IV niedziela Adwentu - rozważanie

ekatecheta.blogspot.com 11 godzin temu

Wstęp

Ostatnia niedziela Adwentu zawsze stawia przed nami jedno bardzo ważne pytanie: kim naprawdę jest Ten, którego narodzenie będziemy świętować?

Liturgia Słowa chce, abyśmy zapytali głębiej: kim On jest w swojej istocie. Bo bez tej odpowiedzi Boże Narodzenie łatwo zamienia się w piękną tradycję, wzruszenie albo rodzinny zwyczaj.

Dzisiejsze czytania nie prowadzą nas więc przez emocje, ale przez wiarę i historię zbawienia. I robią to bardzo konsekwentnie, wracając wciąż do jednego słowa-klucza, które łączy wszystkie teksty: Dawid.

Dom Dawida.

Syn Dawida.

Ród Dawida.

To słowo brzmi bardzo historycznie. Odsyła nas do konkretnych ludzi, do czasu, do rodowodu, do królów i ich dziejów. A to oznacza jedno: Ten, który ma się narodzić, nie jest mitem ani legendą. Jest zakorzeniony w ludzkiej historii, w ciele, w konkretnej rodzinie.

A jednocześnie to samo słowo „Dawid” prowadzi nas ku obietnicy Boga, która przekracza samą historię. Bo Bóg obiecał Dawidowi potomka, którego królestwo nie będzie miało końca. I właśnie dlatego dzisiejsza liturgia chce nas poprowadzić od historii ku tajemnicy, od tego, co ludzkie, ku temu, co Boskie.

To napięcie między człowiekiem i Bogiem, między historią i obietnicą, między ciałem i Duchem stanie się kluczem do zrozumienia Jezusa. Bo Ten, którego narodzenie za chwilę będziemy świętować, jest prawdziwym Synem Dawida — i jednocześnie Emmanuelem, Bogiem z nami.


I. STARY TESTAMENT – obietnica w historii (Iz 7,10–14)

Pierwsze czytanie przenosi nas do czasów króla Achaza. Jesteśmy ponad 700 lat przed narodzeniem Jezusa. Dom Dawida jest zagrożony, król się boi, przyszłość wygląda niepewnie.

I właśnie w tej konkretnej historii Bóg daje znak: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna.”

To bardzo ważne: Bóg nie daje znaku poza historią, ale w samym jej środku. To proroctwo zostaje wypowiedziane do realnego króla, w realnym kryzysie, w realnym czasie. I choć przez wieki nie było w pełni rozumiane, Bóg nie cofa swojego słowa.

To już tu widzimy pierwszą prawdę o Mesjaszu: On będzie prawdziwie zakorzeniony w ludzkiej historii. Będzie Synem Dawida — człowiekiem z krwi i kości.


II. EWANGELIA – tajemnica dwóch natur (Mt 1,18–24)

To, co w Starym Testamencie było obietnicą, w Ewangelii staje się wydarzeniem.

Prorok zapowiadał znak dany domowi Dawida, ale jego spełnienie przekraczało horyzont tamtych czasów. Dopiero teraz widzimy, iż Boże słowo nie pozostaje ideą ani symbolem, ale wchodzi w sam środek ludzkiej historii. Dzieje się to w sposób zaskakująco prosty i cichy: w życiu jednego człowieka - Józefa.

Maryja znalazła się brzemienną. Zdanie to brzmi zwyczajnie, a jednocześnie kryje w sobie całą tajemnicę zbawienia. Z jednej strony wszystko jest bardzo ludzkie: lęk, niezrozumienie, ból, decyzje serca. Józef myśli, rozważa, cierpi. To jest świat człowieka. A z drugiej strony słyszymy słowa, które wywracają całą logikę: „To, co się w Niej poczęło, jest z Ducha Świętego.”

I tu dotykamy sedna: Jezus jest prawdziwie człowiekiem — ma Matkę, rodowód, historię, należy do rodu Dawida. Ale nie jest tylko człowiekiem. Jego poczęcie jest dziełem Boga.

Mateusz nie próbuje tego wyjaśniać. On to po prostu ogłasza. A potem dodaje jedno imię, które wszystko streszcza: Emmanuel — Bóg z nami.

Nie Bóg obok nas.

Nie Bóg ponad nami.

Nie Bóg daleki.

Ale Bóg, który wszedł w ludzką naturę, nie niszcząc jej i nie udając człowieka, ale naprawdę nim będąc.


III. LISTY – wyjaśnienie tajemnicy (Rz 1,1–7)

Ewangelia ogłasza tajemnicę, ale jej nie definiuje. Pokazuje wydarzenie i objawia imię: Emmanuel — Bóg z nami.

Dopiero drugie czytanie z Listu do Rzymian wypowiada to wprost, niemal jak wyznanie wiary Kościoła: Jezus pochodzi według ciała z rodu Dawida i jest ustanowionym według Ducha Świętości pełnym mocy Synem Bożym przez powstanie z martwych.

To zdanie mówi jedno bardzo mocno: w Jezusie nie ma podziału. Nie jest „trochę Bogiem i trochę człowiekiem”. Nie udaje człowieka. Nie przestaje być Bogiem.

W Nim spotykają się dwie natury: ludzka — z całą jej historią, kruchością i ciałem, oraz boska — pełna mocy, życia i zbawienia.

I właśnie dlatego Paweł może powiedzieć: „Przez Niego otrzymaliśmy łaskę.” Bo tylko ktoś, kto jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem, może naprawdę zasypać przepaść, którą wprowadził grzech.


Zakończenie

Ta prawda nie jest teorią ani abstrakcyjnym dogmatem. Nie została dana po to, by ją tylko poprawnie wyznać. Ona prowadzi nas wprost do tajemnicy, którą za chwilę będziemy świętować.

Boże Narodzenie nie jest tylko wzruszającą historią o Dziecku. Jest momentem, w którym Bóg mówi bardzo konkretnie: nie naprawię świata z daleka — wejdę w niego.

Syn Dawida staje się Emmanuelem. Prawdziwy Człowiek staje się naszym Bogiem. Prawdziwy Bóg staje się jednym z nas.

To znaczy, iż Bóg nie boi się ludzkiej historii. Nie boi się naszej codzienności, naszych wyborów, naszych słabości. Nie zbawia nas z bezpiecznej odległości, ale przychodzi tam, gdzie naprawdę żyjemy.

I dlatego ostatnie pytanie Adwentu nie brzmi: czy wszystko rozumiem, czy wszystko mam poukładane, czy potrafię tę tajemnicę do końca wyjaśnić.

Ale brzmi inaczej: czy pozwolę Jezusowi być Bogiem i Człowiekiem także w moim życiu – w mojej historii, w moich decyzjach, w mojej codzienności.

Bo może najpełniejszą odpowiedzią na tajemnicę dwóch natur Jezusa nie jest słowo, nie jest wzruszenie, nie jest choćby głębokie zrozumienie.

Może jest nią to samo, co zrobił Józef: wstać i uczynić tak, jak mówi Bóg.


Idź do oryginalnego materiału