Kobiety ojca Antoniego. Cz. 1: Na ławeczce z aniołem

1 rok temu
Zdjęcie: Ławeczka z aniołem w Głubczycach


Ceniony franciszkanin został oskarżony o to, iż przez lata stosował manipulację psychiczną wobec wielu dorosłych kobiet, wykorzystując je do swych zachcianek seksualnych. Zakon przeprasza i wnikliwie bada sprawę.

Na Śląsku Opolskim i we Wrocławiu w kręgach kościelnych trwa od kwietnia br. silne poruszenie. Popularny w tamtym regionie, a znany także w innych częściach Polski i świata, franciszkanin Antoni Dudek oskarżony został o przemoc psychiczną i wykorzystywanie seksualne wielu dorosłych kobiet (imię i nazwisko franciszkanina padało już w innych publikacjach, także w oświadczeniach władz jego prowincji zakonnej).

74-letni Antoni Dudek OFM to zakonnik ceniony i powszechnie lubiany, zwłaszcza na Opolszczyźnie. w tej chwili przebywa w klasztorze w Głubczycach. Jest m.in. honorowym obywatelem Prudnika. Dla wielu osób był przewodnikiem duchowym. Znany od lat jako gorliwy duszpasterz i aktywny społecznik. Jest doktorem historii Kościoła, poliglotą, autorem kilkudziesięciu książek, w tym kilkunastu o historii Kościoła katolickiego na Śląsku. Misjonarz, z doświadczeniem pracy na Rodos, w Izraelu i Jordanii, m.in. w klasztorach na górze Tabor (był tam gwardianem) i górze Nebo. Był też przewodnikiem grup pielgrzymkowych do Ziemi Świętej.

Jest również rysownikiem, energicznym działaczem kulturalnym i społecznym. To sprawny organizator, np. inicjator Zlotu Dudków w Prudniku. Pomysłodawca i fundator kilku pomników lub publicznych upamiętnień. Zbudował m.in. dla duszpasterstwa lednickiego wierną kopię starożytnej łodzi odnalezionej nad jeziorem Genezaret. Organizował pielgrzymki Ann i Hann na Górę świętej Anny. Krótko mówiąc: kochany ojciec Antoni.

Inna twarz

O tym, iż portret zakonnika prawdopodobnie naszkicowany być powinien także czarnym kolorem, wiadomo publicznie od końca kwietnia 2023 r. A najgoręcej zrobiło się po opublikowaniu 11 maja w tygodniku „O!Polska” artykułu Jolanty Jasińskiej-Mrukot „Drapieżca w habicie polował na uduchowione, wierzące kobiety” (wersja internetowa nieco różni się od papierowej). Reportaż ten oparty został na rozmowach autorki z osobami, które w ostatnich miesiącach złożyły zeznania przed władzami wrocławskiej prowincji Zakonu Braci Mniejszych.

Jolanta Jasińska-Mrukot, jak sama pisze, dotarła do kilkunastu kobiet, które opowiadają o krzywdach ze strony ojca Antoniego, o sytuacjach zniewolenia psychicznego, o wykorzystywaniu ich do jego zachcianek seksualnych. Na publikację swych, niekiedy bardzo wstrząsających, relacji zgodziły się cztery z nich.

Nie jest to sprawa z rodzaju tych, które dominują w dzisiejszych medialnych opisach kościelnych działań (a częściej: zaniechań) w reakcji na sytuacje wykorzystywania seksualnego. Osoby zgłaszające swoją krzywdę spotkały się ze strony zakonu ze zrozumieniem, wysłuchaniem i życzliwością

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Już po opublikowaniu reportażu w „O!Polskiej” te same kobiety zwróciły się do „Więzi”. Pozostaję z nimi w bezpośrednim kontakcie. Ich relacje dotyczą najczęściej sytuacji sprzed wielu lat. Ale jest wyjątek: jedna z nich – nieznająca wcześniej pozostałych – opowiada jednak o psychomanipulacji, jakiej ofiarą padła w ostatnich latach.

