Koniec wojny na Ukrainie staje się faktem!

tenetetraditiones.blogspot.com 2 miesięcy temu

Wczoraj mogliśmy usłyszeć sporo dobrych wieści, które potwierdzają to, co Donald Trump zapowiadał w swojej kampanii prezydenckiej w zeszłym roku. Wojna za naszą wschodnią granicą, tak jak mówił Trump, niedługo się skończy. Skończy się w sposób, który był jasny i wiadomy (dla każdego kto myśli realistycznie) od co najmniej dwóch lat. Nikt tej wojny w pełnym zakresie nie wygra. Nie wygra jej banderowska Ukraina, ale również nie wygra jej Rosja. Nie dojdzie (niestety) do denazyfikacji Ukrainy, do zastąpienia nazistowskiego, banderowskiego reżimu w Kijowie innym reżimem, bardziej prorosyjskim i postsowieckim (podobnym do białoruskiego). Taki był cel Kremla, i ten cel nie zostanie spełniony (przynajmniej na tym etapie). Jednocześnie, Ukraina może zapomnieć o akcesie do NATO, o amerykańskim parasolu bezpieczeństwa, żołnierzach amerykańskich broniących "integralności" terytorium Ukrainy, czy o "odzyskaniu" utraconych w 2014 r. terytoriów (Krym, Donieck i Ługańsk pozostaną więc rosyjskie, pytanie co z terenami zajętymi przez Rosję w ciągu ostatnich trzech lat, od lutego 2022 r., ale to za pewne będzie przedmiotem rozpoczynających się właśnie, pomiędzy Rosją a USA, rozmów pokojowych i negocjacji). Na Ukrainie muszą się również niezwłocznie odbyć wybory prezydenckie, bo obecny dyktator i były prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, jako w tej chwili nie pełniący legalnie żadnej funkcji państwowej, nie będzie mógł podpisać wynegocjowanych traktatów pokojowych.

UCZYŃMY POLSKĘ ZNOWU WIELKĄ!

„Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie.” To czy Wielka Polska będzie czy nie, zależy tylko od nas. Jak mawiał Piłsudski: „Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”. Obecna sytuacja dobitnie nam właśnie pokazuje, iż granice państwowe nie są wyryte w kamieniu. Zawsze się zmieniały, i zawsze będą się zmieniać, póki ten świat istnieje. Żadnego „końca historii” jak myśleli niektórzy naiwni, po II wojnie światowej, nie ma i nie będzie. Dla nas powinno być istotne, aby te granice zmieniały się na naszą korzyść. Polska, gdyby dziś była niepodległym krajem, powinna się upomnieć o polski Lwów, Stanisławów, Tarnopol, i tereny bezprawnie zagrabione przez Związek Radziecki w 1945 r. Zaś gadanie niektórych, iż odzyskanie Lwowa byłoby jakimkolwiek argumentem dla Niemców dla "odzyskania" Wrocławia jest po prostu głupie i bez sensu. Niemcy do dziś nie zapłaciły nam reparacji wojennych. Niemcy tę wojnę wywołały i ją przegrały, więc ich straty terytorialne są niepodważalne. Natomiast niby dlaczego to my jako strona napadnięta mielibyśmy się pogodzić ze stratą, skoro agresor przegrał wojnę a my byliśmy, rzekomo, jak nam wciąż wmawiają, w „obozie zwycięzców”?

Na naszych oczach dokonuje się nowe rozdanie w polityce międzynarodowej, światowe mocarstwa znowu, ponad głowami maluczkich, ustawiają sobie świat. Niestety, my nie jesteśmy podmiotem, nie jesteśmy graczem w tej grze wielkich tego świata, a znowu siedzimy na widowni i możemy się tylko przyglądać, i niestety, nic z tego tortu, który właśnie jest dzielony, nie dostaniemy, choćby okruchów, a szkoda...

Jak napisał na swoim profilu na Facebooku pan prof. Jacek Bartyzel:

Jest nadzieja, iż realizm zwycięży i uda się zakończyć tę bezsensowną rzeź, a Ukraina niech się cieszy, jeżeli uda jej się wyjść z wojny tylko za cenę tych strat terytorialnych, które od początku były nieuniknione, tylko nikt na Zachodzie nie chciał tego Ukraińcom głośno powiedzieć.

Żal tylko, iż takiej nadziei na pokój i życie na własnym terytorium nie mogą mieć Palestyńczycy.

Ostatnie zdanie jest bardzo ważne. Ciesząc się, z jednej strony, ze zdrowego realizmu politycznego, i zakończenia tej bezsensownej masakry, niepotrzebnego przelewania krwi żołnierzy tak rosyjskich, jak i ukraińskich (a wiadomo, iż jak na każdej wojnie, i na tej giną również niewinni cywile), jednocześnie nie możemy zapomnieć o rzezi jaka cały czas dokonuje się w Ziemi Świętej, i o niedawnych, haniebnych zapowiedziach Donalda Trampa, dotyczących przejęcie Strefy Gazy przez USA, wprowadzenia tam wojsk amerykańskich, zrównania jej z ziemią, wypędzenia Palestyńczyków i zrobienia tam amerykańsko-izraelskiej riwiery...

Trump podsuwa krzesło zbrodniarzowi wojennemu i mordercy Netanjahu, który ma na sumieniu tysiące istnień i jest ścigany międzynarodowym listem gończym przez Trybunał w Hadze - prezydentura Ameryki osiągnęła dno - przebił Bidena!

Pamiętamy również, iż niedawno Donald Trump mianował nowym ambasadorem USA w Polsce biznesmena i byłego wydawcę dziennika „Jerusalem Post” Toma Rose’a, który jest wyznawcą talmudycznego judaizmu i zagorzałym syjonistą.

Nie jesteśmy więc, i nigdy nie byliśmy, wielbicielami Donalda Trumpa, podobnie jak nigdy nie byliśmy i nie będziemy wielbicielami Władimira Władimirowicza Putina czy Aleksandra Łukaszenki. Każdy z nich ma tyle samo wad, ile zalet...

Oceniamy głównie fakty, a nie osoby. W tym momencie dla nas Polaków obiektywnie dobrym faktem jest zakończenie „specjalnej operacji wojskowej” na Ukrainie, i z tego faktu należy się cieszyć. Jednocześnie potępiać należy ludobójstwo dokonywane przez organizację terrorystyczną Izrael na Palestyńczykach w Palestynie, przy coraz bardziej aktywnym i czynnym udziale syjonistów z USA.

“Królowo Pokoju, módl się za nami”

Za redakcja Tenete Traditiones

Michał P. Mikłaszewski, redaktor naczelny

Idź do oryginalnego materiału