EDUKACJA ZDROWOTNA – CZY WYPISAĆ DZIECKO?

6 dni temu

1 wrześnie rozporządzenie minister Nowackiej weszło w życie i w planach lekcji uczniowie mają nowy przedmiot. Na razie NIEOBOWIĄZKOWY. Rodzic ma prawo wypisać dziecko z udziału w tych zajęciach. Co robić? Jak zwykle – najpierw zdobyć wiedzę – poradnik krok po kroku przygotowany przez Magdalenę Guziak – Nowak.

Więcej artykułów o Kościele znajdziesz na stronie głównej: ewtn.pl

Źródło: Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka

Tekst został opracowany na podstawie oryginalnych materiałów źródłowych przez EWTN Polska.
Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się do newslettera.
Subskrybuj newsletter
Wesprzyj naszą misję

1. Podstawy prawne. Dlaczego w siatce godzin pojawia się nowy przedmiot? Z prawnego punktu widzenia odpowiedź brzmi: „bo musi”. jeżeli minister edukacji wyrzuca wychowanie do życia w rodzinie (odeszło do lamusa), musi dać coś w zamian. Dlaczego? Bo obliguje go do tego „Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży” z 1993 r. W tejże ustawy czytamy:

„Art. 4. 1. Do programów nauczania szkolnego wprowadza się wiedzę o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa o wartości rodziny, życia poczętego oraz metodach i środkach świadomej prokreacji.”

Sposób nauczania i tematyka ma być ustalona w trybie rozporządzenia, co właśnie się stało. Zachęcam, aby je przeczytać, znajdziecie je w Internetowym Systemie Aktów Prawnych.

2. Kwestie „organizacyjne” wynikające z tegoż rozporządzenia, zwykle najbardziej interesujące uczniów: 1 h lekcyjna tygodniowo od 4 kl. szkoły podstawowej do 3 kl. szkoły ponadpodstawowej.

3. Kadra. Rozporządzenie zostało opublikowane w kwietniu. To w nim znajduje się podstawa programowa. Program studiów podyplomowych powinien ją uwzględniać. Pozostawiam jako otwarte pytanie (jedno z wielu, które zadam), jak w 6 miesięcy wykształcić kilka tysięcy nauczycieli? To jasne, iż nauczyciele biologii, WF-u, WDŻ-u mają wiedzę i kompetencje, aby o większości zagadnień nauczać. Mam jednak wrażenie, popierane wypowiedziami specjalistów, iż tu tkwi pierwszy strukturalny błąd: zakładamy, iż jeden nauczyciel będzie fachowcem od nadwagi, zdrowego snu, zanieczyszczenia środowiska, chorób przenoszonych przez zwierzęta oraz drogą płciową, zmian klimatu, uzależnienia od telefonów, orientacji seksualnej, tożsamości płciowej, piramidy żywienia i aktywności fizycznej, szczepień ochronnych i długo by jeszcze wymieniać. Kompetencje specjalistów wielu dziedzin mają się „zmieścić” w jednym człowieku. Część nauczycieli krytykuje takie podejście – iż ze szkodą dla uczniów.

4. Podstawa programowa. Zachęcam, aby po pobraniu podstawy programowej do edukacji zdrowotnej pobrać kolejne podstawy programowe, choćby do biologii, antykwarycznego już WDŻ-u, WF-u, przyrody, edukacji dla bezpieczeństwa. I je porównać. To mozolna robota. jeżeli ktoś nie ma na to czasu, można wyręczyć się porównaniem Ruchu Obrony Polskiej Szkoły (dostępne na ich stronie) albo moją robotą, którą starałam się rzetelnie wykonać, a której wnioski poniżej.

Dlaczego proponuję porównanie podstaw programowych? Dlatego, iż edukacja zdrowotna nie wyłania się z niebytu. Skoro obecne ministerstwo wyrzuca jeden przedmiot (wychowanie do życia w rodzinie, które od ponad 25 lat było mu solą w oku), a wprowadza drugi, to zakładamy, iż idzie coś nowego i lepszego.

