Brak wyraźnego nowotestamentalnego zakorzenienia kleru rodził od pierwszych wieków do dzisiaj pytania: czy kler jest odejściem od pierwotnej braterskiej wspólnoty uczniów Chrystusa?
Słowo „kler” (łac. clerus, gr. kleros) powstało w Kościele. Łacińskie clerus jest w słownikach zaliczane do kategorii „łaciny kościelnej”. Greckie słowo kleros ma znaczenie niereligijne: oznacza cząstkę, udział, udział w dziedzictwie.
Właśnie to słowo zostało użyte w Septuagincie w Pwt 18, 1- 2. Czytamy tam: „[1] Kapłani-lewici, całe pokolenie Lewiego, nie będzie miało działu ani dziedzictwa w Izraelu. Żywić się będą z ofiar spalanych ku czci Pana i Jego dziedzictwa. [2] Nie będzie miało ono dziedzictwa wśród swoich braci: Pan jest jego dziedzictwem, jak mu to powiedział”.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Otóż tu, gdzie w polskim tekście mamy słowo „dziedzictwo” Septuaginta użyła słowa kleros. najważniejsze jest stwierdzenie „Pan jest jego dziedzictwem”. W ten sposób słowo kleros nabrało znaczenia religijnego. Droga do nazywania kapłanów klerem została otwarta.
W literaturze patrystycznej to słowo użyte jako pojęcie opisujące duchowieństwo pojawia się na przełomie drugiego i trzeciego wieku jednocześnie u pisarzy greckich (Klemens Aleksandryjski, Orygenes) oraz u łacinnika – Tertuliana. Ale sposób jego użycia wskazuje, iż zarówno słowo, jak i rzeczywistość, którą opisywało, były już dobrze zakorzenione w życiu Kościoła. Faktycznie, świadectwa patrystyczne pozwalają stwierdzić, iż już w pierwszych pokoleniach pojawił się w Kościele wyraźny podział na ludzi świeckich i duchowieństwo (np. 1 List Klemensa z roku 100, r.30).
Początki kleru
Duchowieństwo, czyli prezbiterzy i diakoni będący współpracownikami biskupów, tworzyli tak mocną społeczność wewnątrz wspólnot kościelnych, iż znalezienie stosownego słowa na jej nazwanie było tylko kwestią niedługiego czasu. Słowo kleros odwołuje się do pokolenia Lewiego, czyli do kapłanów Pierwszego Przymierza. W Nowym Testamencie i pismach ojców Apostolskich jest mowa o prezbiterach. To słowo z kolei nawiązuje do „starszyzny”, albo „starszych”, którzy w gminach żydowskich sprawowali władzę.
W Izraelu starszyzna nie była tożsama z kapłanami. To były dwie różne grupy. W Kościele, jak można sądzić, kler połączył w sobie cechy i zadania obu grup: liturgiczną oraz zarządzającą. Nieco później, w trzecim wieku, kler przejął również, coraz bardziej na wyłączność, to, co w społecznościach żydowskich było zadaniem rabinów, czyli prawo do nauczania.
Wróćmy do Tertuliana. To on stworzył łacinę chrześcijańską. Zawsze był antyklerykałem, a pod koniec życia, jako montanista, stał się antyklerykałem radykalnym. Czy ten radykalizm oznaczał negację sensu istnienia kleru w Kościele? Jak pokazuje poniższy cytat – raczej nie. Ale na pewno Tertulian był wobec kleru coraz bardziej krytyczny. Otóż słowo clerus pojawia się m.in. w jego dziele z okresu montanistycznego, „O jednożeństwie”. W dziele tym pisze: „Unde enim episcopi et clerus? Nonne de omnibus?” (łac. „Skąd zatem pochodzą biskupi i kler? Czyż nie spośród nas?”).
Ten tekst brzmi krytycznie, jako przypomnienie biskupom i klerowi, iż są częścią Kościoła, a nie osobną kastą. Ale, choć pisany już przez Tertuliana montanistę, nie jest negacją istnienia kleru. Godne zauważenia jest stwierdzenie „biskupi i kler”. A więc Tertulian rozróżniał biskupów – jako następców apostołów – oraz kler. Oczywiście biskupi też do kleru należą, ale – jak pokazuje tekst Tertuliana – od początku istniała świadomość, iż status biskupa jest inny, mocniejszy, zakorzeniony w sukcesji apostolskiej.
