Jak smakuje karmel?

karmelborne.pl 5 dni temu

Rozmaite tematy

Dodano: 06.10.2025

Jak smakuje karmel?

Za miesięcznikiem „W naszej rodzinie”

– „Potrzebuję numer telefonu: Gdynia Orłowo, Karmel”. Moja koleżanka przed wielu laty w tak lakoniczny sposób zwróciła się do informacji telefonicznej chcąc uzyskać numer telefonu do klasztoru, gdzie od roku przebywałam. Po chwili ciszy usłyszała w słuchawce niepewny szept skierowany do osoby obok: „Karmel… co to jest? Jakaś cukiernia?” Ewa wybuchła niepohamowanym śmiechem.

Ale w sumie skojarzenie nie jest złe, bo kto nie zna ciasteczek z karmelem, lodów o smaku słony karmel, czekolady karmelowej, nadzienia karmelowego w batonikach itp. Bo karmel to po prostu stopiony i trochę podpalony cukier. Jak podpowiada najprostszy przepis: „Do zimnego naczynia wsypujemy 100 g białego cukru i podgrzewamy na niewielkim ogniu, aż kryształki zaczną się rozpuszczać i brązowieć. Cukru nie wolno mieszać, ale trzeba uważać, aby się nie przypalił. Kiedy karmel nabierze bursztynowego odcienia, dodajemy 20 g masła…”. Cukierniczy karmel to słodkość spotęgowana pod wpływem gorąca, tak iż

(Zakonie biorącym początek na biblijnej górze Karmel, gdzie działał prorok Eliasz) brązowość habitu, jest słodycz, która przenika serce w codziennych spotkaniach z Bogiem, jest też tak zwielokrotniona słodycz, czyli taka bliskość Boga, iż nasza natura odczuwa ją wręcz odwrotnie. Podobnie jak długie wpatrywanie się w słońce sprawia, iż przestajemy widzieć, ogarnia nas ciemność, tak na bliskość Boga nasza natura reaguje zamieszaniem i zagubieniem, co mistycy Karmelu nazywają nocą i szczegółowo opisują w swoich dziełach.

Karmel z dużej litery, to Zakon, którego duchowe początki są związane z palestyńską górą w paśmie Synaju zamieszkiwaną przed wieki przez proroka Eliasza i jego uczniów. Tam potem, na Karmelu, osiedli chrześcijańscy mnisi nazywani po dziś dzień karmelitami. Stąd na określenie naszych klasztorów, tak męskich jak i żeńskich, używa się często skróconej nazwy: Karmel. I o tym Karmelu i jego smaku chciałam napisać słów kilka.
Inspiracją jest książka, która w tym miesiącu ukaże się na rynku wydawniczym: Smak Karmelu, dla ducha i dla ciała. Pomysł, który podjęłam, przyszedł z wydawnictwa fundacji Nasza Przyszłość. Bo jak wiadomo, wielu jest zainteresowanych tym, czym jest Karmel, jak smakuje. A „smakuje ciszą, milczeniem, pokojem. Ma powściągliwy smak prostoty, umiaru, radykalizmu, ma posmak ascezy, ubóstwa i umartwienia tego, co nadmiarowe, by dać miejsce Bogu. Bo Karmel nade wszystko smakuje Bogiem, Jego wszystko ogarniającą i przenikającą Obecnością. Smakuje Jezusem, Maryją i Józefem, jak Nazaret. A w Nazarecie, ramię w ramię z Maryją, szepcząc biblijne wersety, śpiewając urywki psalmów, zamiata się podłogi, rozwiesza pranie, sprząta i… gotuje”.

Więc o tych odcieniach klauzurowego życia karmelitanki jest wspomniana książka. Ale są one ściśle powiązane z kuchennymi tematami, jak na córki św. Teresy przystało – wielkiej Reformatorki Karmelu, mistrzyni życia duchowego i…konkretnej, realistycznej, naturalnej, stąpającej mocno po ziemi kobiety. Potrafiła ona ganić w swoich listach wielkich tego świata, zachwycając się równocześnie wodą pomarańczową i nie rozstawać się z kołowrotkiem choćby w rozmównicy oraz z ochotą krzątać w kuchni. Zalecała także swoim córkom, by ich ręce były zajęte prostą, zwyczajną pracą, by serce mogło być skoncentrowane na Bogu, czujne i otwarte na Jego Obecność, w nieustannym z Nim dialogu.

Wśród dokumentów z czasów życia Świętej mamy choćby świadectwo siostry Izabeli od św. Dominika: Pewnego razu zdarzyło się, iż św. Matka Teresa doznała mistycznego „porwania”, gdy smażyła jajka, nie wypuszczając z ręki patelni, którą trzymała nad ogniem. Chciałam jej ją zabrać, ale nie mogłam, tak była zesztywniała. Musiałam odpuścić, by nie zrobić jej krzywdy, pomagając jedynie utrzymać jej patelnię. Bałam się, by nie wylała oleju, ponieważ poza olejem na patelni nie miałyśmy już go więcej w klasztorze.

Powiedzenie św. Teresy, iż „Pan przechadza się między garnkami” możemy doskonale przypisać temu wydarzeniu, które dotyczyło jej samej. Tym razem Jezus przyszedł do niej z darem głębokiego, ekstatycznego zjednoczenia, gdy Teresa była zajęta czymś zgoła innym, prozaicznym, codziennym – szykowaniem smakowitej jajecznicy. Takie jest też doświadczenie wielu karmelitanek. Codzienna, mozolna modlitwa, która wydaje się czasem jałowa, pusta, bezowocna, niepostrzeżenie przemienia serca i zauważyć to można potem właśnie w prozie życia – euforii z małych, codziennych zadań i spraw, gotowości, by pomóc, wyjść naprzeciw, wesprzeć innych, wzrastającej miłości do Tego, który choć ukryty, jest bardziej obecny niż wszystko inne wokół.
O codzienności karmelitanki bosej, ale i o wielkiej świętej Teresie, gruszkach św. Teresy z Lisieux, mocnym winie św. Jana od krzyża czy smakowitych omlecikach brata Wawrzyńca możecie przeczytać w samej książce eksperymentując przy tej okazji prawie setkę klasztornych przepisów spisanych ze starych zeszytów służących kolejnym pokoleniom karmelitanek. Dobrej lektury i smacznego!

s. Elżbieta

Idź do oryginalnego materiału