W 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego portal
PCh24.pl przygotował specjalną ankietę, w której zadaliśmy jedno krótkie
pytanie: „Powstanie Warszawskie: TAK czy NIE?”. Do udzielenia
odpowiedzi zaprosiliśmy księdza profesora Pawła Bortkiewicza, red. Pawła
Lisickiego, prof. Tomasza Panfila, Andrzeja Pilipiuka, prof. Jana
Żaryna oraz prof. Marka Kornata.
Powstanie Warszawskie od lat tworzy przestrzeń ogromnego
sporu. Ma on charakter historyczny, polityczny, ale ostatecznie dotyka
problemu ocen etycznych – usprawiedliwienia bądź niezgody na moralne
uzasadnienie wybuchu Powstania.
Przeciwnicy wysuwają argumenty krytyczne. Wskazują przede wszystkim
na ogólny bilans klęski powstańczej, skalę zniszczeń miasta, a przede
wszystkim na straty w ludności – poległych w wyniku Powstania i
wymordowanych przez Niemców w odwecie. Wskazuje się na porażkę, która
ugruntowuje stereotyp polskich zrywów narodowowyzwoleńczych,
podkreślając brak pragmatyzmu ich inicjatorów.
Obrońcy sensu Powstania wskazują, iż było ono czymś tak
naturalnym jak każda wojna, zryw niepodległościowy, jak każdy sprzeciw
wobec ucisku zła. Apologeci przekonują, iż tamto pragnienie triumfu
dobra nad złem było w miarę realistyczne, oparte na kalkulacjach
militarnych, ale także geopolitycznych. Przede wszystkim jednak
akcentują, iż Powstanie stanowiło wyraz woli istnienia narodu i jego
suwerenności, woli samostanowienia.
Historyczny spór niewątpliwie trwa i będzie trwał, a choćby w
pewnym sensie jakby się nasilał. W ten sposób odsłania on kondycję
mentalności naszego społeczeństwa. Odsłania konflikt między
pragmatykami, przeliczającymi cały wymiar ludzkiego życia w kategoriach
utylitarnych, a tymi, którzy na taką kalkulację się nie zgadzają.
Uważają bowiem, iż są wartości – takie jak wolność, godność, miłość
Ojczyzny, pragnienie dobra – po prostu niepoliczalne. Twierdzą także, iż
za te wartości warto, a choćby niekiedy trzeba oddać życie.
Żywotność tego sporu pokazuje, jak bardzo Powstanie Warszawskie
pozostaje aktualne, jak bardzo wyznacza pewną miarę oceny kondycji
moralnej naszego społeczeństwa, jak bardzo pozostaje niezmiennie znakiem
sprzeciwu wobec tych wszystkich, którzy chcieliby zrezygnować z tego,
co polskie, narodowe chrześcijańskie na rzecz krainy cynicznego
uśmiechu.
„Choćby po nas przemaszerował chamski but kata, choćby wgniótł w
ziemię nasze ciała […], to przecież dla przyszłych pokoleń będzie ten
nasz krzyk niezaspokojony, niezadławiony, żarliwy pragnieniem mocnego
dobra. I choćby zawieść miało wszystko, to jedno po nas zostanie na
pewno” – te słowa Wacława Bojarskiego przemawiają mocniej niż
jakikolwiek pragmatyzm.
Chwała Bohaterom Powstania Warszawskiego!
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr
***
Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie postawione w
ankiecie PCh24.pl w 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, przede
wszystkim dlatego, iż zostaje ono zadane w roku 2024. Gdyby to samo
pytanie padło w lipcu roku 1944, to moim zdaniem zdecydowanie więcej
przemawiało na NIE niż na TAK.
Cele Powstania, jeżeli spojrzymy na nie jako akt
militarno-polityczny, można było wówczas łatwo zdefiniować. Głównym było
stworzenie wrażenia, iż Polskie Państwo Podziemne jest adekwatnym
podmiotem do rozmów z Sowietami. Powstanie miało być dokończeniem, czy
też uwieńczeniem akcji „Burza”, która w ten sposób była zaprojektowana –
chodziło o pokazanie wkraczającym na tereny Rzeczypospolitej wojskom
sowieckim, iż prawdziwą reprezentacją narodu polskiego jest Polskie
Państwo Podziemne z rządem w Londynie.
Jeśli taki był cel polityczny Powstania Warszawskiego, to łatwo
zauważyć, iż nie został on zrealizowany. Ba! Nie można go było
zrealizować, ponieważ wcześniej doszło do porozumienia między Sowietami a
naszymi zachodnimi sojusznikami. Uznali oni, iż po wojnie Polska
znajdzie się w strefie wpływów ZSRS i faktycznie żadnej niepodległości
mieć nie będzie. W związku z powyższym ten cel był niemożliwy do
zrealizowania, tym bardziej poprzez Powstanie.
