Hiroszima, którą nosimy w sobie

2 godzin temu
Zdjęcie: Eksponaty znajdujące się w Parku Pokoju i Muzeum Pamięci w Hiroszimie


Dziś 80. rocznica zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę. Przez lata ofiary wybuchu były pozostawione same sobie. Ludzie ci przeżyli atak, po czym wrócili do domów.

Fragment książki „Zapiski z Hiroszimy” Kenzaburō Ōe z 1965 r., której tłumaczenie (przeł. Dariusz Latoś) ukazało się nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego

Po południu dwudziestego drugiego marca tego roku w Hiroszimie odbył się pogrzeb pewnej kobiety, która odebrała sobie życie. Zmarła była wdową po poecie Sankichim Tōge, autorze znakomitych wierszy mówiących o cierpieniach, jakie przyniósł atak atomowy, i godności tych, którzy im się nie poddają. Wedle pogłosek złamał ją strach przed rakiem wywołanym ekspozycją na wybuch. Musimy jednak pamiętać, iż kilka tygodni przed samobójstwem nieznany sprawca zdewastował pomnik z wyrytym wierszem jej męża, smarując go farbą, co wywołało u wdowy ogromny szok.

Wytrwałość, jaką ludzie z Hiroszimy wykrzesują z siebie, by stawiać czoła samotnemu cierpieniu w swoim wnętrzu, nie jest z kamienia. jeżeli jakiś tchórz postanowi wykorzystać lukę w codziennym trudzie trwania, łatwo będzie mu zmiażdżyć resztkę sił wyczerpanej, samotnej wdowy ogarniętej strachem przed chorobą – choćby i jednym pociągnięciem pędzla.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Cóż innego pozostało wdowie w tych czasach, gdy ogromna rzesza ludzi ani myśli słuchać wołania wyrytego na pomniku splamionym farbą najpodlejszej złej woli, jak tylko pogrążyć się w ciemności izolacji wraz ze wspomnieniami poety, który dwanaście lat wcześniej zmarł, bo podczas operacji wycięcia płata płucnego wyczerpały się siły porażonego w czasie bombardowania Hiroszimy ciała, i tonąć dalej, w jeszcze mroczniejszą głębinę?

Uderzające są słowa Nobuko Konishi, jej rodzonej siostry i członkini Hiroszimskiego Stowarzyszenia Matek: „Siostro, zrobiłaś, co do ciebie należało. Razem z panem Tōge żyliście tak, by niczego nie żałować, i nigdy nie będę szczędzić ci za to pochwał”.

Oddajcie mi ojca
Oddajcie mi matkę
Oddajcie starców

Oddajcie dzieci
Oddajcie mnie
Oddajcie ludzi
Ze mną związanych

Wieczny pokój
Ludzkiego
Całego ludzkiego świata
Oddajcie pokój

To wołanie poeta wydobył z siebie właśnie dla nas, tych, którzy przeżyli…

Tego samego popołudnia dwudziestego drugiego marca w Tokio odbył się wykład ku pamięci twórcy, który wznosił – również dla nas, żywych – poruszający krzyk niosący modlitwę o los świata, a gdy pojawiły się potworne i pewne symptomy świadczące, iż ów świat zmierza w przeciwnym kierunku, popełnił samobójstwo w rozpaczy i pełnym goryczy upokorzeniu. Pisarz ten, Tamiki Hara, przeżył wybuch bomby w Hiroszimie i już z końcem 1945 roku, gdy wszyscy mieszkańcy byli zmuszeni do milczenia, napisał pełen autentyzmu „Letni kwiat”. Odebrał sobie życie rok po wybuchu wojny koreańskiej. Póki wciąż żywe są wspomnienia o tak modelowym człowieku hiroszimskim, jak może dobiec końca Hiroszima, którą wszyscy w sobie nosimy?

Kenzaburō Ōe, „Zapiski z Hiroszimy”, przeł. Dariusz Latoś, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024

Wiosną odbyłem podróż na Okinawę. Tamtejsi mieszkańcy witali mnie, przybysza z głównych wysp, łagodnymi uśmiechami, spotkałem jednak pewną kobietę, której uśmiech zastygał na ustach, choć ze wszystkich sił próbowała zachować samokontrolę – nie potrafiła powstrzymać nieufności i sprzeciwu, które kipiały spod przymilnego grymasu. Jej postawa była absolutnie adekwatna. Musimy uprzytomnić to sobie na nowo: przez dwadzieścia lat po zakończeniu wojny wszystkie pochodzące z Okinawy osoby, które doświadczyły wybuchu jądrowego, były pozostawione same sobie. Ludzie ci przeżyli atak na Hiroszimę lub Nagasaki, po czym wrócili do domów.

Można powiedzieć, iż chorzy wygnali samych siebie na odległe wyspy, które pod względem wiedzy na temat leczenia skutków promieniowania radioaktywnego były jak białe plamy na mapie. Na samej Okinawie, a także na wyspach Ishigaki i Miyako przez cały ten czas umierały osoby, których objawy z dzisiejszej perspektywy w aż nazbyt oczywisty sposób wskazują na skutki ataku nuklearnego.

