Był marzec 1938 roku. Ksiądz Alojzy Orione w Tortonie mówi do młodego kleryka, który bardzo chciał jechać na misje: „Pojedziesz na misje, ale nie do Chile, tylko do Warszawy”. Klerykiem tym był Bronisław Dąbrowski, który już niedługo miał zmierzyć się z demoniczną siłą dwóch totalitaryzmów. Poznaj historię wyruszenia na misje jednego z najbardziej zaufanych współpracowników Bł. Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Protagoniści misji
Dzień, w którym otrzymał misję zapisał się w sercu Bronisława bardzo głęboko. Tak go wspomina: „Księdza Orione zastałem jak zwykłe bardzo zajętego. Po rytualnym „avanti”, kontynuując pisanie, zapytał czego chcę i żebym był zwięzły. Jak najlepiej mogłem i potrafiłem poprosiłem, aby mnie wysłał na misje do Chile. Ksiądz Orione wlepiwszy we mnie swoje dwoje wielkich oczu, zapytał: ale ty jesteś Polakiem? Otrzymawszy odpowiedź potwierdzającą powiedział dokładnie: Tak, pojedziesz na misje, ale nie do Chile, ale raczej do Warszawy.” Tak decyzja mogłą wydawać się dziwna, ponieważ Zgromadzenie Orionistów dopiero rozwijało misje w Argentynie, Brazylii i Chile. Każdy chętny do ich wsparcia był przyjmowany z otwartymi rękoma. Skąd zatem pomysł, by wysyłać kogoś na misję do Warszawy? Biografowie odczytując to w kategoriach profetycznych. Niedługo po II wojnie światowej miało się okazać jak bardzo potrzebny jest ten właśnie młody człowiek nie gdzie indziej jak w Polsce. W tym momencie nikt jednak nie mógł tego przewidzieć. Stali naprzeciwko siebie dwaj ludzie, z których jeden był żywą legendą a drugi stawiał pierwsze kroki w Zgromadzeniu.
Alojzy Orione (1872-1940), piemontczyk z Tortony, Założyciel Zgromadzenia Zakonnego Małe Dzieło Boskiej Opatrzności, rozpoznawalny w całych Włoszech twórca dzieł miłosierdzia. Zakonnik specjalnej misji Piusa X pomocy ofiarom trzęsieniu ziemi i biedocie Rzymu poza murami św. Jana na Lateranie. Ze względu na miłości do Chrystusa, Papieża i Kościoła, Maryi i dusz zwany Rozbójnikiem Bożym, ze względu na miłość do Polski i Polaków nazwany kolejnym Patronem Polski i Polaków.
Naprzeciw niego stał ledwie 21 letni alumn, który przybywał do Włoch zupełnie nieznany, choć głową i sercem pełnym zapału. Nosił w sobie pamięć bohaterskiej śmierci ojca w wojnie przeciwko bolszewikom w 1920 roku. Wojnie, w której Polacy uratowali Europę przed „czerwoną, bolszewicką zarazą”. Charakter Bronisława ukształtowała także bieda, ciężka praca u dziadka kowala i wielkie wsparcie matki w zdobyciu wykształcenia. Ostatecznie jednak młody Polak rezygnuje ze szkół wojskowych i administracyjnych, aby wstępując do seminarium w kapłaństwie „budować mosty między ludźmi”.
W dniu wybuchu II wojny światowej Dąbrowski przebywa w Seminarium. Jest świadkiem olbrzymiego bólu Założyciela, który czuwał całą noc z 31 sierpnia 1939 i nad ranem przekazał wszystkim alumnom tragiczną wiadomość o ataku Niemiec na Polskę.
Orione bardzo mocno wczuwa się w ból Polaków: „Kochajcie Polskę, kochajcie Polaków bo ja ich zawsze kochałem. Nigdy nie odczuwałem do Polaków tak wielkiej miłości jak czuję to teraz” – pisał.
Konkretnym znakiem miłości dla tych młodych cierpiących ludzi było danie im wolnej ręki co do powrotu do Ojczyzny. Wobec grupy alumnów którzy decydują się wracać, czyni kolejną manifestację 3 września. Wśród nich był kleryk Bronisław Dąbrowski. Przy akompaniamencie orkiestry odprowadza ich na dworzec kolejowy. Podróż przebiegała z olbrzymi trudnościami. Alumni dotarli do Polski już po kapitulacji Polski i po zdradzieckiej agresji Sowietów, którzy na mocy wcześniejszego tajnego porozumienia z Niemcami 17 września 1939 r. uderzyli na Polskę.
Pierwszy raz w Powstaniu Warszawskim dla misji ocalony
Działo się to 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17.00. Byłem z małymi chłopcami w ogrodzie. Zrywaliśmy pomidory, kiedy wybuchła bomba na Placu Narutowicza. Zrozumieliśmy iż rozpoczęło się powstanie. Niemcy nie wiedzieli, byli zaskoczeni. (…) Z Barskiej 3 szła już grupa chłopców w stronę Barskiej 4. Było ich pięciu i dowodzący porucznik. Mieli granaty i krótką broń, i więcej nic. I tak pięciu chłopców zajęło dom z armatkami, karabinami maszynowymi, z Niemcami, których było ponad 60. (…) Najpierw zaczęli bombardować kościół i dom, a potem wpadli do domu, ażeby nas aresztować.
