Ewangelia potraktowana mopem

9 godzin temu
Zdjęcie: mop i Ewangelia


Kościół to mój dom i nigdzie się nie wybieram. Będę jednak walczyć o to, żeby w tym domu panowały zasady Ewangelii.

„Wyje…li Prymasa z budowania komisji” – taką wiadomość dostałam w czwartek chwilę przed tym, jak wybuchł katointernet (przynajmniej ten w mojej bańce). Zmroziło mnie. A potem na długo zamilkłam.

Najchętniej milczałabym jeszcze trochę – żeby brać odpowiedzialność za swoje słowa, potrzebuję długo mielić w sobie to, co chcę powiedzieć. Zastanawiam się, czy minione dni wystarczyły. Na pewno mam w głowie trochę myśli, którymi – w kolejności zupełnie przypadkowej – chcę i mogę się podzielić. Czy to wszystko, co należałoby powiedzieć o Komisji? Na pewno nie. Ale to choć trochę – i wszystko, co dzisiaj umiem.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu

Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.

Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram

1. Wielu z Was pytało mnie, co jest nie tak z bp. Oderem, iż tak bardzo się złościmy na tę decyzję. Dla mnie fakt, iż odpowiedzialnym za dalsze tworzenie komisji został bp Oder, jest wtórny. Mógłby to być ktokolwiek inny. Nie chodzi o to (albo nie chodzi PRZEDE WSZYSTKIM o to), kto przejął projekt, ale o to, kogo i w jakim stylu od tego projektu odsunięto. I o powody tego odsunięcia.

Komisja rzeczywiście niezależna byłaby zbyt niebezpieczna

2. Czytałam wczoraj opublikowany przez KAI dokument roboczy „Zasady działania Komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele katolickim w Polsce” (to też jest znamienne, iż Katolicka Agencja Informacyjna wyraża tak wyraźny sprzeciw wobec decyzji KEP). Czytając go, myślałam, co aż tak nie spodobało się moim braciom biskupom, iż w wyniku powstałego impasu Prymas został odsunięty od działania.

Słowem-kluczem wydaje mi się „niezależność”. Komisja rzeczywiście niezależna byłaby zbyt niebezpieczna. Zresztą „wydaje mi się” to chyba zbyt łagodne sformułowanie, biorąc pod uwagę, jak wiele osób zaangażowanych na różne sposoby w działanie wokół komisji i KEP potwierdza moją intuicję.

Przykładając do tego wzrok wiary, dziwię się. Próba ochronienia się przed niezależną komisją odracza jedynie to, co przecież i tak się wydarzy. „Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło” – u świętego Łukasza Jezus powtarza to zdanie dwukrotnie. Za pierwszym razem mówi o tym w kontekście głoszenia Dobrej Nowiny (rozdział 8). Za drugim razem (rozdział 12) powtarza to w kontekście kwasu i obłudy faryzeuszów.

Bracia Biskupi, cokolwiek działo się w Waszych diecezjach, przed Bogiem wszyscy będziemy nadzy. Bez okryć, bez kombinowania, bez możliwości ukrycia prawdy. Przecież to i tak się wydarzy.

Nowość Promocja!
  • Tośka Szewczyk

Nie umarłam. Od krzywdy do wolności

31,20 39,00
Do koszyka
Książka – 31,20 39,00 E-book – 28,08 35,10

Tyle w temacie POWODÓW. Teraz będzie komentarz do SPOSOBU.

W Kościele pozbawiono mnie kredytu zaufania

3. Dla uważnego obserwatora – choćby tego zewnętrznego – jasne jest, iż zmiana dokonała się nagle. Mimo że, mam wrażenie, na konferencji prasowej bp Oder podjął próbę przekazania tego w taki sposób, jakby dokonana zmiana była naturalnym krokiem wynikającym z domknięcia pewnego etapu procesu tworzenia komisji, widać przecież, iż krok ten wyniknął bezpośrednio z konfliktu, który wydarzył się w czwartek za zamkniętymi drzwiami.