Wysłuchałem opowieści tych czterech kobiet o manipulacji psychicznej i duchowej, której uległy. Drobną część tych relacji wykorzystałem już w artykule „Zrozumieć bezbronnych” w letnim numerze kwartalnika „Więź” (przedstawiałem tam mechanizmy przemocy psychicznej i duchowej oraz długofalowe konsekwencje takich doświadczeń). Niektóre imiona bohaterek zostały poniżej zmienione, zgodnie z imionami zastosowanymi przez Jolantę Jasińską-Mrukot.

Co się stało, iż kobiety te postanowiły o swoich doświadczeniach opowiedzieć nie tylko w postępowaniu kanonicznym, ale także publicznie? Okazuje się, iż ważnym impulsem było dla nich odsłonięcie 25 marca 2023 r. na głubczyckim rynku ławeczki z aniołem.

Był to kolejny wspaniały pomysł franciszkanina. Opowiadał z przejęciem, iż należało sprowadzić anioła bliżej ludzi – bo do tej pory zobaczyć go można było tylko w herbie miasta i na wieży ratuszowej. A teraz miał się pojawić blisko, tuż obok. O. Dudek jako inicjator błyskawicznie zgromadził kilkadziesiąt tysięcy złotych niezbędnych do postawienia ławeczki.

Wtedy też o. Antoni nagrał dla TV Głubczyce swoją rozmowę z aniołem. Powiedział wówczas m.in., iż postawienie tej ławeczki będzie punktem zwrotnym w jego życiu. I tak się rzeczywiście stało.

Film z udziałem Antoniego Dudka OFM na głubczyckiej ławeczce z aniołem

Zakon przeprasza: „krzywda jest ogromna”

Nie jest to jednak sprawa z rodzaju tych, które dominują w dzisiejszych medialnych opisach kościelnych działań (a częściej: zaniechań) w reakcji na sytuacje wykorzystywania seksualnego. Osoby zgłaszające swoją krzywdę spotkały się ze strony zakonu ze zrozumieniem, wysłuchaniem i życzliwością.

Zeznania kolejnych kobiet były w ciągu ostatnich miesięcy składane do władz Prowincji św. Jadwigi Zakonu Braci Mniejszych. Osoby skrzywdzone przed laty nie kierowały się do prokuratury, świadome, iż w ich przypadku – choćby gdyby pojawiło się podejrzenie popełnienia przestępstwa wobec osoby dorosłej – i tak ostatecznie sąd musiałby uznać przedawnienie karalności czynów. Inaczej jest w Kościele: tu coraz więcej mówi się o wykorzystywaniu tzw. bezbronnych dorosłych, przedawnienie też istnieje, ale w szczególnych przypadkach instytucje watykańskie mają możliwość zniesienia go.

14 marca 2023 r., po wysłuchaniu pierwszych zeznań, o. Wit Bołd, delegat prowincjała, opublikował apel z prośbą o zgłaszanie się osób, które doświadczyły krzywd lub coś o nich wiedzą. W apelu nie padło nazwisko żadnego duchownego.

Treść apelu brzmiała: „W związku z pojawieniem się poważnych zarzutów wobec jednego ze współbraci naszej Prowincji, który w przeszłości miał dopuścić się wielorakich form przemocy, wyrządzając tym samym wielką krzywdę wiernym, zachęcamy wszystkich, którzy doświadczyli lub mają wiedzę o takich sytuacjach, do zgłoszenia nam tego osobiście, telefonicznie lub mailowo. Za wszelkie wyrządzone zło przepraszamy”. Apel był przeznaczony do odczytania we wszystkich parafiach, w których wcześniej pracował o. Dudek. Został też opublikowany na profilu FB prowincji.