Prawomocna tradycja czy wypaczony wymysł?
Powyższy króciutki opis genezy słowa kler i początków kształtowania się kleru w Kościele pokazuje trzy rzeczy. Po pierwsze: biskupi, jako następcy Apostołów są poświadczeni w Nowym Testamencie i Kościół od samego początku jest kościołem apostolskim, w którym to biskupi – następcy apostołów – sprawują władzę.
Po drugie: kler jako zwarta, wyodrębniona grupa wewnątrz Kościoła nie ma dobrego umocowania w świadectwach Nowego Testamentu. Ale – i to jest trzecie spostrzeżenie – kler jako grupa o wyraźnie ukształtowanej tożsamości uformował się już w pierwszych pokoleniach, w pierwszym wieku życia Kościoła. Przy czym taki kształt kleru był swoistą nowością. Tak rozumiany kler nie istniał w Izraelu. Również inne religie świata, w którym rodził się Kościół, nie znały analogicznej formacji.

Franciszek krytykował klerykalizm w żaden sposób nie podważając prawomocności istnienia i znaczenia kleru w Kościele katolickim. Jego marzeniem był kler nieklerykalny
Ks. Jan Słomka
Brak wyraźnego nowotestamentalnego zakorzenienia kleru rodził od pierwszych wieków do dzisiaj pytania: czy kler jest odejściem od pierwotnej braterskiej wspólnoty uczniów Chrystusa? Czy cała historia Kościoła z klerem jako coraz bardziej dominującą formacją nie jest historią odejścia od nauki Chrystusa „wy wszyscy braćmi jesteście” (Mt 23,8)?
Każdy, kto choćby pobieżnie zna historię chrześcijaństwa, wie, iż odpowiedź pozytywna na powyższe pytanie raz po raz prowadziła do powstawania kolejnych wspólnot oraz do rozłamów, do kolejnych prób „zaczynania od nowa”, czy też „powrotu do pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej”.
Ale moje przypomnienie genezy słowa kler i początków rozwoju kleru w Kościele ma charakter informacyjny, a nie krytyczny. A zatem stwierdzenie, iż kler nie ma dobrego umocowania w Nowym Testamencie, nie jest dla mnie równoznaczne z zakwestionowaniem prawomocności istnienia kleru w Kościele. Historia Kościoła, te prawie dwa tysiące lat, ma istotny walor hermeneutyczny.
Byłoby wielką zarozumiałością albo fundamentalizmem odrzucanie tej historii jako dziejów odchodzenia od pierwotnej czystości Ewangelii. Piszę to w swoim imieniu, a nie jako krytykę tych licznych ludzi, którzy w ciągu dwudziestu wieków zgorszeni nadużyciami kleru wzywali do powrotu do czystej Ewangelii.
Kościół, a zwłaszcza Kościół katolicki jest kościołem, w którym kler ma swoje ważne miejsce. A skoro jest kler, to zawsze są tendencje do klerykalizmu oraz tendencje antyklerykalne. Tak było od początku, tak jest i tak prawdopodobnie zawsze będzie.
Franciszkowa krytyka klerykalizmu
Wspomniałem o krytyce klerykalizmu, która prowadziła do rozłamów. Ale także wewnątrzkatolicka krytyka klerykalizmu nie jest niczym nowym. Tertulian był jednym z pierwszych, a potem głosy katolickie, w tym poważnych autorytetów teologicznych i duchowych, krytykujące klerykalizm pojawiały się raz po raz. Jednak to Franciszek był pierwszym papieżem, który właśnie jako papież, w oficjalnych dokumentach, wprost krytykował klerykalizm.
Ta krytyka pojawiła się już w „Evangelii Gaudium” (102), gdzie Franciszek pisze o świeckich, którzy „nie znajdują miejsca w swoich Kościołach partykularnych, by się wypowiedzieć i działać, z powodu nadmiernego klerykalizmu”. Potem ten temat wielokrotnie powraca w jego wypowiedziach.
