Pisarze i wydawcy grają do jednej bramki – mówi szefowa wydawnictwa Filtry w rozmowie z Gazeta.pl.
Po tym, jak Joanna Kuciel-Frydryszak, autorka bestsellerowych „Chłopek”, zapowiedziała złożenie pozwu przeciw wydawcy za nieproporcjonalne wynagrodzenie względem sukcesu książki, w polskich mediach rozgorzała dyskusja nad sytuacją pisarek i pisarzy oraz rynku książki.

WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Głos zabrała Ewa Wieleżyńska. Wydawczyni i szefowa wydawnictwa Filtry w rozmowie z Grzegorzem Wysockim na łamach Gazeta.pl zaznacza, iż „z pewnością rynek książki jest patologiczny, ale nie dlatego, iż wydawcy systemowo oszukują pisarzy”.
– Patologią tego rynku jest postępujące zjawisko oligopolizacji: cztery największe firmy dystrybucyjne kontrolują 80 proc. rynku hurtowego. Patologią jest fakt, iż tym rynkiem rządzą kartele, które są połączeniem firm wydawniczych, dystrybucyjnych, hurtowni i platform sprzedażowych. Patologią są wysokie rabaty, jakich udzielamy dystrybutorom i to, iż książka w dniu premiery jest natychmiast przeceniana, a cena okładkowa jest fikcją. Rabatujemy bez końca, ale gdybyśmy tych rabatów nie udzielali np. Empikowi, nasze książki by stamtąd wypadły. W konsekwencji bankrutują małe niezależne księgarnie, które są miejscami kulturotwórczymi. Patologiczna jest taka konstrukcja rynku, na którym jedynym skutecznym narzędziem konkurencji jest cena, a nie treść książek czy jakość obsługi – podkreśla Wieleżyńska.
I dodaje: – jeżeli ktoś uchybił, ujawnijmy te przypadki, pokażmy te gangsterskie zapisy, rozpocznijmy na ten temat konkretną debatę, a nie mówmy, iż wszyscy wydawcy to złodzieje albo wspólnicy pedofila. Zwłaszcza iż duża część branży, zrzeszona w Polskiej Izbie Książki przy współpracy z Instytutem Książki oraz działającym przy Ministerstwie Kultury zespołem do spraw pola literackiego, walczy w tej chwili o wprowadzenie ustaw regulujących ten rynek, ale nie zapominajmy też, iż do ich wprowadzenia potrzebna jest wola polityczna.
Zdaniem szefowej wydawnictwa Filtry „do żadnej rewolucji w kwestii stawek tutaj nie dojdzie. Pozytywy tej afery, jak wszystkich innych ostatnich afer przedostających się do opinii publicznej, które wskazują na ogólne problemy rynku, mogą być natomiast takie, iż będzie większa determinacja, by rynek książki głęboko zreformować mądrymi ustawami. Lub międzybranżowym porozumieniem”.
– Pisarze i wydawcy grają do jednej bramki. […] W interesie wydawcy – w każdym razie jakościowego, z poczuciem pewnej misji – jest książkę jak najlepiej zredagować, często zasugerować autorowi skróty, poprawki, zmianę struktury czy wręcz temat, a potem książkę jak najładniej wydać i jak najlepiej sprzedać. To też są interesy pisarza. Niedostrzeganie zbieżności tych interesów i widzenie w nas wrogów, a nie sprzymierzeńców, jest czymś niebywale dla naszej branży niszczącym – czytamy.
DJ