Kościół i religia po czesku. „Bílá Voda” Kateřiny Tučkovej

1 dzień temu
Zdjęcie: Bila Voda


W kraju, o którym często się mówi, iż jest najbardziej zlaicyzowany w Europie, listy bestsellerów otwiera książka religijna – historia kościelna, w której nie ma płytkiej sensacji.

Nie tylko przeszłość, ale i współczesność Kościołów w krajach dawnej tzw. demokracji ludowej jest w Polsce mało znana, a przez to także nierozumiana. Szczególnym przypadkiem wydaje się Kościół w Czechach – także w okresie istnienia powojennej Czechosłowacji – żyjący i działający w dwóch strukturach: oficjalnej i podziemnej. Kościół katolicki w Czechach to nie tylko Kościół prześladowany, ale także Kościół eksperymentujący z sakramentologią i eklezjologią, tajnie wyświęcający biskupów, księży, w tym kobiety.

Czeska prozaiczka Kateřina Tučková postanowiła się zmierzyć z najnowszą historią Kościoła w Czechach. Owocem dziesięcioletniej pracy pisarskiej jest powieść pt. „Bílá Voda”, właśnie wydana w polskim tłumaczeniu Julii Różewicz w Wydawnictwie Afera. Chociaż opinie tamtejszych krytyków są podzielone, książka Tučkovej jest w Czechach bestsellerem, a spektakl zrealizowany na podstawie książki w Teatrze Narodowym w Pradze przyciąga setki widzów. Na czym polega fenomen tej powieści? I co ona mówi nam o Kościele w Czechach?

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Historia i fikcja

Opowiedziana w książce historia obejmuje aż 68 lat, zaczyna się w roku 1950, a kończy w 2018. Powieść nie ma klasycznie rozumianego narratora. Jest kolażem gatunków: od narracji głównej bohaterki („Ciemna noc Leny Lagnerowej”), przez diarystykę („Dziennik Tobii”), epistolografię (listy pisane przez bohaterów), teksty quasi-apokryficzne (Ewangelia według Jana) aż po różnego rodzaju dokumenty „historyczne”: raporty, analizy, sprawozdania itd. Jak podkreśla sama autorka, napisała powieść historyczną, ale nie dokumentalną, dlatego też prawda historyczna miesza się z elementami fikcyjnymi, co zresztą stanowi siłę i słabość tej powieści.

Niektóre z postaci są prawdziwe (historyczne), inne mają swój bezpośredni pierwowzór, choć nazywają się w powieści inaczej, jeszcze inne zostały wymyślone na potrzeby fabuły. Powieściowy tajny biskup David Felix to oczywiście Felix Davídek, a siostra Ewarysta ma być nawiązaniem do Ludmiły Jaworowej, kobiety, która w podziemiu otrzymała święcenia kapłańskie. Oczywiście, Ewarysta to imię-klucz nawiązujące bezpośrednio do Eucharystii. Ta różnorodność strategii identyfikacyjnej bohaterów to jeden z głównych zarzutów wobec omawianej powieści.

Kolaż gatunków

Tučková przeprowadza nas przez siedem dekad narracją, która dzieje się na kilku płaszczyznach czasowych. Współczesność przeplata się w niej z przeszłością wskrzeszaną dzięki historycznych dokumentów, zapisków i opowiadań żywym słowem. Historia Leny stanowi osnowę wiążącą historię w całość, choć adekwatna jej rola w fabule ujawnia się dopiero pod koniec opowieści, gdzie dowiadujemy się, jakie relacje łączą ją z innymi bohaterami powieści: s. Ewarystą i ks. Janem.

Krytycy zarzucają temu pomysłowi wtórność kompozycyjną. Autorka bowiem według tej koncepcji napisała już wcześniej inną powieść.

Dla polskiego czytelnika konstrukcja ta może się jednak okazać bardzo pomocna, ponieważ daje czytelnikowi poczucie autentyczności wydarzeń, skoro mają one swoje „historyczne” świadectwa. Można się w te wydarzenia „zanurzyć”. Być może jednak autorka chciała powiedzieć zbyt wiele, łącząc ze sobą tak wiele postaci, spraw i wydarzeń. To monumentalne dzieło ma bowiem w wydaniu czeskim ponad 600 stron, a w polskim tłumaczeniu opublikowano je w dwóch tomach.

Wersja teatralna, sygnowana także przez Tučkovą, została w sposób oczywisty okrojona w stosunku do powieściowego pierowowzoru. Nie ma w niej retrospekcji, a z fabuły pozostało jedynie to, co istotne, a więc historia internowanych zakonnic. Historia Leny, która była potrzebna jako rama konstrukcyjna, oś fabularna, szkielet całej narracji okazuje się więc zbędna.