Franciszkanie nie chcą tego potwierdzić, ale z moich informacji wynika, iż po marcowym apelu (w którym – powtórzmy – nazwisko podejrzanego zakonnika nie padło) zgłosiła się do zakonu kolejna osoba z relacją o swojej krzywdzie, której sprawcą miał być ojciec Antoni. Co więcej, relacja dotyczyła okresu o wiele bliższego niż wcześniejsze zgłoszenia.

Nazwisko o. Dudka jako zakonnika podejrzanego o wykorzystywanie seksualne dorosłych kobiet pojawiło się publicznie 26 kwietnia br. (o tym niżej). Dwa dni później, 28 kwietnia 2023 r., oświadczenie wydał przełożony o. Dudka, Alard Maliszewski OFM. Prowincjał wrocławskich franciszkanów już nie ukrywał personaliów podejrzanego: „W ostatnim czasie otrzymałem zgłoszenie, iż jeden z naszych współbraci, o. Antoni Dudek, został oskarżony o poważne wykroczenia wobec osób powierzonych jego duszpasterskiej opiece” – napisał.

Prowincjał nie owijał sprawy w bawełnę: „Wykorzystanie w sferze psychicznej, duchowej czy seksualnej, których dopuścił się nasz współbrat, napełniają mnie wstydem i bólem. Wyrządzona krzywda jest ogromna”.

Kto sprawcą, a kto ofiarą

„Jeszcze raz z serca przepraszam za wszelkie zło – napisał wtedy o. Maliszewski. – Dziękuję również wszystkim, którzy swoim zaangażowaniem i determinacją, mimo narażania się na niesłuszne pomówienia i dodatkowe cierpienie, pomagają w rozwiązaniu tej sprawy”. Ważne są również te słowa prowincjała: „Chciałbym bardzo mocno podkreślić: nikomu nie wolno relatywizować rozróżnienia między ofiarami a sprawcą”.

Można się domyślać, iż ostatnie zdanie to nawiązanie do, pojawiających się już w przestrzeni publicznej, oskarżeń pod adresem kobiet, które zgłosiły swoją krzywdę. W tej wizji to o. Antoni Dudek jest ofiarą ich zemsty i nienawiści. Prowincjał jednoznacznie wskazuje, iż czytelne musi być rozróżnienie, kto jest sprawcą, a kto ofiarą.

Rozmawiałem z kobietami, które zgłosiły swoje krzywdy i złożyły zeznania w postępowaniu zakonnym. Mieszkają w różnych częściach świata. Przez lata świadomość krzywdy mieszała się u nich z poczuciem winy i grzechu. Teraz chcą opowiedzieć o sobie

Zbigniew Nosowski

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Ponadto o. Maliszewski wyjaśnił w oświadczeniu, iż po przyjęciu pierwszych zeznań „już 14 marca zostały nałożone na o. Antoniego pewne ograniczenia, w związku z prowadzonym postępowaniem wyjaśniającym”. Wedle informacji, które posiadam, sankcje te obejmowały zakaz kontaktowania się z osobami zgłaszającymi krzywdę („w jakiejkolwiek formie”), zakaz publicznych wystąpień oraz ograniczenia co do opuszczania miejsca zamieszkania, słuchania spowiedzi i celebrowania Mszy świętej (wyłącznie w koncelebrze).

Oznacza to, iż publiczne wypowiedzi o. Dudka po ceremonii odsłonięcia ławeczki z aniołem na głubczyckim rynku (25 marca) i jego ówczesne wypowiedzi miały miejsce już 10 dni po nałożeniu nań sankcji przez prowincjała. Były więc jawnym złamaniem obowiązującego zakazu (wówczas jeszcze nieznanego opinii publicznej).

