GIETRZWAŁD: ZOSTAJEMY PRZY KRÓLOWEJ!

polskawolna.pl 1 rok temu
Obraz Matki Bożej z Bazyliki Gietrzwałdzkiej wykonany według wizji Justyny Szafryńskiej i Barbary Samulowskiej z 1877 roku.

Murzyn zrobił swoje, Murzyn musi odejść”. To określenie wydaje się wprawdzie zbyt dosadne ale dobrze oddaje przebieg drugiego protestu przeprowadzonego w sobotę, 3 czerwca br. przeciwko skandalicznej – póki co, planowanej – inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie. Było nas około 400 osób, czyli od 200 do 300 mniej niż miesiąc wcześniej, a jednak zabrakło takiej spontaniczności przemówień, ostrości wznoszonych haseł oraz transparentów o „niepoprawnych” treściach.

W sobotę, 3 czerwca br. do Gietrzwałdu przybyło ok. 400 manifestujących, od 200 do 300 mniej niż miesiąc wcześniej.

Wyraźnie dało się odczuć autocenzurę wprowadzoną przez samych organizatorów tworzących Komitet Obrony Gietrzwałdu, zwłaszcza wobec jakiejkolwiek krytyki pod adresem władz kościelnych odnoszących się do budowy „centrum dystrybucyjnego” w bezpośrednim sąsiedztwie Sanktuarium Maryjnego z zadziwiającą obojętnością, jeżeli nie wręcz z cichym przyzwoleniem.

Jest to dziwne tym bardziej, iż sami pielgrzymi na taką samą tolerancję liczyć nie mogli. Wprost przeciwnie. Ks. Marcin Chodorowski, gospodarz Sanktuarium po wcześniejszym, oficjalnym odcięciu się od antylidlowego protestu, poszedł jeszcze dalej i w kilku miejscach rozwiesił pokaźnych banery (patrz zdjęcie poniżej) informujące nie tylko o zakazie manifestacji na terenie Sanktuarium – co wydaje się zrozumiałe – ale także zastrzegających podejmowanie „wszelkich działań” jedynie za zgodą władz, czyli jego samego.

Jeśli rektor Chodorowski liczy, iż wierni będą pytali go np. o możliwość odmówienia różańca przed Kapliczką Matki Bożej, czy pomodlenia się przy Cudownym Źródełku, to znaczy iż najzwyczajniej traci poczucie rzeczywistości i nie zna determinacji pielgrzymów. Mówiąc krótko: klękamy i przez cały czas będziemy klękać przed obliczem Królowej Polski, natomiast nie poddamy się dyktatowi rektora-dewastatora, wyraźnie mylącego sutannę katolickiego kapłana z togą protestanckiego pastora lub chałatem talmudycznego rabina. Przy okazji – rektora Sanktuarium widziałem kilkukrotnie. Nigdy w sutannie. Czyżby aż tak bardzo parzyła?

Trzeba wyraźnie podkreślić, iż wyjątkowy tupet w traktowaniu pielgrzymów przez „kanonika regularnego laterańskiego” oddelegowanego do Gietrzwałdu przez centralę tego zakonu w Krakowie wynika nie tylko z jego zażyłych relacji z wójtem gminy Gietrzwałd Janem Kasprowiczem, też przybłędą ale ze Starych Jabłonek w gminie Ostróda. Rektor Chodorowski ma bowiem za sobą także mocne wsparcie w… Komitecie Obrony Gietrzwałdu.

Przekonałem się o tym na własnej skórze podczas zbierania – jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji – podpisów pod apelem do ks. Chodorowskiego domagającym się traktowania Sanktuarium z szacunkiem i dbałością należną temu świętemu miejscu. W pewnym momencie podszedl do mnie mężczyzna widoczny na zdjęciu powyżej i bez przedstawienia się stwierdził autorytatywnie, iż ksiądz rektor wypełnia swoje obowiązki z wyjątkowym zaangażowaniem i nie ma jakiejkolwiek potrzeby pouczania go w tym względzie. Zapytałem, kiedy ostatni raz przeszedł się po terenie Sanktuarium. Nie odpowiedział. Być może dlatego, iż został przymuszony przez przysłuchujących się naszej rozmowie pielgrzymów do odpowiedzi na inne pytanie: kogo reprezentuje? Okazało się, iż mamy przyjemność z członkiem… Komitetu Obrony Gietrzwałdu. Bez komentarza.