Czy wielka popularność tej powieści to wyraz uśpionej tęsknoty za religią? Czy może konieczność rozliczenia się z przeszłością? A może po prostu przekonanie, iż religia jest nieodłącznym elementem choćby tak zsekularyzowanego społeczeństwa jak czeskie?

Ks. Andrzej Draguła

Z tego powodu opowieść traci oczywiście wymiar osobistego doświadczenia „narratorki”, a staje się historią opowiedzianą z zewnątrz, z punktu widzenia neutralnego obserwatora. Na deskach teatru historia nabiera adekwatnej dynamiki, choć momentami może być nieczytelna, jeżeli nie zna się powieści. Ponadto inscenizacja nadaje historii aspekt mistyczny, który w powieści umyka. Sceny boskiej interwencji są wystarczająco czytelne, a jednocześnie pozbawione teatralnej sztuczności cudu.

Od prześladowań do frustracji

O czym jednak jest „Bílá Voda”? Tytuł powieści to jednocześnie nazwa najbardziej na północ wysuniętej miejscowości czeskiej leżącej tuż przy granicy z Polską, niedaleko Paczkowa. To właśnie tutaj, w dawnym i opuszczonym klasztorze, internowanych zostało w roku 1950 kilkaset czeskich zakonnic w ramach akcji R (řeholnice – zakonnica). Są tam też Panny bł. Agnieszki Czeskiej (zakon fikcyjny), wśród których wciąż żywa jest pamięć nie tylko błogosławionej założycielki, ale także jej prawdopodobnej siostry Wilhelminy Czeskiej, uznawanej za heretyczkę. Dzięki siostrom z tego zgromadzenia, a zwłaszcza s. Ewaryście, powieść o prześladowaniu zakonnic w Czechosłowacji przekształca się w historię emancypacji kobiet – w tym zakonnic – w Kościele.

Tučková, która sama pochodzi z praktykującej rodziny katolickiej, nie ukrywa w dawanych wywiadach, iż kwestia kapłaństwa kobiet bardzo ją interesuje i jest dla niej probierzem otwarcia się Kościoła na świat, w tym na kobiety. Kwestia kapłaństwa kobiet nie została jednak w powieści sprowadzona do emancypacyjnej rewolty jednej z zakonnic. Autorka powieści pokazuje szeroki kontekst kobiecych święceń kapłańskich, które miały miejsce w Kościele podziemnym Czechosłowacji.

Otóż punktem wyjścia dla całej działalności bp. Felixa Davídka, który wyświęcił kilku biskupów oraz wielu księży, w tym kilka kobiet, była sytuacja polityczna w Czechosłowacji i przekonanie, iż Kościół musi być przygotowany na większe jeszcze prześladowania, w tym na zupełny brak świętych szafarzy. A jednocześnie był to człowiek przepełniony dość nowinkarskimi teoriami teologicznym, które zresztą budował na podstawie nauczania Soboru Watykańskiego II.

W końcu „Bílá Voda” staje się powieścią o frustracji. Decyzje Watykanu odnośnie do ważności święceń udzielnych w podziemiu przyjmowane są przez bohaterów powieści z goryczą. S. Ewarysta otrzymuje zakaz pełnienia funkcji kapłańskiej, a ks. Jan przyjmuje święcenia po raz drugi – ze względu na wątpliwości co do ważności pierwszych święceń. Kościół podziemny wychodzi więc z ukrycia wcale nie w tryumfie, jakby się można było spodziewać, ale w poczuciu bycia oszukanym przez Watykan, ponieważ zignorowano jego cierpienie i wysiłki podjęte, by przetrwać. Powieściowy biskup Daniel Felix ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, podobnie zresztą s. Ewarysta.

Nie tylko stylistyka

Krytyka czeska zarzuca powieści Tučkovej wiele: błędy merytoryczne, ideologiczne nastawienie, istotne braki w stylistyce języka czeskiego. Ten ostatni zarzut jest oczywiście trudny do zweryfikowania, choć – przyznać trzeba – iż metaforyka pojawiająca się w polskim tłumaczeniu momentami jest dość banalna. Oczywiście, przy tak monumentalnej powieści trudno się ustrzec błędów, niektóre zostały usunięte tłumaczeniu, niektóre w tłumaczeniu dopiero się pojawiły.