W podstawie programowej do edukacji zdrowotnej mamy 26 wymagań edukacyjnych, które nie były dotąd realizowane na wdż, biologii, wf-ie, edukacji dla bezpieczeństwa, przyrodzie. (Tylu się doliczyłam, ale to naprawdę ciężka orka, w dodatku trzeba brać pod uwagę konteksty. Gdyby jeszcze wnikliwiej poszukać, możliwe, iż ta liczba byłaby niższa.)

Czy 26 wymagań to dużo? To zależy. W mojej ocenie to niewiele, aby tworzyć nowy przedmiot. Była przecież akcja uszczuplania podstaw programowych. Można było porozkładać te nowe treści w uszczuplone miejsca. Ministerstwo chce jednak nowego przedmiotu.

Cóż to jest to nowe? Pojawia się tutaj sporo fajnych rzeczy. Przykłady:

Uczeń:

• wyjaśnia, czym są badania profilaktyczne i badania przesiewowe oraz w jakich grupach i kiedy powinny być wykonywane; omawia pojęcie grupy ryzyka;

• samodzielnie przygotowuje proste, zdrowe posiłki oraz zdrowe przekąski; wybiera produkty bogate w podstawowe składniki odżywcze;

• uprawia rośliny jadalne w celu przygotowania zdrowych posiłków; wskazuje produkty pochodzenia roślinnego korzystne dla zdrowia;

• ocenia świeżość produktów spożywczych; rozpoznaje oznaki psucia się żywności; stosuje podstawowe metody przechowywania żywności, szacuje zapotrzebowanie na produkty spożywcze, aby unikać ich marnotrawienia.

• omawia potrzeby osób z zaburzeniami neurorozwojowymi, w tym z zaburzeniem ze spektrum autyzmu, ADHD, rozwojowymi zaburzeniami uczenia się, zaburzeniem rozwoju intelektualnego oraz potrzeby osób z niepełnosprawnościami fizycznymi.

• przygotowuje napój izotoniczny oraz posiłki przedwysiłkowe i powysiłkowe;

Pojawiają się też treści budzące niepokój znacznej – z tego co obserwuję – części społeczeństwa. Przykłady:

Uczeń:

• omawia pojęcie orientacji psychoseksualnej i kierunki jej rozwoju, wyjaśnia pojęcia związane z tożsamością płciową;

• wymienia kryteria świadomej zgody oraz omawia sytuacje, w których można ją stosować w relacjach zarówno seksualnych, jak i np.: przyjacielskich, rodzinnych i społecznych;

• omawia zagadnienie odpowiedzialnego i satysfakcjonującego życia seksualnego oraz wymienia, co wpływa na libido; wymienia formy aktywności seksualnej; opisuje zaburzenia i dysfunkcje seksualne;

• omawia czynniki wpływające na jakość życia seksualnego;

• omawia kwestie prawne i społeczne związane z przynależnością do grupy osób LGBTQ+;

• opisuje stereotypy płciowe, w tym odnoszące się do sfery seksualnej, a także omawia ich wpływ na rozwój człowieka i relacje interpersonalne oraz omawia sposoby przeciwdziałania tym stereotypom.

(Pełen wykaz tych 26 nowych wymagań mogę Wam wysłać na priv, żeby tu nie zmieścić się w syntetycznej formie.)

5. Delegacja ustawowa. Nie jestem prawnikiem, ale umiem czytać ze zrozumieniem. Sądzę, iż podstawa do edukacji zdrowotnej nie realizuje delegacji ustawowej. Pamiętacie, iż w punkcie 4 ustawy z 1993 r. jest napisane, iż uczeń powinien usłyszeć o wartości rodziny i życia poczętego? Tego tu nie ma.

6. Pokusiłam się o porównanie częstotliwości występowania słów kluczowych (dobór własny) w podstawie programowej do WDŻ i do EZ. Oczywiście, taka kwerenda jest niedoskonała metodologicznie, ponieważ jako matematyczne wyliczenie, nie pokazuje kontekstu występowania danego słowa. ALE i bez tego widoczna jest pewna tendencja.