Mowiąc krótko; KOG został skutecznie spacyfikowany, przynajmniej od strony kościelnej. Z nieliczną wprawdzie ale ciągle rosnącą grupą niekłamanych obrońców Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie ks. Chodorowski będzie miał większy orzech do zgryzienia. Wymownie świadczą o tym jego nerwowe ruchy wobec naszych – jakże katolickich w swoim wymiarze – poczynań.

Zacznijmy od wspomnianego apelu podyktowanego zrozumiałą troską o dalsze losy miejsca objawień Królowej Polski sprzed 146 lat. Mimo, iż podpisy pod nim zbieraliśmy tylko wśród pielgrzymów, którzy przybyli na miejsce manifestacji znacznie przed jej rozpoczęciem, odnotowaliśmy ponad 120 sygnatariuszy z całej Polski, a choćby z dalekiej Australii. Kilka dni później nasz przedstawiciel próbował złożyć apel w kancelarii, oczywiście z odnotowaniem jego przyjęcia. Nie udało się. Apel ostatecznie został położony na biurku rektora ale bez potwierdzenia choćby przez pracownicę sekretariatu, która zastrzegła, iż ma takie polecenie od swojego przełożonego. Skąd taka obstrukcja? Czyżby obawa, iż pismo formalnie potwierdzone wymaga formalnej odpowiedzi, a w tej może zabraknąć rzeczowych argumentów kwestionujących zasadność uwag przedstawionych przez wiernych?

Wątek drugi wskazujący, iż cieszymy się szczególnym zainteresowaniem (i obawami) ze strony ks. Chodorowskiego to fakt, iż przez cały czas przebywania na terenie Sanktuarium pozostawaliśmy pod dyskretną – przynajmniej taki był zamiar pomysłodawcy – obserwacją jednego z jego podwładnych. Zakonnik przyglądał się nam uważnie i słuchał podczas odmawiania różańca w przy Kapliczce NMP. Ba, przemierzył szmat drogi, aby nam towarzyszyć także przy Świętym Źródełku, gdzie Andrzej Ryfa wdał się w merytoryczną i wielce pouczającą dyskusję z grupą pielgrzymów na temat tego kim dla nas Polaków jest Matka Boża i w czym tkwi wyjątkowość gietrzwałdzkich objawień oraz wyboru ich miejsca.

Ciekawe, iż ten dyżur oddelegowanego podwładnego ks. Chodorowskiego został przerwany nagle i ostatecznie (czyli bez powrotu na miejsce obserwacji), gdy w pobliżu pojawiły się… dwa psy; jeden w towarzystwie swoich właścicieli, drugi tylko pozornie bezpański (obroża na szyi) – ubłocony, szwendający się pomiędzy pielgrzymami i pozostawiający ślady brudnych łap na wyłożonym kostką placu wokół źródełka i figury NMP. Zakonnik uznał zapewne, iż będzie zmuszony podjąć interwencję, gdyż jej brak potraktowany zostanie jako kolejny przykład tolerowania bezczeszczenia Sanktuarium. Wolał zatem nie ryzykować i czmychnął z „posterunku”.

Trudno o bardziej wymowne dowody zasadności apelu podpisanego przez ponad 120 pielgrzymów. Oczywiście, zamierzamy przez cały czas walczyć w obronie Sanktuarium. W tej intencji publikujemy nasz apel ponownie. Zapewniamy solennie, iż dotrze zarówno do zakonnych jak i diecezjalnych przełożonych ks. Chodorowskiego. Wychodzimy zarazem naprzeciw życzeniom wiernych, którzy z przyczyn obiektywnych nie mogli zrobić tego osobiście. Wystarczy e-mail z imieniem, nazwiskiem oraz miejscem zamieszkania. Bez dokładnych adresów, PESEL-ów i numerów dowodów osobistych.

