się ciemności. To opowieść wędrujących jej najgłębszą doliną”.
A przedwczoraj, w Wielką Sobotę, Tośka Szewczyk w przejmującym tekście – pisanym przy dwóch grobach: tym Jezusowym, i tym, w którym pogrzebana została jej osobista nadzieja na ziemską sprawiedliwość – podkreślała, iż paradoksalnie źródłem jej nadziei jest zaufanie Bogu, który doświadczył kresu rozpaczy. Bo nadzieja to „zrodzona w sercu ciemności decyzja, żeby samemu nie stać się ciemnością”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Bardzo się ucieszyłem, gdy podobne sformułowania odnalazłem w papieskiej bulli na tegoroczny rok jubileuszowy, ogłoszony pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”. Dokument nosi biblijny tytuł „Spes non confudit” (dalej: SNC) – „Nadzieja zawieść nie może” (Rz 5,5).
Nadzieja jest wyborem
„Nadzieja nie jest łatwowiernym optymizmem, ale darem łaski w realizmie życia” (SNC 24) – pisze Franciszek w bulli i zachęca do świadomego szukania znaków nadziei. Niezwykle ważne jest dla mnie to powiązanie nadziei nie z naiwnym idealizmem (gdzie te czasy, gdy na uczelni w czasie stanu wojennego nosiłem plakietkę „Niepoprawny optymista”?), ale z „realizmem życia”.
Nadzieja nie ma przecież głosić nierealistycznych mrzonek, musi mierzyć się z rzeczywistością taką, jaka jest. Nie może omijać ciemnych dolin ludzkiego życia i zmagań, ale chce znajdować „motywy życia i nadziei” w tych właśnie dolinach.
Nadzieja jest realistyczna, bo bez niej świat byłby po prostu niepełny, niedokończony, nieprawdziwy. Życie bez nadziei byłoby nie tylko beznadziejne. Poruszałoby się na granicy bez-życia.

- Zbigniew Nosowski
Szare, a piękne
Książka z autografem
Dlatego życie z nadzieją to nie szukanie taniego pocieszenia na otarcie łez. Nadzieja to nie opium, nie narkotyk, nie polepszacz nastroju, nie narzędzie do oszukiwania samego siebie. Nadzieja jest wyborem stanięcia przeciwko pokusie rozpaczy, przygnębienia i zgorzknienia – zwłaszcza kiedy nie ma powodów do optymizmu.
Nie okradać młodych z nadziei
Nie jest łatwo o nadzieję, gdy widać coraz wyraźniej, iż lata mijają, a oto i Kościół, i Polska, i świat oddalają się od moich marzeń na ich temat. Zmieniają się w kierunku szalenie niebezpiecznym.
Trzeba jednak żyć. A żeby żyć, trzeba mieć nadzieję. Dlatego tak ważne są wspomniane „motywy życia i nadziei”.
To pojęcie zaczerpnięte z Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym II Soboru Watykańskiego. Czytamy w niej: „Słusznie możemy sądzić, iż przyszły los ludzkości leży w ręku tych, którzy potrafią podać następnym pokoleniom motywy życia i nadziei” (KDK 31).
Wiele o motywach życia i nadziei mówił do Polaków Jan Paweł II podczas pielgrzymek w 1983 r. (zawieszony stan wojenny) i 1987 r., czyli w czasie smutku, beznadziei i szarości.
Zwłaszcza młodych ludzi nie można okradać z nadziei. jeżeli spora część młodych wierzy niebezpiecznym populistycznym politykom, to właśnie dlatego, iż tamci potrafią wzbudzić w nich właśnie motywy życia i nadziei. Dlaczego inni liderzy tego nie potrafią?
Dlaczego czasem choćby nie próbują, tylko na młodych narzekają? „Spoglądanie w przyszłość z nadzieją oznacza również posiadanie wizji życia, pełnej entuzjazmu, którą trzeba przekazywać. Niestety, musimy ze smutkiem zauważyć, iż w wielu sytuacjach takiej perspektywy brakuje” (SNC 9).
Nadzieja przeciw pokusie
Bardzo niebezpieczna jest współcześnie postawa smutnego zgorzknienia, którą coraz częściej spotykam wśród ambitnych ideowców mojego pokolenia i nieco młodszych. Ich powody do rozczarowania i zgorzknienia są jak najbardziej uzasadnione. Można by je podawać godzinami.

