Które grzechy najbardziej obrażają Najświętszą Dziewicę i Jezusa?

prawda-nieujawniona.blogspot.com 1 miesiąc temu

Które grzechy najbardziej obrażają Najświętszą Dziewicę i Jezusa?


(...) W 1985 roku s. Maria Magdolna zapytała Najświętszą Dziewicę, które grzechy najbardziej obrażają Ją i Jezusa.
„Dwa najcięższe grzechy to bluźnierstwo i oschłość, rozumiana także jako niechęć do
czynienia dobra: bluźnicie, ilekroć popełniacie grzech przeciwko Najświętszemu Sakramentowi, przyjmując go oschle, bez przygotowania i niegodnie, czy też w ogóle Go nie przyjmując.


Nieuznawanie obecności Jezusa w konsekrowanej Hostii to zaraźliwa choroba, która rozprzestrzenia się niczym epidemia. Ta fałszywa doktryna jest wymysłem współczesnych teologów, którzy rozprawiają o przeistoczeniu w sposób dwuznaczny i pełen niejasności, siejąc zamęt w głowach wiernych i wielu kapłanów. Lenistwo albo znużenie również jest bardzo rozpowszechnione. Nie oznacza ono jedynie braku gorliwości, ale także niedbałość w wypełnianiu własnych obowiązków. Lenistwo otwiera drzwi wielu grzechom - zarówno ciała, jak i duszy.
To duchowa choroba, z której jedynie miłość mojego Syna może was uleczyć. Jego miłość jest niczym płomień, który - raz rozpalony - nie przygasa".

Nie ma już ciężkich grzechów, tylko niedoskonałości, jak się często naucza, więc wszyscy idą do Komunii Świętej, jakby szli po cudowne ciasteczko, Do ilu takich świętokradztw dochodzi każdej niedzieli na całym świecie?! „Bluźnicie" - mówi Matka Boża. Jest to jeden z najcięższych grzechów i poza grzechami cielesnej nieczystości najczęstsza przyczyna demonicznych zniewoleń i opętań. Dusze ogromnej liczby ludzi owładnęła całkowita oschłość wobec Boga i Jego przykazań.

Czytamy w Piśmie Świętym: „Kto przyjmuje Ciało Jezusa niegodnie, śmierć przyjmuje" (por. 1 Kor 11, 27-30)
. Wielu naszych braci i sióstr przyjmuje każdej niedzieli śmierć zamiast błogosławieństwa. Dlaczego o tym nie grzmimy z ambon? Pozornie nic złego się nie dzieje, ale w sercu następuje powolna degradacja i duchowa śmierć człowieka. Gdzie podziała się cnota bojaźni Bożej? Dlaczego tak mało słyszymy o warunkach dobrej spowiedzi, o tym, jak straszne są konsekwencje Komunii świętokradczej?

Tymczasem nonszalancja, ignorancja i lekceważenie, z jakimi niektórzy przyjmują Jezusa, są porażające. jeżeli nie wierzysz, jeżeli żyjesz w grzechu ciężkim, nie przyjmuj Komunii Świętej! Chciałoby się krzyknąć: „Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią, i tym kapłanom, którzy milczą!".

Widzimy, jak wielki jest exodus z Kościoła w obecnych czasach. Oschłość, a przede wszystkim ignorancja i obojętność na sprawy Boże sięgają szczytu w XXI wieku. Jest to bardzo trudne doświadczenie dla nas - kapłanów, Kościoła, wiernych - ale pamiętajmy: to wszystko jest w planach samego Boga. „Sami jesteście dla siebie bogami, stawiacie siebie na moim miejscu, kłaniacie się ludziom, a nie waszemu Bogu" - usłyszała s. Magdolna.
To jest czas, aby mówić odważnie; nie dajmy się zwieść pozorom, iż nie jest tak źle, bo jeszcze tu i tam jest tłumek w kościele. Ja pytam o dusze zbłąkane, zniewolone: co się z nimi stanie?

