Miłosierdzie prawdziwe a błąd modernistów: o cnocie miłosierdzia i jej profanacji.

tenetetraditiones.blogspot.com 2 tygodni temu

W ramach struktur Novus Ordo odbywa się dziś tzw. Niedziela Miłosierdzia Bożego. Miłosierdzie jest cnotą nadprzyrodzoną, aktem woli, w którym chrześcijanin prowadzony miłością do Boga współczuje bliźniemu w jego cierpieniach i pragnie je złagodzić, najpierw w dobrach duchowych, a dalej – w materialnych. Prawda i sprawiedliwość są nieodłącznymi przy miłosierdziu elementami. Moderniści, w duchu współczesnych antywartości i cywilizacji śmierci (w najszerszym tego słowa znaczeniu), ośmielili się jednak targnąć na tę „największą z cnót” (- św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiæ) i całkowicie wypaczyć jej znaczenie. W oczach modernistów, dobro bliźniego zostało przysłonięte, a na piedestale postawiona została tolerancja dla grzechu, z nienawiścią do prawdy jako nieodłączną towarzyszką.

Nauczanie Kościoła jasno wskazuje, iż miłosierdzie jest owocem cnoty, prawdy i sprawiedliwości. Nigdy nie może zostać od nich odłączone. Nie polega na pobłażaniu grzechowi ani ignorowaniu Bożego prawa. Współczucie musi prowadzić do pomocy w dobru, a nie utwierdzenia w złu. Taką postawę prezentowali Apostołowie. W rozdziale drugim Dziejów Apostolskich, gdy na uczniów w postaci języków ognia spływa moc Ducha Świętego, Piotr w swej mowie do zgromadzonego tłumu zaczął od potępienia: „tego [Jezusa], naznaczoną radą i przejźrzeniem Bożym wydanego, przez ręce niezbożników umęczywszy, zatraciliście” (Dz 2; 23). Święty Piotr wyraźnie wskazuje na grzech, jakiego dopuścili się Żydzi w wydaniu Zbawiciela na ukrzyżowanie. Nie pochwala w żaden sposób tego grzesznego występku, nie dopuszcza do głosu innej perspektywy, choć oczami Sanhedrynu czy Rzymian śmierć Jezusa była dobrą, ponieważ ratowała pokój w Judei. Dopiero po naznaczeniu grzechu i potępieniu go przychodzi nauka: Mężowie bracia! Niech się godzi bezpiecznie mówić do was o patriarsze Dawidzie, że umarł i pogrzebion jest, i grób jego jest u nas aż do dnia dzisiejszego. Będąc tedy prorokiem i wiedząc, iż mu Bóg przysięgą przysiągł, iż z owocu biodry jego miał siedzieć na stolicy jego, przeglądając, powiedział o zmartwychwstaniu Chrystusowym, iż ani zostawion jest w piekle, ani ciało jego ujźrzało zepsowania. Tego Jezusa wzbudził Bóg, czego my wszyscy jesteśmy świadkowie. (Dz 2; 29-32). Podsumowując, Święty Piotr gani pierw Żydów za popełniony występek, a dopiero później podaje na niego remedium oraz naukę o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Celem takiego działania jest uświadomienie Żydom ich grzechu, żeby świadomie mogli dostąpić jego odpuszczenia poprzez pokutę, a w konsekwencji dostąpić wiecznej nagrody w niebie. Słusznie potem Papież Pius XI napisze, iż „Miłosierdzie, które nie wyrzeka się prawdy, jest fundamentem chrześcijańskiego społeczeństwa.” (Caritate Christi compulsi, 1932).

Działania, jakich dopuszczają się posoborowi okupanci Stolicy Piotrowej nijak się mają do postępowania pierwszego Papieża. Ich gesty i myślenie prowadzone są fałszywie pojmowaną tolerancją[1], w rzeczywistości będącą akceptacją grzechu. W konsekwencji, grzesznicy są utwierdzani w swoim odłączonym od łaski życiu, czego dalszym efektem jest wieczne odłączenie od miłości Wszechmogącego Boga w otchłani piekielnej. Czym bowiem było niesławne spotkanie międzyreligijne w Asyżu w 1986, zorganizowane przez Karola Wojtyłę, czy też uhonorowanie Lutra przez Watykan w 500 rocznicę protestanckiej rewolucji? Czy działania te doprowadziły lub chociaż miały doprowadzić do nawrócenia kogokolwiek? Oczywiście, iż nie. Ekumeniczny, diabelski duch nakłania modernistów do akceptacji błędów jako równoważnych temu, co uważają za prawdę. Nie powinno to jednak nikogo dziwić – w III wieku po Chrystusie cesarz Aurelian wprowadził w całym Rzymie kult Sol Invictus jako nadrzędnego bóstwa, z innymi bogami jako podrzędnymi, wykluczając jedynie Jezusa Chrystusa; prawda nie może zostać pogodzona z kłamstwem, dlatego wszystkie fałszywe religie owego okresu były w stanie się zjednoczyć – gdyż miały jedno źródło, jakim był Szatan. Prawda zaś nie może dopuścić do siebie choćby najmniejszego kłamstwa. Katolicyzm ma własność pionu i nie znosi odchyleń, wszelki więc kompromis z fałszem „jest kompromitacją”, parafrazując Henryka de Chambord.

