Katoliku, strzeż się
Miejsce wyzywających lalek Bratz gwałtownie zajęły popularne w tej chwili lalki L.O.L. w różnych wersjach, seriach i kolekcjach.
Zdaniem ich twórców niosą one nowe przesłanie i delikatniejszy makijaż. Według reklamy to wspaniałe lalki z dodatkowymi, atrakcyjnymi akcesoriami, takimi jak bardzo estetycznie wykonane ubranka, torebki, gadżety do stylizowania fryzur czy naklejki.
Hazard dla kilkulatków
Perfekcyjnie stworzone, piękne laleczki L.O.L. i dołączone do nich dodatki nawiązują niestety do współczesnej popkultury i świata celebrytów. „Aktywność” lalek L.O.L. ogranicza się do zakupów, dbania o swoją urodę czy flirtowania. Lalki można ubierać, czesać, ale najważniejszą czynnością ma być ich kolekcjonowanie. Już teraz jest ich niezmierna ilość: w pierwszej serii 45, w drugiej i trzeciej po 35. Czy na tym ich produkcja się zakończy? Raczej nie, bo zyski zaczęłyby spadać.
Dla zbudowania popularności (a więc i sprzedaży) lalek wykorzystano element zaskoczenia (by nie powiedzieć – hazardowy). Dziecko obdarowane taką zabawką nigdy nie wie do końca, co znajduje się w dołączonej kuli L.O.L. Suprise, która zawiera aż 7 warstw – pełnych niespodzianek. Według twórców każdy znajdzie tam przepiękną laleczkę w jednej z wielu kreacji oraz akcesoria dla niej. Każda z figurek ma też ukrytą funkcję: laleczka może siusiać, płakać, zmienić kolor lub pluć – czytamy na stronie jednego z internetowych sklepów. Zestawy nie należą do tanich – kosztują od 45 do 200 zł (ale są też ich mniejsze, tańsze wersje). W opakowaniach znajdują się minikatalogi, więc dzieci wiedzą, których lalek nie mają, co jeszcze bardziej nakręca sprzedaż.
Proponowane lalki stanowią dla dzieci wzorzec, który jest, szczególnie przez dziewczynki, naśladowany. Kultura popularna narzuca im wartości, które odbiorcy jedynie biernie przyswajają. Lalki Bratz i L.O.L. pochodzą od tego samego producenta. Lalki L.O.L. stały się fenomenem i jednymi z najszybciej sprzedających się zabawek minionej dekady. W 2018 roku ich sprzedaż przyniosła MGA Entertainment 5 mld dol., a rok później prawdopodobnie przebiła 6 mld dol. Według badań, charakterystyczne lalki L.O.L. sprzedają się w Polsce lepiej nie tylko od Barbie, Pokemonów czy figurek z serii Marvela, ale przebijają choćby zabawki z Gwiezdnych Wojen. W 2020 roku lalki L.O.L. znalazły się na szczycie słupków sprzedażowych, co daje do myślenia w kwestii tego, jak bardzo jesteśmy zmanipulowani reklamą.
Kolekcjonerzy z przedszkola
Z roku na rok dostępne na rynku zabawki są coraz gorsze, coraz brzydsze i coraz bardziej destrukcyjne. Nie dają możliwości kreatywnej, rozwijającej zabawy. Dziecko otrzymuje przy tym produkt kompleksowy: wraz z zabawką wydany zostaje również lm, czasopismo czy książka poświęcone jakiejś modnej postaci. W ten sposób współczesne dziecko jest nieustannie zachęcane do tworzenia różnorodnych modnych, a jakże często i kosztownych, kolekcji lalek czy innych gadżetów. Reklamy tworzą w dzieciach świat iluzji i fikcji; świat, który nie istnieje. Chęć posiadania reklamowanych zabawek kształtuje w dziecku przekonanie o jego wartości, wyzwala określone motywy posiadania: „jak będę to miał, to będę szczęśliwy, lubiany przez kolegów”.
Dzisiejszy świat zabawek nie zachęca do pracy nad sobą. Zamiast wzmacniania siły woli i kształtowania charakteru, zamiast pomocy w pokonywaniu własnych wad i egoizmu, dzieci otrzymują przekaz zatruwający ich niewinne dusze. Nie musisz się starać, nie musisz panować nad swoimi emocjami, nie musisz zmagać się z wadami, nie musisz pracować nad sobą, nie musisz być grzeczna, powściągliwa, niewinna, a przede wszystkim nie musisz dążyć do doskonałości – do świętości. To nie dla ciebie. Zaakceptuj siebie ze wszystkimi wadami i ciemnymi stronami. Takie komunikaty otrzymują dzieci poprzez reklamowane zabawki.
