Lepiej stracić niż być niesprawiedliwym. Droga błogosławieństw (4)

2 dni temu
Zdjęcie: Sprawiedliwość


Mam być sprawiedliwy także w systemie opartym na kłamstwie. Nawet, gdy spotkam się z wielką niesprawiedliwością w państwie, w Kościele czy pracy.

W czwartym drogowskazie z Góry Błogosławieństw pojawiają się dwa ważne czasowniki: „pragnąć” i „łaknąć”. „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni” (Mt 5,6).

Już samo pragnienie wyższych wartości jest czymś błogosławionym. Pragnienia napędzają nasze życie. Są wewnętrznym motorem, który sprawia, iż człowiek naprawdę żyje. Jak stwierdził jeden ze współczesnych filozofów, człowiek jest szczęśliwy, dopóki ma o co walczyć.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Najgorzej, gdy ktoś niczego nie pragnie. Wszystko już osiągnął. Rodzice zbudowali dziecku dom, umeblowali, załatwili mu pracę, kupili samochód… choćby nie uświadamiają sobie, jak wielką krzywdę mu wyrządzili. Nie pozwolili, by o coś zawalczyło, by przeżyło chwilę radości, dochodząc samemu do jakiegoś celu.

Zimno nie wchodzi w rachubę

Ktoś inny traci motywację do działania z powodu zniechęcenia, obojętności, acedii. Zdaniem ojców pustyni był to stan zawiniony, gdyż człowiek nie zadbał, by się poświęcać i żyć dla innych. Czyż w wielu przypadkach współczesne zjawisko wypalenia nie jest właśnie przejawem acedii?

„Acedia odpowiada swoistemu stanowi lenistwa i znudzenia, ale też pewnego niesmaku, awersji, znużenia, a również przygnębienia, zniechęcenia, apatii, otępienia, gnuśności, ospałości, senności, ociężałości zarówno ciała, jak i duszy. Z chwilą, gdy człowiek znajdzie się we władzy tej namiętności, traci zainteresowanie czymkolwiek, uważa każdą rzecz za mdłą i nijaką, nie spodziewa się już absolutnie niczego” (J-C. Larchet, „Terapia chorób duchowych”).

Ktokolwiek sprawuje władzę, musi pamiętać – trzeba raczej stracić niż być podejrzanym o jakiekolwiek malwersacje finansowe lub podatkowe

Ks. Andrzej Muszala

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!” (Łk 12,49). Mamy być gorący, a nie letni. Zimno w ogóle nie wchodzi w rachubę.

Czego pragnął Jezus?

Pojawia się jednak pytanie – czego pragnąć? Także Jezus stawiał to pytanie: „Czego szukacie?” (J 1,38); „Czego pragniesz?” (Mt 20,21). Odpowiedź zdaje się prosta: szczęścia – przecież to normalne. Jakże często mylimy je jednak z przyjemnością, wygodnym życiem, luksusem, jakbyśmy byli nakręceni przez jakiś niewidzialny, wszechobecny trend.

Może więc warto zapytać, czego pragnął Jezus. Pragnął wypełnić wolę Ojca (J 4,34), aby wszyscy byli zbawieni (1 Tm 2,4), by nie zginął żaden z tych, których dał Mu Ojciec (Mt 18,14). Pragnął wody – „Daj Mi pić” (J 4,7). Pragnął spożyć ostatnią Paschę ze swoimi uczniami (Łk 22,15). Ogólnie „pragnął…” (por. J 19,28). Umierając, pragnął jeszcze przyciągnąć wszystkich do siebie (J 12,32).

Pragnienia Jezusa można zawrzeć w jednym słowie: sprawiedliwość. Pragnął i łaknął sprawiedliwości. Tej boskiej, nadprzyrodzonej, i tej ziemskiej. Pragnął, by każdy człowiek mógł żyć w godziwych warunkach, a kiedyś znalazł swoje mieszkanie w domu Ojca.