Kochani w Panu! Wiemy, iż dojdzie do bezprecedensowej w historii konfrontacji między Kościołem Chrystusa i antykościołem szatana. Wiemy też, iż Bóg i prawda zwyciężą. Ale jak mówią proroctwa, wcześniej zapanuje zamęt i chaos.

Chyba nikt nie zaprzeczy, iż nieprzyjacielowi perfekcyjnie się to dzisiaj udaje. Przy użyciu internetu można zamącić w głowie ludziom na całym świecie, dokonać perfekcyjnej manipulacj

i. Internet to potężna siła uderzeniowa: może uczynić wiele dobra, ale również zła. Laicyzacja, szczególnie młodego pokolenia, postępuje w zastraszającym tempie, a telefonowe pokolenia zamykają się w cyberprzestrzeni. Mgła zamętu i dezorientacji gęstnieje, staje się coraz bardziej złowroga i toksyczna, a Kościół nie jest od tego wolny.

Nastąpił czas oczyszczenia, porażająco trudny, ale konieczny dla naszego dobra. Jezus powiedział: „Oczyszczony i odnowiony przez dotkliwe cierpienia Kościół przyoblecze się w ubóstwo i prostotę. I znowu będzie ubogi, jak u początków Kościoła".

Coraz częściej pytamy o przyszłość Kościoła katolickiego w sytuacji, gdy tak wielu ogarnia bezsilność i strach na widok tego, co się dzieje wokół. Kto może wyrwać nas z układów i powiązań, które wydają się nie do ruszenia?
Jest jedna odpowiedź: tylko Bóg, bo dla Niego nie ma nic niemożliwego. A wszystko, co wydaje się w tej chwili na świecie wielkie i nie do ruszenia, rozsypie się w proch pod potężnym działaniem Ducha Świętego. To nie prałaci i wielcy Kościoła, nie teologowie i uczeni w Piśmie, ale ubodzy duchem i ciałem odniosą zwycięstwo. Tornado Ducha Świętego przyjdzie przez ich wiarę, świadectwo życia i głoszenie Słowa z mocą.
Brat Elia nazywa ich „bezdomnymi", czyli ludźmi o prostej i heroicznej wierze, oderwanymi od tego, co przyziemne i materialne, niemającymi domów, czyli zakotwiczenia w tym, co na ziemi.

„Bezdomni", czyli ludzie niepasujący do tego świata, wykluczani, wyśmiewani i lekceważeni. To ci, którzy nie zadomawiają się na tym świecie. To ci, którzy pozbyli się bagażu niepotrzebnych przywiązań i uzależnień. W końcu to „bezdomni" w znaczeniu tak mocnego przylgnięcia do Jezusa, iż swój dom mają nie w kolejno nabywanych nieruchomościach ani w tym, co człowieka po ludzku absorbuje i zniewala, ale w Sercu Jezusa. Takie właśnie dusze są przyszłością Kościoła.

Pierwszy papież, św. Piotr, powiedział: „Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, i dobrze zrobicie, o ile będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach" (2 P 1, 19).
Mimo całego zamieszania, zamętu, duchowej nocy, jaka panuje na świecie i w Kościele, Bóg nie opuszcza tych, którzy Go kochają i działają zgodnie z Jego wolą.

Słowo Boże jest niezmienne, prawdziwa wiara jest jedna i tego nikt nie może ani podmienić, ani poprawić, ani nakazać nam w imię ślepego posłuszeństwa zmieniać kierunek drogi. Święty Piotr powiedział, co mamy czynić: trwać przy prawdzie jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu. Nie okłamujmy się, iż nie ma nocy. Ona jest faktem. Ten czas już nadszedł. Ale mamy podtrzymywać płomień wiary i nadziei, aż nadejdzie świt.