A co z Komitetem Obrony Gietrzwałdu i jego walką o zaniechanie inwestycji Lidla? Odpowiedź jest jednoznaczna: zamierzamy ją wspierać czynem, czyli udziałem w kolejnych manifestacjach. Chcielibyśmy także słowem (a mamy ku temu sporą wiedzę i kompetencje) ale tylko wówczas, gdy nie będziemy cenzurowani przez osobników pokroju wspomnianego wcześniej członka KOG, zafascynowanego zaangażowaniem i poświęceniem ks. Chodorowskiego. Ten sam warunek dotyczy – zasugerowanej w naszej rozmowie przez przewodniczącego KOG Jacka Wiącka – potrzebie przypodobania się tzw. mediom głównego nurtu (choć to przecież ściek cuchnący kłamstwem i manipulacją) na czele z TVP, TVN i „Polsatem” oraz „Gazetą Wyborczą” i jej regionalnymi popłuczynami. Medialni szmaciarze o niezależności porównywalnej z tą, jaka charakteryzuje statywy do ich kamer, aparatów i mikrofonów to ostatni obiekt zabiegów o względy Polaków.

Nie wiemy, jak zakończy się walka z niemiecką agresją na święte miejsce w Świętej Warmii. Według informatorów z samego Gietrzwałdu jest to walka przegrana, informatorzy z głębi Polski zaręczają, iż wręcz przeciwnie – Lidl „odpuści” tę lokalizację. Powalczymy, zobaczymy.

Wiemy natomiast jedno. Ani przegrana, ani wygrana w tej sprawie nie rozstrzygnie kwestii dla nas po stokroć ważniejszej – konieczności ratowania Sanktuarium Maryjnego przed jego postępującą dewastacją i marginalizowaniem jako miejsca szczególnie znienawidzonego przez talmudyczną dzicz, wykorzystującą do realizacji swoich celów agenturę ulokowaną nie tylko w żydomasońskich lożach i protestanckich zborach ale także – niestety – w posoborowym Kościele.

Tekst i zdjęcia:
Henryk Jezierski

(16.06.2023)

P.S.

Walka na słowa i hasła z niemieckimi geszefciarzami to stanowczo za mało, aby odczuli jej skutki. Stąd moja osobista propozycja podjęcia walki bardziej dotkliwej dla „Lidla” – ekonomicznej mianowicie. Wprawdzie od wielu lat wśród „sieciówek” zdecydowanie preferuję polskie – póki co – „Dino” oraz portugalską „Biedronkę” (nie przypominam sobie, aby ten kraj był kiedykolwiek naszym wrogiem) ale zdarzało mi się dokonywać zakupów – głównie technicznych – także u Niemca. Tylko na podstawie posiadanych faktur z ubiegłego roku mogę stwierdzić, iż zostawiłem w „Lidlu” około 1,5 tysiąca złotych. Gdyby pomnożyć tę liczbę przez np. milion klientów wówczas wyszłaby kwota trudna do zlekceważenia choćby przez tak wielki koncern.

Od momentu uzyskania informacji o inwestycyjnych planach „Lidla” wobec Gietrzwałdu omijam jego sklepy szerokim łukiem. Prędzej napiję się wody z kałuży niż zajdę tutaj choćby po butelkę np. mojej ulubionej „Cisowianki”. Znalezienie podczas robienia porządków firmowej torby „Lidla” też nie pozostało bez stosownej reakcji. Na poniższych zdjęciach widać jej symboliczny przebieg.

Uprzedzając klangor tzw. ekologów słusznie nazywanych arbuzami (z wierzchu zielone, w środku czerwone) z powodu zanieczyszczenia środowiska informuję, iż jego stopień nie przekracza choćby tysięcznej części tego, co w ciągu tylko jednego dnia wyemituje układ wydechowy jednego ciągnika siodłowego przywożącego odpady na składowisko – na razie hipotetyczne – w Gietrzwałdzie. I jeszcze pytanie; dlaczego nie widziałem was, czerwona hołoto, podczas majowego i czerwcowego protestu na Warmii. Czyżby walory krajobrazowe, przyrodnicze i klimatyczne tej części Polski (czytaj: niestety, także waszego unijnego kołchozu) okazały się mniej godne obrony niż rzekome zagrożenie dla żaby rzekotki z powodu robót drogowych?

H. Jez.

APEL
do Ks. Marcina Chodorowskiego CRL
Rektora Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius

My, niżej podpisani wierni Kościoła rzymsko-katolickiego, pielgrzymujący od wielu lat do Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie z rosnącym zaniepokojeniem obserwujemy jego postępującą degradację. Mamy prawo przypuszczać, iż znaczący wpływ na ten stan ma postępowanie Księdza Rektora zapominającego zapewne, iż zaszczytna funkcja strażnika miejsca objawień Królowej Polski oprócz prestiżu i przywilejów niesie także konkretne obowiązki.

