Mocne słowa proboszcza z Lewina Brzeskiego. "Ryby ważniejsze niż ludzie?"

2 godzin temu
Zdjęcie: Worki z piaskiem w Oławie podczas powodzi we wrześniu 2024 r. Źródło: PAP / Maciej Kulczyński


Czytałem niedawno artykuł, iż Wody Polskie informowały, iż nie było potrzeby do zrzucania wody. Pytanie, dlaczego tak jest – wskazuje ks. Krzysztof Dudojć.


Po wylaniu Nysy Kłodzkiej, Lewin Brzeski walczy ze skutkami powodzi. Ks. Krzysztof Dudojć, proboszcz tamtejszej parafii, mówi, czego potrzeba powodzianom. – Na pewno nie trzeba już dodatkowej żywności i wody. To mamy. Bardziej teraz są potrzebne środki czystości i myjki ciśnieniowe – wskazał w rozmowie z Onetem.


– To oczywiście nie muszą być jakieś Kärchery czy drogi sprzęt. Ja sam miałem kiedyś takie za 300 zł z marketu i one naprawdę są w zupełności wystarczające. To nie jest tak, iż ludzie zabierają ten sprzęt na własność. Oni go używają do sprzątania i przekazują swoim sąsiadom, podają kolejnym potrzebującym – wyjaśnia kapłan.


Proboszcz podkreśla, iż trzeba przygotować się na pomoc długofalową. – Pamiętajmy, iż to na razie jest dopiero pierwszy etap poradzenia sobie z tym żywiołem. W kolejnym mieszkańcy będą musieli jakoś stanąć na nogi i wyposażyć swoje domy. Wtedy też potrzebna będzie duża pomoc, bo przecież ci ludzie nierzadko stracili cały majątek swojego życia. Apelujemy już teraz o to, by nie zapominać o potrzebujących – zaznacza.


Wielkie zniszczenia i zasadne pytania


Jak ksiądz mówi, podczas "powodzi tysiąclecia" również był w Lewinie Brzeskim – jako wikary. Dziś porównuje skalę zniszczeń sprzed 27 lat do tej, z którą w tej chwili mierzy się jego parafia. – Na szczęście w tej chwili nie mamy tak dużych strat w infrastrukturze, jak na przykład w górach, czyli w Kłodzku. Niestety są za to duże zniszczenia w domach i mieszkaniach. Teraz jest taki trend, iż ludzie budują domy parterowe. Ci nie mieli choćby gdzie uciekać. Bardzo wiele osób straciło swoje uprawy. Myślę, iż u nas straty będą porównywalne do tych z 1997 r. – wyjaśnia.


Ks. Dudojć wskazuje też na pojawiające się wątpliwości. – Byłem świadkiem takiej sytuacji, kiedy u nas w Lewinie pokazali się ministrowie. Ludzie podchodzili do nich i pytali, dlaczego nie była zrzucana woda z jezior. Pamiętam w 1997 r., kiedy nie spuszczano wody ze względu na regaty. Czytałem niedawno artykuł, iż Wody Polskie informowały, iż nie było potrzeby do zrzucania wody. Pytanie, dlaczego tak jest. Mnie mieszkańcy też pytają, to co, ryby na ten moment są ważniejsze czy ludzkie życie? Dziś już wiadomo, iż w Nysie parę osób zginęło – zauważa kapłan z Lewina Brzeskiego.


Czytaj też:Część Głogowa pod wodą. "Sytuacja trudna, ale stabilna"Czytaj też:Tusk słusznie uspokajał ws. powodzi? Hydrolog: Prognozy były widoczne w okolicach wtorku
Idź do oryginalnego materiału