Gdyby tak jednak obudzić się w majowy poranek i po prostu zrobić to, na co ma się największą ochotę?
Edytorial do tygodnika „Więź co Tydzień” z 1 maja 2025:
Jeszcze tylko ostatnie maile, domknięcie najpilniejszych spraw w biurze, zakupy, bo sklepy będą zamknięte… I zaczyna się majówka – chyba najbardziej kojarzące się z beztroską wolne dni w kalendarzu. O ile bowiem Wielkanoc czy Boże Narodzenie zwykle wiążą się z obowiązkami religijnymi czy rodzinnymi, o tyle majówka jest cała „dla nas”.

Edytorial do tygodnika „Więź co Tydzień” z 24 kwietnia 2025:WIĘŹ – łączymy w czasach chaosu
Więź.pl to pogłębiona publicystyka, oryginalne śledztwa dziennikarskie i nieoczywiste podcasty – wszystko za darmo! Tu znajdziesz lifestyle myślący, przestrzeń dialogu, personalistyczną wrażliwość i opcję na rzecz skrzywdzonych.
Czytam – WIĘŹ jestem. Czytam – więc wspieram
Czy jednak potrafimy jeszcze to „dla nas” naprawdę wykorzystać? Robić coś „zupełnie po nic”? Dla samej przyjemności? Spontanicznie? Nie wiedząc, jaki rezultat taka aktywność przyniesie i „do czego nam się przyda”? Choć na progu długiego weekendu pytanie to może brzmieć dziwacznie, to jednak we współczesnym świecie wszechogarniającego utylitaryzmu i mierzonej w każdej dziedzinie życia produktywności wydaje się zaskakująco zasadne.
Starannie planujemy wyjazdy, by coś zwiedzić, zobaczyć, a pięknymi zdjęciami pochwalić się w mediach społecznościowych. Układamy plany nadrabiania zaległych lektur i seriali, które „wszyscy już widzieli i wypada je znać”. Polecają je wszak obserwowani przez nas krytycy i influencerzy. A może chcemy posprzątać wreszcie dom, zrobić pranie, uporządkować otaczający nas nadmiar rzeczy, by również wewnątrz poczuć się „w porządku”.
Gdyby tak jednak obudzić się w majowy poranek i po prostu zrobić to, na co ma się największą ochotę? Zapomnieć o powinnościach, obowiązkach i zdaniu innych? Pójść na spacer przed siebie i nie robić podczas niego żadnych fotografii, a całym sobą zwyczajnie być?
Sięgnąć po książkę, nie pytając, dokąd jej lektura nas zaprowadzi? Jak pisze Damian Jankowski w eseju o czytaniu Maria Vargasa Llosy: „pozwolić sobie na przyjemność”? Wówczas może, tak jak redaktor Jankowski, zostaniemy choćby z jedną sceną, która będzie do nas wracać jeszcze długo. Może pojawi się w nas nieoczekiwana refleksja nad ludzką naturą (jak u Karola Grabiasa w trakcie oglądania serialu „The Last of Us”) albo przyłapiemy się na tym, iż zwykła aktywność stała się okazją do celebracji życia (jak dla Bartosza Bartosika gra w grę Red Dead Redemption 2).
Czego Państwu i sobie życzę.
Przeczytaj również: Arthur Morgan jak gotycka katedra. O majówkowym graniu w grę