„Brak reakcji na krzywdę ludzką to kolejna krzywda”

Franciszkanie opublikowali również „prośbę o zgłaszanie wszelkich wykroczeń, jeżeli ich sprawcami byliby nasi współbracia”. Podejmują też inne działania mające wyjaśnić sprawę ojca Dudka ludziom, którzy są w tej chwili zaskoczeni wiadomościami o drugiej twarzy ważnego dla nich duszpasterza.

Prowincjał Alard Maliszewski poinformował redakcję „Więzi”, iż w uroczystość Zesłania Ducha Świętego, 28 maja 2023 r., osobiście wygłosił homilie podczas wszystkich Mszy świętych w klasztorze w Głubczycach, gdzie przebywa o. Antoni Dudek. Mówił tam, iż przyjechał do Głubczyc „przede wszystkim po to, by przeprosić wiernych za zgorszenie”.

W każdej homilii przywoływał swoje oświadczenie i podkreślał, iż „brak reakcji na zło, brak reakcji na krzywdę ludzką to kolejna krzywda”. A za takie zło nie da się przeprosić „po cichu”. Podkreślał: „Nie wystarczy zwykłe «przepraszam», nie wystarczy zwykła spowiedź i przebaczenie grzechów. Potrzeba również zadośćuczynienia”.

„Potrzeba też kary dla sprawcy – mówił w Głubczycach prowincjał wrocławskich franciszkanów. – Każdy sprawca, który dopuszcza się zła w Kościele, musi zostać potępiony, choć jako brat. Kara czy skazanie to nie jest akt zemsty, ale akt miłosierdzia – bo daje okazję do przemiany, do nawrócenia” (redakcja Więź.pl dysponuje nagraniem homilii).

Przyjaciele ojca Antoniego

A jakie są reakcje na postawione zarzuty wśród osób znających ojca Dudka? Rozmawiałem z kilkoma osobami, które są jego wychowankami lub sporo mu zawdzięczają. Spotkałem się wśród nich z dwoma głównymi postawami.

Troje rozmówców, prosząc o zachowanie anonimowości, przyznało, iż pierwszym ich odruchem było całkowite odrzucenie oskarżeń – tak są bowiem sprzeczne z ich własnym doświadczeniem w relacjach z franciszkaninem. Jednak po zapoznaniu się z oświadczeniem prowincjała i opublikowanymi świadectwami kobiet zorientowali się – tu dosłowny cytat – iż „nie ma czego bronić”.

Nie pierwszy przecież to przypadek, gdy ktoś, kto czyni niezaprzeczalne dobro, okazuje się posiadać drugą, nieznaną twarz i być zdolnym do wyrządzania niewątpliwego zła. Problemem staje się wtedy, jak w sobie samym zintegrować taką nową wiedzę o bliskiej osobie, łącząc ją z wcześniejszym osobistym dobrym doświadczeniem.

Inaczej reaguje „grupa przyjaciół”, która jednoznacznie staje po stronie zakonnika, a dodatkowo oskarża o złą wolę zarówno kobiety zgłaszające krzywdę, jak i władze prowincji franciszkańskiej. Oświadczenie tej grupy publikował „Tygodnik Prudnicki”. W tekście można przeczytać, iż zeznające kobiety kierują się nienawiścią. Stwierdzono też, iż nie dysponują one żadnymi dowodami, iż stawiają zarzuty „nieuczciwe i nierzetelne”.

„Antoni stał się ofiarą osobistej zemsty”

Autorzy listu datowanego na 26 kwietnia 2023 r., a podpisanego przez 18 osób („Tygodnik Prudnicki” nie podał ich nazwisk), ubolewają, iż „franciszkańska «seksafera» przestała mieć charakter dyskretnego postepowania wewnętrznego, a stała się emocjonującą (i żenującą) sensacją, godzącą w dobre imię człowieka o skomplikowanej osobowości, ale pozytywnym życiorysie, niszczącą wizerunek charyzmatycznego kapłana, uczciwego zakonnika, porządnego człowieka”.

