Jastrun: Jestem agnostykiem z obsesją transcendencji

2 godzin temu
Zdjęcie: Mieczysław Jastrun


Człowiek, który – jak ja – żyje obsesją czasu, przemijania, zagadki istnienia, to jest człowiek w jakimś sensie religijny – mówił Mieczysław Jastrun w rozmowie z ks. Januszem Pasierbem.

Fragmenty książki „Zgubiona drachma. Dialogi z pisarzami”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2006. Pierwotnie rozmowa ukazała się w miesięczniku „Więź” w czerwcu 1975 r.

Ks. Janusz Stanisław Pasierb: Interesuje mnie trwałość inspiracji chrześcijańskich w naszej kulturze. W Pańskich wierszach spotykamy postaci z obu Testamentów. […] odwołuje się Pan też do arma Christi: do narzędzi Jezusowej męki. Czym jest dla Pana ten szafarz, te motywy nie tak znowu liczne, gdy uwzględnić proporcje? […]

Mieczysław Jastrun: W pierwszych latach po wojnie byłem rzeczywiście człowiekiem wierzącym, ale nie w sensie religijnym. I nagle ta łaska wiary odeszła ode mnie zupełnie, w jednym momencie. Nie rozumie się nic. To są rzeczy zdumiewające. Przecież wszystko wiedziałem, nie mogłem nie wiedzieć.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

To było silne uderzenie, cała ta wojna. Okupację spędziłem tutaj, w Warszawie przeważnie. To nie była łatwa sprawa w mojej sytuacji. Później już pewnie nie miałem sił żyć dalej w negacji. I stąd poszło moje zaangażowanie. Nie potrafię sobie tego wyjaśnić do dziś.

W człowieku jest potrzeba akceptacji. Nie można, bardzo trudno jest żyć ciągłym „nie”. Skoro użył Pan słowa wiara…

– Bardzo trudno o tym mówić. Pisałem o tym w esejach, w „Micie śródziemnomorskim”, w „Historii Fausta”, w „Esejach”. Ja bardzo boleję nad tym, iż nie jestem wierzący. Jestem katolikiem: ochrzczony onego czasu, miałem momenty religijne w dzieciństwie i wczesnej młodości, ale w zasadzie jestem agnostykiem z usposobienia, przy tendencjach metafizycznych i pragnieniu transcendencji.

To jest u mnie rzeczywiste, szczere, to jest moja obsesja. Człowiek, który – jak ja – żyje obsesją czasu, przemijania, zagadki istnienia, to jest człowiek w jakimś sensie religijny, jak to określają niektórzy filozofowie. Nazywam uczuciem metafizycznym objęcie całości bytu w jednym błysku intuicji.

Promocja!
  • ks. Janusz Stanisław Pasierb

Zgubiona drachma
OUTLET

10,00 19,00 Do koszyka

Tak sądził także Proust. Czy to jest jednak naprawdę możliwe?

– Tak. W tym sensie, w jakim jest możliwe dla człowieka cokolwiek. To jest coś innego niż władza rozumowa. Gdy chodzi o sztukę uważam, iż jest to absolutnie sprawa intuicji.

[…] To, co adekwatnie w poezji najbardziej cenię, to uchwycenie momentu pozaintelektualnego, adekwatnie transcendentnego. Inaczej tego nazwać nie umiem.

W „Późnym zapisie” brzmi to tak: „I dotyk mój, tak wrażliwy, / Że zapalający iskrę / Nieomal religijną / Między mną a przedmiotem”.

– To, co jest mi bliskie w chrześcijaństwie, to ewangelie. To jest najważniejsze, do czego człowiek mógł dojść w sferze moralnej. Nie mówię tu nic nowego, ale to mi wystarcza bez transcendencji typu teologicznego. Tak bym to powiedział. Mogę nie wierzyć, iż Chrystus był Bogiem, ale wystarczy mi, iż był człowiekiem, który stawał się Bogiem poprzez swoją nadludzkość. To, co mówił Norwid, iż aby być człowiekiem, trzeba adekwatnie być nadludzkim.

Chrystus dla mnie jest jak gdyby wskazówką, iż człowiek może dojść do boskości. […] Ewangelię mogę czytać stale i to gdy chodzi o pewne sceny…

Czy ma Pan jakąś ulubioną scenę, jak Dostojewski opis cudu w Kanie Galilejskiej?

– Ten moment, kiedy Chrystus jest u Marty. Maria i Marta. W kilku zdaniach jest tam adekwatnie wszystko.

Chrystus dla mnie jest wskazówką, iż człowiek może dojść do boskości

Mieczysław Jastrun

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

A poezja jest Marią czy Martą? Przecież poiesis to działanie. Czy zmienia świat i człowieka?

– Nie. Nie. Nie zmienia. Jestem w ogóle pesymistą. Poezja nie zmienia człowieka, ale daje mu coś, o co najtrudniej w świecie: wyzwolenie z doli ludzkiej po prostu. Przynajmniej tym, którzy są w stanie to odczuwać. Ten rodzaj transcendencji jest chwilowy tylko. To nie może trwać.

[…] Cóż, poezja jest dla mnie koniecznością, ja tym żyję, ale nie przypisuję jej siły światoburczej.

[…] Chrześcijaństwo – jak sądzę – poza wszystkim innym zorganizowało jakoś naszą wyobraźnię, zaszczepiło uprawę intelektu… Ale to przeszłość. Czy nie asystujemy współcześnie agonii tego żywego i życiodajnego dla naszego kręgu kulturalnego chrześcijaństwa?

– Można by powiedzieć szerzej: czy nie asystujemy śmierci człowieka chrześcijańskiego, tego człowieka, którego znamy w sensie dodatnim, bez względu na to, czy jest on wierzącym dogmatycznie, czy niewierzącym, człowieka stworzonego przez te kilka tysięcy lat?

A czy inny człowiek jest do pomyślenia?

– Jest do pomyślenia, ale my go nie znamy. Nie ma go jeszcze.

Idź do oryginalnego materiału