Z eksperckiej analizy dwóch projektów wynika, iż istotą misji bp. Odera nie było wcale wyjście z klinczu między zespołem prymasa a Radą Prawną episkopatu, ale ograniczenie niezależności komisji ds. wykorzystywania seksualnego.
Opublikowany dzisiaj list otwarty ks. Grzegorza Strzelczyka (i grona niewymienionych z nazwiska współpracowników) do członków Konferencji Episkopatu Polski to bardzo ważne wydarzenie dla jakości publicznej dyskusji o Kościele w naszym kraju. Dzięki pracy wykonanej przez to grono ekspertów opinia publiczna otrzymała właśnie wgląd w szczegóły przebiegu bardzo ważnej dyskusji toczącej się wewnątrz episkopatu. Czarno na białym widać, jak ważna jest stawka tego sporu i jakie działania są podejmowane przez kierownictwo KEP.
Sprawa dotyczy prac nad powołaniem komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystania seksualnego osób małoletnich w Kościele w Polsce. Trwającą od prawie trzech lat historię (nie)powstawania tej komisji przedstawialiśmy tutaj. najważniejsze jest tu przypomnienie, iż w czerwcu br. KEP nagle rozwiązała – kierowany przez prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka – zespół przygotowujący dokumenty komisji (skład zespołu i główne założenia projektów – zob. „Komisja prawdy, pojednania i przemiany. Jak miała wyglądać kościelna komisja ds. wykorzystania seksualnego”).
Tego samego dnia KEP powierzyła to samo zadanie biskupowi gliwickiemu Sławomirowi Oderowi.
WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
„Inna wrażliwość” czy kontynuacja?
Bezpośrednio po wyborze nowy przewodniczący wyraźnie zdystansował się od dotychczasowych prac. Podkreślał, iż pozostaną one punktem wyjścia, ale „w tej chwili wchodzimy niejako na wyższy szczebel naszej pracy”. Stwierdził, iż „język wrażliwości duszpasterskiej, który był oczywisty w ustach Księdza Prymasa, musi zostać sprecyzowany i ukierunkowany w taki sposób, aby nie było wątpliwości prawnych co do tego, w jaki sposób komisja będzie funkcjonować”. Zapowiedział, iż do współpracy zaprosi „nowe osoby, które będą mogły wnieść inne wartości, inną wrażliwość i nowe widzenie rzeczywistości”.
Nigdy później nie udało się nikomu dowiedzieć od bp. Odera, jakiej wrażliwości, jakich wartości i jakiego widzenia rzeczywistości brakowało ekspertom z zespołu prymasa (pisał o tym na naszych łamach członek tej grupy, prof. Michał Królikowski: „Biskupia gra pozorów”). gwałtownie jednak, wyraźnie pod wpływem ostrej krytyki w mediach, nowy przewodniczący zmienił ton wypowiedzi.
W kolejnych wystąpieniach bp Oder zapewniał już, iż będzie kontynuował dorobek zespołu prymasa. W lipcowej rozmowie z PAP stwierdził, iż „zadaniem jego zespołu jest precyzyjne dopracowanie kilku kwestii technicznych”. Przekonywał: „wszelkie spekulacje dotyczące kwestii merytorycznych Komisji są poza moją kompetencją”. Podkreślił, iż „dokument komisji pod przewodnictwem prymasa Polaka pozostaje punktem odniesienia dla pracy jego zespołu”. Stanowczo powiedział: „Mogę zapewnić, iż będziemy mieć na uwadze pięć punktów zawartych w podsumowaniu prac komisji prymasa, które zostały upublicznione”.
