Przez wiele wieków uczono postawy, w której należy wyrażać
zewnętrznie szacunek do Najświętszego Sakramentu. Ale o ile od kilku
dekad mocno akcentuje się, iż Msza Św. to tylko uczta, iż to jest
spotkanie chrześcijan gromadzących się przy stole, to rzeczywiście
wówczas możemy wariować, skakać… Ale jakie są tego konsekwencje?
(…) Mówię o tym, iż Msza Święta jest Golgotą. Za każdym razem dzieje się
śmierć Pana Jezusa i Jego Zmartwychwstanie. Niezależnie czy to jest
Msza Święta ślubna, czy komunijna, bożonarodzeniowa, czy odprawiana w
Wielkanoc – podkreślił ks. Daniel Wachowiak.
Jak podkreślił, podczas Mszy Świętej w momencie, w którym kapłan
bierze chleb, a później wino, następuje ich przemienienie w prawdziwe
Ciało i Krew Chrystusa. – Nie mówimy tu o Wielkim Czwartku, tylko
przenosimy się do Wielkiego Piątku, a później przenosimy się do pustego
grobu. My naprawdę wierzymy, iż stajemy jakby przeniesieni w czasie, na
Golgocie. Tu się odbywa Męka Pana Jezusa. Tutaj Chrystus na nowo umiera.
Proszę zobaczyć, iż oddzielnie konsekruje się Ciało, oddzielnie Krew.
Następuje rozdzielenie, czyli śmierć Pana Jezusa – powiedział.
Jeżeli zatem wierzymy, iż następuje Męka Pana Jezusa, to jaka powinna być nasza postawa? – Jeśli
ktoś w domu umiera, powiedzmy prababka, a my zaczynamy wokół niej
tańczyć, pozwalamy na zabawy, lekceważymy to odejście, to znaczy iż z
nami jest coś nie tak. Albo nie mieliśmy szacunku wobec tej osoby
starszej, albo nie chcemy jej towarzyszyć w tym bardzo trudnym, z
drugiej strony pięknym, momencie przejścia na tamten świat. Człowiek
wierzący chce się z tym człowiekiem pomodlić, dać spokój umierającej
osobie – wskazał.
–Mówię o tym, iż Msza Święta jest Golgotą, za każdym razem dzieje
się śmierć Pana Jezusa i Jego Zmartwychwstanie. Niezależnie czy to jest
Msza Święta ślubna, czy komunijna, bożonarodzeniowa, czy odprawiana w
Wielkanoc – zaznaczył.
Ks. Wachowiak zauważył, iż przez wiele wieków uczono postawy, w
której należy wyrażać zewnętrznie szacunek do Najświętszego Sakramentu.
Ale o ile od kilku dekad mocno akcentuje się, iż Msza Święta to tylko
uczta, iż to jest spotkanie chrześcijan gromadzących się przy stole, to
wówczas rzeczywiście możemy wariować, skakać… Ale jakie są tego
konsekwencje?
–Czy człowiek, który traktuje Mszę Świętą jak prawdziwą
Kalwarię i uczy się podnoszenia poprzeczki moralnej samemu sobie, na
każdej Eucharystii, wydaje owoce dobre czy zgniłe? – pytał. A jakie
owoce przynosi postawa, gdy człowiekprzychodzi na Mszę Świętą i ją
traktuje luźno: „ona mi się należy, Pan Bóg powinien być mi wdzięczny,
że pojawiłem się na liturgii, teraz niech księża zrobią wszystko, by
mnie do Mszy Św. przyciągnąć. Ja bym chciał, żeby to był show,
widowisko, może jakiś joke, kazanie dla dzieci, takie śmieszne, abyśmy
się wszyscy uśmiechnęli, pobawili…”?
Jak zauważył ks. Wachowiak, Pan Jezus działa jakby odwrotnie
wobec tego rodzaju trendów. On umiera, a następnie Zmartwychwstaje
(znakiem tego jest moment połączenia w przemienionej Krwi i Ciała) i
następuje Wielkanoc, czego radosnym elementem jest przyjęcie Komunii
Świętej. – Jeżeli ktoś mówi, iż jest za smutno w Kościele, to pytam
czy ty uczestniczysz systematycznie w życiu sakramentalnym? Czy się
odbijasz między konfesjonałem a ołtarzem? Bo nie wyrazisz piękniej i
głębiej euforii i wiary w Zmartwychwstanie jak przez to, iż
systematycznie przyjmujesz Najświętszy Sakrament – podkreślił.
Kapłan zaznaczył z mocą, iż Msza Święta nie jest miejscem na luz i
żarty i trzeba zadbać o dobre przeżywanie liturgii. Wiara bowiem rodzi
się ze słuchania. I tu – jak zauważył – księża mogą mieć sobie wiele do
zarzucenia.