„Syn jest złakniony i spragniony sprawiedliwości Ojca. Odczuwanie dziś owego głodu i pragnienia jest więc uczestnictwem w walce Jezusa, której celem jest uświęcenie, «usprawiedliwienie» i zbawienie ludzi” (J-M. Lustiger, „Bądźcie szczęśliwi”). Oto etyka Nowego Testamentu: rozwijać w sobie wielkie pragnienia na wzór Jezusa, realizować je, nie poddawać się!

Bestseller Nowość
  • Marek Kita

Zostać w Kościele / Zostać Kościołem
Książka z autografem

36,00 45,00
Do koszyka
Książka – 36,00 45,00

Czwarte błogosławieństwo mówi nie tylko o pragnieniu, ale także o łaknieniu. Czasowniki te odnoszą się zarówno do pokarmu, jak i napoju. Innymi słowy, mamy zaangażować się całkowicie w poszukiwanie i szerzenie sprawiedliwości.

Prawda oznacza porządek

Każdy z nas ma wrodzone poczucie sprawiedliwości. Reagujemy, gdy dzieje się krzywda, szczególnie wobec nas samych. Gorzej, gdy doświadcza jej ktoś inny – wówczas często poprzestajemy na bezowocnym lamentowaniu.

Czym jednak jest sprawiedliwość? Teolog prawosławny Mikołaj Wielimirowicz Serbski (+1956), krytyk nazizmu, więzień obozu koncentracyjnego w Dachau, mieszkający po wojnie w Stanach Zjednoczonych, w niewielkiej książeczce „Objaśnienie błogosławieństw” pisze: „Tego, kto wzniósł trzy pierwsze poziomy rajskiej piramidy swojej duszy, nic ziemskiego, przemijającego i marnego nie może nasycić. Taki człowiek patrzy na świat Bożymi oczami, rozumuje Bożym rozumem i szuka Bożej sprawiedliwości. Pod sprawiedliwością rozumie się tutaj prawdę i porządek, takimi, jakimi zostały objawione i przykazane przez Pana: prawda o Stwórcy, prawda o świecie, prawda o człowieku, prawda o celu, prawda o drodze. Prawda oznacza porządek wewnątrz i porządek na zewnątrz, porządek w duszy, porządek w ciele, w społeczeństwie, w całym świecie, we wszystkim porządek – to jest prawda”.

Sprawiedliwość stanowi zatem porządek oparty na prawdzie. Prawdzie w społeczeństwie. Prawdzie w człowieku. We wszystkim. I autor konstatuje: „Jezus Chrystus jest całą pełnią sprawiedliwości, całą Prawdą i całym porządkiem, jak On sam powiedział o sobie: Ja jestem drogą prawdziwą” (J 14,6).

Ciekawą charakterystykę cnoty kardynalnej sprawiedliwości podaje starożytny teolog św. Grzegorz z Nyssy w swojej homilii do czwartego błogosławieństwa: „Czym jest sprawiedliwość? Ci, którzy badali tę kwestię, mówią, iż sprawiedliwość to postawa oddawania każdemu zgodnie z tym, co się mu należy. Nazywa się sprawiedliwym tego, kto mając władzę rozdzielania rzeczy potrzebnych, nie jest stronniczy, a jednocześnie miarkuje dary stosownie do potrzeb. I o ile ktoś, otrzymawszy władzę sądzenia, wydaje wyroki, nie kierując się jakąś życzliwością lub niechęcią, ale idąc za naturą spraw karze winnych, a ułaskawia niewinnych i pozostałe spory osądza zgodnie z prawdą – taki również nazywany jest sprawiedliwym”.

Chodzi o mnie

Wszystkich sprawujących jakikolwiek urząd obowiązują szczególne zasady sprawiedliwości i uczciwości. Dlatego afery z kupowaniem gruntów, działek, posesji, akcji, spółek itp. przez ludzi sprawujących władzę (nie tylko na najwyższych szczeblach, ale także na tych niższych, lokalnych), kupowanie czegoś za bezcen, by sprzedać wielokrotnie drożej, oszukiwanie przy transakcjach, przyjmowanie grantów, dotacji, które się nie należą – wszystko to są ciężkie grzechy przeciwko bliźniemu. Ktokolwiek sprawuje władzę, musi pamiętać – trzeba raczej stracić niż być podejrzanym o jakiekolwiek malwersacje finansowe lub podatkowe.

