Po wczorajszej decyzji biskupów wśród skrzywdzonych dominuje poczucie, iż zostaliśmy oszukani. Że wszystko, co zrobiliśmy, i co zrobił prymas, było na nic.
Dawid Gospodarek (KAI): W listopadzie ubiegłego roku, razem z innymi osobami, które doświadczyły przemocy seksualnej ze strony duchownych, uczestniczyłeś w historycznym – jak mówiono – spotkaniu z biskupami. Z czym wychodziłeś z tego spotkania?
Jakub Pankowiak: Przede wszystkim z dużą nadzieją. Z przekonaniem, iż biskupi coraz lepiej rozumieją sytuację osób skrzywdzonych i iż wielu z nich rzeczywiście chce nas wspierać. Liczyłem, iż postulaty, które im przedstawiliśmy, nie będą tylko głosem jednej strony, ale wspólnym stanowiskiem – ważnym zarówno dla osób skrzywdzonych, jak i dla biskupów. Miałem wtedy wrażenie, iż zaczynamy mówić jednym językiem i iż jest szansa na poprawę sytuacji osób skrzywdzonych, a jednocześnie na odbudowę wiarygodności Kościoła. Bo przecież wszystkie te działania służą nie tylko dobru osób pokrzywdzonych, ale też dobru wspólnemu.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Rzeczywiście, widzimy, chociażby na przykładzie Francji, iż poważne zajęcie się tą kwestią – m. in. powołanie niezależnej komisji, zadośćuczynienie – pomogły Kościołowi odzyskać wiarygodność. W efekcie odnotowano choćby rekordową liczbę chrztów dorosłych w tym roku. Śledziłeś prawdopodobnie prace nad niezależną komisją, którą polscy biskupi zapowiedzieli już w 2023 roku…
– Miałem nadzieję, iż komisja nie tylko powstanie, ale rzeczywiście będzie niezależna i powołana z udziałem cenionych ekspertów. Że nie będzie to kolejna biskupia komisja, której celem jest raczej niczego nie wyjaśnić, ale ciało, które rzetelnie opisze przypadki wykorzystywania seksualnego nieletnich przez duchownych i wyciągnie sensowne wnioski.
Jej zadaniem miało być nie tylko ukazanie skali przestępstw, ale także stworzenie na tej podstawie realnych rekomendacji i usprawnień w reagowaniu na ten problem. Ważne było dla mnie też po prostu oddanie sprawiedliwości osobom skrzywdzonym. To była moja główna nadzieja.
Jakie refleksje towarzyszyły ci podczas obserwowania procesu powoływania tej komisji?
– Od początku miałem poczucie, iż po stronie biskupów jest sporo strachu. Choć ksiądz prymas zgromadził wokół siebie grupę naprawdę kompetentnych i pracowitych osób: prawników, specjalistów pracujących z osobami skrzywdzonymi. Wydawało się, iż ten zespół może stworzyć coś wartościowego. Jednak widać było obawy, które przejawiały się choćby brakiem transparentności – przygotowywane dokumenty nie były w żaden sposób udostępniane opinii publicznej.

Wczorajsze wydarzenia sprawią, iż moja kooperacja z Konferencją Episkopatu Polski w tej sprawie dobiega końca. Nie będę dalej firmował swoim nazwiskiem ich działań
Jakub Pankowiak
Było też odczuwalne napięcie i rywalizacja frakcji w ramach Konferencji Episkopatu Polski. Liczyłem, iż powstanie komisji i temat wykorzystywania seksualnego nieletnich nie zostanie wciągnięty w polityczne i ideologiczne spory, trwające w Polsce od dawna, ale iż stanie się sprawą, przy której wszyscy będą mogli współpracować i działać odpowiedzialnie. Dziś widzę, iż moje oczekiwania były zbyt naiwne i może po prostu brakowało mi jeszcze doświadczenia.
Wczoraj podczas konferencji prasowej bp Sławomir Oder wspominał o „dialektycznym dialogu” w episkopacie. Jakie masz przemyślenia po decyzji biskupów o zakończeniu prac zespołu prymasa – bez ujawnienia efektów jego pracy – i powołaniu nowego zespołu z bp. Oderem na czele?
– Decyzje biskupów tylko potwierdzają moje wcześniejsze obawy. Widać, iż to wszystko zostało wciągnięte w ideologiczną walkę. Są dwie frakcje – jedna z nich chciała zablokować działania księdza prymasa, bo uznała, iż jego zespół stanowi zagrożenie dla instytucji Kościoła.

- Tośka Szewczyk
Nie umarłam. Od krzywdy do wolności
Część biskupów boi się odszkodowań, część boi się ujawnienia dokumentów kościelnych, które mogłyby zawierać nie tylko informacje o przestępstwach seksualnych, ale też o innych sprawach. Wszystko wskazuje na to, iż komisja w pierwotnym kształcie po prostu nie powstanie.
Czuję się bardzo rozczarowany, wręcz oszukany. Liczyłem na większe zrozumienie ze strony biskupów. I nie było to tylko moje wrażenie – takie sygnały płynęły także od nich. Dało się odczuć, iż idziemy razem do przodu. Wczorajsze wydarzenia sprawią, iż – przynajmniej z mojej strony – kooperacja z Konferencją Episkopatu Polski w tej sprawie dobiega końca. Nie będę dalej firmował swoim nazwiskiem ich działań.
Już wcześniej trudno było usprawiedliwiać wiele ich decyzji, a często musiałem się tłumaczyć przed osobami skrzywdzonymi, dlaczego tak łagodnie oceniam niektóre postawy biskupów. Teraz nie mam już ku temu żadnych powodów. Moim zdaniem temat tej komisji jest zamknięty – choćby jeżeli nowy zespół powstanie, to nie będzie to już ta komisja, o którą prosiliśmy. Nie wiem, dlaczego po dwóch latach pracy zespołu księdza prymasa nagle powołuje się kolejny zespół, który ma przygotowywać jakieś dokumenty. Przecież, jak wiemy, dokumenty już są gotowe. Te komunikaty płynące ze strony biskupów nie brzmią niestety wiarygodnie, są niespójne.
Jesteś w kontakcie z innymi osobami skrzywdzonymi, które śledzą te wydarzenia. Jakie emocje im towarzyszą?
– Wśród osób, z którymi rozmawiałem, dominuje poczucie, iż zostaliśmy oszukani i wykorzystani. Że wszystko, co zrobiliśmy – my jako osoby skrzywdzone, a także prymas i jego zespół – było na nic. Bo gdy przyszło do realnych decyzji, okazało się, iż Konferencja Episkopatu Polski po prostu nie ma woli działania.