Według autorów listu o fenomenie duszpasterstwa ojca Dudka najlepiej świadczą jego „emocjonalizm i otwartość na drugiego człowieka” oraz „słoneczny uśmiech, […] serdeczność i ciepło w relacjach z innymi, a przede wszystkim – szlachetny cel dążenia do przemiany «zjadaczy chleba w aniołów»”. Ich zdaniem „przedawnione skargi sfrustrowanych kobiet nie powinny być przedmiotem dyskusji publicznej, ani tym bardziej medialnego osądu”. Żadne podejrzenia czy pomówienia „nie są w stanie zdyskredytować jego [ojca Antoniego – Z.N.] autorytetu, ani pięćdziesięcioletniego kapłaństwa (które w lutym 2024 zamierzamy celebrować)”.

W liście czytamy dalej: „Wszystkie te «ofiary» doskonale zdają sobie sprawę, iż z prawnego punktu widzenia w sądzie nie miałyby żadnych szans, gdyż nie dysponują żadnymi wiarygodnymi dowodami. Perfidnie wykorzystały przedawnienie tych spraw, aktualną sytuację rozliczania Kościoła z nadużyć seksualnych oraz naiwność franciszkanów. Jakość tych zeznań jest podejrzanie pokrętna, a «prawdziwie chrześcijańskie» intencje zniszczenia człowieka – niegodne, wręcz haniebne!”.

Surowa krytyka skierowana jest także pod adresem franciszkanów. Pomysł szukania ofiar określony jest w liście jako „kuriozalny”. Jeszcze ostrzej krytykowane są przeprosiny: „ZA CO adekwatnie wrocławscy franciszkanie przepraszają? I kogo? (donosicieli czy ludzkość nieświadomą, iż rzekomo krzywdził ją nasz Przyjaciel)”. Dalej mowa o tym, iż „franciszkanie dali się wciągnąć w prowokację na bardzo niskim poziomie moralnym – i zniszczyli człowieka”. Ale skoro „można zdyskredytować Jana Pawła II, to dlaczego nie można o. Antoniego?”.

„Antoni chciał, żebym podczas Mszy stała w określonym miejscu, by mógł na mnie patrzeć. W kazaniach robił różne aluzje do mnie. Później chciałam już zakończyć tę relację. Zrozumiałam, iż on chciał po prostu ze mnie korzystać”– mówi Karina Sokołowska, wykorzystywana przez o. Antoniego Dudka

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

„Tygodnik Prudnicki” cytuje ponadto opinię współautorki listu, iż „Antoni stał się ofiarą osobistej zemsty kilku kobiet sprzed lat” oraz „zemsty kilku członków swojego zakonu”. Prowincjał natomiast „złamał wszelkie procedury postępowania w tej sprawie”.

Długo rozmawiałem z liderką „grupy przyjaciół”, autorką cytowanego wyżej listu do franciszkanów, a także następnego, dużo obszerniejszego. Moja rozmówczyni autoryzowała już choćby swoje wypowiedzi do tego artykułu, później jednak je wycofała.

Ostatecznie poprosiła o zamieszczenie wyłącznie poniższej opinii: „Jestem zdumiona faktem, iż na tym etapie sprawy, przed ostatecznym jej rozstrzygnięciem (wydaniem dekretu lub publikacją wyroku), ktokolwiek podejmuje się jakichkolwiek komentarzy oraz iż zabierają w niej głos dziennikarze i publicyści, którzy nie mają wglądu do jej akt. Nie zapadł jeszcze żaden wyrok i na tym etapie wszystkich obowiązuje domniemanie niewinności. Wszelkie wypowiedzi publiczne osób procedujących postępowanie zakonne wobec o. Antoniego (publikowane na przykład przez portal «Opolska») uważam za niedopuszczalne naruszenie procedur obowiązujących w tego rodzaju sprawach”.

