
RELACJA Z MARCOWEGO SPOTKANIA MIĘDZYNARODOWEGO WOLONTARIATU DON BOSCO
.
Z każdym kolejnym zjazdem przybliżamy się do wyjazdu na misje. Perspektywa wylotu staje się bardziej realna i bliska. Postaram się przekazać Wam, jak wyglądało nasze spotkanie, czego dowiedzieliśmy się tym razem o misjach.
Marcowe spotkanie zaczęło się nietypowo. O godzinie 17:00 zaczęły się wyczekiwane przez nas testy psychologiczne. Był to dla mnie istotny moment. Już teraz nie ma odwrotu, tak się śmiałem w duchu. Test składał się z 4 arkuszy. Spodziewaliśmy się wielogodzinnych zmagań, a tu po niecałej godzinie było po wszystkim. Potem spotkanie przebiegało już wg znanego nam rytmu. Wieczorem, po przepysznej kolacji oraz kwiatowej niespodziance z okazji dnia kobiet, mieliśmy wspólnotową Drogę Krzyżową. Bardzo mnie poruszyły i dotknęły rozważania, napisane przez wolontariuszy, w których opisywali codzienne krzyże swoich podopiecznych. Było to dla mnie impulsem, by zastanowić się, jak kocham najbliższych, gdyż nasza misja nie ogranicza się do wyjazdu do Afryki czy Ameryki, ale przede wszystkim do codziennego życia, by kochać w codzienności.
Na koniec dnia wysłuchaliśmy słówka Rafała Rettiga, który przed kilkoma dniami wrócił z półrocznej misji z Kenii. Mówił o modlitwie, która pomogła mu przetrwać wiele kryzysowych sytuacji. Jego słówko dodało mi wiele nadziei, iż pomimo barier językowych można się porozumieć uniwersalnym językiem miłości. Następnie w pokojach i kawiarence integrowaliśmy się do rana.
Kolejny dzień zaczęliśmy poranną Mszą świętą z jutrznią, którą prowadził ksiądz Łukasz Dumiński. Po śniadaniu standardowo dawka konferencji i misyjnych wspomnień byłych wolontariuszy. Gosia Zadrożna opowiadała nam o swojej misji długoterminowej w Boliwii, w Tupizie. Za każdym razem słuchając konferencji porusza mnie, z jakim trudem wiąże się praca wolontariusza, jednocześnie ile dobra z tego wynika. W przerwie każdy miał okazję udać się na rozmowę z koordynatorką Asią.
Po obiedzie mogliśmy zobaczyć film „Historia, której nie pamiętam” o cudownym uzdrowieniu wolontariuszki z malarii mózgowej. Pokazywał on walkę Moniki Chudzyńskiej z chorobą, wiele napotkanych przeciwności, a z drugiej strony wszystko z Bożą pomocą się układało i rozwiązywało. Pozostając przy chorobowych klimatach, Michalina Karnicka, przygotowująca się z nami do kolejnej już misyjnej przygody, wprowadziła nas w tajniki medycyny tropikalnej. Przedstawiła nam zagraniczne choroby, profilaktykę, mówiła, jak najlepiej zadbać o siebie na wyjeździe. Była to naprawdę wartościowa prezentacja.
Po krótkiej przerwie wkroczył do akcji ksiądz Łukasz z kolejną prezentacją o salezjanach, tym razem mówiliśmy o wychowaniu, systemie prewencyjnym, o tym, jak mądrze rozwiązywać potencjalne konflikty na misjach, by podchodzić do innych z miłością. Wieczorem, po kolacji tradycyjnie udaliśmy się do kaplicy, centrum naszego ośrodka, adorować Pana Jezusa, obecnego wśród nas. Jest to czas na szczerą rozmowę z Bogiem, który zaprasza nas na misje. Podczas adoracji słuchaliśmy listów wolontariuszy, aktualnie pracujących na misjach. Dzielą się z nami w tych listach tym, co przeżywają, uświadamiają nas, iż bez Bożej pomocy i żywej relacji z Nim, ciężko będzie przetrwać misje. Po modlitwie był czas na krótkie słówko Kamila Tyczyńskiego, który pracował w wakacje na misji w Addis Abeba, w Etiopii.
Niedzielę rozpoczęliśmy Mszą świętą pod przewodnictwem księdza Henryka Bonkowskiego. Bardzo mnie urzekło jego kazanie, w którym mówił o przemienieniu Pańskim, o górach. Niedziela minęła nam bardzo szybko, w zambijskim klimacie. Wolontariusze Miłosz Daniłowicz i Paweł Sawski w mistrzowskim stylu przedstawili nam Kazembe, placówkę salezjańską w Zambii. Pokazywali wiele nagrań, nie zabrakło także głębszych wniosków i rad. Następnie zabrał głos ksiądz Jacek, który na co dzień jest dyrektorem tej właśnie placówki w Kazembe. Opowiadał, jak misje wyglądają z jego strony. Po wspólnym obiedzie i sprzątaniu ośrodka, każdy udał się w swoją stronę. Weekend był naprawdę udany, przepełniony dobrocią. Z każdym kolejnym spotkaniem jesteśmy coraz bardziej przygotowani. Już z niecierpliwością czekamy na decyzje, gdzie jedziemy, z kim i na ile, ale to w Bożych rękach, już za miesiąc. Z nadzieją oczekujemy na powrót dyrektora.
Dominik Słomiński,
uczestnik marcowego spotkania MWDB












