Mówi, iż Jan Paweł II uzdrowił jej córkę. "Dostrzegłam kalendarz z papieżem. Poczułam spokój"

3 miesięcy temu
Zdjęcie: Fot. screen YT / niedzielaczest / gazeta 'Kobieta i żcyie' (wyd. kwiecień 20214 rok)


27 kwietnia wierni na całym świecie będą obchodzić 10 rocznicę powołania do grona świętych papieża Jana Pawła II. Jednak by jego proces kanonizacyjny mógł zostać otworzony, potrzeba tu było dowodów. Jednym z nich okazała się historia pani Joanny i jej córki Glorii Marii z Częstochowy. Dziewczynka, jak podaje jej matka, została uzdrowiona za wstawiennictwem papieża z Polski.
27 kwietnia 2014 roku Jan Paweł II został kanonizowany. Wydarzenie to poprzedziło bardzo długi okres przygotowań oraz zbierania dowodów na jego świętość. Jednym z nich jest dziś nastoletnia Gloria Maria, której na świecie nie miało być. Kiedy jej matka była w ciąży, okazało się, iż dziecko, które nosiła pod sercem, w ogóle nie rosło i nie przybierało na wadze. Lekarze zalecali cesarskie cięcie, bo w wyniku komplikacji ginekologicznych również i życie kobiety było zagrożone. To, co potem się stało, przez wielu określane jest jako cud.


REKLAMA


Zobacz wideo
Patrycja Sołtysik kilkukrotnie poroniła. Dziś mówi, jak rozmawiała o tym z synem Stasiem


Dziecko, które miało nie żyć
Gloria Wrona to dziś nastoletnia dziewczynka, która miała nie żyć. Cud jej istnienia uznano za dowód świętości polskiego papieża. To też jedna z kilku osób cudownie uzdrowionych przez Jana Pawła II. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie, miała nie doczekać terminu porodu, a jeżeli by się tak stało – umrzeć tuż po narodzinach. Stało się jednak inaczej.


Kiedy matka dziewczynki była na półmetku ciąży, zgłosiła się do lekarza, bo nie czuła ruchów dziecka. Bała się, iż dzieje się coś niepokojącego. Miała raczej, bo od razu trafiła pod opiekę specjalistów. W Klinice Położnictwa i Ginekologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach zdiagnozowano u płodu hipotrofię asymetryczną. To oznaczało, iż nienarodzony maluch w ogóle nie rósł. Jego organy wewnętrzne zatrzymały się na pewnym etapie rozwoju. Wtedy też Joanna Wrona skierowała swoje prośby ku Bogu. Z szuflady wyciągnęła stary obrazek przedstawiający papieża Jana Pawła II i to właśnie ku niemu kierowała swoje prośby. Tydzień później okazało się, iż dziecko przybrało prawie 400 gram. Cud? Niekoniecznie, bo na drodze pojawił się kolejny problem. Dziecko miało nie mieć nerek i innych organów wewnętrznych. Miało również nie przeżyć porodu. W szóstym miesiącu ciąży kobieta została poddana cesarskiemu cięciu, a lekarze przed operacją kazali podpisywać zgodę na kremację ciałka dziecka.


"Dziewczynka urodziła się w szóstym miesiącu ciąży. Miała wadę serca, niewykształcone prawidłowo nerki i wątrobę. Ważyła zaledwie 467 gramów. Drugiego dnia po narodzinach Glorii zaczął się cud: najpierw w inkubatorze w 25 dniu życia Gloria zwalczyła gronkowca, którego nabawiła się w szpitalu. Potem ustępowały inne schorzenia" – czytamy na portalu misyjne.pl.
"Musiała być w tym jakaś siła wyższa"
Narodziny Glorii zostały włączone do świadectw cudów, które zdarzyły się za sprawą Jana Pawła II. O tym wielokrotnie, na łamach różnych portali i gazet – opowiadała jej matka. "Co rusz ktoś powtarzał, iż to, co stało się, wymyka się konwencjonalnej medycynie, iż musiała być w tym jakaś siła wyższa – powiedziała 2014 roku pani Joanna w rozmowie z dziennikarzami gazety "Kobieta i życie" (kwiecień 2014 r.)


Świadectwo Glorii Fot. Zdjęcie artykułu 'Uzdrowił moją córkę' z gazety 'Kobieta i życie' (kwiecień 2014 rok)
Kobieta doskonale również pamięta moment, w którym wiedziała, iż już teraz wszystko się ułoży, bo jest z nimi papież. Było to zaraz po porodzie, kiedy zobaczyła swojego męża pochylonego nad inkubatorem. To w nim znajdowało się dziecko. Lekarze przekazali ojcu, aby pożegnał się z dziewczynką. "Ale ja dostrzegłam na ścianie sali kalendarz ze zdjęciem papieża w tej samej błogosławiącej pozie jak na moim obrazku i poczułam dziwny spokój" – wspomina kobieta.


"Gloria Maria nie tylko przeżyła, ale jednocześnie zupełnie wyzdrowiała. Nie pozostał żaden ślad po uszkodzeniach, które przeszła. Dziś niczym nie różni się od swoich rówieśników. Wszelkie zmiany, które nastąpiły w jej organizmie, cofnęły się samoistnie" – czytamy na portalu czestochowskie24.pl.
Idź do oryginalnego materiału