Inna opowieść na tej samej ławeczce

Rozmawiałem również z kobietami, które zgłosiły swoje krzywdy i złożyły zeznania w postępowaniu zakonnym. Mieszkają w różnych częściach świata. Przez lata świadomość krzywdy mieszała się u nich z poczuciem winy i grzechu. Teraz chcą opowiedzieć o sobie. I o nim.

Osobą, która jako pierwsza publicznie podała nazwisko ojca Antoniego jako sprawcy, ujawniając również własne personalia, jest Karina Sokołowska. Mieszka w Szwajcarii. Wobec przedstawiciela zakonu złożyła zeznanie. A następnego dnia usiadła na tej samej ławeczce, co ojciec Antoni miesiąc wcześniej, i nagrała do kamery swoje oświadczenie.

Pięciominutowy film pojawił się w internecie 26 kwietnia 2023 r. Pani Karina mówi tam, iż przez cztery lata była wykorzystywana seksualnie, psychicznie i duchowo przez inicjatora budowy tej ławki.

Film na głubczyckiej ławeczce z aniołem z udziałem Kariny Sokołowskiej, opublikowany na Facebooku 26 kwietnia 2023 r.

W rozmowie ze mną pani Karina podkreśla, iż została sprowokowana nagraniem franciszkanina na ławce z aniołem. Impulsem do działania było dla niej oburzenie, iż o. Dudek wystąpił publicznie na odsłonięciu ławeczki pomimo nałożonych na niego wcześniej restrykcji (o restrykcjach wiedziała od znajomej, która wcześniej złożyła w tej sprawie zeznania i została poinformowana przez franciszkanów o zastosowanych sankcjach).

– W tej sytuacji bałam się, iż kościelne postępowanie do niczego nie doprowadzi – mówi mi Karina Sokołowska. – Wraz z mężem, który też dobrze znał Antoniego, przyjechaliśmy do Polski i postanowiliśmy publicznie udostępnić moją opowieść. Chcieliśmy, żeby ludzie dowiedzieli się o paskudnych wyczynach Antoniego. Poszliśmy też do burmistrza Głubczyc, żeby również on wiedział, kto mieszka w klasztorze. Chcieliśmy ostrzec innych, zwrócić uwagę na poważny problem. Dlatego film kończy się wskazówkami, jak należy postępować, aby nie ulec takim psychomanipulatorom.

Chciał ze mnie korzystać

W przypadku Kariny jej intymne relacje z ojcem Antonim to lata 1983–1987. Zaczęło się to, gdy ona miała ledwo ukończone 18 lat, a zakonnik był niemal dwa razy starszy.

Ona czuła się wyróżniona, iż to ją odprowadzał do domu przez most Trzebnicki po duszpasterskich spotkaniach grupy młodzieżowej. Stopniowo skracał dystans. Dopytywał, czy ma chłopaka. Gdy dowiedział się, iż nie – zaczął opowiadać, jak mu jest ciężko, iż potrzebuje bliskości, przytulenia. Obdarzał dziewczynę komplementami, mówił, iż „wygląda jak anioł”.

– Patrząc wstecz, widzę, jak bardzo zostałam usidlona – wspomina pani Karina. – Nie doświadczyłam nigdy z jego strony przemocy fizycznej, ale niewątpliwie była to przemoc psychiczna. Przewrotnie powoływał się na dewizę św. Augustyna „Kochaj i czyń, co chcesz”. Robiłam więc wszystko, czego sobie życzył. Była masturbacja w samochodzie, seks oralny, potem spotkania w różnych miejscach, choćby wyjazd do domku kempingowego. Zawsze gorąco dziękował i mówił, jak bardzo tego potrzebuje. Z obawy przed ciążą nie doszło nigdy do pełnego współżycia.