Nadzieja jest wyborem stanięcia przeciwko pokusie rozpaczy, przygnębienia i zgorzknienia – zwłaszcza gdy nie ma powodów do optymizmu
Zbigniew Nosowski
„Może i masz rację, ale jakie z tego dobro?” – spytałby ich prawdopodobnie ks. Józef Tischner. Papież podobnie: apeluje w bulli o „zwrócenie uwagi na wiele dobra obecnego w świecie”. Ale chodzi mu nie o to, żeby przestać gadać o złu – to byłoby sprzeczne z realizmem życia.
Szukanie dobra jest potrzebne, „aby nie ulec pokusie przekonania o byciu pokonanym przez zło i przemoc” (SNC 7). Takie przekonanie, podobnie jak zgorzknienie, które jest jego owocem (o tym też papież pisze w SNC 9), to właśnie pokusa – podpowiedź złego. A z ulegania pokusie dobro nie wyniknie. Od tego człowiek szczęśliwszy nie będzie.
Ale czym jest szczęście? Tu Franciszek mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. W jego bulli jubileuszowej znalazłem bowiem piękną definicję szczęścia. Najpierw papież pisze, iż nie szukamy „przelotnej radości, ulotnej satysfakcji, która raz osiągnięta, domaga się coraz więcej, w spirali chciwości, w której ludzka dusza nigdy nie jest nasycona, ale coraz bardziej pusta. Potrzebujemy szczęścia, które jest definitywnie spełnione w tym, co nas spełnia, to znaczy w miłości”.
I tu padają piękne, a jakże mądre słowa, iż szczęście to móc „powiedzieć już teraz: Jestem kochany, a zatem istnieję; i będę istniał na zawsze w Miłości, która nie zawodzi i od której nic i nikt nigdy nie będzie w stanie mnie oddzielić” (SNC 21). „Jestem kochany, a zatem istnieję”. Takie doświadczenie daje i szczęście, i nadzieję.
Nadzieja cierpliwa jest
A może część problemów z nadzieją wiąże się ze zbyt wysoko ustawioną poprzeczką oczekiwań? Stawiamy często – sobie samym i jedni drugim – cele nierealistyczne, więc nieosiągalne, na dodatek oczekując ich realizacji instant, w trybie natychmiastowym.
„Cierpliwość została wygnana przez pośpiech, wyrządzając ludziom wielką krzywdę” (SNC 4) – przenikliwie zauważa Franciszek w bulli. Papież ściśle wiąże nadzieję z cierpliwością. Ma świadomość, iż rozczarowania przychodzą o wiele łatwiej, gdy ktoś chce osiągnąć swoje cele gwałtownie i/lub od razu w całości.

- Zbigniew Nosowski
Krytyczna wierność
Książka z autografem
„Nawykliśmy już, by chcieć wszystkiego i natychmiast, w świecie, w którym pośpiech stał się czymś stałym. Nie mamy już czasu w spotkania, a często choćby w rodzinach trudno jest być razem i spokojnie porozmawiać. Niecierpliwość, nerwowość, czasem nieuzasadniona przemoc biorą górę, rodząc niezadowolenie i zamknięcie” (SNC 4) – trafnie zauważa Franciszek i zachęca do odkrywania na nowo cierpliwości.
Nadzieja na odwrót
Ale co robić, gdy szukając znaków czasu, napotykamy przede wszystkim na sygnały niepokojące, niebezpieczne, będące poważnym zagrożeniem? Papież proponuje, żeby spojrzeć na nie jako zachętę do nadziei: „znaki czasu, które zawierają tęsknotę ludzkiego serca, potrzebującego zbawczej obecności Boga, domagają się, by zostały przekształcone w znaki nadziei” (SNC 7).
Owo przekształcanie pokazuje papież na przykładzie wojny i pokoju. Skoro świat „po raz kolejny pogrąża się w tragedii wojny”, to „niech pierwszy znak nadziei przełoży się na pokój dla świata” (SNC 8).
Znowu powie ktoś, iż to nierealistyczne. A ja dosłownie kilka dni temu słyszałem mądrą kobietę, która – opowiadając o swoich bezskutecznych zmaganiach o przemiany w Kościele na poziomie diecezji – uczciwie mówiła, iż popada czasem w zniechęcenie. Powiedziała jednak także: „Ale im bardziej czegoś mi się nie chce, tym bardziej czuję, iż powinnam”.
Właśnie o to chodzi we Franciszkowym postulacie przekształcania znaków niepokoju w znaki nadziei. Na pokusę zniechęcenia – odpowiedzieć nowym zaangażowaniem. Na pokusę zgorzknienia – nowym impulsem nadziei. Na kolejne doświadczenia niesprawiedliwości – nowym wołaniem o sprawiedliwość.
„Błogosławieni jesteście, będąc mniejszością, gdy zdaje się wam, iż nie macie żadnego wpływu na losy Kościoła i świata, gdy walczycie pozornie bez sukcesu, cierpicie, modlicie się w swoich izdebkach, czytacie Słowo Boga i wlewacie w ludzi nadzieję. Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w niebie! To właśnie wy podtrzymujecie ten świat” – pisał na tych łamach ks. Andrzej Muszala w wielkopostnym cyklu o błogosławieństwach.
Gdy ks. Tomáša Halíka spytano kiedyś, czy jest optymistą, czy raczej pesymistą – odpowiedział: „jestem człowiekiem walczącym o nadzieję”. Wraz z nim w roku jubileuszowym „Pielgrzymi nadziei” chcę przede wszystkim walczyć o własną nadzieję – po to, abym później mógł być jej ambasadorem dla innych.