Czy to dobre wyjście z konfliktu? Czy rzeczywiście mówimy o jakiejś „trzeciej drodze”, jeżeli jedną wizję reprezentował zespół Prymasa, inną wizję reprezentowała Rada Prawna KEP, a nowym szefem został właśnie członek Rady Prawnej? Myślę, iż wymagałoby to wielkiej gimnastyki, żeby pokierować prace nad komisją jakąś trzecią, niezależną ścieżką, jeżeli reprezentuje się osoby idące ścieżką drugą.

4. Celowo wypowiadam się z ostrożnością na temat bp. Odera. Nie znam go. Rozmawialiśmy raz, przy okazji spotkania z delegacją synodalną, która zawoziła do Watykanu proponowany przez nas projekt zmian w prawie kanonicznym. Podaliśmy sobie ręce na Jasnej Górze. Mam zbyt małą wiedzę, żeby oceniać charakter jego działania w procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II.

Pytania, które jednak nie dają mi spokoju, brzmią: Bracie, ilu nas znasz? Ile historii krzywdy usłyszałeś? Ile naszych numerów telefonów masz zapisanych w komórce? Ilu z nas towarzyszyłeś w toku procesów kanonicznych? I czy nie wspomniałeś o skrzywdzonych na konferencji prasowej tylko dlatego, iż sam byłeś tą konferencją zaskoczony, czy jednak temat dokumentów i zgodności z prawem okazał się dla Ciebie ważniejszy od powodu, dla którego w ogóle to działanie zostało podjęte?

5. Nie znam człowieka, który będzie kierował teraz pracami zespołu. Nie skreślam go, bo nie lubię robić tak ludziom. Jednak w Kościele pozbawiono mnie czegoś, co nazywamy kredytem zaufania. Nie mam go na starcie. Moje zaufanie można jedynie zyskać z czasem. Tak jest i w tym przypadku.

6. O ile nie wiem, kim jest człowiek, który będzie kierował pracami nad komisją, o tyle wiem, kogo od tych prac odsunięto. Prymas to człowiek, który zna i temat, i tych, których temat dotyczy. To człowiek, który wysłuchał wielu z nas. Który – jeżeli umiał – pomógł wielu z nas. To człowiek kompetentny, a jednocześnie jeden z biskupów, do którego wielu skrzywdzonych nie straciło zaufania.

To było skrzętnie zaplanowane

7. Teraz chyba najbardziej emocjonalny punkt tego komentarza. Będę się w nim odnosić do faktów podawanych przez Tomasza Terlikowskiego oraz przez KAI w opracowaniu na temat powstawania Komisji. Na chwilę wyłączam hamulec i pytam – jak mamy nie pomyśleć, iż to, co wydarzyło się na czwartkowym posiedzeniu KEP, nie było skrzętnie zaplanowane?

Wkleję tu najpierw fragment artykułu Tomasza Terlikowskiego:

„Zespół ekspertów zebrany wokół Prymasa Polski przygotował poprawione wytyczne, które uwzględniały zgłoszone poprawki [wypracowane przez grupy na ostatnim posiedzeniu KEP – mój dopisek]. (…) Poprawiony dokument (…) został przedstawiony Radzie Prawnej KEP, a ta poinformowała, iż nie zdąży się nim zająć przed obecnym posiedzeniem plenarnym i poprosiła o czas do 8 września. Jednak na ostatnim posiedzeniu bp Ryszard Kasyna przedstawił kolejne zarzuty do przedstawionego projektu i uznał go za nie do zaakceptowania. Ostra dyskusja biskupów, w której – mimo poprawek – powróciły wszystkie wcześniejsze zastrzeżenia wobec Komisji (co pozwala postawić tezę, iż chodziło nie o konkretne zapisy, ale o samo istnienie Komisji), doprowadziły do decyzji o odsunięciu Prymasa Polski od kierowania zespołem przygotowującym powołanie Komisji, rozwiązaniu dotychczasowego – pracującego bardzo ciężko od dwóch lat – zespołu (…) i powołaniu nowego szefa zespołu. Dlaczego? Bo przewodniczący KEP abp Tadeusz Wojda uznał, iż przy tak dużej rozbieżności zdań między Radą Prawną KEP a Zespołem nie jest możliwe porozumienie”.