Stwierdzić więc można śmiało, iż modernistom brak jest miłosierdzia względem bliźnich, co w obliczu wypierającego kult maryjny kultu „Bożego miłosierdzia” według s. Faustyny Kowalskiej może wydawać się paradoxalne. O potępieniu i fałszywości owego kultu nieraz wspomniane było na naszej stronie[2]. Warto jednak zauważyć jaki cel ma w modernistycznej działalności zmiana definicji miłosierdzia, jak i promocja samych, fałszywych nabożeństw. A cel jest prosty – wyprzeć z mentalności ludzi katolickich Świętych, prawdziwych Świętych. Święty Mikołaj czy święty Walenty zostali już dawno zaliczeni w poczet legend i „chrześcijańskiej mitologii”, jak już zaczęto na Okcydencie określać prześmiewczo naszą Świętą Wiarę. Obecność Maryi jest jednak zbyt silna by ot tak ją wyrugować. Dlatego nasza Święta Pani zastępowana jest rożnymi, fałszywymi zamiennikami. Stąd tak gwałtowny rozrost fałszywych i szybkich kanonizacyj w ramach antykościoła Novus Ordo i stąd wypierająca Różaniec tzw. „koronka do Bożego Miłosierdzia”. Szatan boi się Maryi i podejmuje z nią zaciętą walkę, która jednak z góry skazana jest na klęskę, ponieważ to niewiasta „zetrze głowę” węża (Rdz 3; 15).

Tak jak cesarz Aurelian akceptował wszystkie fałszywe religie oprócz tej jednej, prawdziwej, tak i moderniści nie znajdują w sobie ani kropli akceptacji dla katolików integralnych. Na portalu Facebook, pod postem na temat wakatu „Stolicy Piotrowej” po śmierci Bergoglio zamieściłem komentarz, mówiący, iż wakat trwa nieprzerwanie już od AD1958. Wtedy to na własnej skórze przekonać się mogłem czym jest posoborowe „miłosierdzie” względem nas, gdy odpowiedziałem przeciwko tezie, iż Bergoglio „nic nie zmienił” w nauczaniu Kościoła:

Na rzeczowe argumenty i przykłady spotykałem się jedynie z wyzwiskami oraz argumentum ad personam. O jakikolwiek kontrargument było w owej dyskusji wyjątkowo ciężko. Na uwagę zasługuje nazwa konta, z którego płynął ów potok rzeczowych słów: Szafarze Bożego Miłosierdzia. o ile do jawnej nienawiści zdolni są ludzie posługujący się jak szyldem Bożym Miłosierdziem, to jaka zawiść może tkwić w sercach wielu szarych modernistów, karmionych od dzieciństwa soborową propagandą? Chociaż niejednego mego interlokutora przejmowała troska o moje zdrowie (wiadomości typu „lecz się”) oraz filozoficzne przejęcie nad stanem mej duszy („A ty idź się zastanów nad sobą”), za co jestem szczerze wdzięczny, to ilość argumentów przeciwko naszemu stanowisku okazuje się być wyjątkowo uboga i niemal zawsze sprowadzana do relatywistycznego „uczucia religijnego”, które jednak przestaje być relatywistyczne, gdy jest nasze, vel tradycyjne.

Pragnę zapewnić naszych szanownych adwersarzy, iż nasze – tradycjonalistów – zdrowie psychiczne jest ogólnie rzecz biorąc w dobrej kondycji, a nasze stanowisko opiera się przede wszystkim na racjonalnych argumentach, których jak dotąd nikt z was nie potrafił obalić. Śmiem twierdzić, iż to Wy, drodzy moderniści, jesteście jak owi „zaślepieni fanatycy”, którzy nie dopuszczają do siebie obiektywnej prawdy w imię własnego światopoglądu. Możecie być pewni, że w duchu katolickiego miłosierdzia serdecznie Wam współczujemy i będziemy piętnować Wasze herezje, licząc na Wasze nawrócenie. Niech Najświętsza Maryja Panna, Pogromicielka Herezyj, której żaden fałszywy kult nigdy skutecznie nie zastąpi, zgniecie owe niebezpieczne, postępowe idee. Nas zaś, drodzy Bracia i Siostry w Wierze Świętej, zachęcam do codziennego odmawiania chociaż jednej dziesiątki Różańca Świętego za poniżenie wrogów Kościoła i nawrócenie odstępców i odszczepieńców.

Matko Dobrej Rady - módl się za nami!
Współodkupicielko rodzaju ludzkiego - módl się za nami!
Pogromicielko Herezyj – módl się za nami!
Święty Piotrze Apostole – módl się za nami!

Bartosz Edward Koniewicz

27IV AD.2025

w Niedzielę Białą


[1] Pojęcie tolerancji w chrześcijaństwie oznacza świadome dopuszczenie mniejszego zła w celu uniknięcia większego, jednak bez jego pochwalenia. Przykładem prawdziwie pojmowanej tolerancji było współistnienie chrześcijan i muzułmanów w Syrii przed ubiegłorocznym zamachem stanu – nie walczono z islamem w celu uniknięcia rzezi chrześcijan. Zasadę tę tłumaczy Święty Tomasz z Akwinu: „Tolerujemy niekiedy zło, aby nie dopuścić do jeszcze większego zła lub utraty większego dobra.” (Summa Theologiæ).

[2] Potępienie nabożeństwa do miłosierdzia bożego

Gdzie diabeł nie może tam babę pośle

x. B. Hughes (CMRI) - Nabożeństwo do bożego miłosierdzia

"Kłamstwo boże", czyli zjawy Faustyny

Idź do oryginalnego materiału