Ja wiem, w Kogo wierzę

kjb24.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: Ja wiem, w Kogo wierzę


Wkrótce święta Bożego Narodzenia, czas zadumy i refleksji. Z tej niezwykłej okazji życzmy sobie błogosławieństwa Bożego i pokoju Chrystusowego w sercach. Wszak to czas narodzin Dzieciątka Jezus. Nie cieszą mnie kartki z napisem „White Christmas”, na których dzieci jeżdżą na sankach i obrzucają się śnieżkami. Gdzie w tym wszystkim jest bowiem Pan Jezus?

Zawierzenie św. Michałowi + kamień z Gargano

Współczesny człowiek coraz rzadziej odwołuje się do Bożych przykazań, za to coraz częściej naśladuje „modne” zachowania celebryckie. Dlatego też bardzo zaimponował mi nasz polski wokalista, tenor operowy, Andrzej Lampert, tata czworga dzieci. W jednym z wywiadów opowiadał on o łączeniu kariery z byciem ojcem, wierze w Boga i muzycznych sukcesach. Powiedział dokładnie tak: „Doświadczam obecnie, iż im mniej oczekuję, tym więcej dostaję. Tak jakby Bóg wiedział, czego mi potrzeba. Poddałem się Jego woli i jestem zaskoczony efektami”.

Lampert przez kilka lat był ministrantem, chętnie uczestniczył w różnego rodzaju nabożeństwach. Często występuje na koncertach muzyki chrześcijańskiej i dzieli się przemyśleniami na temat tego, co otrzymał od Boga. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród, kompozytorem, autorem tekstów, aranżerem i współproducentem muzycznym. Odniósł liczne sukcesy i ma odwagę mówić o darach, które otrzymał od Boga. Ma odwagę mówić, jak ważna jest wiara w Boga i nie boi się dawać świadectwa tejże wiary. Wspomina też o tym, iż dobrze byłoby utrzymać tradycję i wykonywać znak krzyża również przed posiłkiem.

Pamiętajmy o tym, iż „Kto się przy zna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”. Pamiętam mój pobyt w ośrodku wypoczynkowym nad morzem, podczas którego na 150 wczasowiczów przebywających na stołówce, tylko 1 (słownie: jeden) uczynił znak krzyża przed posiłkiem. Dziś wielu wierzących ma problem z tym, aby trwać przy Bogu, wiernie Mu służyć i otworzyć się na modlitwę.

W duchowym testamencie Ojca Świętego Benedykta XVI czytamy zaś: „Jeśli o tej późnej porze mojego życia spoglądam wstecz na dekady, które przeżyłem, to najpierw widzę, jak wiele mam powodów do dziękczynienia […]. Przede wszystkim dziękuję samemu Bogu, dawcy każdego dobrego daru, który dał mi życie i prowadził mnie przez różne chwile zamętu, zawsze podnosił mnie, gdy zaczynałem się ślizgać i zawsze na nowo dawał mi światło Swego Oblicza. Z perspektywy czasu widzę i rozumiem, iż choćby ciemne i męczące odcinki tej drogi były dla mojego zbawienia”.

Anastasia Shuraeva | Pexels

Eucharystia

Jako chrześcijanie powinniśmy naśladować Chrystusa, żyć jak Chrystus, ale jest to możliwe tylko wówczas, o ile żyjemy w Nim, w żywym Bogu, który jest w Eucharystii. Ważne jest, abyśmy przychodzili do kościoła co najmniej na kilka minut przed rozpoczęciem mszy św., aby się do niej przygotować, zarówno duchowo, jak i fizycznie. Trzeba, abyśmy na każdą mszę św. przychodzili z nastawieniem szukania Boga.