Jest mi cholernie trudno, bo nie przestałam widzieć biskupów jako braci. I to mi rozrywa serce. Bo o wiele łatwiej protestować wobec wrogów niż wobec braci. Ale protestuję

Tośka Szewczyk

Udostępnij tekst
Facebook
Twitter

Jeszcze raz. Po kolei.

Na poprzednim (marcowym) spotkaniu KEP Rada Prawna przegrywa głosowanie – podjęta zostaje decyzja o kontynuowaniu prac nad komisją z uwzględnieniem uwag z pracy w grupach.

Zespół ekspertów przygotowuje poprawiony dokument i przesyła go Radzie Prawnej.

Rada Prawna mówi, iż nie zajmie się nim teraz, tylko do 8 września.

Na KEP jednak przewodniczący Rady Prawnej wstaje i wypowiada uwagi wobec dokumentu (z którym miał się nie zdążyć zapoznać).

Po spięciu nagle przewodniczący KEP uznaje, iż przy rozbieżności zdań nie jest możliwe porozumienie, biskupi robią głosowanie – i cyk! Prymasa już nie ma w projekcie.

Słyszałam już zarzut jednego z biskupów, który wkurza się na nas, iż tak widzimy tę sprawę. Wkurza się, iż widzimy tu nieczystą grę, a nie krok ku utworzeniu komisji, iż patrzymy na to w podziale „źli biskupi-dobry prymas” (nie mam w sobie aż takiego podziału)… Chciałam więc spytać: Bracie, JAK mam na sprawę spojrzeć inaczej? Bracie, zobacz, z czym nas zostawiliście.

Mamy przebieg zdarzeń podany przez Tomasza Terlikowskiego. A co z Waszej strony? Konferencję prasową, której równie dobrze mogłoby nie być, bo wypowiedzi na temat tej sytuacji były zupełnie o niczym? (swoją drogą, przestańcie już z tym gadaniem, iż „sprawa jest delikatna i dotyczy bardzo bolesnych kwestii”, bo to i tak przecież nie dotyczy realnie naszego bólu; pokażcie to w czynach, a potem o tym mówcie.) Czemu mamy zaufać, iż wydarzyło się jednak coś innego, jeżeli nikt z Was do nas nie mówi? Dlaczego mamy wierzyć, iż narracja powinna być inna, jeżeli nikt nie przedstawia nam wiarygodnej alternatywnej narracji?

Porzuciliście nas, kwitując wszystko milczeniem i złoszcząc się, iż nie wierzymy, iż jest inaczej niż wygląda. Opowiedzcie nam to „inaczej”. Teraz choćby nie ma w co uwierzyć. „Zamilczeć kogoś na śmierć” – tego duńskiego sformułowania użyłam, kiedy pisałam do Was list dołączony do talerza skrzywdzonych. To sformułowanie boleśnie aktualne.

Kamienie wołać będą

8. Słyszałam również, iż to, co wydarzyło się w czwartek, ma być wyjściem z impasu, a więc krokiem naprzód. I tu znów rodzi się we mnie pytanie: jeżeli jest to krok naprzód, to ku czemu? Ku jakiej wizji komisji? I jak w tym kroku naprzód my, których sprawa dotyczy, mamy się czuć bezpieczni?

Promocja!

To nie jest kraj dla rodziców | Rozliczalność w Kościele | W obronie nieużytecznego

30,50 33,90
Do koszyka
Książka – 30,50 33,90 E-book – 24,40 30,50

9. Jest mi cholernie trudno, bo nie przestałam widzieć biskupów jako braci. I to mi rozrywa serce. Bo o wiele łatwiej protestować wobec wrogów niż wobec braci. Jest mi też ogromnie szkoda mojego Kościoła. Mojego biednego posiniaczonego Kościoła.

10. Porusza mnie działanie w akcji #KamienieWołaćBędą. Sama również zawiozłam swój kamień. Dziękuję Monice Białkowskiej za pomysł i organizację. Dzięki Wam wszystkim za działanie! Wiecie, co doceniam w tym najbardziej? Że ani Jakub Pankowiak, ani Robert Fidura, ani ja nie przyłożyliśmy do tego ręki. Nie zdążyliśmy. Nie zdążyliśmy też z wieloma innymi akcjami, które, jak słyszę, właśnie są w trakcie organizacji. Porusza mnie to, bo dla mnie znaczy to jedno – nasza sprawa stała się sprawą Waszą. Stała się sprawą Kościoła.

