Co pięć lat wraca dyskusja, jak najlepiej powinno się wykonywać dzieła wielkiego kompozytora. Tylko czy do fortepianu zasiadał zawsze ten sam Chopin? Czy on sam miałby dziś szansę na finał?
W drugą niedzielę sierpnia, tuż przed południem, znalazłam dla siebie w Łazienkach Królewskich kawałek trawy. Chopin trwał niewzruszony i niezasłonięty – nie licząc rozłożonych parasoli używanych tego dnia zgodnie z nazwą – wszak słońce paliło niemiłosiernie. Przed rozpoczęciem koncertu, przy akompaniamencie leniwych rozmów wokół, zdążyłam zapełnić rządek w kwadracie sudoku. Po chwili zapowiedziano pianistę Piotra Pawlaka – uczestnika Konkursów Chopinowskich 2015, 2021 i 2025 (wiemy już, iż w tym roku zakończył udział na trzeciej rundzie), a także doktoranta wydziału matematyki.
„W chaosie stworzonym przez człowieka muzyka przejrzysta i klasyczna wydała mi się grą czystych cyfr, boską wskazówką porządku całokształtności liczb” – pisał pierwszy chopinista wśród literatów, Jarosław Iwaszkiewicz. Moi bliscy wiedzą, iż mam z pisarzem połączenie metafizyczne (albo raczej – iż lubię tak myśleć). Mniej lub bardziej rozmyte fragmenty jego słowa pisanego potrafią przyjść do mnie subito forte, w tzw. dobrym momencie. W czasie koncertu ktoś zasnął, ktoś czytał, ktoś gadał, ktoś kręcił relację na TikToka. Chyba nikt nie kaszlał. Ja dokończyłam sudoku.
Muzyczne ułamki
Kiedyś zaprzyjaźnione dziecko spytało mnie, do czego służy metronom. Po nieprzekonujących tłumaczeniach wypaliłam, iż to takie lustro dla czasu. Muzyka jest zaś sztuką na czasie opartą. Na czasie, czyli na liczbach. Jej związek z matematyką jest oczywisty dla wszystkich, kto choć raz wystukiwał palcami rytm. Melodia to szereg dźwięków o określonej długości trwania. Harmonia bazuje na matematycznych adekwatnościach fal dźwiękowych. Nuty to przecież ułamki – podobnie jak muzyczna pauza.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Filozofowie badali, czy cisza jest tylko brakiem dźwięku, czy może stanowi odrębne doznanie. Psychologia wskazuje, iż choćby na poziomie zmysłowym możemy postrzegać ciszę w sposób podobny do dźwięku. „Nie przeszedł, bo za cicho grał” – to moje ulubione memiczne powiedzenie wokół Konkursu Chopinowskiego. Ale jest w nim nuta prawdy.
Wcześnie odpadli pianiści grający subtelnie, jak rozpoczynający konkurs Ziye Tao. Pierwsze występy śledziłam z sali Filharmonii. Mam taki zwyczaj, iż przed rozpoczęciem koncertu zamykam oczy i czekam, aż ciało samo uzna, iż chce wrócić do harmonii zmysłów. Tao długo się koncentrował (nie on jeden, ale był pierwszy, więc dobrze się to pamięta). Mówił potem w wywiadzie, iż granie na samym początku było dla niego niekomfortowe. Ja jestem mu za tamten współdzielony moment dyskomfortu, wspólnej ciszy i nienachalny początek podróży bardzo wdzięczna.
Oczywiście nie o ciche granie tu chodzi. Nie powinno też chodzić o granie ładne czy mądre. Jury poszukuje „wierności duchowi nut Chopina”, ocenia technikę, muzykalność i interpretację. Ale zdaje się, iż noty członków szanownej komisji bywają zaskoczeniem dla nich samych. Punktacja punktacja, ale czy jest tu miejsce na matematykę? Jak wytłumaczyć to, iż na wczesnych etapach odpadli – i tu subiektywna lista – Yanyan Bao, Hao Rao, Gabriele Strata, Diana Cooper?
Co pięć lat wszyscy możemy otrzeć się o dyskusję, jak najlepiej powinno wykonywać się dzieła kompozytora „wrażliwego ponad ludzką wrażliwość”. Tylko czy do fortepianu zasiadał zawsze ten sam Chopin? Czy on sam miałby dziś szansę na finał?
W zgiełku
Na początku września serdeczny kolega zaprosił mnie na koncert Ivo Pogorelića – jednego z najsłynniejszych uczestników w historii Konkursu (mówiąc językiem współczesnym: bohatera największej konkursowej dramy). Pogorelić od zawsze zachwycał, ale też irytował – brakiem pokory, nadmiarem abnegacji i ostrym, często nieprzyjemnym dla ucha dźwiękiem. A jednak po dziś dzień zapełnia sale koncertowe – choć to oczywiście dyskusyjne kryterium wielkości.
Dobrze słyszący nie klaszczą na Pogoreliću – można by podsumować facebookowe wpisy tych dobrze słyszących. „Zachowałem czyste serce – odrzuciłem to, co mi mówiono” – Pogorelić o sobie. Ja w jego biografii czytam historię o odpowiedzialności za własne wybory i samotności, która im towarzyszy.