Autorzy listu otwartego przypominają KEP, iż sprawy tak istotne dla przyszłości Kościoła nie są „wewnętrzną sprawą episkopatu”. Warunkiem fundamentalnym jest ich wiarygodność – ta zaś zakłada przejrzystość i rozliczalność podejmowanych działań
Zbigniew Nosowski
Wspomniane pięć punktów – kluczowych dla zespołu prymasa Polaka jako warunkujące wiarygodność komisji – to: 1. „Komisja powinna być dostatecznie niezależna od instytucji kościelnych, a jej członkowie lojalni głównie wobec prawdy”; 2. „powinna składać się z osób o różnych kompetencjach, dysponujących warsztatem – optymalnie naukowym – historycznym, prawnym, psychologicznym lub seksuologicznym oraz socjologicznym i teologicznym”; 3. „powinna samodzielnie określać metodologię swojej pracy”; 4. „musi mieć możliwość samodzielnej komunikacji z pokrzywdzonymi […] powinna mieć również możliwość odbierania świadectw od innych osób – świadków sytuacji sprzyjających krzywdzeniu oraz przełożonych kościelnych”; 5. „powinna koncentrować się na identyfikacji powtarzalnych schematów zachowań powodujących skrzywdzenie, układów instytucjonalnych i mechanizmów reakcji”.
Po takich zapowiedziach bp Oder, wraz z anonimowym gronem współpracowników, gwałtownie przygotował zmieniony projekt. Poufności tych dokumentów pilnie strzeżono w kierownictwie episkopatu. Aż się prosiło, żeby ktoś głośno powiedział: „Sprawdzam!”. Z tym właśnie krokiem mamy do czynienia dzisiaj.
Prawdziwe czy nieprawdziwe – zostawmy to
Okazuje się, iż według nowego projektu poważnie zagrożony jest pierwszy z opisanych warunków: niezależność komisji. Autor listu otwartego przekazanego dwa tygodnie temu członkom episkopatu – znakomity teolog, ks. Grzegorz Strzelczyk – stanowczo odmawia dalszych wypowiedzi publicznych na ten temat. Nie sposób mu jednak nie wierzyć, skoro zdobył się na tak rzadki w polskiej rzeczywistości gest, jakim jest opublikowanie listu interwencyjnego skierowanego do biskupów.
- Ks. Grzegorz Strzelczyk
Po co Kościół
OUTLET
Ks. Strzelczyk jest doskonale znany z rzetelności i wnikliwości swych analiz. Tematyka prac komisji jest mu bliska: był m.in. przez trzy lata członkiem zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP. Początkowo uczestniczył też w pracach zespołu, który przygotowywał na zlecenie KEP – pod kierownictwem prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka – zasady działania komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystania seksualnego.
Dziś katowicki teolog oraz inni eksperci – po uważnej analizie obu projektów – stwierdzają, iż dokument przygotowany przez bp. Odera „w niektórych aspektach poważnie ogranicza niezależność Komisji […], a przez to systemowo pogarsza warunki dochodzenia do prawdy” oraz „wbrew publicznym zapewnieniom – wprost nie realizuje jednego z głównych założeń przyjmowanych w pracach od samego początku”.
Sytuacja jest zatem – zgodnie z przewidywaniami i obawami z czerwca br. – bardzo poważna. Wygląda na to, iż biskup gliwicki i jego współpracownicy uznali, iż pozornie będą się starali w nowych projektach zachować założenia przyjmowane przez zespół prymasa, ale de facto ich zadaniem jest zmiana wcześniejszego projektu w kluczowych szczegółach.
Nie może przecież być dziełem przypadku, iż znikają w nowym projekcie takie konkretne rozwiązania, jak możliwość wezwania biskupa do złożenia wyjaśnień przed komisją czy całkowity zakaz niszczenia dokumentacji komisji po zakończeniu jej prac. Samo się to tak nie zmieniło…
Przede wszystkim oburzający jest zamiar ograniczenia niezależności komisji poprzez umożliwienie biskupom ingerowania w jej prace, nadmierne zabezpieczenie ich interesów, zakaz zobowiązywania przełożonych kościelnych do odpowiedzi itd. (szczegółowo punktują to eksperci w liście otwartym, więc nie będę powtarzał całej ich argumentacji).
