MC 2023 [lato] Ploteczki

1 rok temu

Małe Ciche przywitało mnie zapachem siana – kwietnym, upojnym, słodkim a jednocześnie lekkim, nie do podrobienia. Do tego drozd wybrał sobie do śpiewania miejscówkę na drzewie niedaleko mojego balkonu, więc i ścieżka dźwiękowa była przyjemna bardzo. Prognoza mówiła, iż ma być chłodno a po południu nastąpi zlewa. Okazało się, iż jest ciepło, a wieczorem wszystkie chmury popłynęły na Słowację. Jestem za utrzymaniem tej tendencji.

Widać, iż wiosna późno przyszła, bo bzy tu dopiero przekwitają. Za to mnóstwo wszelakiego ptactwa. W zeszłym roku mignęły mi jaskółki, szczygły i czyżyki. Dziś, ledwo przyjechałam, miałam okazję podziwiać drozda śpiewaka, szczygły, kłótnię kopciuszków, pliszki i całe stada śmigających jaskółek. Ciekawe, jak to się rozwinie.

Z wieści parafialnych: św. Józef pozazdrościł Trójcy Świętej organmistrzów i od dziś ma własnego. Biedny organista został zmigrowany na dół (na prawo od głównego wejścia), zaś na chórze od dziś powstają prawdziwe organy. Jak zeznał na ogłoszeniach o. Artur, czyli proboszcz, na jeden jego telefon przyszło kilku gazdów i znieśli po wąziuteńkich schodach chórowych poprzednie „piscałecki” i obudowę. Lubię takie przejawy świadomości, iż to wspólne, a jak wspólne, to razem się trzeba zatroszczyć.

W kościółku pojawiły się nowe elementy wyposażenia (m.in. wisząca wieczna lampka i potrójny gong), podobają mi się. Przy wejściu za to zainstalował się św. Antoni ze swoją skarbonką. Na tle pięknych kutych kwiatów stoi drewniana figura, ewidentnie ludowego twórcy i na moje oko inspirowana jakąś rokokową. Dziś wychodząca przede mną gaździna sypnęła mu hojnie groszem, musi coś dużego było zgubione i się znalazło.

Trendy: da się zauważyć modę na wykorzystanie w wystroju kwiatowym mini surfinii. Efekty bardzo pozytywne (tu kompozycja w Staszelówce, czyli tu, gdzie regularnie pomieszkuję).

Dziś uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa, więc była po wieczornej mszy procesja. Pan Bóg pogonił chmury i wychodziliśmy w słoneczne światło. Piękne stroje, dobrane kolorystycznie w każdej czwórce niosącej kolejne feretrony, i równie piękny góralski ornat i kapa proboszcza. Głównym powodem moich rozproszeń na procesji były rękawy idącej przede mną góralki – cudnie manualnie haftowane.

Było jeszcze dwóch przyjezdnych kapłanów i dwie franciszkanki – są tu z grupą dzieciaków, więc było i dwóch lektorów, i całe stadko ministrantów, ledwo się w prezbiterium pomieścili. Na bogato. Lud wierny śpiewający a organistę podziwiam podwójnie, iż mimo stromych podejść głosu nie stracił. Pewnie kondycja została po maratonie Bożego Ciała, ale jednak wydolność i tak trzeba mieć.

Wioska się rozrasta, powstają nowe domki na wynajem, ale chociaż wciąż i wciąż większe MC pozostaje ciche. Nie licząc popisów wokalnych drozda, ale im nie mam nic przeciwko.

Idź do oryginalnego materiału