Ten, kto nie przyjmuje Chrystusa w Eucharystii, jest narażony na działanie sił zła, które mogą nim manipulować, często bez jego świadomości. Modne jest dziś „wzmacnianie się” kryształami, noszenie czerwonej nitki kabalistycznej, amuletów, uprawianie medytacji transcendentalnej, jogi czy też ćwiczenie technik „doskonalenia” umysłu. Na pseudonaukowe konferencje zapraszani są celebryci, którzy naśmiewają się z ludzi religijnych i podważają zdobycze prawdziwej nauki. Bohaterką jednej z konferencji była niedawno amerykańska aktorka, która tak o sobie mówiła: „No cóż, nie jestem grzeczną dziewczynką. W okresie świąt Bożego Narodzenia chodzę na zakupy i słucham nieprzyzwoitego rapu i sprośnego hip-hopu. Uwielbiam to!”. Doszło do tego, iż jedynie zmysły wyznaczają granicę rzeczywistości, co doprowadziło do „odduchowienia” świadomości. Ludzie przestają wierzyć w Boga. Gilbert Keith Chesterton powiedział, iż kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko. A przecież nasze życie jest w ręku Boga. Potrzeba jedynie, a może aż, systematycznego doświadczenia słowa Bożego i wytrwałej modlitwy.

Zgubna wiara w czerwoną nitkę

„Przez swoją wytrwałość ocalicie swoje życie, a kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”. Święty Jan od Krzyża pisał, iż modlitwa jest milczącą miłością. Dlatego czasem przestańmy mówić, a zacznijmy bardziej słuchać tego, co Bóg chce nam powiedzieć. Wola Boża jest czymś pięknym. Nasza pokora objawia się wtedy, gdy prosząc Boga o coś, nie otrzymujemy tego, ale dalej się modlimy i nie obrażamy się na Niego. Pokora jest fundamentem modlitwy, jest najlepszą dyspozycją do tego, żeby być wysłuchanym przez Boga. Może temu służyć cierpienie. Nie bójmy się wówczas wołać Boga na ratunek! Zachęca nas do tego Izajasz: „Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On rzeknie: «Oto jestem!»”.

Odpowiedź z Niebios

Pewnego grudniowego dnia, przed świętami Bożego Narodzenia, zadzwoniła do mnie bardzo przygnębiona kobieta, matka 17-latka, który wytatuował sobie na plecach wielką, ociekającą krwią trupią czaszkę. Z czasem przestał uczęszczać na lekcje religii, całe noce spędzał przy komputerze grając w gry satanistyczne i słuchając muzyki okultystycznej. Tapeta w jego komputerze przedstawiała odwrócony połamany krzyż. Mówił, iż to go bawi i na pewno nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. Kiedy matka, pod jego nieobecność, zabrała i zniszczyła niektóre gry, syn po powrocie do domu dostał ataku szału i zdemolował całą kuchnię, tłukąc wszystko, co było w pobliżu.

A jeszcze rok wcześniej chłopak ten był kulturalnym, poważnym, delikatnym młodym człowiekiem. W tamtym czasie nauczyciele bardzo go lubili i cenili jego nieprzeciętną inteligencję oraz kulturę bycia. Był on przy tym pobożnym młodzieńcem, którego siostra od kilku lat przebywała w klasztorze nieklauzurowym i pełniła w nim wysoką funkcję. Rodzice nie potrafili powiedzieć, kiedy nastąpiła tak wielka zmiana w zachowaniu ich syna. Matka miała do niego wielki żal, zwłaszcza iż przeszła trudne chwile, walcząc z chorobą nowotworową. Kiedy zauważyła dużą niechęć syna do wszystkiego, co dotyczyło Boga, postanowiła prosić mnie o radę. Wiele wskazywało na to, iż chłopak może być zniewolony, zwłaszcza kiedy wykazywał agresję w stosunku do rodziców. Jego ojciec nieraz uciekał z domu, ponieważ obawiał się o swoje życie.

  • Produkt w promocji
    NOWOŚĆ: Zestaw „egzorcyzmowany” – edycja limitowana
    75,00 Original price was: 75,00 zł.68,00 Current price is: 68,00 zł. z VAT
    Dodaj do koszyka
  • Produkt w promocji
    NOWOŚĆ: Zestaw „Niepokalana” – edycja limitowana
    52,00 Original price was: 52,00 zł.47,00 Current price is: 47,00 zł. z VAT
    Dodaj do koszyka
  • Mały drewniany różaniec z kamieniem z Groty Objawień na Gargano (beżowy)
    25,00 z VAT
    Dodaj do koszyka
  • Drewniany różaniec z kamieniem z Groty Objawień na Gargano (jasnobrązowy)
    28,00 z VAT
    Dodaj do koszyka