Cel drugi, czyli militarny polegał na tym, żeby wyprzeć, pokonać
Niemców w Warszawie. On również nie mógł być uskuteczniony ze względu na
brak broni, brak wyszkolenia żołnierzy, ze względu na gigantyczną
przewagę niemiecką nad Polakami oraz błędne rozpoznanie sytuacji na
froncie. Spodziewano się bowiem, iż lada moment Niemcy Warszawę
opuszczą.
Tyle można powiedzieć w sensie historycznym, ale pozostało
jeden, moim zdaniem najważniejszy aspekt, od którego nie można
abstrahować z perspektywy 2024 roku. Chodzi o to wszystko, o czym
dzisiaj wiemy. Chodzi o wielkie bohaterstwo powstańców, o ich ofiarność,
o ich poświęcenie, o ich patriotyzm. Chodzi o to, czym było Powstanie
Warszawskie dla następnych pokoleń Polaków, o całą jego część
mitologiczną i narodowo-moralną. Z tej perspektywy odpowiedź na pytanie
„Powstanie Warszawskie: TAK czy NIE?” brzmi zdecydowanie – TAK. Mamy
bowiem za sobą to doświadczenie minionych pokoleń. Mamy doświadczenie i
pamięć o tych wszystkich, którzy w Powstaniu wzięli udział i wiemy
dobrze, iż ta pamięć wymaga szacunku i uznania.
Powstańcy walczyli za Polskę, za niepodległość Polski. W latach
90. redakcja pewnej gazety twierdziła, iż Powstanie Warszawskie wybuchło
by dobić Żydów, którzy uciekli z getta i ukrywali się w Warszawie.
Obecnie słychać głosy, iż powstańcy walczyli w obronie ideologii LGBT i
tzw. wartości europejskich, takich jak aborcja. Wszystkie tego typu
sugestie, wypowiedzi, przypadki to skrajne nadużycia, kiedy to dzisiaj
żyjący nie patrzą na rzeczywiste cele powstańców, takie jak odzyskanie
niepodległej Polski i odzyskanie wolności. Wolność nie była przez
powstańców rozumiana jako jakaś forma rozpasania czy jako realizacja
hasła „róbta, co chceta”. Nie! Wolność rozumiano wówczas jako wyzwolenie
od zniewolenia politycznego, od zniewolenia kulturowego, od zniewolenia
cywilizacyjnego i tak na to trzeba patrzeć.
To, iż dzisiaj próbuje się podczepiać pod Powstanie Warszawskie i
przypisywać mu cele, których jego uczestnicy nie mieli, jest
skandaliczne i podłe. Moim zdaniem, gdyby powstańcy, którzy zginęli za
Polskę w 1944 roku zobaczyli, co 80 lat później próbuje się zrobić z ich
ideą, to mówiąc brutalnie, przewracaliby się w grobach.
Gdy odbiera się ideały zawarte w haśle „Bóg, Honor, Ojczyzna”, gdy zamienia się je na ideologię LGBT, ideologię woke
czy inną, to mówiąc wprost – mamy do czynienia z obrzydliwością. To
jest próba narzucenia powstańcom intencji, których nie tylko nie mieli,
ale które traktowaliby z obrzydzeniem i ze wstrętem.
Paweł Lisicki
***
Na pytanie „Powstanie Warszawskie: TAK czy NIE?” moja
odpowiedź brzmi – TAK, ponieważ tak zdecydowali warszawiacy w sierpniu
1944 roku. To była ich decyzja. Trzeba mieć w sobie dużo pychy, żeby ją
komentować i oceniać.
Dzisiaj ta pycha dominuje u tzw. realistów, którzy krytykują
Powstanie i złośliwie pytają, jakim prawem AK mogło kupczyć życiem 200
tysięcy warszawiaków, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim,
zamordowani przez Niemców.
Chesterton powiedział, iż dobry żołnierz walczy nie dlatego, iż
nienawidzi tych, którzy są przed nim, tylko dlatego, iż kocha tych,
którzy są za nim. Tacy właśnie byli żołnierze AK. To byli dobrzy
żołnierze!
Powstanie Warszawskie wybuchło z jednej strony właśnie z miłości,
ale z drugiej wybuchło z ciemnej strony miłości, czyli z nienawiści.
Powstanie Warszawskie wybuchło, bo wybuchnąć musiało!
Generał Leopold Okulicki powiedział w dłuższym wywodzie, iż tylko
ten, który przez 5 lat nie patrzył, jak jego najbliższych Niemcy łapią w
łapankach i wywożą do obozów oraz na roboty przymusowe; tylko ten,
który przez 5 lat nie słyszał salw plutonów, jakie w egzekucjach
mordowały jego sąsiadów, kolegów, bliskich; tylko ten, który przez 5 lat
nie patrzył, jak jego przyjaciół zabijają zagipsowawszy im wcześniej
usta może powiedzieć, iż Powstanie Warszawskie nie musiało wybuchnąć.
