Gdzie ci dalekowzroczni biskupi?

3 godzin temu
Zdjęcie: Zbigniew Nosowski


Skoro owa dalekowzroczność była możliwa 60 i 30 lat temu, to może będzie możliwa także za 30 lub 60 lat?

Edytorial do tygodnika „Więź co Tydzień” z 23 października 2025:

„Chciałabym dziś usłyszeć od biskupów, iż nie ma Niemca, Polaka ani Ukraińca, nie ma wyborcy PiS-u ani Koalicji Obywatelskiej, ale jako chrześcijanki i chrześcijanie wszyscy jesteśmy kimś jednym w Chrystusie” – pisze prof. Urszula Pękala w tekście przypominającym znaczenie przełomowego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z roku 1965. Trudno sobie jednak wyobrazić, by to marzenie mogło się spełnić…

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

Gdzie te czasy, gdy polskich hierarchów katolickich stać było na takie dalekowzroczne gesty wyprzedzające swoje czasy? Ich wezwanie do wzajemnego przebaczenia i pojednania ze znienawidzonymi (działo się to zaledwie 20 lat po wojnie) Niemcami spotkało się wtedy z żenująco ostrożną odpowiedzią biskupów niemieckich (pisze o tym Günter Särchen); z gwałtowną agresją władz komunistycznych; z powszechnym niezrozumieniem polskich katolików – zarówno inteligencji, jak i szerokich rzesz wiernych.

Mówił o tym szczerze Władysław Bartoszewski w rozmowie sprzed 20 lat. Przypomina, jak kard. Stefan Wyszyński skutecznie wymusił aprobatę społeczną: w 1966 roku na Jasnej Górze wezwał tłumy wiernych zgromadzone z okazji Milenium, żeby uklękły i skandowały: „przebaczamy, przebaczamy”. To wspaniały przykład moralnego przywództwa.

Jeszcze 30 lat temu, już w wolnej Polsce, Konferencja Episkopatu Polski potrafiła wydać dokument tak mądry, jak Orędzie o potrzebie dialogu i tolerancji w warunkach budowy demokracji. Dziś nie do pomyślenia jest, aby to samo ciało podpisało się pod ówczesnym stwierdzeniem, iż ból społeczeństwa pluralistycznego jest bólem Kościoła albo pod uznaniem pluralizmu nie za „bezpośrednie zagrożenie, ale raczej pewien wyraz dojrzałości, jaką osiągnął człowiek współczesny”.

Ale skoro owa dalekowzroczność była możliwa 60 i 30 lat temu, to może będzie możliwa także za 30 lub 60 lat? Nadzieja umiera ostatnia.

Przeczytaj także: Nadzieja, czyli realizm życia

Idź do oryginalnego materiału