Podtrzymywanie go, szczególnie teraz, kiedy żyjemy w nocy świętokradztw i bluźnierstw przeciwko Bogu samemu i Jego stworzeniu, jest naszym podstawowym, najważniejszym zadaniem

. Chronienie prawdy Ewangelii, a jak będzie trzeba, to walka o ten płomień, aby nikt z zewnątrz czy wewnątrz Kościoła nie dewastował miejsca świętego. To wszystko nie jest łatwe. Maryja powiedziała do ks. Gobbiego, iż nadejdą czasy, w których szatan zostanie uznany za pana tego świata. Jak blisko tego już jesteśmy? To będą czasy naprawdę mroczne, czasy ucisku, ale dalej Maryja prosi: „Pozwólcie się nieść na moich rękach".
Każdy wierzący musi się świadomie opowiedzieć, czy jest za Chrystusem i żyje Jego nauką, czy jest przeciwko Niemu. Nie można pozostać uśpionym, powtarzać, iż czasy się zmieniają, iż przeżyliśmy już nie takie kryzysy i zawsze wszystko obróciło się na dobre

. Musimy być świadomi, iż najpewniej prawdziwa wiara przetrwa nie w sercach milionów, ale w niewielkiej grupie, ewangelicznej „małej trzódce", która trwając mocno przy nauce apostołów jak przy biblijnej lampie, stanie się zaczynem nowego, ubogiego, ale heroicznego wiarą Kościoła. Tego, o którym Jezus powiedział, iż moce piekielne go nie przemogą (por. Mt 16, 18). Oczywiście, iż nie przemogą, bo nikt i nic nie może pokonać Boga. Jednak Jezus nie obiecał, iż Kościół przetrwa w tej formie, którą obecnie znamy. Ufajmy, iż Duch Święty, Duch Pocieszyciel jest z nami i pokaże nam drogę, którą mamy iść. On nas pouczy i poprowadzi.

Niezmiennie poruszają mnie słowa św. Faustyny zapisane w Dzienniczku, opisujące, jak Jezus ukazał jej przerażającą wizję przyszłości:
„Dziś ujrzałam, jak święte tajemnice były spełniane bez szat liturgicznych i po domach prywatnych, dla chwilowej burzy, i ujrzałam słońce, które wyszło z Najświętszego Sakramentu, i zgasły, czyli zostały przyćmione inne światła, i wszyscy mieli zwrócone oczy ku temu światłu; ale znaczenia nie rozumiem w tej chwili"".

Wiedzieliście, iż są takie słowa w Dzienniczku?

Królestwo zła i ciemności bije się zaciekle o każdą ludzką duszę, a my musimy stawić mu czoło. o ile nie my, to kto? Znowu jacyś inni ludzie, ktoś przyjdzie? Nie jesteśmy sami w tej bitwie. Po naszej stronie jest Chrystus, aniołowie, święci - cały Kościół triumfujący. To szatan nas zwodzi i okłamuje, mówiąc, iż jesteśmy sami, iż to już koniec, iż nie ma sensu, iż nie trzeba nic robić, iż jesteśmy bezsilni. Najważniejsze jest twoje życie, zdrówko, twoja świetlana przyszłość, życiowa kariera.
A dusza? W jakim jest stanie? Latamy za każdym lekarzem, połykamy każdą pigułkę, suplement diety, a o duszę się nie troszczymy.

T
o perfidne kłamstwo z ust diabła, na które niestety miliony ludzi łatwo się nabierają. Aby podjąć walkę o siebie i innych, musimy postawić wszystko na Jezusa, być „zimnym albo gorącym", jak czytamy w Piśmie Świętym.
Podsumowując: postaw wszystko na Niebo. Zrób inwestycję życia. Tam jest prawdziwy skarb i tam powinno być nasze serce. Dzisiaj myślimy, gdzie ulokować oszczędności: kupić złoto czy kryptowalutę, jak ratować domowe budżety, w co zainwestować, ile
hektarów, jaką ziemię. A czy zastanawiamy się, jak inwestować w to, co nieprzemijalne?
Wszystko inne nie ma adekwatnie żadnej wartości na przyszłość, Codziennie mówią nam, ilu młodych ludzi teraz umiera - nie dożyli choćby trzydziestu lat. Stres, mordercze tempo i troski tego życia zabijają nas jak muchy na szybie samochodu. Czy warto? W takiej
chwili wszystko inne traci jakąkolwiek wartość. Jezus ostrzegał nas, pytając, czy warto cały świat zyskać kosztem zatracenia swojej duszy na wieczność (por. Mt 16, 26).