„Warszawiacy nie mogli się nie bić” – dodał.
Zgadzam się z tymi słowami. Warszawa nie mogła nie walczyć po
pięciu latach okupacji. To była decyzja warszawiaków. To były ich
uczucia. To była ich miłość do Ojczyzny, do wolności, do najbliższych.
To była również ich nienawiść do Niemców, którzy przez 5 lat bezkarnie
urządzali im piekło.
prof. Tomasz Panfil
***
Rozważając nad sensem Powstania Warszawskiego publicyści z
reguły lekceważą szerszy kontekst historyczny. Jestem przekonany iż na
decyzji o wybuchu Powstania zaważyły wcześniejsze sukcesy podobnych
wystąpień. Sowiecka operacja „Bagration” doprowadziła do przerwania
frontu. Armia Czerwona i LWP wyszły na przestrzeń operacyjną, ich
oddziały posuwały się do przodu w zawrotnym tempie około 60 kilometrów
dziennie. W tej sytuacji przyspieszono przygotowywaną akcję „Burza”.
7 lipca 1944 rozpoczęto operację „Ostra Brama” – jej celem było wyzwolenie Wilna siłami skoncentrowanych oddziałów AK.
W dniu 21 lipca 1944 polscy partyzanci zaatakowali Niemców w Zamościu.
22 lipca wybuchło Powstanie Lwowskie.
Także 22 lipca AK zaatakowała Niemców w Lublinie.
We wszystkich czterech przypadkach polscy partyzanci
współpracowali z oddziałami Armii Czerwonej. We wszystkich trzech
przypadkach miasta zostały opanowane w ciągu kilku dni, uniknięto
większych zniszczeń. Ponadto w Lublinie wyzwolono obóz na Majdanku,
ratując kilka tysięcy więźniów.
Działania AK zyskały duże uznanie sowieckich dowódców polowych i
wiele wskazywało iż ZSRS uznaje naszą partyzantkę za cennego sojusznika
wspólnej walki z hitlerowcami. Dodajmy: przez pierwszy tydzień po
opanowaniu Lublina oraz Zamościa Sowieci uznawali kompetencje
miejscowych komórek delegatury Rządu Londyńskiego i traktowali je jako
legalną polską władzę cywilną. Polityczny plan akcji „Burza” –
wystąpienie w roli gospodarza wyzwolonego terenu – zdawał się być
możliwy do realizacji.
Dowództwo AK w Warszawie podejmując decyzje z pewnością posiadało
aktualne informacje o przebiegu akcji „Burza” w tych czterech miastach.
Zakładano po prostu powtórzenie wcześniejszego scenariusza – stąd m.in.
próba opanowania ważnych strategicznie mostów przez Wisłę.
Ogromna część winy za klęskę Powstania Warszawskiego, rzeź cywili i zniszczenie miasta spada na Stalina i jego sztab.
Andrzej Pilipiuk
***
„1 sierpnia 1964 r. Ze czcią wspominamy gorącą wiarę
dzieci i młodzieży warszawskiej, która z żarliwością walczyła o promyki
wolności. Cześć głęboka dla ofiarnej Krwi” – zanotował w 20. rocznicę
wybuchu Powstania Warszawskiego Prymas Tysiąclecia. Rok wcześniej z
kolei, w 100. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego zaświadczał
publicznie, iż Polacy mieli prawo do walki o Niepodległą i nie wolno
zabierać nam tego prawa w imię źle pojętego realizmu politycznego czy
minimalizowania potrzeb narodowych.
Człowieczeństwa jednostki nie mierzy się bowiem jedynie poprzez
racjonalną analizę rzeczywistości. Podobnie ma się rzecz w przypadku
narodów. W kwestii oceny Powstania Warszawskiego, zanim dojdziemy do
etapu rzucania kamieniami, warto zastanowić się nad tym aspektem
polskiego rozumienia wolności. Tkwi w nim przeświadczenie, iż nie
obowiązuje nas determinizm historyczny dyktowany przez amoralne potęgi
tego świata, w postaci wymazania Polski z mapy Europy, bo mamy od Boga
pochodzące prawa do swojej odrębności. Gorzej będzie jeżeli sami sobie to
prawo odbierzemy.
Powstańcy, szczególnie młodzież walcząca, jak świadczą o tym
m.in. relacje kapelanów wojskowych AK, w ciągu ostatnich sekund życia
otrzymywali łaskę doświadczenia pełnego człowieczeństwa, niezwykłej
bliskości Boga. Jednym z kapelanów był ks. Stefan Wyszyński, kapitan AK.
