Mroczna strona jaśniejącego artysty. "Sprawa ks. Rupnika jest kompromitacją Kościoła"

1 rok temu
Zdjęcie: Polsat News


Gdyby 30 lat temu uwierzono Annie, prawdopodobnie udałoby się ochronić kolejne skrzywdzone kobiety. Ale nie uwierzono, zamiast tego wmawiano jej schizofrenię. A ks. Marko Iwan Rupnik, błyskotliwy jezuita, który okazuje się być seksualnym drapieżcą, robił artystyczną karierę i zyskiwał wpływy. Dziś jego dzieła zdobią kościoły w różnych miejscach świata - od Watykanu, przez Fatimę po Waszyngton. - Pojawił się argument, żeby oddzielać dzieło od autora i w tym kontekście podano przykład Caravaggia, który był zabójcą i awanturnikiem, ale też genialnym malarzem - mówi Interii ks. Tomasz Szopa, od lipca 2020 roku kustosz krakowskiego sanktuarium, w którym znajdują się mozaiki Rupnika.


Ks. Marko Rupnik, jezuita uważany za artystycznego mistrza i wynoszony na piedestał, oskarżany jest o wykorzystywanie seksualne kobiet i przemoc psychiczną. Czy ze swojego piedestału spada z hukiem? Działania przełożonych i sam fakt, iż historia jego dewiacji ujrzała światło dzienne dopiero dzięki naciskom mediów, na to nie wskazują.
Wywodzący się z tego samego zakonu co papież Franciszek Rupnik, rekolekcjonista, autor książek, a przede wszystkim słynny twórca mozaik, oskarżany jest o psychiczne i seksualne wykorzystywanie kobiet, których liczba nie jest do końca znana (dziewięć złożyło obciążające go zeznania). Reklama


Jezuita w 2015 r. rozgrzeszył włoską zakonnicę, z którą wcześniej uprawiał seks. Był za to ekskomunikowany, ale ekskomunika ta została już zniesiona.


Marko Rupnik. Mroczna strona jaśniejącego artysty


Jedna ze skrzywdzonych, była siostra zakonna w założonej przez Rupnika słoweńskiej Wspólnocie Loyoli, opowiedziała swoją historię włoskiemu portalowi Domani. W polskich mediach obszernie przytoczyła ją Monika Białkowska na łamach "Więzi".
58-letnia dziś Anna - jak ją przedstawiono - miała 21 lat, gdy poznała Rupnika, wówczas 31-latka tuż po święceniach kapłańskich.
Był 1985 rok. Anna studiowała medycynę, ale marzyła o misjach, interesowała się też sztuką. Rupnika poznała przez znajomą zakonnicę. Najpierw były rozmowy o Bogu i sztuce. W relacjach Anny gwałtownie pojawiają się jednak opowieści o pocałunkach w usta (jak miał tłumaczyć Rupnik, w ten sposób całuje ołtarz, gdy sprawuje Eucharystię), osaczaniu, seksie grupowym, nakłanianiu do oglądania filmów pornograficznych, upokarzaniu, gdy odmówiło się posłuszeństwa, odizolowaniu od rodziny i przyjaciół.
Czytaj również: "To właśnie jest lawendowa mafia. Tu chodzi o władze i pieniądze"
"Pamiętam jego bardzo gwałtowną masturbację, której nie mogłam powstrzymać, podczas której straciłam dziewictwo. Ten epizod zapoczątkował też natarczywe prośby o stosunek oralny. Dynamika zawsze była taka sama: jeżeli miałam wątpliwości lub odmówiłam, Rupnik dyskredytował mnie przed wspólnotą, mówiąc, iż nie rozwijam się duchowo. Nie miał zahamowań, wykorzystywał wszelkie środki, by osiągnąć swój cel, choćby zwierzenia zasłyszane na spowiedzi" - relacjonuje Anna, a jej słowa przytacza Białkowska.


Z relacji skrzywdzonej kobiety wynika, iż zakon o tym, czego dopuszcza się Rupnik, wiedział już w 1994 r., gdy ona sama zgłosiła sprawę arcybiskupowi Lublany. Wówczas Anna miała otrzymać odpowiedź, iż jezuici już ukarali zakonnika.
Rupnik rozpoczynał wówczas pracę w skupiającym chrześcijańskich artystów centrum Aletti w Rzymie, a także nad watykańską kaplicą Redemptoris Mater, w niejasnych okolicznościach przejmując zadanie od wybitnego rosyjskiego prawosławnego artysty Aleksandra Kornouchowa.
To właśnie kaplica Redemptoris Mater stała się trampoliną w jego dalszej karierze.
O. Biłka: Sprawa ks. Marka Rupnika jest kompromitacją Kościoła