Wierni w czasie liturgii słowo winni wysłuchać się Chrystusa, a
to jest możliwe, gdy kapłan pozwoli Mu przemawiać przez siebie. Wówczas
wierni lepiej przeżyją liturgię eucharystyczną, będą głębiej adorować
Przenajświętszy Sakrament, a po Mszy Św. wyjdą tak ubogaceni obecnością
Boga, iż zaczną zmieniać ten świat i swoje międzyludzkie relacje.
W kościołach dzieje się jednak inaczej. Księża próbują „ubogacać”
Mszę swoim charyzmatem, bywa, iż są zmęczeni, brak im skupienia – i
zdaje się jakby sami nie wierzyli w to co dzieje się na ołtarzu. Z
drugiej strony zaś wierni nie ułatwiają sobie przeżywania Mszy Św. sami
siebie rozpraszając… A tu przecież Bóg powinien być na pierwszym
miejscu.
Ks. Wachowiak poruszył w tym kontekście temat kazań „dla dzieci” i
zaniżania ich jakości do takiego poziomu. Tymczasem dzieci mają choćby
szkolną katechezę i to jest miejsce na rozmowy z nimi. Efektem
bambinizacji Mszy jest to, iż brakuje formacji dorosłych. – A kiedy jest przestrzeń do dotknięcia sumienia? –
spytał kapłan. I postawił tezę, iż do tego, aby w Polsce wiara się
weszła na nowo na głębię, należy umocnić katechezę ludzi dorosłych – do
nich głosić Słowo Boże. A jak zauważył, dobrze przygotowanego,
merytorycznego kazania także i dzieci chętnie słuchają, oczywiście
interpretując padające słowa na miarę swych możliwości.
Ks. Wachowiak pytał jaki jest wymierny efekt trwających już od
lat „Mszy dla dzieci”? Czyż ostrzeżenia sprzed lat przed laicyzacją
młodego pokolenia na skutek takich praktyk dziś się nie spełniają? – Gdzie są ci młodzi wychowani na Mszach z udziałem dzieci? –
pytał kapłan. I jak zaznaczał, do adekwatnego przyjęcia, zrozumienia
Słowa, potrzebne jest skupienie – i to powinni rozumieć rodzice. Pogląd,
iż w Kościele wszystko dzieciom się należy jest błędny. Bowiem idąc tą
drogą za kilka lat staną się one apostatami. – Tam, gdzie podnosi się poprzeczki i Chrystus jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na adekwatnym miejscu – dodał kapłan wyjaśniając, iż bezwzględnie nie należy takiej postawy odbierać jako niechęć do dzieci.
Wypowiedź kapłana została chętnie podłapana przez media „głównego
nurtu”, które uwypukliły jej fragmenty dotyczące dzieci i
przeszkadzania na Mszy św. pomijając sedno sprawy. Tym bardziej warto
zapoznać się z całą wypowiedzią ks. Wachowiaka
Św. Jan Maria Vianney i Komunia Święta
"Pewnego
poranka, r. 1845, panna Stefania Poignard, z Marcy (...) jechała w
towarzystwie rozbawionych koleżanek omnibusem idącym do Ars. Gwarzyła z
nimi wesoło przez całą drogę. Po przybyciu na miejsce Stefania, która
była pobożną, udała się wprost do kościoła, gdzie właśnie J. Vianney
rozpoczął Mszę św. Gdy nadeszła chwila Komunii młoda dziewczyna uklękła
przy balustradzie. Celebrans spokojnie "udzielał Komunji św. innym
osobom, ale gdy podszedł do Stefanii, wziąwszy Hostię podniósł Ją do
góry ponad puszką i zaczął mówić słowa: „Corpus Domini nostri...”, ale
nie dokończywszy ich stanął bez ruchu... Trudno opisać niepokój
wewnętrzny, jaki ogarnął tę młodą istotę, której Mąż Boży chciał dać
naukę na całe życie. Nie wiedząc co ma myśleć, zaczęła gorąco powtarzać w
duchu akty wiary, nadziei i miłości. Gdy je skończyła, kapłan podał jej
Hostię świętą i poszedł dalej. Spotkawszy się z nią później, rzekł:
„Nie zmówiłaś rannego pacierza i byłaś roztargniona przez całą drogę.
Czy sądzisz, moje dziecko, iż byłaś wówczas usposobiona do przyjęcia
Komunii świętej?" (Ks. F. Trochu - Św. Jan Maria Vianney)
Św. Jan Maria Vianney – cytaty (1) Św. Jan Maria Vianney – cytaty (2) Św. Jan Maria Vianney – cytaty (3) Ks. F. Trochu o św. Janie Marii Vianneyu [fragmenty] 1 / 2 / 3 / 4 / 5 / 6 Humor św. Jana Marii Vianneya