Jesteśmy gotowi przyjąć w dobrej wierze brak wpływu Księdza Rektora na zdewastowanie gietrzwałdzkich błoni przez trwającą budowę betonowego „ołtarza polowego”, przypominającego bardziej amfiteatr rozrywki niż miejsce sprawowania Mszy świętej. Podobnego zrozumienia nie da się jednak odnieść do bałaganu, brudu i braku egzekwowania elementarnych przepisów oraz dobrych obyczajów od osób przebywających na terenie Sanktuarium.

Niestosowne stroje, wyprowadzanie psów znaczących swoją obecność fekaliami, hałas i przekleństwa rozbawionych osobników – to tylko niektóre ze scen, jakie można zaobserwować w miejscu kultu Matki Bożej. W zdecydowanej większości ich bohaterami są nie pielgrzymi ale mieszkańcy Gietrzwałdu i pobliskich okolic. Co gorsze, wielu z nich na zwracane uwagi reaguje w sposób agresywny i wulgarny, powołując się często na znajomość z… proboszczem.

Pamiętamy dobrze czasy, gdy grupy pielgrzymów były witane i oprowadzane po Sanktuarium przez zakonników z szacunkiem należnym wiernym, którzy pokonują często setki kilometrów, aby oddać hołd Matce Bożej Gietrzwałdzkiej. Niestety, nie były to czasy posługi Księdza Rektora. Mamy prawo oczekiwać, iż ta sytuacja ulegnie radykalnej poprawie, a sam adresat niniejszego Apelu wykaże się co najmniej taką samą konsekwencją i gorliwością w egzekwowaniu przepisów oraz zasad obowiązujących na terenie Sanktuarium, jak to czynił podczas tzw. pandemii.

Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej jest własnością całego Narodu Polskiego, zwłaszcza jego dominującej, katolickiej części. Nie chcemy być tutaj traktowani na podobieństwo intruzów, których jedyny „przywilej” ma być ograniczony do zasilania budżetu Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich i Archidiecezji Warmińskiej. Dzięki swojej wierze oraz okazywanego modlitwą i czynem szacunku do Królowej Polski mamy prawo czuć się w Sanktuarium jak oczekiwani, ciepło witani, i poważnie traktowani goście. Wierzymy, iż taki sam pogląd zacznie podzielać jak najszybciej także Ksiądz Rektor.

OD REDAKTORA:

Osoby, które z przyczyn obiektywnych nie mogły uczestniczyć w czerwcowym proteście, a chciałyby dołączyć do grona pielgrzymów podpisanych pod powyższym Apelem, proszę o nadsyłanie swoich podpisów z adnotacją POPIERAM APEL oraz podaniem swojego imienia, nazwiska i miejscowości. UWAGA: nie podajemy dokładnego adresu, PESEL-u, numeru dowodu osobistego itp. danych identyfikujących.

Adres do korespondencji elektronicznej: redakcja@polskawolna.pl

Adres do korespondencji tradycyjnej: PolskaWolna.pl, 80-009 Gdańsk, skr. poczt. 31

NASZE DOTYCHCZASOWE PUBLIKACJE NA TEMAT SANKTUARIUM W GIETRZWAŁDZIE:

28 kwietnia 2022

SANKTUARIUM DO LIKWIDACJI?

3 maja 2022

APEL W OBRONIE SANKTUARIUM

26 maja 2022

DEWASTACJA POD SPECJALNYM NADZOREM

20 lipca 2022

ŻYDOMASONI JUŻ TU RZĄDZĄ!

19 sierpnia 2022

PROFANACJI CIĄG DALSZY

29 sierpnia 2022

PIERWSZY KUBEŁ WODY NA BUTNE GŁOWY?

18 marca 2023

MATKA BOŻA GIETRZWAŁDZKA JAKO KRÓLOWA POLSKI

10 maja 2023

EKSPANSJA LIDLA NA GIETRZWAŁD: CAŁA NADZIEJA W PIELGRZYMACH

01 czerwca 2023

HEJ, KTO POLAK DO GIETRZWAŁDU!

Idź do oryginalnego materiału