Ile razy pojawiają się wybrane słowa w podstawach programowych? Pierwsza liczba dotyczy WDŻ, druga EZ.

miłość 10 4

odpowiedzialność 16 8

rodzina 52 14

małżeństwo 13 2

dziecko 12 2

seks/seksualność 24 47

zdrowie 4 71

środowisko naturalne 0 10

Gdybym miała jednym zdaniem powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, to powtórzę za dr. Barcińskim, iż mamy do czynienia ze ZMIANĄ RAMOWANIA. Zmienia się kontekst, pewien paradygmat, klimat, w jakim poruszamy tematy związane z seksualnością. Do tej pory, choćby w ramach tego niesławnego WDŻ, seksualność siedziała w koszyku „rodzina i miłość”. jeżeli nauczyciel mówił o inicjacji seksualnej czy współżyciu, to osadzał to zagadnie w rodzinie, odpowiedzialności, miłości. Dzisiaj minister Nowacka wyciąga seksualność w koszyka „rodzina i miłość” i wkłada ją do koszyka „zdrowie”. Co mam na myśli? To, iż zmieniają się „warunki”, które trzeba spełnić, żeby mieć seks. Już nie potrzeba miłości ani ślubu (choćby cywilnego) czy choćby stałej, bezpiecznej relacji. Dzisiaj są już tylko dwa proste „warunki”, żeby mieć seks:

– świadoma zgoda – jeżeli ja i ty się zgadzamy, to seks jest ok; możemy się umówić na seks na raz albo na miesiąc, albo na dłużej,

– zabezpieczenie – przed chorobami przenoszonymi drogą płciową (STD, STI) oraz przed dzieckiem, które – jak widzimy z matematycznego wyliczenia – wypadło z orbity zainteresowania.

7. Moje krótkie odpowiedzi na najczęstsze argumenty za edukacją zdrowotną.

„Przeczytałem podstawę programową, ona nie jest zła”

Zgadzam się z tym, iż jest w niej sporo wartościowych treści. Jednak po pierwsze, znajdziemy w niej także treści, od których moim zdaniem szkoła powinna być wolna. Po drugie, podstawa programowa za chwilę może się zmienić. Po trzecie, gdy ta maszyna ruszy, będzie nie do zatrzymania. Drugie najważniejsze zdanie w tym przydługim tekście, oprócz porównania z koszykami: NIE MOŻEMY PATRZEĆ NA EDUKACJĘ ZDROWOTNĄ BEZ KONTEKSTU ZACHODNIEGO. Naprawdę, w Niemczech, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Szwecji etc. było podobnie. Drobnymi krokami wprowadzano edukację seksualną. Rodzice w Niemczech ocknęli się (na masową skalę) w 2015 r. Były wtedy wielkie protesty na ulicach. Musztarda po obiedzie. Przedmiot był już obligatoryjny. Może czyta ten tekst jakaś polska rodzina, która wróciła do Polski z emigracji zarobkowej w Niemczech, bo nie chciała posłać dzieci na obowiązkową edukację seksualną w niemieckiej szkole? Kiedy kilkanaście lat temu pisałam na ten temat pierwsze artykuły, zdarzyło się, iż redaktor naczelny nie chciał ich publikować, bo to, o czym opowiadałam wydawało się nie do uwierzenia.

Dla mnie taka podstawa programowa to pyszna bombonierka z dwoma zatrutymi czekoladkami.

„Edukacja zdrowotna chroni przed wykorzystaniem seksualnym”

To bardzo istotny temat!!! Kto mnie zna, wie, iż mam fiksację na tym punkcie. WDŻ zawierał profilaktykę złego dotyku, wiedzę na temat sekstingu, groomingu itp. Takiej profilaktyce powinien też służyć program wychowawczy szkoły, który zatwierdza rada rodziców. Sądzę więc, iż ten argument jest, niestety, instrumentalnym wykorzystywaniem rodzicielskiego lęku przed tym, co najgorszego może spotkać nasze dzieci. Podobnie ma się kwestia z ochroną zdrowia psychicznego.