11. W kontekście akcji #KamienieWołaćBędą chyba najtrudniejszym dla mnie obrazkiem ostatnich dni jest Ewangelia potraktowana mopem. Wiem, iż mój Jezus-Słowo dał się obedrzeć ze wszystkiego, bić i zabić… Wiem. Ale to i tak jest trudne, kiedy pracownik kurii traktuje Go mopem. Jestem wdzięczna Paulinie Olivier – dzięki, iż tam byłaś!

12. Wyjątkowo jak na takie sytuacje mam w sercu spokój odnośnie do mojej relacji z Kościołem. Nie, to nie moja zasługa. Wiem, iż w takich momentach zwykle usilnie rozważałam apostazję. Teraz jednak jest inaczej – i to jest łaska mojego Boga. Kościół to mój dom i nigdzie się nie wybieram. Będę jednak walczyć o to, żeby w tym domu panowały zasady Ewangelii.

Dali się zranić naszym cierpieniem

13. Czy czekam jeszcze na komisję, którą od czwartku tworzy już nie zespół Prymasa, ale (na razie jednoosobowy) zespół bp. Odera? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Wiem jednak, iż jeżeli powstanie komisja pozorna, zależna od KEP, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby biskupi powołali niezależne komisje w swoich własnych diecezjach.

14. Nie wiem zatem, czy jeszcze walczę o komisję. Walczę na pewno o to, żeby stanąć po stronie ludzi. Nie w opozycji „dobry prymas – źli biskupi”. Przecież choćby nie wiem na pewno (mogę się jedynie domyślać), czyje nazwiska znajdują się po drugiej stronie barykady. Ważniejsze jest dla mnie jednak to, iż wiem, przy kim stoję.

15. Zaskakuje mnie, iż ta sytuacja stwarza mi też okazję do nawrócenia. Po opublikowaniu przez KAI dokumentu roboczego znajomy poprosił mnie, żebym przeczytała jego preambułę. Przeczytałam. Jest naprawdę dobra. Sama napisałabym podobną.

Dopiero wtedy znajomy powiedział mi, kto był jej współautorem – okazuje się, iż to człowiek, który kilkukrotnie pokazywał, iż nie jest przychylny moim działaniom i mi samej i wobec którego w sercu stworzył mi się ogromny dystans. Preambuła pokazuje mi jednak, iż w sprawach zasadniczych serca mamy zwrócone w tę samą stronę. jeżeli więc ten komentarz kiedykolwiek dotrze do wspomnianego człowieka – dziękuję za ten tekst.

16. To niesamowite, iż ten rok jubileuszowy przeżywamy pod hasłem nadziei. Niezwykłe, jak wiele egzaminów z nadziei przychodzi mi w tym czasie zdawać. W styczniu taki wielki test zrobiła mi Dykasteria Nauki Wiary, decydując o bardzo dziwnym „zakończeniu” mojej, trwającej 5 lat, sprawy (zob. tutaj). Wtedy chyba nie przegrałam swojego serca. Mam nadzieję, iż nie przegram go i tym razem.

17. Jestem też, w końcu, ogromnie wdzięczna osobom, z którymi wciąż idę tą drogą. Jestem wdzięczna Kubie Pankowiakowi i Robertowi Fidurze. Jestem wdzięczna Prymasowi i jego zespołowi ekspertów. Jestem wdzięczna o. Mateuszowi Filipowskiemu, iż mówi do nas, a nie o nas. Jestem wdzięczna moim przyjaciołom i bliskim, którzy albo bezpośrednio angażują się w tę walkę, albo robią to pośrednio, dzielnie mnie znosząc. Jestem też Bogu wdzięczna za Kościół: szczególnie za tych, którzy dali się zranić naszym cierpieniem.

Tekst ukazał się pierwotnie na instagramowym profilu Tośki Szewczyk: @z_przedsionka

Idź do oryginalnego materiału