Ks. Tischner i mój lot w kosmos

7 godzin temu
Zdjęcie: Tischner


Spotkanie z ks. Tischnerem było dla mnie jak podróż w kosmos, a ja nie miałam najmniejszych zadatków – w każdym razie tak siebie wtedy postrzegałam – na bycie kosmonautką.

Edytorial do tygodnika „Więź co Tydzień” z 26 czerwca 2025:

– Miałabyś czas pojechać do Krakowa, żeby zadać kilka pytań ks. Tischnerowi? – zapytał mnie Zbyszek Nosowski. Był rok 1995, nagrywaliśmy wtedy cykl telewizyjnych filmów „Dzieci Soboru zadają pytania”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Ks. prof. Józef Tischner był gwiazdą polskiej filozofii i księdzem, który przykuwał uwagę tym, co i jak mówi. Fascynował wyrafinowaniem myśli i duszpasterską bliskością. Potrafił zamieszać człowiekowi w myśleniu, bo przecież modlił się w dniu swoich święceń kapłańskich, leżąc krzyżem w katedrze na Wawelu: „Boże, spraw, abym był siewcą niepokoju”. A jednocześnie „był adwokatem i powiernikiem tych, którzy albo się w Kościele nie mieścili, albo mówili zbyt cichym głosem” – tak charakteryzuje go jego uczennica, Anna Karoń-Ostrowska.

Propozycja Zbyszka była jednak wówczas dla mnie jak podróż w kosmos. Nie miałam żadnego doświadczenia dziennikarskiego, a poza wszystkim byłam panicznie nieśmiała. Pojawiło się mnóstwo wątpliwości, czy jestem w stanie sprostać wyzwaniu – z dzisiejszej perspektywy niespecjalnie zresztą wymagającemu. Miałam przecież jedynie zadać ks. Profesorowi kilka pytań, notabene przygotowanych przez kompetentniejszych ode mnie. Na szczęście zwyciężyło pragnienie poznania Tischnera osobiście.

Do dziś mam przed oczami uśmiechniętą twarz ks. Tischnera i jego uważne spojrzenie. Z pewnością wyczuwał moje onieśmielenie, które nie pozwoliło mi wejść w bardziej osobistą rozmowę. Tym łagodnym uśmiechem i ciekawością mnie starał się dodać mi odwagi, na którą nie byłam w stanie się zdobyć. Bo to spotkanie naprawdę było dla mnie jak podróż w kosmos, a ja nie miałam najmniejszych zadatków – w każdym razie tak siebie wtedy postrzegałam – na bycie kosmonautką.

Kilka chwil spędzonych z ks. Tischnerem pozwoliło mi nie tylko zrozumieć, iż stanie się kosmonautką jest w moim wypadku niezbędne, ale też ośmieliło, żeby to urzeczywistnić. Od tamtego czasu odważam się na spotkania z bardzo ważnymi dla mnie ludźmi, czyli… latam w kosmos! I zbliżam się do różnych fascynujących i nieznanych planet, jakimi są osoby, które pozwalają mi wejść w swoją orbitę. A to z kolei pomaga mi coraz lepiej odnajdować się na mojej własnej.

Przeczytaj również: Tischner i myślenie szukające wiary

Idź do oryginalnego materiału