Przedstawiłam mamie tego chłopaka plan działania i poleciłam zamówić msze św. w intencji syna. Wielokrotnie umawiałam rodziców oraz ich syna na spotkanie z księdzem egzorcystą, ale zawsze przed wyjazdem chłopak dostawał gorączki, biegunki, miał dreszcze, zawroty głowy. Matka przykrywała go wtedy kilkoma kołdrami, bo odczuwał tak wielkie drgawki. Raz pojechałam z jego rodzicami, bez syna oczywiście, na mszę św. z modlitwą o uzdrowienie do jednego ze znanych sanktuariów maryjnych. Matka przez cały czas błagała Boga o pomoc dla syna, o uwolnienie go ze szponów zła, o nawrócenie i łaskę szczerej spowiedzi. Kiedy przyjęła w intencji syna Komunię Świętą, poczuła, iż otrzymała nie jeden, ale dwa płatki. Odczuła w swoim matczynym sercu przypływ tak wielkiej miłości Bożej, iż rozpłakała się w głos ze szczęścia i podziękowała za ten wielki dar podwójnej hostii. Była to dla niej zarazem odpowiedź z Niebios, iż będzie dobrze, żeby nie ustawała w modlitwach w intencji syna i ufała, iż jej modlitwa niedługo zostanie wysłuchana. Według niej świadczyły o tym dwie Komunie Święte: jedna dla niej, a druga – dla syna.

Kolejne dni wydawały się jednak dużo gorsze od poprzednich: syn był coraz bardziej agresywny, wulgarny i coraz bardziej bezlitosny dla swoich rodziców. Przestał chodzić do szkoły, całe dnie spędzał w łóżku, cierpiał na bezsenność i złe samopoczucie. Nie miał ochoty na jakiekolwiek spotkania z rówieśnikami. Nie miał też na czym grać, ponieważ matka rozbiła jego komputer w drobny mak.

  • Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) + 5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA (Zestaw)
    110,00 z VAT
    Dodaj do koszyka
  • Olej św. Michała Archanioła + Post Świętego Michała Archanioła (Zestaw)
    40,00 z VAT
    Dowiedz się więcej
  • Olej św. Michała Archanioła + Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi (Zestaw)
    40,00 z VAT
    Dodaj do koszyka
  • Olej św. Michała Archanioła + Anielskie Tajemnice (Zestaw)
    40,00 z VAT
    Dodaj do koszyka

Droga uzdrowienia

Tylko prawda nas wyzwoli, a prawda ta znajduje się w osobie naszego Pana Jezusa Chrystusa, posłanego przez Ojca, który przyszedł nam objawić prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka. Tylko sam Bóg uzdrawia w mocy swego Ducha Świętego, jednak czasem Pan potrzebuje pośrednictwa ludzi, by móc objawić swoje miłosierdzie i udzielić swej łaski. I tym razem to ja byłam pośrednikiem. Postanowiłam poprosić księdza egzorcystę o przyjazd do domu chłopca, bo dowiezienie go do księdza, mieszkającego w innej miejscowości, graniczyło z cudem.

Ksiądz mieszkający niedaleko wyjechał wówczas na pielgrzymkę, ale inny kapłan zgodził się odwiedzić chłopca w jego domu. Rodzice bardzo się ucieszyli, choć nie mieli pewności, czy do spotkania dojdzie, biorąc pod uwagę zdarzenia z synem przed każdorazowym spotkaniem z poprzednim egzorcystą. Poprosiłam, żeby się intensywnie modlili w intencji skutecznego spotkania z księdzem i nie wypuszczali syna z domu, dopóki ksiądz do nich nie dotrze. Umówiłam się z księdzem na parkingu przy kurii biskupiej i stamtąd mieliśmy wyruszyć pod blok chłopca. Jechałam pierwsza, ksiądz za mną. Było południe, środek dnia, a jednak coś mnie zamroczyło, krążyłam w kółko, zawracałam i ponownie próbowałam trafić pod znany mi wcześniej adres. Długo błądziłam. Przecież nie mogłam się zgubić w moim rodzinnym mieście, w którym żyję już pół wieku. Ksiądz jeździł za mną cierpliwie, domyślając się, iż chyba „ktoś” mi przeszkadza w dotarciu do zniewolonego młodego człowieka. Już zamierzałam włączyć GPS, ale zjechałam na pobocze, zadzwoniłam do mamy chłopca i poprosiłam, żeby wyszła do głównej ulicy i tam zaczekała na mnie. Ani rodzice chłopca, ani tym bardziej ksiądz nie byli zdziwieni moim błądzeniem. Będąc już w bloku, zasugerowałam, żeby nie jechać windą, tylko iść po schodach, bo kto wie, czy w windzie nie spadnie nagle napięcie i nie będzie trzeba czekać na montera.

