"Sprawdzano nawet słowa papieża". Obraza uczuć religijnych, czyli przepis, który chroni większość

Marta Nowak
Matka Boska z tęczową aureolą, ale też ojciec Rydzyk, Doda i "palenie jakichś ziół" albo cytat z papieża Franciszka. Co w Polsce może się skończyć sądową batalią za obrazę uczuć religijnych? I z czym się wiążą takie procesy? O tym rozmawiamy z Joanną Szymańską, specjalistką w zakresie praw człowieka i ochrony wolności słowa.

Marta Nowak: Co może obrażać uczucia religijne? 

Joanna Szymańska: Tak naprawdę wszystko. 

Zobacz wideo Szczęść Boże, kierowcy. Marta Nowak i Miłosz Wiatrowski-Bujacz samochodach w miastach

Obraza uczuć religijnych jest w polskim prawie karnym bardzo niejasno ujęta. Przepisy – czyli konkretnie art. 196 kodeksu karnego – nie precyzują, co konkretnie obraża uczucia. To może być obraz, piosenka, jakiś inny utwór artystyczny albo czyjaś krytyczna opinia na temat Kościoła – katolickiego lub innego. Chociaż akurat w Polsce ten przepis o obrazie uczuć religijnych jest wykorzystywany głównie wobec uczuć katolików, a nie mniejszości religijnych. 

A jakieś konkretne przykłady spraw z tego paragrafu? 

Z takich najsłynniejszych – Nergal miał proces za to, że na koncercie podarł Biblię, a kiedy indziej za to, że wrzucił zdjęcie, na którym deptał wizerunek Matki Boskiej. Z kolei Doda została skazana po tym, jak powiedziała w wywiadzie, że "bardziej wierzy w dinozaury niż w Biblię", bo "ciężko wierzyć w coś, co spisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła". Ta sprawa oparła się w końcu o Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu – i tam Doda wygrała, Trybunał dostrzegł w wyroku polskiego sądu naruszenie prawa do wolności słowa. Ale to był rok 2022, jeszcze czasy poprzednich rządów, więc było wiadomo, że nie odbędzie się żadna poważna dyskusja o tym, czy istnienie takiego przepisu jest w ogóle zasadne. A w 2023 r. sąd uznał za winnego – ale odstąpił od wymierzenia kary – autora wystawy "Wagina Polska" oskarżonego o obrazę uczuć religijnych za przedstawienie kobiecych narządów płciowych z wizerunkami Matki Boskiej i Jana Pawła II. 

W tamtym okresie pojawiały się chyba propozycje zaostrzenia przepisów? 

Tak, Suwerenna Polska miała taki pomysł, żeby karać za zakłócanie mszy, profanację miejsca kultu lub publiczne szydzenie z Kościoła. Nazywało się to "W obronie wolności chrześcijan". 

A ostatnio głośny jest proces o tęczowe Maryjki, który ciągnie się już pięć lat. W 2019 r. pod kościołem św. Dominika w Płocku aktywistki – Anna, Elżbieta i Joanna – w ramach protestu przyklejały plakaty z Matką Boską Częstochowską z tęczową aureolą. Chodziło o to, że ksiądz zrobił w tym kościele homofobiczną wystawę – w dekoracji Grobu Pańskiego wśród różnych grzechów, np. "chciwości" czy "nienawiści", umieścił "gender" i "LGBT". Ten sam ksiądz, Tadeusz Łebkowski, zresztą używał później słów takich jak "homozboczenia". Aktywistki chciały pokazać, że nie zgadzają się z taką dyskryminacją społeczności LGBT+.  

No i kto poczuł się urażony? 

Prokuratura w Płocku – bo w Polsce obraza uczuć religijnych jest ścigana z oskarżenia publicznego. Jako oskarżyciele posiłkowi dołączyli też Kaja Godek i właśnie ksiądz Łebkowski z parafii św. Dominika. 

Teraz sprawa opiera się już o Sąd Najwyższy. 