- Sprawa ks. Marka Rupnika jest kompromitacją Kościoła nie tylko na poziomie braku ochrony osób skrzywdzonych, ale też - jeżeli rozmawiamy o twórczości - jest to kompromitacją wszystkich instytucji, które odpowiadają za jakość sztuki sakralnej - ocenia wprost o. Tomasz Biłka, dominikanin, malarz.
Do dzieł Rupnika podchodzi bardzo krytycznie.
- Cechują się chaosem kompozycyjnym i kolorystycznym, złym rysunkiem postaci, niekiedy tandetą użytych materiałów. Do tego dochodzi schematyczne przedstawienie oczu, przywodzące na myśl raczej awatary obcych z innej planety niż żywych ludzi - wylicza dominikanin. Jak dodaje, opinia, iż dzieła Rupnika są kiczowate, w środowisku artystycznym krąży od dawna. - W mojej ocenie sztuka tego twórcy jest pasożytnicza, żerująca na ikonografii Kościoła - mówi.
Ta sztuka jednak przyniosła Rupnikowi i sławę, i - jak można się domyślać - pieniądze. Jak czytamy w wiez.pl, w ciągu ostatnich dziesięciu lat jezuita ten miał zrobić mozaiki do około 200 kościołów, przy cenie średnio 100 tysięcy euro za jedną.


Dykasteria Nauki Wiary: Przedawnienie


Rupnik jeździł też po świecie jako rekolekcjonista. W Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie głosił kilka lat temu rekolekcje w oparciu o tamtejsze mozaiki. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku brał udział w 25-leciu Centrum Formacji Duchowej w Krakowie. Prowadził sesję pt. "Widział Bóg, iż to, co stworzył, było bardzo piękne".
Kiedy odbywało się wszczęte przez jezuitów dochodzenie wstępne, zakończone w styczniu 2022 r., Rupnik wciąż tworzył i nauczał.
A wnioski z dochodzenia? W latach 90. XX wieku ks. Marko Rupnik dopuścił się wykorzystywania seksualnego zakonnic we Wspólnocie Loyola. Dziewięć kobiet zeznało przeciwko niemu.
Czytaj również: Wojtyła wiedział, ale co z tym zrobił. Wyniki dziennikarskiego śledztwa
Jednak w październiku 2022 r. Dykasteria Nauki Wiary odmówiła przeprowadzenia procesu, zasłaniając się przedawnieniem zarzutów.
Sam Rupnik - po tym jak doniesienia o nim wyszły na światło dzienne - zamilkł i nie odpowiada na wiadomości dziennikarzy.


Jezuici ze Słowenii: Wierzymy w szczerość ofiar


Tymczasem słoweńscy jezuici - mimo iż mieszkający od trzech dekad w Rzymie zakonnik artysta podlega rzymskim przełożonym - wystosowali na początku stycznia oświadczenie, w którym przepraszają skrzywdzonych, zapewniają, iż wierzą w szczerość ofiar i przyznają, iż oskarżenia ich współbrata o różne formy przemocy nimi wstrząsnęły.
"Nie potrafiliśmy wysłuchać ofiar i podjąć odpowiednich kroków, by wyjaśnić sprawy i położyć kres cierpieniom skrzywdzonych przez ks. Rupnika kobiet" - piszą zakonnicy. "W pełni akceptujemy i rozumiemy oburzenie, złość i rozczarowanie ofiar oraz ich bliskich" - dodają. Jednocześnie zachęcają pokrzywdzonych, by zgłaszali swoją krzywdę.


Słoweński ksiądz: Większość biskupów w Słowenii wiedziała wszystko


Dotychczas - poza Anną - jeszcze trzy zakonnice ze Wspólnoty Loyola zdecydowały się udzielić wywiadu portalowi Domani i opowiedzieć o swoich relacjach z Rupnikiem. Ich opowieści są wstrząsające i mają wspólne mianowniki - przemoc psychiczna i seksualna, zasłanianie się Bogiem.
Z Domani rozmawiali też słoweńscy księża. "Większość biskupów w Słowenii wiedziała wszystko. Wielu z nich to duchowe dzieci Rupnika" - powiedział portalowi ksiądz Janez Cerar. Inny stwierdził, iż "Rupnik i jego krąg w Słowenii są bardzo potężni i mają decydujący wpływ także w diecezji rzymskiej".


