Małżeństwo można porównać do zaprzęgu dwóch wołów, które
ciągną jeden wóz.
To oznacza, iż jest ono nierozerwalne. Nie można zostawić
jednego wołu, bo sam nie uciągnie wozu. Idąc razem w zaprzęgu trzeba iść w
takim samym tempie i cały czas się trzeba komunikować: czy idziemy czy stoimy;
czy idziemy gwałtownie czy wolno; gdzie idziemy, bo dokąd zajdą 2 woły, gdy jeden
wół idzie w prawo, a drugi w lewo?
Małżonkowie będący razem w zaprzęgu są odpowiedzialni za
siebie nawzajem. Zatem ty droga żono jesteś odpowiedzialna za swojego męża – od
ciebie zależy czy pójdzie on do nieba, do piekła, czy do czyśćca, a ty drogi
mężu jesteś odpowiedzialny za swoją żonę. I wymówka w stylu: „No ale on taki
jest, to co ja zrobię?” nie zadziała, bo powinnaś/powinieneś robić wszystko
żeby swojego małżonka nawrócić. Idziecie przez życie razem i właśnie to sobie
przysięgaliście.
Bardzo pomocne będzie, jeżeli do swojego małżeństwa
zaprosicie Boga. Bez Niego daleko nie zajdziecie. Musicie dbać o Bożą obecność
w waszym małżeństwie – musicie Go karmić swoją miłością, musicie Go słuchać,
np. przez czytanie Pisma Świętego, musicie z Nim rozmawiać przez wspólną
modlitwę (razem uklęknijcie do pacierza).
Być może na waszym wozie siedzą wasze dzieci. One uczą
się od was, zatem dajcie im dobry przykład, jak ciągnąć wóz. Kiedyś pociągną
one swoje wozy, przygotujcie ich dobrze do tego.
Ewelina
Szot