Kiedy internowano prof. Puzyninę, oburzenie na warszawskiej polonistyce było powszechne. Nie, nie oburzenie: zgorszenie. Jakby na naszych oczach doszło do brutalnej profanacji – wspomina Jerzy Sosnowski.
Prof. Jadwiga Puzynina pochowana zostanie dziś w Panteonie Wielkich Polaków w świątyni Opatrzności Bożej. Oto fragmenty, opublikowanych na Facebooku, wspomnień redaktorów „Więzi” dotyczących tej wybitnej językoznawczyni i pedagoga.
– Prof. Puzynina wyrosła w moich oczach na postać na poły mityczną, gigantkę filologii, semantyki, ale też podejścia do zagadnień etycznych, a wreszcie podejścia do drugiego człowieka. Taki przekaz o niej płynął od prof. Krystyny Waszakowej, do której miałam szczęście uczęszczać na seminarium magisterskie – wspomina Ewa Kiedio, szefowa Wydawnictwa Więź.
![](https://wiez.pl/wp-content/themes/wiez/static/images/dest/don-black.png)
Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo
i politykę.
Cenisz naszą publicystykę?
Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
I dodaje: – Książki i artykuły Profesor Puzyniny były lekturą absolutnie podstawową. „Język wartości” i „Słowo – wartość – kultura” czytałam, jakby był to proces inicjacji – nie tylko w myślenie o języku, w określoną metodologię, ale też w świat głęboko pojmowanego człowieczeństwa i nie wprost, ale wyczuwalnie również duchowości.
Na polonistykę poszłam, jak chyba prawie wszyscy, ze względu na fascynację literaturą piękną. Pod wpływem Profesor Puzyniny (wpływem pośrednim – lekturowym i takim ze słuchania o niej i patrzenia, bo jednak w tamtym czasie jeszcze pojawiała się na korytarzach, subtelna, niedystansująco majestatyczna, z ciepłym uśmiechem) od trzeciego roku studiów interesowało mnie już adekwatnie wyłącznie językoznawstwo.
Zdarzyło mi się raz czy dwa być na konferencji z jej udziałem. Poszłam tam właśnie dlatego, iż miała być obecna – unikalna szansa usłyszenia, zobaczenia w działaniu. Pamiętam, iż miałam mokre oczy, kiedy analizując jakąś kwestię językoznawczą, przywołała „Traktat moralny”: „A choćbyś był jak kamień polny, / Lawina bieg od tego zmienia, / Po jakich toczy się kamieniach”. I nie było dla mnie ważne, iż to Miłosz, ale iż mówi to Puzynina – pisze Ewa Kiedio.
Tak wspomina prof. Puzyninę Jerzy Sosnowski:
– Kiedy zaczynałem studia w 1981 roku, była dziekanem Wydziału Polonistyki – Naszą Panią Dziekan. Emanowały z Niej klasa, styl i życzliwość dla innych. Przepadaliśmy za Nią.
Nasza Pani Dziekan choćby krytykowała w oględny sposób. Kiedy wybuchł stan wojenny, spotkałem Ją kiedyś w tramwaju i – cóż, mogę tylko bąknąć, iż nie miałem jeszcze dwudziestu lat, podobnie jak wyobraźni najwidoczniej – zagadnąłem Ją chyba o możliwości konspiracji. Pani Profesor elegancko zmieniła temat i dopiero po kilku, czy kilkunastu dniach powiedziała mi przy okazji coś w duchu, iż w miejscach publicznych nie o wszystkich kwestiach się rozmawia. Było to najsubtelniejsze, z jakim spotkałem się w życiu, powiedzenie komuś, iż zachował się jak idiota…
![](https://wiez.pl/wp-content/uploads/2025/01/Herbert_3tomy-155x225.jpg)
- Zbigniew Herbert
„Węzeł gordyjski” oraz inne pisma rozproszone 1948-1998
Widzieliśmy w Niej etyczny wzorzec z Sèvres. W charakterystycznych okolicznościach zrezygnowała z funkcji: Rada Wydziału nie przegłosowała wniosku jakiejś nagrody czy awansu dla partyjnego profesora. Powodów było kilka, ale niewątpliwie dominowała niechęć do niego jako do członka PZPR. Pani Puzynina uważała, iż przynależność polityczna choćby w warunkach opresji nie powinna rozstrzygać o kwestiach akademickich. Że każdego, z tej i z tamtej strony barykady, należy traktować taka samo. I przestała być dziekanem.
Wcześniej, wydaje mi się, iż wiosną 1982 roku, gruchnęła na Uniwersytecie wieść, iż Ją internowano (w drugiej fali internowań). Tylko niezwykle intensywnym rozmowom z nami tych profesorów, którym ufaliśmy, zawdzięczamy brak bezterminowanego strajku, który na naszym wydziale objąłby z pewnością większą część studentów, niż strajk z jesieni 1981. Bo oburzenie było powszechne. Nie, nie oburzenie: zgorszenie. Jakby na naszych oczach doszło do brutalnej profanacji. Puzynina była – nikt wtedy nie zaryzykowałby powiedzenia tego głośno, ale moim zdaniem tak ją widzieliśmy – nietykalną Matką Boską polonistyki. Religijna metaforyka jest o tyle usprawiedliwiona, że, jak głosiła pogłoska (chyba prawdziwa), w Jej zwolnienie po kilku dniach zaangażował się skutecznie Prymas Glemp. Pani Profesor po powrocie zachowywała się tak, jak zawsze, jakby była na kilkudniowym zwolnieniu z powodu choroby, nie w obozie – zaznacza Sosnowski.
– Miałam przywilej jako studentka pierwszego roku polonistyki UW słuchać wykładu Pani Profesor Jadwigi Puzyniny dla nas „pierwszaków”. Byłam panicznie nieśmiała i onieśmielona, a Pani Profesor zwracając się do nas mówiła: „my”. Cudowne i niewyobrażalne było usłyszeć, iż uczeń i nauczyciel to nie: ja i wy, ale my. My jesteśmy Pani Profesor niewypowiedzianie wdzięczni za MY, Norwida i mnóstwo innych ważnych spraw oraz – wydawałoby się – niezbyt ważnych, ale wypełnionych tym uważnym spojrzeniem Pani Profesor – pisze Katarzyna Jabłońska.
KJ