Matka Frances Cabrini, pierwsza święta naturalizowana w USA, miała kupić bilet na Titanica, ale jej plany się zmieniły, co uratowało jej życie.
Jej praca na rzecz imigrantów w Ameryce uczyniła ją znaną jako „niestrudzona” w swojej misji pomocy potrzebującym.
Cabrini założyła szkoły, sierocińce i szpitale, poświęcając życie służbie ubogim i chorym.
Jest wzorem odwagi i determinacji w obliczu trudności.
Czas czytania: około 2 minuty.
Źródło: National Catholic Register | Joseph Pronechen | 13 listopada 2024 |Photo credit: National Maritime Museum, Greenwich, Anglia, domena publiczna za pośrednictwem Wikimedia Commons
Tekst został przetłumaczony i opracowany na podstawie oryginalnych materiałów źródłowych przez EWTN Polska.
Dziękujemy, iż czytasz ten artykuł. jeżeli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się do newslettera.
W kwietniu 1912 roku Matka Frances Cabrini wraz z siostrami przebywała we Włoszech. Planowała odwiedzić swoje fundacje we Francji, Hiszpanii i Anglii, a następnie w połowie kwietnia powrócić do Stanów Zjednoczonych, by kontynuować pracę w Nowym Jorku. Siostry w Anglii z niecierpliwością oczekiwały wizyty 62-letniej założycielki i przełożonej. Aby ułatwić jej podróż powrotną do Stanów Zjednoczonych, kupiły jej bilet i zarezerwowały rejs nowym transatlantykiem RMS Titanic.
DLACZEGO TITANIC?
Matka Cabrini, choć była nieustraszoną podróżniczką, która ostatecznie odbyła 24 transatlantyckie rejsy, by założyć swoją fundację, szpitale i sierocińce, nie przepadała za podróżami oceanicznymi, ponieważ jako dziecko prawie utonęła.
Podczas gdy siostry w Anglii czekały, do Matki Cabrini dotarła wiadomość o kłopotach w szpitalu Columbus, który założyła w Nowym Jorku. Był przepełniony, a do załatwienia były pilne sprawy związane z nową rozbudową. Nie mogła czekać. Musiała wrócić, aby zebrać rozpaczliwie potrzebne pieniądze na kontynuację projektu. Zmieniła więc swoje plany i wyruszyła wcześniej, płynąc z Neapolu, rozczarowując siostry w Anglii, które zarezerwowały jej rejs na Titanicu.
Przedrostek „RMS” w „RMS Titanic” oznaczał „Royal Mail Ship”, ponieważ miał on również przewozić pocztę w ramach kontraktu z brytyjską Royal Mail – istotny kontekst dla czegoś, co napisała w liście z 5 maja 1912 r. do siostry Gesuiny Dotti:
„Do tej pory otrzymałem tylko dwa z twoich listów, a jeżeli wysłałeś pięć, to trzeba powiedzieć, iż poszły na dno wraz z Titanicem. Gdybym jechał do Londynu, mógłbym z nim wyjechać, ale Opatrzność Boża, która nieustannie czuwa, nie pozwoliła na to. Niech Bóg będzie błogosławiony”.
Kolejne bliskie spotkanie na morzu
Nie było to jedyne zderzenie Frances Cabrini z górą lodową.
W 1890 roku, podczas swojej drugiej podróży do Nowego Jorku, znalazła się wśród 1000 pasażerów statku La Normandie. Pewnej nocy morze było bardzo wzburzone i większość pasażerów zrezygnowała z kolacji i pozostała w swoich kabinach – z wyjątkiem Matki Cabrini i pięciu innych osób. Wiedziała o niebezpiecznej sytuacji i pozostała w kabinie gotowa do ratowania swoich sióstr i siebie, jeżeli nadejdzie wezwanie, by udać się do łodzi ratunkowych. Później relacjonowała, iż „Dobry Bóg… uśpił nas wszystkie na wielkiej huśtawce, kołysząc nas tam i z powrotem”.
Ale to był dopiero początek. Gdy sztorm szalał następnego dnia, odważyła się wejść na pokład, znajdując krzesło w stosunkowo bezpiecznym miejscu i kontynuowała pisanie listu. Napisała w nim: „Powinieneś zobaczyć, jak piękne jest morze w swoim wielkim ruchu, jak pęcznieje i pieni się! To naprawdę cud! … Gdybyście były tu ze mną, córki, przepływając ten ogromny ocean, wykrzyknęłybyście: „O, jak wielki i wspaniały jest Bóg w swoich dziełach!””.
To jest oświecenie od kogoś, kto ani trochę nie lubił żeglować. Może dlatego, iż dwa dni wcześniej, jak napisano w artykule o niej, „porównała spokój morza do radości, jakiej doświadcza dusza trwająca w pokoju łaski Bożej”. Bez względu na okoliczności, była w stanie dostrzec prześwitującą miłość Jezusa”.
To nie wszystko podczas tej podróży
Następnie, około północy, „poczuliśmy silny wstrząs i statek nagle się zatrzymał”, pisała o jednym takim wydarzeniu po drugim podczas tej podróży. Ona i jej siostry ubrały się i przygotowały do wejścia na pokład łodzi ratunkowych, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Problem okazał się być związany z silnikiem. W tym momencie „morze stało się spokojne i piękne”, a statek pozostał praktycznie nieruchomy, aż do rana silnik został naprawiony i statek znów mógł kontynuować podróż. Awaria spowodowała 11-godzinne opóźnienie – opóźnienie, które prawdopodobnie uratowało statek i pasażerów przed katastrofą.
Dwa dni później, powiedziała Matka Cabrini, „Około 11 zobaczyliśmy, iż jesteśmy otoczeni górami lodowymi na każdym horyzoncie … były one około 12 razy większe od naszego statku”. Kapitan zmniejszył prędkość statku, aby powoli i ostrożnie przepływać przez pole lodowe, aby uniknąć zderzenia z „ogromnymi, postrzępionymi fortecami”.
Historia zapisana w jej sanktuarium opisuje to w ten sposób: „Matka Cabrini zauważyła, iż choć narzekali, gdy zepsuł się silnik, kryzys był wielką łaską. Bez tego opóźnienia spotkanie statku z górami lodowymi nastąpiłoby w ciemności, najprawdopodobniej z tragicznymi konsekwencjami”.
„Wspierany przez mojego Ukochanego”
Potem był czas, kiedy pociąg, którym jechała z jednego sierocińca do drugiego, został ostrzelany poza Dallas przez wrogów kolei. Pozostała niewzruszona i wspominała później, jak jedna kula „wycelowana w moją głowę spadła obok, podczas gdy powinna przebić moją czaszkę”. Kiedy ludzie byli przerażeni, powiedziała im: „To było Najświętsze Serce, któremu powierzyłam tę podróż”.
Wkrótce po tym incydencie napisała list, w którym stwierdziła: „Czy nie pisałam i nie mówiłam wam, iż cudem żyję?”.
Od Titanica przez La Normandie do Dallas, nie było wątpliwości co do Bożej Opatrzności w życiu Matki Cabrini. Jak sama napisała:
„Wspierana przez mojego Umiłowanego, żadna z tych przeciwności nie może mną wstrząsnąć. Ale jeżeli zaufam sobie, upadnę”. Oraz: „W każdej trudności, jaką napotkam, chcę ufać w dobroć Najświętszego Serca Jezusa, które nigdy mnie nie opuści”.
słowa kluczowe: Titanic , Matka Cabrini, amerykańscy święci,