Michalik: Słowa papieża Franciszka bardzo różniły się od jego czynów

7 godzin temu
Od dawna mam jasno ustalony stosunek do wszystkich papieży: nie może być dobrym człowiekiem osoba stojąca na czele złej instytucji, splamionej licznymi poważnymi nierozliczonymi przestępstwami, w tym finansowymi i seksualnymi (także tymi najgorszymi: pedofilskimi), zbrodniami na dzieciach i kobietach, instytucji pazernej, chciwej, dyskryminującej i zainteresowanej głównie własną hegemonią i władzą. Instytucji nieuczciwej w bardzo wielu wymiarach, manipulującej i skompromitowanej.


Argument, iż są "dobrzy księża", do mnie nie przemawia, podobnie jak argument, iż ten czy ów papież "chce coś zmienić". Każdy, kto skończył 18 lat i wie, co robił i robi Kościół katolicki i Watykan, nie może uznawać tej instytucji za dobrą i wierzyć w jej uczciwe intencje. Taki jest mój punkt wyjścia do oceny pontyfikatu Franciszka, w obliczu licznych pośmiertnych peanów na jego temat.

Niekiedy tak absurdalnie odbiegających od prawdy, iż aż zdumiewających.

Nie mam zamiaru "atakować zmarłego". Niemniej nie akceptuję też obłudnej zasady, iż po śmierci mówimy o kimś dobrze albo wcale. Niby czemu?

Nie ma potrzeby oceniania Franciszka jako człowieka – zresztą ani ja, ani żaden z komentatorów czy polityków wypowiadających się na jego temat go nie znał i nie ma kwalifikacji do takiej oceny.

Można natomiast oceniać jego dokonania jako głowy państwa Watykan i tu najważniejsze jest dla mnie kilka faktów.

Słowa tego papieża bardzo różniły się od jego czynów. Był gwiazdą mediów, wiedział, jak się z nimi obchodzić, umiał też manipulować wiernymi: wiedział, iż są oburzeni nadużyciami, rozpasaniem i rozpustą duchownych, oderwaniem Kościoła od rzeczywistości i obiecał im zmianę.

Słowa nie dotrzymał. Pod jego panowaniem Kościół nie zmienił się ani na jotę. Doświadczyliśmy tego braku zmiany na naszym polskim podwórku, bo mimo iż Franciszek miał wiadomości o zamiataniu pod dywan przestępstw pedofilii w polskim Kościele i skandalicznym traktowaniu ofiar księży-pedofilów – nie zainterweniował. Robił dokładnie to samo, co każdy papież przed nim: przyjmował na audiencjach posłów ujawniających przypadki pedofilii, brał do rąk raporty na ten temat i kiwał głową ze współczuciem, a potem kompletnie ignorował sprawę.

Jeden z filozofów powiedział kiedyś: chcesz poznać umysł człowieka, słuchaj jego słów, chcesz poznać serce, patrz na czyny.

Gdy tę słuszną maksymę przyłożyć do postępowania Franciszka, wynik jest dla jego pontyfikatu żałosny.

Papież Franciszek nigdy nie powiedział, iż Rosja napadła na Ukrainę i iż to Ukraina jest ofiarą agresora.

Nie potępił Putina za rzeź niewinnych ludzi. I coś mi mówi, iż gdyby Putin napadł na Polskę lub inny kraj, także nie doczekamy się ze strony kolejnego papieża słów jednoznacznego potępienia.

Franciszek nazwał tę krwawą wojnę "szaleństwem obu stron", a Ukraińcom broniącym ojczyzny prawił kazania o "odwadze białej flagi". Pamiętacie?

Zachował się jak najgorszego rodzaju oportunista, a w moich oczach – jak zwolennik Putina – bo legitymizował i powielał narracje Kremla.

"Corriere della Sera" udzielił wywiadu, w którym powiedział, iż NATo sprowokowało wojnę "szczekając pod drzwiami Rosji".

Jednoznacznie przerzucił winę na ofiary.

Tak nie postępują przywódcy religijni i duchowi, prawdziwi liderzy, ani po prostu – dobrzy ludzie i odpowiedzialni papieże.

Franciszek robił politykę, brzydką politykę, a nie "bawił się" w moralność czy wartości.

Ze zdumieniem i pewnym obrzydzeniem obserwuję szaleństwo medialne po jego śmierci i pozbawione sensu wpisy polityków i różnych postaci życia publicznego, wychwalających go pod niebiosa.

Rozumiem, iż media dawno już przestały relacjonować widzom prawdziwe wydarzenia, bo to za mało – zamiast tego z wyrachowaniem budują wyrazistą narrację o publicznych postaciach, taką, która się sprzeda, bo wzbudzi wielkie emocje. I nie ma w niej miejsca na normalne rozliczenia, oceny, tylko na czerń i biel, skrajności: albo ktoś, w tym wypadku papież Franciszek, musi być aniołem, albo demonem. Uważają, iż prawda się nie sprzeda.

A iż w ten sposób okłamują ludzi i sprawiają, iż wierzą w nieistniejące rzeczy, jak prawość i dobroć objętego na krzywdę ludzką człowieka, który przez chwilę był w świecie kimś ważnym, o to mniejsza.

Idź do oryginalnego materiału