Sądy I i II instancji nie skazały aktywistek. Zachowały się prawidłowo, w duchu międzynarodowych standardów dotyczących wolności słowa i szerzej: praw człowieka. Ale prokuraturze i oskarżycielom posiłkowym to się nie spodobało. Nie odpuścili.  

Mnie ten art. 196 zastanawia głównie dlatego, że jeśli ktoś czuje się obrażony, to jest po prostu emocja. A nie żaden twardy fakt.  

Przede wszystkim powinniśmy odróżniać obrazę uczuć religijnych od podżegania do nienawiści czy przemocy na tle wyznaniowym. Międzynarodowe standardy dotyczące praw człowieka jasno mówią o tym, że nie wolno nikogo dyskryminować na tle religijnym. I mamy w tym zakresie odpowiednie przepisy. W polskim kodeksie karnym jest art. 256, który przewiduje karę za nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych albo ze względu na czyjąś bezwyznaniowość. I art. 257 – tam z kolei jest kara za publiczne znieważanie lub naruszanie nietykalności cielesnej innych z powodu ich przynależności wyznaniowej. Te przepisy chronią ludzi przed prześladowaniem na tle religijnym. One są potrzebne. Nikt nie chce ich likwidować.  

Natomiast przepis o obrazie uczuć religijnych tak naprawdę chroni nie ludzi, tylko religię. Dlatego trudno tłumaczyć potrzebę jego istnienia ochroną praw człowieka – bo religia, jakby nie patrzeć, to jest idea, wiara, system wartości, a nie człowiek. I jeszcze jedna rzecz, którą warto podkreślić: w Polsce nie znam żadnej głośnej sprawy, kiedy prokuratura ścigałaby kogoś za obrazę uczuć religijnych muzułmanów, Żydów czy buddystów. Jakoś zawsze dotyczy to katolików – czyli religii dominującej. To jest nielogiczne. Zazwyczaj przecież to mniejszości, a nie większość, są narażone na gorsze traktowanie, wykluczenie, prześladowanie. Już to pokazuje, że art. 196 kk nie służy ochronie przed dyskryminacją. On raczej ma hamować dyskusję, uciszać krytyczne głosy. 

A obraza uczuć – jakichkolwiek – jest rzeczywiście bardzo subiektywną kwestią. Gdybyśmy mieli ograniczać wolność słowa za każdym razem, kiedy ktoś czuje się obrażony, doszlibyśmy do absurdu. Można by na tej podstawie zakazywać wszystkiego i wszędzie – bo przecież jest zupełnie normalne, że ten sam utwór czy wypowiedź jednych może zachwycić, a innych urazić. Jeśli chodzi o te Maryjki z tęczową aureolą, to sama znam osoby wierzące, którym bardzo się spodobało takie przedstawienie Matki Boskiej. Nie można zatem powiedzieć, że te plakaty obraziły wszystkich chrześcijan.  

Odwracając sytuację: parę lat temu widziałam posty o tym, że uczucia religijne katolików obraża wizerunek Matki Boska z ojcem Rydzykiem w roli Dzieciątka. Pokazano coś takiego w TV Trwam. 

W Polsce sprawdzano nawet, czy słowa papieża Franciszka nie obrażają uczuć religijnych. Chodziło konkretnie o cytat "Bóg kocha cię takiego, jakim jesteś", umieszczony na tęczowej fladze. Franciszek miał to powiedzieć podczas rozmowy z Juanem Carlosem Cruzem, gejem, z którym spotkał się, bo Cruz w dzieciństwie był ofiarą molestowania przez księdza. Ten cytat też badała prokuratura. 

Czy przepisy o obrazie uczuć religijnych są też w innych europejskich państwach? Czy może Polska jest pod tym względem samotną wyspą? 