Kateřina Tučkova, „Bílá Voda, t. I i II, tłum. Julia Różewicz

Dla przykładu, w polskiej wersji wciąż mówi się o celebrantach zamiast celebransach. Wbrew temu, co pisze autorka, przed Soborem Watykańskim II nie było koncelebry, biskup nie może wysiadać z samochodu w mitrze i z pastorałem w ręku, a diakoni nie mogą spowiadać. Te i inne potknięcia dla przeciętnego czytelnika mogą mieć zupełnie drugorzędne znaczenie, ale trudno ich nie dostrzec, gdy czytelnik jest księdzem i teologiem.

Te i inne potknięcia nie pomniejszają jednak istotnej wartości książki. Zgadzam się z uwagą tłumaczki, która uważa, iż ta powieść jest tak naprawdę bardziej „dla nas” niż „dla Czechów”. prawdopodobnie nie należy się z niej uczyć historii Kościoła w Czechach (podobnie jak z seriali o lekarzach nie należy uczyć się medycyny), choćby dlatego, iż wydarzenia fikcyjne mieszają się prawdopodobnymi, choć wymyślonymi, oraz z faktami historycznymi, czego bez gruntownej znajomości najnowszej historii Czech nie da się odróżnić.

Zainteresowanych problematyką odsyłam do licznych opracowań historycznych. Celem autorki było – poprzez perspektywę kilku powiązanych ze sobą postaci – ukazać dramatyczne, a jednocześnie nieznane polskiemu czytelnikowi (i polskiemu katolikowi) dzieje Kościoła w Czechach. I jest to zadanie ogromne, dlatego – mimo niedoskonałości w realizacji – godne podziwu.

Szerokie spektrum okoliczności

Fakt, iż książka Tučkovej została wydana w Czechach w imponującym nakładzie 125 tys. egzemplarzy, jest znamienny. Na spektakle do Teatru Narodowego w Pradze bilety są wykupione na kilka miesięcy do przodu. Kiedy w styczniu rezerwowałem bilet na spektakl w maju, były już tylko pojedyncze bilety na balkonach. (Zachęcam do wybrania się do Pragi. W programie spektaklu jest cały tekst spektaklu, a dodatkowo dialogi wyświetlane są po angielsku na ekranach). Po opuszczeniu kurtyny bardzo dobrze zagranego spektaklu oklaski rozlegają się bardzo długo. Wszystko to świadczy o niezwykłej popularności powieści.

Okazuje się, iż w kraju, o którym często się mówi, iż jest najbardziej zlaicyzowanym krajem w Europie, listy bestsellerów otwiera książka religijna, historia kościelna, w której nie ma płytkiej sensacji i tropienia kościelnego zła powodowanego bardziej niechęcią do Kościoła niż troską o prawdę. Autorka stara się być uczciwa wobec tkanej opowieści, realiów historycznych oraz skomplikowanych losów ludzi Kościoła.

Nawet takie wątki jak gwałt na zakonnicy, kolaboracja księży z państwem komunistycznym, kwestie celibatu, a także aborcji nie są opisane w tonie taniej sensacji, ale ukazane są w szerokim spektrum okoliczności. Czasami te konteksty są pokazane w krzywym zwierciadle humoru, co dobrze widać zwłaszcza w spektaklu. Kości bł. Agnieszki Czeskiej zostały zidentyfikowane dzięki najnowszej technice sowieckiej, a afrodyzjaki, które miały być podrzucane ks. Stauberowi, proboszczowi Białej Wody, zostają wykorzystane przez tych, którzy mieli go rozpracowywać.

Nie chcę diagnozować powodów tak wielkiej popularności historii opowiedzianej przez Tučkovą. Czy jest to wyraz uśpionej tęsknoty za religią? Czy może konieczność rozliczenia się z przeszłością? A może po prostu przekonanie, iż religia jest nieodłącznym elementem choćby tak zsekularyzowanego społeczeństwa jak czeskie? Jedno jest pewne. Nie mamy takiej powieści w Polsce.

Owszem, w Polsce nie było tajnych biskupów ani święcenia kobiet na księży. Myślę jednak, iż nie brakowałoby dramatycznych a może i tragicznych historii, które mogłyby stać się punktem wyjścia do dyskusji o tym, jak dalece polski Kościół wyszedł z epoki PRL-u zwycięski, a do jakiego stopnia uwikłany w przeszłość, z czego nie rozliczył się wciąż wystarczająco. Książka Kateřiny Tučkovej pokazuje, iż można to zrobić także językiem powieści.

Kateřina Tučkova, „Bílá Voda, t. I i II, tłum. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2024/25.

Kateřina Tučkova, Bílá Voda, reż. Michal Vajdička, Národní divadlo, Praha, premiera 9 i 10.04.2024 r.

Przeczytaj również: Nasz kościół musi być największy na świecie, skoro się w jednym kraju nie zmieścił

Idź do oryginalnego materiału