Warto sobie uświadomić, iż nadrzędnym celem przemysłu zabawkarskiego jest zysk, a nie dobro dziecka. Zabawki dzisiaj nie tworzy się, aby bawiła i uczyła, jak to było dawniej, ale raczej po to, żeby ktoś ją kupił. Stąd na dziecięcym rynku pojawiło się wiele artykułów kolekcjonerskich, które w zasadzie nie dają możliwości zabawy, ale celem samym w sobie jest ich zbieranie. Jakie efekty przyniesie wychowanie do beznadziejnego zbieractwa? Łatwo się domyślić. Chodzi o ukształtowanie już w najmłodszym wieku konsumpcjonisty, który chce za wszelką cenę kupować przedmioty po to, żeby je mieć; wcale nie po to, żeby czemuś służyły. Dlatego stanowi to pewne zagrożenie dla młodego człowieka.
Nikt cię nie zastąpi, rodzicu!
To jednak na rodzicach spoczywa obowiązek weryfikowania obrazu świata kreowanego przez reklamy zabawek. Musimy nauczyć dzieci poczucia własnej wartości, na które żadne dobra materialne nie powinny mieć wpływu. Rodzice, w trosce o dobro swoich dzieci, powinni rozsądnie dobierać zabawki, niekoniecznie te dominujące w przekazach medialnych. Współczesne zabawki często nie pozostawiają miejsca na pracę wyobraźni i przywołują gotowe wzory, oduczając samodzielności myślenia. Tego typu zabawki nie są warte naszej uwagi. Szukajmy zabawek wysokiej jakości, uwzględniających potrzeby rozwojowe dziecka. Zamiast drogimi zabawkami, lepiej otoczyć dzieci większą liczbą znacznie tańszych, zwyczajnych lalek, pluszowych misiów oraz dobrych gier planszowych, których na rynku jest coraz więcej.
Dorośli powinni uczyć dziecko krytycznego podejścia do reklamowanych produktów. Bo kto, jak nie rodzic, ma to dziecku wyjaśnić? Bardzo ważna tutaj jest rozmowa. Należy tłumaczyć i przyglądać się, jakie emocje wyzwala w dziecku dana zabawka. Rodzic powinien dziecku towarzyszyć i pomagać dokonać wyboru zabawki. Należy przyglądać się dziecięcym zabawom; obserwacje, jak i rozmowy pokazują, iż zabawki i media pełnią funkcję wzorcotwórczą. Postacie, sytuacje, jak i zachowania bohaterów przenoszone są do dziecięcych zabaw. Niestety, dzisiaj często te wzorce są niewłaściwe, a choćby destruktywne. Często jakaś zabawka jest modna i posiadanie jej staje się marzeniem dziecka, choć wiemy, iż ona w żaden sposób nie wesprze jego rozwoju. Coraz częściej widzimy, iż reklamowane produkty to rzeczy, które wręcz mają „wychować” wiernego i biernego konsumenta. Dlatego tak ogromna jest walka w mediach i w reklamie o dzieci – bo one są bezkrytyczne, mają ogromną dozę zaufania tak do mediów, jak i do zabawek. Nie widzą, co się kryje za tą machiną. Tu właśnie rodzic musi być krytyczny i uczyć dziecko, które zabawki są warte jego czasu, uwagi oraz na ile go rozwijają.
Ważniejsza od liczby zabawek jest jakość zabawy. Bo dzisiaj dzieci są zarzucone taką ich ilością, iż nie potrafią się nimi bawić. W wielu pokojach dziecięcych bardzo często panuje nuda, ponieważ maluchom brakuje inwencji do wymyślania konstruktywnych i rozwijających zabaw. Współcześnie dzieciństwo jest bardziej kolorowe, kuszące różnorodnością zabawek, ale też wymagające większej wiedzy, roztropności i umiejętności, zarówno od rodziców, jak i dzieci. I choć świat zabawek dla dzieci jest tworzony przez ludzi dorosłych według przyjętych koncepcji wychowania i panującej mody, to nie zwalnia nas to z czujności i krytycznego spojrzenia na oferowane dzieciom „cudeńka”.
Małgorzata Więczkowska
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (5/2021)