Przy czym Franciszek krytykował klerykalizm w żaden sposób nie podważając prawomocności istnienia i znaczenia kleru w Kościele katolickim. Jego marzeniem był kler nieklerykalny. Czy takie marzenie jest możliwe do spełnienia? Na to pytanie odpowiem zdaniem Tadeusza Mazowieckiego umieszczonym jako motto działań Laboratorium Więzi: „Pytania na które nie ma odpowiedzi, rozwiązujemy nie przez wyjaśnienie ich, ale przez postawę wobec nich”.

- Marek Kita
Zostać w Kościele / Zostać Kościołem
A więc Franciszek umieścił przezwyciężanie klerykalizmu w agendzie obowiązkowej wewnętrznej pracy Kościoła. Wezwanie: „Ecclesia semper reformanda” (łac. „Kościół musi być zawsze reformowany”) dotyczy odtąd także przezwyciężana stale odradzającego się klerykalizmu. To wezwanie ma w tej chwili wymiar bardzo praktyczny, widoczny.
Otóż w społeczeństwie demokratycznym, w którym poczucie równości jest pewną oczywistością, klerykalizm razi o wiele bardziej niż w społeczeństwach stanowych. Również na tym poziomie, czyli na poziomie społecznej percepcji kościoła, klerykalizm jest coraz większą barierą, przeszkodą bardzo utrudniającą głoszenie Ewangelii. Po prostu nasz klerykalizm odpycha wielu ludzi, nie tylko młodych, od Kościoła katolickiego.
Oczywiście istnieje także klerykalizm ludzi świeckich, ale to jest osobny temat i według mnie o wiele mniej istotny. To znaczy przezwyciężanie klerykalizmu nie powinno zaczynać się od pokazywania i analizy klerykalizmu ludzi świeckich. Jego źródło jest w klerze i właśnie tutaj trzeba skierować uwagę.
Klerykalizm nie jest bowiem w pierwszym rzędzie problemem duszpasterskim, nie jest też problemem natury społecznej czy psychicznej. Jego źródło jest duchowe. Dlatego jego przezwyciężanie trzeba potraktować jako zadanie formacyjne: duchowe i teologiczne. Ewidentnie ten temat powinien stać się stałym motywem formacji permanentnej księży.
Klerykalizm – zadanie dla biskupów?
Pozwalam sobie wyrazić opinię, iż największe możliwości w przezwyciężaniu klerykalizmu mają biskupi. Przy czy nie chodzi mi o podejmowanie wprost krytyki klerykalizmu w mowach i pismach skierowanych do księży, ale o dwa istotne momenty wygłaszania kazań. Są to: Msza Krzyżma w Wielki Czwartek oraz udzielanie święceń prezbiteratu. Homilie wygłaszane w trakcie tych uroczystych liturgii mają wyjątkową wagę. Dobre umiejscowienie tajemnicy kapłaństwa i tajemnicy Eucharystii w kontekście eklezjalnym albo brak takiego umiejscowienia właśnie wtedy jest wyjątkowo ważny. Ma ogromną i długofalową siłę rażenia.
Piszę o tym, bo moja pamięć podpowiada mi, iż w kazaniach polskich biskupów ten eklezjalny wymiar tajemnicy kapłaństwa i Eucharystii czasami nie wybrzmiewa dostatecznie. Nie chcę tutaj przytaczać wyrywkowych przykładów, ale bez trudu mógłbym wskazać kazania, w których ten wymiar eklezjalny jest albo zupełnie nieobecny, albo bardzo słabo obecny, albo źle obecny.
A przecież właśnie w tych kluczowo ważnych momentach trzeba pokazywać, iż kapłaństwo służebne jest służbą Kościołowi rozumianemu jako „misyjna wspólnota uczniów” („Evangelii gaudium”, 24). Jakiekolwiek mówienie o kapłaństwie, zwłaszcza we wspomnianych dwóch liturgiach, nieprzypominające tego fundamentu, jest skrzywianiem perspektywy i w efekcie – odnawianiem mentalności klerykalnej w kolejnych pokoleniach prezbiterów.
