Ktoś tym wszystkim przecież musi rządzić – i zasadniczo jest to papież. Ostatnie dziesięciolecia, a może choćby całe stulecia kazały wierzyć obserwatorom, iż choćby o ile w Kurii Rzymskiej dochodzi do wielu ostrych przepychanek między kardynałami i biskupami, to zasadniczo jedno jest pewne: wszystkim zawiaduje papież, jego pozycja jest niezachwiana i pewna.
Od kilku lat wcale nie jest to już takie oczywiste. Sytuacja i spory w Kościele katolickim mogą zainteresować już nie tylko wiernych, teologów czy ewentualnie polityków mających styczność z watykańską dyplomacją. Każdy, kto interesuje się polityką jako taką, polityką jako nieustannym zmaganiem o prawo i przestrzeń do sprawowania władzy, może znaleźć w Kościele naprawdę bardzo wdzięczne pole do obserwacji.
Przypomniał o tym ostatnio arcybiskup Carlo Maria Viganò, który w oświadczeniu sprzed kilku dni ogłosił Jorge Mario Bergoglio uzurpatorem zajmującym bezprawnie tron papieski. Odwołując się do dokumentów papieskich z XVI stulecia wezwał do tego, by Franciszka po prostu obalić, to znaczy – zlikwidować go jako najwyższy podmiot suwerennej władzy w Kościele i zastąpić skutecznie kimś innym. W przeciwieństwie do wielu innych ludzi głoszących podobne poglądy, Viganò ma na całym świecie wielu zwolenników. choćby o ile jest skrajnie nieprawdopodobne, by rzeczywiście doprowadził do obalenia Franciszka, to przecież będzie skutecznie wywoływać chaos, który podważa papieską władzę. Bo co to za władza, której wielu nie chce słuchać?