Chodzi nie tyle o ocenianie, opisywanie, ale o skupienie – słuchanie, które staje się rytuałem. Tak rodzi się przeżycie – najgłębsze, niewyrażalne, nie zawsze uporządkowane
Beata Kamila Mączka
Przebodźcowana występami miałam sen o tym, iż sama wzięłam udział w Konkursie i paraliżował mnie wybór fortepianu. Siedziałam na pustej sali konserwatorium i w nieskończoność przechodziłam od jednej klawiatury do drugiej. Konieczność podjęcia słusznej decyzji doprowadzała mnie do rozpaczy. Wyobrażam sobie, iż poświęcenie życia grze na fortepianie to ścieżka niekończących się samotnych wyborów – tylu ile uderzeń w klawisze.
Konkurs – zwłaszcza z takimi tradycjami – skazany jest na atmosferę zgiełku. TikTok, połajanki na kaszel, westchnienia zachwytu, głosy oburzenia i kakofonia na forach. Do tego krzyczące nagłówki na portalach: „Burza!”, „Wrzenie!”, „Skandal!”. I to jest antyteza porządku, na którą antidotum stanowi na szczęście muzyka – występy każdego z 86 uczestników konkursu, niezależnie od nietrafień, nerwowości, niedojrzałości czy momentów zawahania.
Na sali i przed odbiornikami (to pewnie ostatnie lata, kiedy ktoś jeszcze rozumie słowo odbiornik) zasiadają ludzie o bardzo różnym stopniu edukacji muzycznej i osłuchania. Z jednej strony Chopin stał się viralem (i nie, nie przewraca się od tego w grobie – był już w tytule popowej piosenki, na banderolach, papierkach, torbach, kubkach i t-shirtach). Z drugiej strony to wydarzenie elitarne, bardziej wykluczające niż włączające („Jak to, nie rozpoznałeś Nokturna Es-dur po pierwszej nutce?”). Może łatwo mi mówić, bo sama jestem osobą bez pogłębionej edukacji muzycznej, ale każdemu, kto zatrzymał się przy tej muzyce choć na chwilę – przypadkiem, uwiedziony przez algorytmy albo zarażony przez koleżankę z pracy – chciałabym powiedzieć: to jest tak samo twój Chopin jak ich. To oczywiste jak całka z zera.
Bez nadmiaru słów
Świadomie nie traktuję w tym tekście wiele o wykonaniach – są w tej materii wybitni komentatorzy, którzy robili wokół Konkursu „dobry hałas”. Warto było zaglądać na ich profile na Facebooku – głównie po to, żeby wszystko sobie uporządkować; bo oczywiście własnego odsłuchu i subiektywnego przeżywania nikt za nas nie odrobi.
„I jak wrażenia?” – to pytanie powracało ostatnio jak Nokturn Es-dur w Pendolino. Jako osoba pisząca wychodzę po trzech tygodniach Konkursu z poczuciem, iż nie potrzeba ubierać własnych impresji w nadmiar słów. Przychodzi mi tu do głowy fragment książki „Malina” Ingeborg Bachmann, w którym narratorka tak oto opisuje co prawda nie doświadczenie muzyczne a rozwijający się związek:
Dużo mamy zdań o głowie, dziesiątki, jak zdań telefonicznych, jak zdań szachowych, jak zdań o całym życiu. Brak nam jeszcze wielu grup zdań, o uczuciach nie mamy jeszcze ani jednego zdania, ponieważ Ivan ani jednego nie wypowiada, ponieważ ja nie mam odwagi wypowiedzieć pierwszego zdania tego rodzaju, ale rozmyślam nad tą odległą grupą, której nam brakuje, mimo wszystkich dobrych zdań, na które potrafimy się już zdobyć. Bo kiedy przestajemy mówić i przechodzimy do gestów, które zawsze nam się udają, zaczyna się dla mnie, zamiast uczuć, rytuał, nie pusty przebieg, nie błahe powtórzenie, ale na nowo spełniona kwintesencja uroczystych formuł, z jedyną modlitwą, do jakiej naprawdę jestem zdolna (tłum. Sławomir Błaut)
I tak jest z Chopinem, choćby tym konkursowym. Modlitwa, medytacja, obecność. Chodzi nie tyle o ocenianie, opisywanie, ale o skupienie – słuchanie, które staje się rytuałem. Tak rodzi się przeżycie – najgłębsze, niewyrażalne, nie zawsze uporządkowane.
Boska wskazówka porządku? Tak, z akcentem na wskazówkę.
Muzyka jest przewodniczką po entropicznym świecie, nauczycielką przemijania. Zwłaszcza muzyka Chopina. Zwłaszcza w październiku.
Jury XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina pod przewodnictwem Garricka Ohlssona dopuściło do udziału w finale 11 pianistów i pianistek:
1. Piotr Alexewicz, Polska
2. Kevin Chen, Kanada
3. David Khrikuli, Gruzja
4. Shiori Kuwahara, Japonia
5. Tianyou Li, Chiny
6. Eric Lu, Stany Zjednoczone
7. Tianyao Lyu, Chiny
8. Vincent Ong, Malezja
9. Miyu Shindo, Japonia
10. Zitong Wang, Chiny
11. William Yang, Stany Zjednoczone
Finałowe przesłuchania odbywać się będą od 18 do 20 października w wieczornych sesjach rozpoczynających się o godz. 18.