Wyjątkowo alarmistycznie brzmi dla mnie opinia autorów listu otwartego, iż nowy projekt „systemowo pogarsza warunki dochodzenia do prawdy”. Wydaje się jednak, iż takie właśnie podejście do prawdy dominuje w tej chwili w kierownictwie KEP – zaś w zdecydowanej mniejszości są ci, którzy uznają opisanie prawdy za niezbędny warunek odnowy, pojednania i przemiany.
W tym kontekście szczególnego znaczenia nabierają słowa abp. Tadeusza Wojdy SAC tuż po jego wyborze w marcu 2024 roku na przewodniczącego KEP. W pierwszym udzielonym wywiadzie metropolita gdański spytany został przez Paulinę Guzik o swoje podejście do zarzutów wobec jego poprzednika, abp. Sławoja Leszka Głódzia. W odpowiedzi usłyszeć można: „Czy one są prawdziwe czy nieprawdziwe – zostawmy to, dzisiaj nie ma co wchodzić”.
Te słowa abp. Wojdy z pewnością mogą zostać „złotą myślą” przyświecającą wszystkim niechętnym do badania niechlubnej przeszłości. Nie ma co wchodzić, zostawmy to… Jakie ma znaczenie, czy zarzuty są prawdziwe, czy nieprawdziwe… O ileż łatwiej się żyje, nie wiedząc, nie słysząc, nie widząc, nie mówiąc…
Głoszą na dachach, coście szeptali do ucha
Dzisiejsze ujawnienie analizy porównawczej dwóch projektów ma jeszcze jeden bardzo istotny aspekt. Według kierownictwa KEP spór w tej sprawie miał pozostać ukryty wewnątrz grona biskupów. Wyraźnie uznano, iż i ten temat pozostaje „wewnętrzną sprawą episkopatu”, jak raczył się wyrazić rzecznik tego gremium ks. Leszek Gęsiak SJ w odniesieniu do innej gorącej kwestii: reorganizacji mediów kościelnych.
Tymczasem autorzy listu otwartego wychodzą z innego założenia – przypominają „grupie trzymającej władzę” w KEP, iż sprawy tak istotne dla przyszłości Kościoła nie mogą być rozstrzygane wyłącznie przez biskupów. Doświadczenia innych państw pokazują, jak wielki może być – pozytywny, oczyszczający, odnawiający – wpływ prac podobnych komisji. Tyle iż warunkiem fundamentalnym jest ich wiarygodność – ta zaś zakłada przejrzystość i rozliczalność podejmowanych działań. Zresztą już w Ewangelii Łukasza można przeczytać: „Wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach” (Łk 12,3).
Prezydium KEP konsekwentnie dążyło jednak do utajnienia prac bp. Odera. Gdy w sierpniu br. przedstawiał on założenia swego projektu Radzie Biskupów Diecezjalnych, nie przedłożył dokumentu, ale posłużył się tylko prezentacją. Podczas październikowych obrad całej konferencji dokument został przedstawiony, tyle iż – wbrew zwyczajom KEP – nie rozesłano go do biskupów przed obradami (wtedy mogliby omówić go wraz ze swoim ekspertami), ale zaprezentowano dopiero w ostatniej chwili.
Szczególnego znaczenia nabierają dziś słowa abp. Tadeusza Wojdy tuż po wyborze na przewodniczącego KEP. Gdy został spytany o podejście do zarzutów wobec abp. Głódzia, odpowiedział: „Czy one są prawdziwe czy nieprawdziwe – zostawmy to, dzisiaj nie ma co wchodzić”
Zbigniew Nosowski
Dzięki dzisiejszej publikacji kwestia zasad, na jakich opierać się ma komisja, ponownie wraca do centrum debaty publicznej. Autorzy listu przypominają, iż to nie jest wewnętrzna sprawa episkopatu. Charakterystyczne, iż mija zresztą właśnie 60 lat od zakończenia II Soboru Watykańskiego, który w Konstytucji dogmatycznej o Kościele opisał Kościół, wychodząc nie od hierarchii, ale od ludu Bożego, oraz wprost przyznał „wiernym, czy to duchownym czy świeckim, należytą wolność badania, myślenia oraz wyrażania pokornie i odważnie swego zdania w sprawach, których znajomością się odznaczają” (Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym, 62).