Równocześnie Karina pilnie uczestniczyła w spotkaniach wspólnoty religijnej skupionej wokół franciszkanina. Była wyróżniana. – Antoni chciał, żebym podczas Mszy stała w określonym miejscu, by mógł na mnie patrzeć. W kazaniach robił różne aluzje do mnie. Później chciałam już zakończyć tę relację. Zrozumiałam, iż on chciał po prostu ze mnie korzystać. Ani myślał rezygnować z kapłaństwa, twierdził, iż to jego powołanie.

Ważną rolę we franciszkańskim duszpasterstwie akademickim odgrywał wówczas obecny mąż Kariny, Maciej Sokołowski. Zwano go wtedy choćby „prezydentem” DA. Dziś opowiada, iż był w tym czasie zakochany w Karinie, ale nie śmiał jej wyznać swego uczucia. – Ojciec Antoni musiał to dostrzegać – mówi Maciej – bo kiedyś, gdy staliśmy we trójkę w zakrystii, powiedział z szyderczym uśmiechem: „Karina nie jest dla ciebie”. Nie rozumiałem, o co mu chodzi.

Tak gwałtownie zrzucał habit…

– W swojej młodzieńczej łatwowierności i naiwności nie dostrzegałem także innych niepokojących sygnałów – kontynuuje Maciej Sokołowski. – Nie dociekałem, gdy mnie coś dziwiło. Kiedyś widziałem, jak Karina ucieka przed Antonim w swoim własnym domu, przy rodzicach. Zdziwiło mnie to, ale się nad tym nie zastanawiałem. Nie szedłem myślami dalej.

– Tym bardziej do głowy mi wtedy nie przyszło – ubolewa pan Maciej – iż Antoni uczynił z Kariny swoją prywatną nałożnicę. Że zmanipulował ją i zgwałcił jej psychikę, zrabował jej uczucia, ukradł jej cztery lata życia. Teraz to wiem, więc uważam go za nikczemnika i pseudo-zakonnika, cynicznie wykorzystującego łatwowierność i naiwność młodych ludzi.

Maciej zrozumiał to dopiero w 1987 r., gdy Karina przyjechała do niego do Niemiec, gdzie pracował w wakacje. Wydawało się, iż to krótkie odwiedziny, ale wtedy ona przyznała się, iż nie tyle wyjechała z Polski, ile uciekła przed Antonim. I opowiedziała, dlaczego przed nim ucieka. Absolutnie nie chciała wracać do kraju, choć zostały jej dwa lata do ukończenia studiów. niedługo Karina i Maciej pobrali się i do dziś są szczęśliwym małżeństwem.

Bezpośredni powód ucieczki z Polski tak przedstawiła Karina Joannie Jasińskiej-Mrukot: „To było po tym, jak mi powiedział, iż kiedy będę miała już swoją rodzinę, to chciałby, żeby drzwi do mojego domu zawsze były dla niego otwarte. Jeszcze pewnie udzielałby mi ślubu i chrzcił moje dzieci. To nie przeszkadzałoby mu być moim kochankiem”.

W rozmowie ze mną państwo Sokołowscy dodają: – Ostatnio dowiedzieliśmy się, iż Antoni chce być pochowany w habicie. Myślimy, iż on na to nie zasługuje. Jest oszustem. Żył w całkowicie inny sposób niż uroczyście ślubował. Gdy nie potrzebował habitu, zrzucał go z siebie tak szybko… On nie jest godzien być zakonnikiem. Jesteśmy temu przeciwni. Ale o tym zdecyduje zakon.

Ciąg dalszy – za kilka dni.
Więcej o mechanizmach wykorzystywania bezbronnych dorosłych w Kościele można przeczytać w letnim numerze kwartalnika „Więź”. Znajdują się tam następujące teksty:
Przemoc duchowa po katolicku, rozmowa Tośki Szewczyk z Doris Reisinger,
Zbigniew Nosowski,
Zrozumieć bezbronnych,
Mniej bezbronni kanonicznie, rozmowa Zbigniewa Nosowskiego z ks. Janem Dohnalikiem.

Idź do oryginalnego materiału