Wyprowadzili nas dwunastu duchownych i wszystkich ze schronu, wśród których byłem i ja, postawili pod mur i mieli rozstrzelać. Wcześniej, jeszcze w czasie bombardowania, nasi chłopcy znaleźli Niemca, który miał rozbite ramię, przestrzelony brzuch i zdruzgotane kolano. Przenieśli go wtedy na noszach do schronu, w którym się ukrywaliśmy. Był między nami niejaki pan Kokot, uciekinier z Warthegau, który znał język niemiecki i on powiedział tym Niemcom, którzy chcieli granat do naszego schronu, iż jest tam ranny Niemiec. Poszli więc po niego, a my staliśmy w dalszym ciągu pod ścianą. W czasie, kiedy wynosili na noszach tego rannego Niemca do karetki pogotowia, zjawił się dowódca dywizji. Ranny Niemiec zaczął wtedy krzyczeć: „darowali mi życie, uratowali od śmierci, opatrzyli jak chrześcijanie, a wy chcecie ich rozstrzelać?” Dowódca dywizji przemówił do dowodzącego kapitana i kapitan kazał żołnierzom odstąpić. W ten sposób uratowaliśmy życie, chociaż dostaliśmy się potem do obozu pracy.
Peter Raina, Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Portret, s.9-10
Drugi raz w obozie pracy dla misji ocalony
Przy rozbieraniu zbombardowanych domów i wywożeniu gruzów ktoś mnie popchnął. Spadłem z drugiego piętra i złamałem w dwóch miejscach nogę. (…) Gdybym ujawnił, iż mam złamaną nogę, poszedłbym na rewir (obozowy szpitalik). Na rewirze można było tylko przebywać trzy dni. Ci, których nie wyleczono w tym czasie byli zabijani. Ażeby mnie uratować, nie zgłosili mnie na rewir. Zainteresowała się moją nogą pielęgniarka Niemka, Schwester Martha, a znalazłszy w szpitalu lekarza, który był na froncie wschodnim, i którego Rosjanie chcieli powiesić, a udało mu się zbiec dzięki pomocy polskiego chłopa, który ukrył go na strychu – był gotów dla Polaków zrobić wszystko. (…) Ks. Michalski, który był naszym przełożonym, wsadził mnie do wózka na śmieci, którymi mnie zakrył i potem wyrzucił na wysypisko, które znajdowało się poza obozem. Herr Hofmann – dostawca chleba – wziął mnie stamtąd i ukrył pod chlebem, i zawiózł do szpitala. (…) Chleb podano do kuchni, a mnie wzięto przez okno od łazienki na stół przygotowany do operacji. Wyżej wymieniony lekarz założył mi tam gips na nogę. W gipsie chodziłem aż do powrotu do kraju, ale noga pod gipsem zgangrenowała i chciano mi ją odjąć.
Peter Raina, Arcybiskup Bronisław Dąbrowski, Portret, s.9-10
Trzeci raz w nowennie do św. Alojzego Orione dla misji ocalony
„Z tym gipsem pracował w obozie sześć miesięcy, jak już nie mógł wytrzymać zaczął odprawiać nowennę do Don Orione, i dziewiątego dnia tej nowenny zostali uwolnieni. Jak przyjechał do Krakowa to Kardynał Sapieha posłał go na prześwietlenie do szpitala. Prześwietlono nogę i zadecydowano iż noga jest do amputacji ponieważ nie są złożone dobrze kości i gangrena jest pod tym gipsem. I młody Dąbrowski drugą nowennę zaczął odmawiać, błagał żeby jednak mu tej nogi nie amputować. To są jego słowa: dziewiątego dnia poczułem iż mogę stać na obu nogach beż żadnej laski.”
Biskup Ryszard Kamiński, Wspomnienia o Arcybiskupie Bronisławie Dąbrowskim
Wielkie wrażenie zrobił na mnie Don Orione, szaleniec Bożej Opatrzności. To jemu zawdzięczam ducha zaufania Bogu, radowania się powołaniem oriońskim w służbie Chrystusowi i Kościołowi dla najbiedniejszych. To On już w r. 1939 błogosławił mi proroczo na służbę Kościołowi w Warszawie. Myślę, iż także dzięki Jego wstawiennictwu wytrwałem na posterunku niejako na baczność służąc Kościołowi i Ojczyźnie w Sekretariacie Episkopatu Polski prawie lat 40.” Z Testamentu Arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, 15 grudnia 1988)
Wypełnienie misji w Warszawie
Wielkie wrażenie zrobił na mnie Don Orione, szaleniec Bożej Opatrzności. To jemu zawdzięczam ducha zaufania Bogu, radowania się powołaniem oriońskim w służbie Chrystusowi i Kościołowi dla najbiedniejszych. To On już w r. 1939 błogosławił mi proroczo na służbę Kościołowi w Warszawie. Myślę, iż także dzięki Jego wstawiennictwu wytrwałem na posterunku niejako na baczność służąc Kościołowi i Ojczyźnie w Sekretariacie Episkopatu Polski prawie lat 40.” Z Testamentu Arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego, 15 grudnia 1988)
Film dokumentalny o życiu i posłudze Abpa Bronisława Dąbrowskiego: Misja w Warszawie, 2017
Arcybiskup Bronisław Dąbrowski przez lata swojej posługi Sekretarza Episkopatu Polski był troskliwym opiekunem i obrońcą Zgromadzeń Zakonnych i Instytutów Życia Konsekrowanego w Polsce.
Drodzy Bracia i Siostry zwracam się z serdeczną prośbą do Was o przesłanie
na adres: sikorskigpl@gmail.com
świadectw i zdjęć jakie zachowały się po spotkaniach z nim i jego działaniach dla dobra Waszych Zgromadzeń.
ks. Grzegorz Sikorski FDP/ zyciezakonne.pl