Dzieła Rupnika w krakowskim sanktuarium św. Jana Pawła II


W krakowskim sanktuarium św. Jana Pawła II, gdzie cały główny kościół wypełniony jest mozaikami Rupnika, ujawnienie historii pokrzywdzonych przez jezuitę kobiet trafiło na szczególnych odbiorców. Tam bowiem od kilku lat cyklicznie na modlitwie i adoracji zbiera się wspólnota skupiona wokół zranionych wykorzystywaniem seksualnym w Kościele. Sprawa nie przeszła bez echa.
- Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy. Powiedziałem, iż zdaję sobie sprawę, iż ujawnienie zarzutów wobec ks. Rupnika w połączeniu z informacją, iż jest on autorem mozaik w naszym sanktuarium, może wprowadzać niepokój, dyskomfort, iż może zaburzać poczucie bezpieczeństwa - opowiada ks. Tomasz Szopa, od lipca 2020 roku kustosz krakowskiego sanktuarium.
Jednocześnie, jak zaznacza, cieszy się, iż osoby zranione wykorzystaniem seksualnym w Kościele wybrały krakowskie sanktuarium na swoje spotkania. - Od nich samych słyszałem, iż dotychczas czuły się tu dobrze i bezpiecznie - zaznacza.
Kluczowe w jego wypowiedzi jest słowo "dotychczas". Sam to przyznaje. Sprawa Rupnika dotknęła tamtejszą wspólnotę.
- Decyzję na temat dalszych spotkań w naszym sanktuarium pozostawiliśmy w całkowitej wolności osobom zranionym i tym, którzy im towarzyszą. W znaczącej większości jednak osoby podkreślały, iż dobrze się tu czują i mimo wszystko nie chciałyby zmieniać miejsca. Pojawił się argument, żeby oddzielać dzieło od autora i w tym kontekście podano przykład Caravaggia, który był zabójcą i awanturnikiem, ale też genialnym malarzem i jego obrazy są w różnych kościołach Rzymu - relacjonuje ksiądz kustosz.
Czytaj również: Dzięki trzylatce udało się namierzyć seryjnego sprawcę wykorzystywania seksualnego
Sami członkowie inicjatywy "Modlitwa za Zranionych" zdecydowali po konsultacji z gospodarzami sanktuarium, iż spotkania przeniosą do dolnej kaplicy Najświętszego Serca Pana Jezusa, w której nie ma mozaik Rupnika.
"Mamy świadomość, iż postrzeganie modlitwy miejscu [gdzie są wspomniane mozaiki - red.] może być bardzo różne, szczególnie dla osób zranionych, które mocno przeżywają swoją traumę wykorzystania seksualnego. Chcemy jednak, aby to sprawcy wykorzystania i ci, którzy popierali ich działalność, dokonywali zmian w swoim myśleniu i postępowaniu, a nie osoby skrzywdzone po raz kolejny musiały opuszczać miejsca, gdzie szukają wzmocnienia duchowego na ich drodze ku uzdrowieniu" - napisali w oświadczeniu, w którym podkreślili, iż samo sanktuarium jest dla nich dobrym miejscem, gdzie czują się bezpiecznie.


Zniszczyć czy zostawić?


Ks. Szopa, jak mówi, z "kapłańską radością" przyjął tę decyzję. Pytam, co myśli o ewentualnej zmianie wystroju sanktuarium i zniszczeniu mozaik Rupnika.
- Skłaniam się ku podejściu "jak do obrazów Caravaggia" i oddzieleniu dzieła od autora. Ostatecznie wszystko, co jest dziełem rąk ludzkich, jest dziełem grzeszników. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, jedni większymi, inni mniejszymi, jedni bardziej publicznymi, inni mniej - mówi ks. Szopa.
I zwraca uwagę też na dwa inne aspekty. - Ks. Rupnik był liderem Centro Aletti w Rzymie, gdzie powstawały projekty mozaik. Realizacja ich nie była jednak dziełem jednego człowieka. W krakowskim sanktuarium nad mozaikami pracowało kilkadziesiąt osób - wskazuje.
Druga sprawa to pieniądze, a dokładniej darowizny. - Ofiarodawcy wiedzieli, iż pieniądze mają być przeznaczone na wystrój kościoła i konkretnie na mozaiki. Zniszczenie ich byłoby trudne wobec tych osób - dodaje ks. Szopa.


Ojciec Tomasz Biłka, który sam prowadzi galerię sztuki, również oddziela dzieło od autora. Jak zaznacza jednak, "daleki jest od fetyszyzowania sztuki". - W przypadku mozaik Rupnika oceniałbym każą z nich indywidualnie: czy artystycznie jest dobra czy zła. Warto też spojrzeć na te dzieła jak na prace zbiorowe, za którymi stoi wielu anonimowych ludzi - mówi.
- Jednocześnie jestem przekonany, iż dobro wiernych jest ważniejsze. Gdyby w mojej parafii mozaiki Rupnika stały się zgorszeniem dla ludzi, nie cackałbym się i bym je usunął. To nie jest dzieło tej klasy, iż miałbym za nim płakać - kwituje.
Justyna Kaczmarczyk
justyna.kaczmarczyk@firma.interia.pl
Idź do oryginalnego materiału