Przyszłość: Ewangelia czy interesy?
Próby całkowitego utajnienia prac zespołu bp. Odera wynikają z lęku przed ujawnieniem dokumentu przez któregoś z członków KEP lub ich najbliższych współpracowników. Kierownictwo episkopatu nie lubi pracować pod medialną presją. Lepiej byłoby po cichu przygotować nowy projekt, jak najszybciej go przegłosować i ogłosić sukces – czyli powołanie komisji.
W tym podejściu mniej istotne jest, czy powołana komisja będzie zgodna z pierwotnymi założeniami projektu zespołu kierowanego przez prymasa Polski; najważniejsze, żeby wreszcie została powołana. Wtedy dzięki „zintegrowanej komunikacji pozytywnej” można by przekonywać katoliczki i katolików, iż przecież komisja jest, a decyzję o jej kształcie biskupi podjęli po głębokim namyśle i na pewno nie mogą się mylić. Kluczowe, żeby była JAKAŚ komisja pod tą samą nazwą.
Takie wyjaśnienie to jednak bardziej szlachetna wersja interpretacji. Ujawnione dziś porównanie dwóch projektów pokazuje bowiem, iż pozostało gorzej.
Z opublikowanej analizy można wyciągnąć wniosek, iż istotą misji bp. Odera nie było wcale wyjście z klinczu między zespołem prymasa a Radą Prawną episkopatu (zob. mój komentarz „KEP jako związek zawodowy biskupów?”) i doprowadzenie do szybkiego powołania komisji. Chodzi o dużo więcej: zatroszczenie się o interesy tych biskupów, którzy chcą ograniczyć niezależność komisji, zachować wpływ na jej prace, a tym samym uczynić ją bezpieczniejszą dla siebie samych. Na tym wyraźnie polegać mają „inne wartości, inna wrażliwość i nowe widzenie rzeczywistości”.
Jeśli zatem komuś zależy na przyszłości Kościoła w naszym kraju, to winien jest wdzięczność ks. Strzelczykowi i jego współpracownikom. Wyrządzili oni nam wszystkim olbrzymią przysługę. Mam nadzieję, iż dostrzeże to także milcząca większość członków KEP – przygotowanie i publikacja listu otwartego daje bowiem właśnie tej grupie szansę na doprowadzenie w najbliższych miesiącach do powrotu do pierwotnych założeń. Biskupi mają teraz w ręku solidną ekspercką analizę i wiedzą, na co zwracać uwagę. Diabeł naprawdę tkwi w szczegółach!
Nie ma złudzeń, iż naprawdę idzie tu o przyszłość Kościoła. Ludzie szukający Jezusa i wierzący w Niego zawsze w Polsce będą – Ewangelia jest zbyt piękna, by nie pociągała. Sęk w tym, czy będą chcieli mieć cokolwiek wspólnego z Kościołem instytucjonalnym.
Przeczytaj także: Komisja prawdy, pojednania i przemiany. Jak miała wyglądać kościelna komisja ds. wykorzystania seksualnego

58 minut temu
![O. Paweł Kowalski SJ: Adwent pokazuje, iż istnieje nadzieja i iż nie jest ona mrzonką [ROZMOWA]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/12/KAI-2190d9488dd9_aLkuOU5.webp)


![Leon XIV: braterstwo, przebaczenie i miłosierdzia misją Kościoła w Libanie [+GALERIA]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/12/mid-epa12561761.jpg)