„Czuwają nad tym specjaliści”

Tak, wybrani przez lewicę.

„To nie chcesz, żeby twoje dziecko było zdrowe?!”

Wybaczcie, ale pozwolę sobie:

„Krytyka EZ jest oparta na lęku”

Jeśli słyszę komentarze, iż EZ to teksańska piła motorowa na nasze dzieci, to ręce mi opadają. Ubolewam nad tym, iż prawica czasem lubi podkręcać lęki. Ale abstrahując od chwytów retorycznych, od tego, kto komu dołoży BARDZIEJ, to ja jako matka noszę w sobie lęk o moje dzieci. Ten lęk nie popycha mnie do tępego powtarzania sloganów, ale do szukania, weryfikowania, liczenia i dzielenia się tym. Sądzę, iż dzięki temu podejmuję najlepszą decyzję dla swoich dzieci.

„Wreszcie edukacja seksualna w polskiej szkole”

To już czysta demagogia. Edukacja seksualna jest obecna w polskiej szkole od kilkudziesięciu lat. Nie zacznie się teraz od EZ, nie zaczęła się od WDŻ. Przyznać się, kto ze starszego pokolenia chodził w szkole na „przygotowanie do życia w rodzinie socjalistycznej”? Slogan „brak edukacji seksualnej” to właśnie frazes, wydmuszka. Chętnie sięgają po niego zwolennicy modelu B edukacji seksualnej (biological sex education wg Amerykańskiej Akademii Pediatrii), podczas gdy WDŻ promował model A (oparty na wychowaniu do wierności i odpowiedzialności). To tak jakby powiedzieć, iż w jakimś sklepie nie ma chleba, bo był tylko pszenny, a ja chciałam orkiszowy.

„Mamy dobrego nauczyciela” / „Nauczyciele tracą pracę” / „Szkoda mi dyrektora”

Rozumiem. Podkreślę więc – ja nie występuję PRZECIWKO komuś: porządnym nauczycielom, dyrektorom, którzy muszą ten przedmiot zorganizować itp. Ja występuję W OBRONIE dzieci.

Poza tym, nie bądźmy krótkowzroczni. Dzisiaj ten nauczyciel, jutro kadra lewicy. Bo żeby posłać swoje dzieci na te lekcje, musiałabym przyjąć za prawdziwe jedno założenie – iż lewica chce dobrze dla moich dzieci. Nie, nie chce.

Będę więc powtarzać jak zdarta płyta: uczmy się na cudzych, zachodnich błędach! Nie poddawajmy naszych dzieci społecznemu eksperymentowi.

Podsumowanie I na koniec: seksualność jest piękna, potrzebna, więziotwórcza! A edukacja seksualna jest ważna! Jest potrzebna! Także w szkole; szczególnie dla dzieci, których rodzice nie podejmują tych kwestii!

Nie zgadzam się jednak na taki jej kształt. Dlatego moje dzieci na edukację zdrowotną nie pójdą. Choćby w geście obywatelskiego sprzeciwu. Do 25 września można wypisać dziecko. Piszecie do mnie: „Jak się wytłumaczyć?”. Cóż, w zasadzie to nie musicie się nikomu tłumaczyć. Ale rozumiem, iż nikt nie chce toczyć bojów ze szkołą, iż jest ten rodzicielski trud i lęk, iż wypisanie dziecka jakoś się na nim zemści. Można więc spokojnie i rzeczowo wyjaśnić, iż kierujecie się dobrem dziecka, iż chcecie mu zwolnić godzinę na inne zajęcia, iż sami zapewniacie edukację w tej materii, iż obawiacie się, iż na pewne treści nie jest gotowe.

słowa kluczowe: edukacja zdrowotna; WDŻ; wychowanie do życia w rodzinie; podstawa programowa; rozporządzenie ministra edukacji; ustawa z 1993 r.; siatka godzin; program nauczania; kadra nauczycielska; orientacja psychoseksualna; świadoma zgoda; LGBTQ+; zmiana ramowania; prawa rodziców; wypisanie z zajęć

Idź do oryginalnego materiału