Wiedział, o czym pisał w 20. rocznicę zrywu.
Cały obóz narodowy, w innych sprawach podzielony programowo i
organizacyjnie, w kwestii przygotowań do wybuchu Powstania miał jasne
zdanie. Warszawa nie powinna być objęta „planem Burza”. Ani Anglicy, ani
Sowieci nie pomogą stolicy, Niemcy wymordują najlepszy kwiat narodu,
uczynią go niezdolnym do dalszego prowadzenia walki o wolność.
Przykładem tej postawy stało się powołanie do życia Brygady
Świętokrzyskiej NSZ. Mieli rację.
Jednak w samej stolicy, tak dowódcy jak i żołnierze NSZ-OP,
NSZ-AK, jak i NOW-AK, stanęli w jednym szeregu podporządkowując się
dowództwu Powstania. Ginęli i narażali życie swoich żołnierzy, w coraz
bardziej beznadziejnej sytuacji. Nie mogli inaczej.
prof. Jan Żaryn
***
Powstanie Warszawskie nie zostało wywołane z powodu
czyjejś ambicji, czy głupoty. W chwili kiedy się rozgrywało – decydował
się los Polski. Przechodziła z rąk niemieckich w ręce sowieckie.
Bierność Polaków oznaczała pogodzenie się z losem. Było jasne, iż
Sowieci pragną instalacji w Warszawie marionetkowego rządu.
Zapadła więc decyzja o stoczeniu bitwy o Warszawę, aby przejąć
stolicę, zanim przyjdą Sowieci. Plan – jak wiemy – poniósł fiasko. Na
tym jednak nie kończy się lekcja Powstania.
Przywykliśmy patrzeć na Powstanie Warszawskie jako totalną klęskę
na polu realnej polityki. A jeżeli już ono zwyciężyło, to tylko
moralnie, w perspektywie długiego trwania. Otóż właśnie to podejście do
wielkiego zrywu naszej stolicy trzeba skorygować. Historia dyplomacji
pozwala nam na to dość wyraźnie.
Jak wiemy, Związek Sowiecki uczynił wszystko co w mocy, aby
Powstanie zakończyło się totalną klęską. Postępował tak, aby rękami
niemieckim wykończyć stolicę Polski. Stalin pokazał swoje prawdziwe
oblicze. Zmusiła go do tego historyczna chwila. Pod wpływem jego
poczynań, takich jak odmowa zgody na lądowanie za Bugiem samolotów
alianckich dla niesienia pomocy Powstaniu, doszło do pewnych
przewartościowań w myśleniu twórców polityki amerykańskiej i brytyjskiej
w duchu antysowieckim.
Nie jest tajemnicą, iż jednym z najważniejszych celów, jakie
stawiali przed sobą twórcy decyzji o zbrojnym wystąpieniu Warszawy, było
przemówienie do świata Zachodu w obronie praw Polski. Powstanie
przyczyniło się do ukazania, iż Związek Sowiecki jest zbrodniczym i
zaborczym organizmem totalitarnym, który stawia sobie za cel ekspansję,
przede wszystkim w Europie. Powstanie Warszawskie — pomyślane przez
samych autorów decyzji z 31 lipca 1944 jako wielki apel do wolnego
świata — miało więc swój sens.
Nie przyniosło nam wolności.
Może to nam dzisiaj wydawać się niezrozumiałe, ale prawda jest
taka, iż wkład Sowietów w powstrzymanie i pokonanie III Rzeszy
przesłaniał ludziom Zachodu zbrodnicze oblicze tego państwa. Trzeba było
wstrząsu, aby to zacząć zmieniać. Powstanie Warszawskie przyszło jako
takie otrzeźwienie, chociaż nie naruszyło fundamentów polityki rządów w
Waszyngtonie i Londynie. Nie dało nam niepodległości, ale jest uważane
za doświadczenie początkujące zimną wojnę. Nie udało się uniknąć Jałty,
ale pogłębiała się świadomość sowieckiego ekspansjonizmu, oczywiście na
Zachodzie, bo Polaków o tym nie trzeba było przekonywać.
Ale w jakiejś mierze otworzyło oczy tym wśród polityków i
dyplomatów anglosaskich, którzy byli w stanie zdobyć się na
przewartościowanie swoich przekonań. Unaoczniło nieuchronne bankructwo
wymuszonego sojuszu demokracji zachodnich z totalitarnym imperium
Stalina.
Zimna wojna, do której preludium było Powstanie, przyszła jako
zryw Zachodu w obronie przed ekspansjonizmem sowieckim. Nie dała nam
wolności, ale gdyby nie nastąpiła, nasz los byłby dużo gorszy. Szanse
wyzwolenia upadłyby zupełnie.