Za przykład niech posłuży pewien młody człowiek, zdrowy i silny na tyle, by zdobyć najwyższy stopień w okinawskim sumo na archipelagu Yaejima, który w momencie eksplozji pracował w fabryce zbrojeniowej w Nagasaki, a potem wrócił na Oshigaki. W 1956 roku nagle doznał paraliżu połowy ciała. Sam podejrzewał chorobę popromienną, dlatego skonsultował się z lekarzem na wyspie, ale pozostawiono go bez pomocy – na nic innego nie miał szans, gdyż miejscowi medycy, co zresztą oczywiste, nie dysponowali absolutnie żadną wiedzą o wpływie bomby atomowej na ludzki organizm. niedługo mężczyzna nie mógł się ruszyć z pozycji siedzącej, ciało objęła przerażająca opuchlizna, a w roku 1962 niegdysiejszy mistrz sumo zwymiotował do wiadra dobrą połowę krwi i zmarł.

Nawet wtedy nie było na Okinawie lekarza, który mógłby potwierdzić, iż ta tragiczna śmierć nastąpiła z powodu napromieniowania. Choć niemal wszyscy ze stu trzydzieściorga pięciorga hibakusha [dosł. „osoba będąca ofiarą eksplozji” – termin odnoszący się szczególnie do osób, które ucierpiały podczas ataków nuklearnych na Hiroszimę i Nagasaki] uwzględnionych na liście okinawskiego oddziału Japońskiej Rady przeciw Bombom Atomowym i Wodorowym odczuwają większy bądź mniejszy dyskomfort fizyczny, miejscowi lekarze zbywają ich skargi, upatrując przyczyny w zmęczeniu czy nerwicy. Nie należy jednak zrzucać winy na doktorów z Okinawy, należałoby bowiem wysłać tam specjalistów od leczenia ofiar broni atomowej z głównych wysp – inaczej nie sposób rozwiązać tej sytuacji.

Promocja!
  • Andrzej Stanisław Kowalczyk

Toledo i inne przygody w Kastylii

39,20 49,00 Do koszyka

Czy naprawdę możemy przez cały czas przymykać oczy, zasłaniać uszy i zaciskać usta w obliczu całej masy lęku oraz nienawiści hibakusha, których pozostawiono samym sobie na dwadzieścia lat? Ponad sto trzydzieści pięć osób o ciałach owładniętych wyczerpaniem prawdopodobnie w wyniku działania najstraszniejszego monstrum tego stulecia, jakie zaatakowało Hiroszimę i Nagasaki, osób, które jedynego oparcia mogą szukać we własnych pełnych lęku duszach, żyje w sąsiedztwie baz wojskowych z bronią nuklearną, mało tego – muszą na ten temat milczeć. Nie ma chyba bardziej szczerej psychologicznej reakcji niż to, iż okinawscy hibakusha nie mają dla nas uśmiechu, tylko wyraz nieufności i niezgody. A trzeba nadmienić, iż ci niezłomni ludzie wciąż oczekują od nas spełnienia oczekiwań, które zawodziliśmy przez ostatnie dwie dekady.

Dwudziestego szóstego marca rząd ogłosił, iż w kwietniu zostanie wysłana na Okinawę komisja lekarska do zbadania ofiar ataków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Osoby uznane za wymagające hospitalizacji mają być skierowane do specjalistycznych szpitali w tych dwóch miastach przez Komisję do spraw Leczenia Ofiar Bomb Atomowych, organ doradczy przy ministrze zdrowia i opieki społecznej. Teraz, po dwudziestu latach zupełnego opuszczenia, zostają otwarte drzwi dla okinawskich hibakusha – ale nic ponad to.

Sam słyszałem od jednego z nich, iż co prawda zaproponowano mu leczenie w szpitalu w Hiroszimie, ale się nie zdecydował, bo gdyby opuścił wyspę, jego rodzina nie miałaby jak się utrzymać. Takie sytuacje prawdopodobnie są normą. Powszechnie wiadomo też o niedostatkach okinawskiej ochrony zdrowia. jeżeli pozostanie ona na dotychczasowym poziomie, prowadzenie leczenia choroby popromiennej nastręczyłoby poważnych trudności, choćby gdyby specjaliści stale przebywali na miejscu.

Wstyd mi, iż jedyne, co mogę teraz zrobić, to przywołać pełne bolesnej urazy słowa jednego z hibakusha z Okinawy. Chciałbym, żeby Japończycy okazali więcej uczciwości. Ciągle oglądają się na Amerykanów, a z ludzkich problemów nic sobie nie robią. jeżeli chcą działać, to niech zaczną, niech natychmiast przejdą do czynów. Takie jest zdanie wszystkich tutaj.

Póki nie ma dla nich rozwiązania, a ich głosy trafiają w próżnię, jak Hiroszima może dobiec końca w kimkolwiek z nas?

Kwiecień 1965 r.

Przeczytaj również: „Narody muszą znaleźć środki do całkowitego rozbrojenia”. Apel biskupów Japonii i USA w 75. rocznicę ataków atomowych

Idź do oryginalnego materiału