Klerykalizm nie jest bowiem w pierwszym rzędzie problemem duszpasterskim, nie jest też problemem natury społecznej czy psychicznej. Jego źródło jest duchowe
Ks. Jan Słomka
Służba „misyjnej wspólnocie uczniów” jest jednocześnie budowaniem Kościoła, a to konkretnie oznacza umacnianie podmiotowości każdej lokalnej wspólnoty kościelnej. Synodalność jako budowanie podmiotowości wspólnoty, w której ksiądz duszpasterzuje, nie jest dodatkiem, ale niezbywalnym wymiarem pracy duszpasterskiej księdza.
Dlatego do wspomnianych wyżej dwóch liturgicznych celebracji warto dodać inną, też istotną sytuację, a mianowicie przemówienia biskupów wygłaszane podczas wręczania księżom dekretów kierujących do pracy w parafiach. Przypominanie w tym kontekście, iż budowanie podmiotowości wspólnoty parafialnej jest niezbywalnym wymiarem pracy duszpasterskiej, ma wielki walor formacyjny.
Inspiracją, która skłoniła mnie do napisania powyższych uwag jest homilia Leona XIV wygłoszona podczas udzielania święceń prezbiteratu. Podczas lektury tego tekstu uświadomiłem sobie, czego mi brakowało w licznych słuchanych i czytanych kazaniach wygłaszanych podczas mszy świętej z udzieleniem święceń prezbiteratu.
Przy okazji nasuwa mi się pewna propozycja dla doktorantów i habilitantów z teologii. Otóż temat: „Eklezjologia w homiliach polskich biskupów wygłaszanych podczas Mszy Krzyżma i podczas udzielania święceń prezbiteratu” jest znakomitym problemem badawczym zarówno z homiletyki, jak i z dogmatyki. Może ktoś zajmie się nim jako tematem swojej pracy naukowej?
Katecheza parafialna a klerykalizm
Piszę ten tekst we wrześniu 2025 roku. Jest to czas, kiedy w szkołach ilość lekcji religii została zmniejszona do jednej godziny tygodniowo. Ta zmiana przyspieszyła, żeby nie powiedzieć: wymusiła, prace nad rozbudowaniem katechezy parafialnej. Te prace mogą być doskonałą okazją do krytycznego spojrzenia na dziedzictwo klerykalizmu ciągle obecne w naszym Kościele. Przede wszystkim warto odświeżyć pamięć o tym, iż prawo głoszenia Ewangelii, a więc nauczania, wynika ze chrztu. Misja kanoniczna nie jest więc nadaniem takiego prawa.
Gdy pojawia się refleksja o wzajemnej relacji katechezy parafialnej i lekcji religii w szkole trzeba też przypomnieć, iż nauczyciele religii w szkołach są pełnoprawnymi uczestnikami w dziele głoszenia Ewangelii. Nie jest uprawnione rozróżnienie, w którym tych nauczycieli określa się jako przekazujących wiedzę, a katechetów w parafii jako dzielących się wiarą. Niestety, takie rozróżnienie znalazło się w publicznej wypowiedzi jednego z polskich biskupów.
Kolejny istotny punkt: zaangażowanie ludzi świeckich w katechezę parafialną nie może być rozumiane jako środek zaradczy, jako rozwiązanie awaryjne mające zrekompensować malejącą liczbą księży. Również to zdanie piszę pod wpływem lektury kilku oficjalnych tekstów biskupów polskich, w których takie stwierdzenia były obecne. Otóż wzywali oni świeckich do pomocy, argumentując to „brakiem rąk do pracy” i natychmiast ustawiali perspektywę, w której księża są samodzielnymi katechistami, a świeccy są tylko ich pomocnikami.
Trzeba więc powtórzyć: katecheza parafialna, w której aktywnie uczestniczą ludzie świeccy, jest możliwa tylko w duchu synodalnym, we wspólnocie uznającej pełną podmiotowość świeckich katechetów. Tworzenie takiej wspólnoty katechizującej jest budowaniem „misyjnej wspólnoty uczniów Chrystusa”, najlepszą drogą przezwyciężania klerykalizmu. Pisał o tym Franciszek w „Antiquum Ministerium”.
Przeczytaj również: Jak przezwyciężyć klerykalizm?