Na świecie takie przepisy funkcjonują jeszcze w kilkudziesięciu krajach, w niektórych jak Arabia Saudyjska czy Iran grozi za to kara śmierci. A w Europie można wymienić Niemcy, Hiszpanię, Austrię, Włochy. Rosję też – aktywistki z Pussy Riot po swoim proteście w cerkwi były sądzone za obrazę uczuć religijnych. Ale w ramach samej Unii Europejskiej w większości państw takie przepisy albo są martwe, albo bardzo rzadko używane. Jest tendencja, żeby od nich odchodzić – niedawno np. Irlandia i Grecja wykreśliły przepis o obrazie uczuć religijnych. Do tego ONZ i OBWE coraz częściej i głośniej mówią o tym, że takich przepisów nie powinno w ogóle być. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu – tak jak dwa lata temu w przypadku Dody – też w wielu sprawach staje po stronie wolności słowa. 

Jaka kara grozi u nas za obrazę uczuć religijnych? 

Kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat.

A jaka jest praktyka? Ludzie faktycznie trafiają do więzienia za obrazę uczuć religijnych? 

Dokładne dane dotyczące zasądzonych kar i szczegółów spraw trudno sprawdzić, bo w Polsce jest problem z przejrzystością w tej kwestii. Wg danych policji w 2020 r. wszczęto 130 postępowań, z czego w 97 przypadkach stwierdzono przestępstwo. I tylko tyle możemy się dowiedzieć. Z tych policyjnych statystyk wynika, że od 2015 r. notowaliśmy wzrost oskarżeń postępowań o obrazę uczuć religijnych, w 2015 r. takich spraw było 59. Nie wiemy jednak, czego te sprawy dotyczyły. Tylko nieliczne są nagłaśniane przez media lub organizacje pozarządowe. 

Pamiętam, że kiedy prowadzono śledztwo w sprawie tęczowych Maryjek, policja weszła do domu Elżbiety Podleśnej, przeszukała jej mieszkanie i samochód, zabrała też nośniki elektroniczne. Rewizja osobista na komisariacie też była. Kolejne sądy potem uniewinniły Podleśną, ale to jej nie oszczędziło tej upokarzającej sytuacji. 

Może to jest niepopularna opinia, ale ja porównuję tę sprawę – i w ogóle nadużywanie art. 196 kk – z pozwami typu SLAPP (Strategic Litigation Against Public Participation). To są strategiczne pozwy przeciwko partycypacji publicznej. Mówi się o nich głównie w kontekście pozywania dziennikarzy i aktywistów. W Polsce wykorzystuje się do tego albo art. 212 kodeksu karnego (zniesławienie), albo art. 23-24 kodeksu cywilnego (naruszenie dóbr osobistych) – w ostatnich latach np. "Gazeta Wyborcza" miała setki takich pozwów. Za rządów PiS sprawy z tych artykułów były masowo zakładane przez ministerstwa, spółki skarbu państwa, działaczy partyjnych. 

Pozwy typu SLAPP są składane niekoniecznie po to, żeby sprawę wygrać – czasem od razu wiadomo, że ktoś miał prawo wyrazić daną opinię, napisać dany tekst, bo mamy w końcu wolność słowa czy wolność prasy. Chodzi raczej o to, żeby tego kogoś zmęczyć, stłamsić, wpędzić w problemy finansowe czy zdrowotne. Proces to przecież duże obciążenie, choćby psychiczne. Dla mnie ten ciągnący się przez pięć lat proces o plakaty z Matką Boską niczym nie różni się od SLAPP-ów. Tu też mamy do czynienia z próbą uciszenia aktywistek – chodzi o to, żeby dwa razy pomyślały, zanim wezmą udział w kolejnym proteście albo znowu wyrażą swoją opinię. I żeby inne osoby, które może chciałyby skrytykować Kościół, też zaczęły mieć wątpliwości, czy warto. 

Joanna Szymańska - od 2016 r. związana z organizacją ARTICLE 19 zajmującą się ochroną wolności słowa. Obecnie pełni obowiązki dyrektorki biura ARTICLE 19 Europe z siedzibą w Amsterdamie.

Joanna SzymańskaJoanna Szymańska Fot. archiwum prywatne

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.