Nie możemy narzucać innym naszych praw, choćby błogosławieństw Chrystusa, ale mamy sami według nich żyć

Ks. Andrzej Muszala

Błogosławieństwa są indywidualnymi wskazówkami, skierowanymi do poszczególnych osób. Jezus zwraca się do swego ucznia, by był sprawiedliwy. Chodzi więc o mnie – to ja mam postępować w sposób prawy, choćby gdybym żył w społeczeństwie, w którym dzieje się krzywda.

Mam tak postępować także w systemie opartym na kłamstwie. Mogę spotkać się z wielką niesprawiedliwością w państwie, w Kościele, w zakładzie pracy – ale nie zwalnia to mnie z obowiązku bycia sprawiedliwym. Nie wolno mi nikogo skrzywdzić!

Nieraz chrześcijanie popełniają poważny błąd, walcząc o zmianę prawa i ustaw państwowych, a zapominając o osobistej przemianie. Jakby sądzili, iż wystarczy wprowadzić „ich” prawa, aby wszystko dobrze funkcjonowało. Uczniowie Chrystusa pierwszych wieków choćby o tym nie myśleli. A przecież żyli w społeczeństwie, które legalizowało wiele czynów nieetycznych, jak eutanazja czy dzieciobójstwo (do kilkunastu dni po urodzeniu się dziecka). Sami jednak tego nie czynili.

Nie żyjemy w civitas christiana, ale w społeczeństwie świeckim i pluralistycznym – musimy to w końcu zaakceptować. Nie możemy narzucać innym naszych praw, choćby błogosławieństw Chrystusa, ale mamy sami według nich żyć. Wówczas wielu znajdzie drogę do Boga, przyciągnięci siłą miłości, nie zaś prawa.

Kościół rośnie „przez przyciąganie”

Czym innym jest porządek moralny, jakim kieruje się dany człowiek, a czym innym porządek prawny, który jest „wypadkową” porządków moralnych poszczególnych obywateli. Prawo państwowe jest zawsze jakąś umową społeczną. Dlatego, siłą rzeczy, jest konsensusem. I nigdy wszystkich nie zadowoli.

Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia Ewangelii – pisze papież Franciszek w „Evangelii Gaudium” – „nie wykluczając nikogo, nie jak ktoś, kto narzuca nowy obowiązek, ale jak ktoś, kto dzieli się radością, ukazuje piękną perspektywę, wydaje upragnioną ucztę. Kościół nie rośnie przez prozelityzm, ale «przez przyciąganie»”.

Jezus Chrystus zawsze miał jeden cel: ocalić człowieka, podnieść, uratować, doprowadzić go do pełni rozwoju. Brał w obronę najuboższych, zmarginalizowanych, grzeszników, wykluczonych. Troszczył się o sprawiedliwość przede wszystkim dla innych. O sobie jakby zapomniał…

„Gdy [ktoś] domaga się sprawiedliwości najpierw nie dla siebie, ale dla wszystkich człowieka, to nie jest to zwykła instynktowna reakcja. Gdy zapomina o sobie, stając w obronie praw ofiar niesprawiedliwości, to świadczy wówczas o Bożym wymiarze człowieka stworzonego «na obraz i podobieństwo Boga». […] Dla umożliwienia drugiemu dostąpienia sprawiedliwości trzeba samemu zaakceptować własną stratę, wybrać raczej dobro bliźniego niż swoje własne. (J-M. Lustiger, „Bądźcie szczęśliwi”).

Rozważania ks. Andrzeja Muszali z cyklu „Droga błogosławieństw” będziemy publikować w kolejne niedziele i dwie ostatnie środy Wielkiego Postu 2025. Wszystkie teksty będą dostępne tutaj.

Idź do oryginalnego materiału