Jeżeli tracimy z oczu Niebo, cała reszta jest niczym, totalną pustką, a wszystko, co zdobyliśmy tu, na ziemi, traci wartość. Jak to kiedyś ktoś ładnie powiedział: „Umarł bogaty i biedny. Bogaty niczego ze sobą nie zabrał, a biedny niczego za sobą nie zostawił". Nadzy jak pierwsi rodzice staniemy przed Bogiem.

Dla wielu, a może choćby dla większości, liczy się tylko tu i teraz. Ludzie często do mnie mówią „Będę starszy, będę miał więcej wolnego czasu, to pomyślę o tym. Jeszcze zdążę iść do kościoła. Potem zmówię paciorki, pójdę do spowiedzi i się pojednam z Bogiem". Czy to nie brzmi jak diabelskie zwiedzenie? Wystawianie Boga na próbę?

Dlatego Maryja w ostatnich kilkudziesięciu latach woła i powtarza niestrudzenie w wielu miejscach świata: Powróćcie do mojego Syna, módlcie się, czas jest krótki! Porzućcie grzech pychy, nieczystości, morderstwa, świętokradztwa, bałwochwalstwa różnego rodzaju. Przestańcie bluźnić przeciwko Bogu. Niebo to realne miejsce i rzeczywiście istnieje! Cóż więcej może zrobić kochająca Matka dla swych głuchych i ślepych dzieci?

Bracia i siostry! Teraz jest czas, abyśmy jak Łazarz z pomocą Bożej łaski i ludzi, których nam daje, odplątali się z krępujących nas bandaży. Sami nie możemy tego zrobić. Potrzebujemy pomocy - i Bóg nam ją daje w swoim Kościele katolickim! Tam znajdziemy wszystko, co potrzebne jest nam do uwolnienia się z wszelkich więzów duszy i ciała oraz do rozpoczęcia nowego życia tu na ziemi, a potem w wieczności. Ta pomoc jest ciągle w zasięgu ręki, ale czas Bożej oferty jest limitowany.
Czy masz pewność, iż ciebie to nie dotyczy, iż jeszcze masz wiele dni czy lat przed sobą, lub co gorsza myślisz, iż nie jesteś takim złym człowiekiem? A może młodość, siła i pewność siebie rozpierają cię i myślisz, iż świat leży u twoich stóp?
Lubię zwiedzać cmentarze i modlić się za tych, którzy ten styl myślenia preferowali w swoim życiu. Jest jedno takie szczególne miejsce, cmentarz w Serpielicach koło Kalwarii Podlaskiej - tam umieszczono tabliczkę z szokującym i jakże wiele dającym do myślenia napisem: TU SIĘ KOŃCZY WIELKOŚĆ ŚWIATA.
Potrzeba darów mądrości i pokory, aby adekwatnie zrozumieć te słowa. „Przemija postać tego świata" - mówi Pismo Święte i tej prawdzie nikt nie może zaprzeczyć.

Słowa sługi Bożego arcybiskupa Fultona J. Sheena, który humorystycznie, a zarazem bardzo trafnie przedstawił trudne sprawy naszej ziemskiej egzystencji:
„Są dwie filozofie życia - pierwsza pogańska: Najpierw zabawa, potem kac. Druga chrześcijańska: Najpierw asceza, potem impreza"

. Dla mnie wybór jest prosty. Zapraszam każdego z was, już teraz, do wybrania wersji drugiej, bo czas ucieka, wieczność czeka! Jest taka dość już wiekowa pieśń - bardzo poruszająca, bardzo głęboka, a jej refren brzmi: „Nie zamykajmy serc, zbawienia nadszedł czas. Gdy Chrystus puka w drzwi, może ostatni raz".

Ks. Piotr Glas: Panie, ratuj, bo giniemy! Jest już ostatnia godzina i Antychryst nadchodzi
Idź do oryginalnego materiału