Obawialiśmy się, iż kiedy chłopiec zobaczy księdza, natychmiast ucieknie z domu, ale nic takiego się nie wydarzyło. Ksiądz chwilę porozmawiał z chłopcem, po czym zaprosił go do innego pokoju w celu wyspowiadania go. Ten grzecznie poszedł za księdzem, a my nasłuchiwaliśmy, czy przypadkiem nie dojdzie do szamotaniny. Po pewnym czasie chłopak wraz z księdzem wrócił do pokoju gościnnego i dalsza wspólna rozmowa przebiegała całkiem miło. Najbardziej szokująca, tu – w sensie pozytywnym, była powzięta przez chłopca decyzja. Jedna z sióstr chłopca była w zakonie w bardzo odległej miejscowości, prowadziła szkołę przyklasztorną i wielokrotnie namawiała brata na przyjazd do tej szkoły z internatem. Byłby tam odizolowany od negatywnych grup młodzieżowych, miałby ograniczony dostęp do komputera i szansę na ukończenie kolejnej klasy technikum. Wprawdzie rygorystyczne zasady tam panujące i liczne obowiązki, chociażby samodzielne pranie, mogły zniechęcać, to jednak chłopak, za namową księdza, postanowił się tam udać. Do końca nikt z nas nie wierzył, iż chłopak wytrwa w swoim postanowieniu, on jednak nie tylko dotrzymał słowa, ale sam się tam wybrał. Byliśmy przekonani, iż długo tam nie zabawi, bo to nie miejsce dla rozpieszczonego gagatka, który nie wie, co to obowiązki. Czekaliśmy i czekaliśmy, a chłopak nie wracał. gwałtownie się zadomowił, opanował porządek dnia, polubił zwyczaje panujące w szkole i wyraźnie był w niej szczęśliwy.

Po kilku miesiącach zadzwoniłam do księdza egzorcysty, który się nad nim modlił, i poinformowałam go, iż jego modlitwa została wysłuchana, a chłopiec ma się dobrze. Powiedziałam księdzu tak: „Wiem z doświadczenia, iż modlitwa uwalniająca ma wielką moc i ufałam, iż i tym razem przyniesie ulgę, ale chyba ksiądz się modlił w jego intencji zbyt intensywnie, bo żeby go zaraz «zsyłać» do szkoły przyklasztornej, to chyba ksiądz trochę przesadził!”. To były oczywiście żarty z powodu wielkiej radości, iż tak uwikłany w okultyzm młody człowiek otrzymał w tak szybkim tempie skuteczną pomoc z góry. Uwalnianie od wpływu Złego u różnych osób przebiega wielorako i nie w jednolitym czasie przynosi uzdrowienie. I nie ma tu zasady: znam osoby, które mocno zawiniły i w szybkim czasie zostały uzdrowione, ale znam też takie, które niby nic takiego strasznego nie zrobiły, a jednak ich uwalnianie trwało długo. To Bóg decyduje, kogo i kiedy uzdrowić. On wie o nas wszystko, ale nigdy nie narzuca nam swej obecności, nie przymusza do miłości. Musimy się żarliwie modlić i walczyć o relacje z Bogiem, bowiem tylko Bóg gwarantuje nam niekończące się szczęście.

Bożena Tanowska

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2023)

Pogaduszki z „dziadkiem”…
Idź do oryginalnego materiału